1
Nie wiem, czy umiem pisać wiersze. W tym tkwi ów dramatyzm;]Uświadomcie mnie. Na razie wiersz, sztuka jedna.





Jechaliśmy na tej samej desce. Jak dziś pamiętam

Nuciłaś: dancehall dancehall, lekko uśmiechnięta,

radosna. A ja wciąż gadałem, nawijałem. Mówiłem:

Chodzą słuchy: w parku mieszka kukułka,

robi bity dla ciebie tylko na wyłączność, co ty na to?

Cicho było, ciemno już, w medytacji powolny,

spokojny świat. Mogłem wtedy stanąć, gdyby nie ty

Pozbierać wszystkie drobne z chodnika, gdyby nie ty

U góry wyrastał wielki grzyb, halucynacji rak, tak

by to określił niebolog, znawca chmur

Ten grzyb specjalnie dla ciebie obstawił tamten kawałek nieba

Cóż więcej trzeba?

Po to tu jestem, by ci o tym opowiadać. Błagałem:

odepchnij się mocniej lewą nogą, wiem, potrafisz

Krzyknijmy razem: dancehall dancehall!

Nikt nas nie złapie.

Dodane po 39 minutach:

wiersz, sztuka jedna, po raz drugi.



Napiszę protest song,

tak jak cool kids of death,

albo inni równie cool, nie pogadasz.

Będę głosem pokolenia,

falą nowego odurzenia

Będę przykładem zachłyśnięcia ideami

Planami gruntownych rewolucji

Wreszcie przestanę nudzić o kwiatkach i miłości,

bo na świcie nie ma kwiatków i miłości

Za to jesteśmy my, wkurwieni i źli

Chodź i przyłącz się zawczasu

źrenice niech rozciągnie siła wyobrażeń

Razem, młodzi przyjaciele, nie proszę o wiele

Trochę szczeniackiego buntu,

trochę rozpasania

Wiecznej frustracji, oni lubią to słowo

Wyraża dobrze ten porządny stan

Rozumiesz? Wierzysz?

Złapałem cię, połknąłeś haczyk

Tu cię mam!

Dodane po 11 minutach:

pożądany powinno być.



idę spać. chwilowo daję sobie siana.

jutro stworzę jakąś prozę, żeby się podnieść z tego rowu ;]

Dodane po 5 minutach:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Cool_Kids_of_Death
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

2
Nie lubię białej poezji, ale to mi się bardzo podoba.



Cholera, za dużo Cię chwalę.



Ale gdzieś tam ciągle tkwi obawa, że... Po prostu zawsze będziesz pisać w ten sposób, i zawsze o rzeczywistości.



To się świetnie czyta, ale, jak wspomniałem, mam obawę, czy po przeczytaniu dziesiątego Twojego tekstu będę miał wciąż ochotę Cię czytać. łapiesz?



I że nie zaskoczysz mnie formą. Ani tematem. Ani pomysłem. Bo będę znał (albo się domyślał) wszystkich Twoich sztuczek.



Obawiam się, że może być to "wina" tego wyspecjalizowanego, szczególnego stylu of Yours. On... Nie jest elastyczny. Napiszesz tym horror? Napiszesz nim kryminał? Nie mówię, że to źle, że nie napiszesz, albo że powinnaś. Ale... Cholera, ciągle mi ciężko zdefiniować w czym rzecz, tym bardziej, że czyta się Ciebie świetnie.



To chyba jeszcze trochę potrwa.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

3
Zastanawiam się, czy to nie jest normalna kolej rzeczy. Bierzesz do ręki dziesiąte opowiadanie danego autora i nawet, gdyby ktoś zamazał markerem nazwisko gościa, wiesz, że to pan X.



Ze stylem sobie nie poszaleję, nie chcę silić się jego zmian. Postaram się, aby było lżej, więcej niezasyfionej opisami i innymi wstawkami akcji. Tak wykombinować, żeby było moje, a jednocześnie nie męczyło. Ciężka sprawa, bo jak czytam już skończone, zawsze mi się podoba, oh ah, jakie to śliczne. Dopiero po paru tygodniach, czasem miesiącach łapię dystans i wywalam połowę rzeczy.



Ostatnią deską ratunku dobry, zaskakujący temat. Ale sprawia mi przyjemność pisanie, na te właśnie tematy, jak widać. Chociaż, zobaczcie, jest pewna różnorodność: „W drodze do buenos”- nie nazwałabym tego pisaniem o rzeczywistości, tam wszystko jest , jak w krzywym zwierciadle. Globalizacja i wybory samorządowe- tutaj niestety nie można dopatrywać się mojej inwencji, gdyż były to tematy narzucone, przez organizatorów konkursów literackich, w których wzięłam sobie udział. Opowiadanie, o gościu, który wsiadł w autobus i stracił twarz- nierealne, metaforyczne ujęcie sprawy.

Nie będę już dalej, wymieniać, sprawa wyglądała tak, że gdy miałam dowolność w wyborze kształtu opowiadania, nigdy nie było to coś stuprocentowo rzeczywistego. Dlatego teraz sobie odbijam. W gimnazjum, stare czasy, pisałam z kumpelą fantasy, zmienia się wszystko na przestrzeni czasu i jestem pewna, że w całym moim długim życiu spróbuję czegoś nowego;]



Muszę przede wszystkim polubić przygody bohatera i jego samego, tak jak polubiłam woźną. Teraz zaczynam się rozkręcać, pisać częściej i więcej, pobawię się jeszcze trochę po swojemu, a jak efekt będzie nudząco-usypiająco-niestrawny, zobaczę liczne komentarze sprzeciwu:” Nieeee, laska, daruj sobie”, obiecuję poprawę!
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

4
Jako, że nikt nie protestuje, kolejną poezję, niekoniecznie-wysokich-lotów sprezentuję. 8)



Mam władzę nad tym światem, wasze ruchy kontroluję

Jeśli sam się obwołam królem, kto mnie zdetronizuje?

Mógłbym mieć wszystkie kobiety w pobliskiej okolicy,

z ulicy wybrałbym co ładniejsze, powabniejsze, piękne

nimfy betonowych zakamarków, jarmarków miastowych

świateł balowych, przyćmionych dancingowych lamp

W tym tkwi poezja, ja marzę na jawie, w mych snach

snuje się ideał bóg, kobieta, czarodziejka nocnych lokali,

na fali. Widzę ją w czerwonej sukience na wystawie sklepu

luksusowego, dla panienek z wyższych sfer, od Armaniego

Patrzysz zdziwiony, a przecież u mnie płynie błękitna krew

Odzywa się więc głód, przygody zew, tak to zwykle bywa,

gdy książę szykuje, wystawny bal, wśród połyskliwych sal

Nie każdy zostanie zaproszony, zależy od mamony

Ona na pewno się postara, aby być, takiej okazji nie przegapi,

choć to nie typowa blachara, ja wiem, schemat bywa taki:

głębokie spojrzenia i kulturalna odzywka, przykrywka,

by ukryć prawdziwe zamiary, nie do wiary, jak to często skutkuje,

więc lawiruję, uśmiecham, pomykam, swoje kontrowersyjne

poglądy deklamuję, oczarowuję nimfę boginię w minut trzy

Teraz ty, pokaż co potrafisz. Nie uda się, zrozum

kwestia krwi, twoja rozrzedzona, plebejska, śródmiejska

Znowu mówisz mi: „To nie w moim stylu”. Nie wierzę

Po raz enty, zamknięty w pałacu, mam swych wysłanników

na placu. Właśnie ogłaszają nowe me zwycięstwo,

wychwalają męstwo. Bogini mam u boku, pośród atłasowej

pościeli, w bieli. żebyście ją ujrzeli!

W TV znowu widzę kolejne piękne ciało.

Zmysłów żar, wciąż mi mało!

Nagle sen przerwany jak urwany film.

Anioł, bóg, kobieta, cały glamour znikł.

Dodane po 2 godzinach 28 minutach:

edit:

skąd mi się wzięło określenie "jarmarków miastowych"... żenua.

"jarmarków miejskich".

miastowa to może być dziewczyna, nie jarmark.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

5
Ludzie, ludziska, odstąpcie, miejsce zwolnijcie jeden z drugim

Chcę zobaczyć denata z uśmiechem na ustach, wśród szarugi

Rozpusta w tej dzielnicy jak epidemia kataru, z koszmaru

Burdele i spelunki otwarte dwadzieścia cztery na ha, co za gra

świateł i refleksów. Na policzku odbija się róż, neonów król

żaden ból, żadna rozpacz, we włosach sztuczna rzęsa jej tkwi

Tłum pragnie jednak więcej mięsa, zasilić kałużę obcej krwi

Gdzie ta kurtyzana kruczoczarna, piękna, marna kusicielka,

pokoju wichrzycielka z ponętnym ciałem? Oniemiałem!

Dziewczyna wystraszona, oskarżana co najwyżej o kradzieże

pacierze odmawia. Matko Boska litosna przebacz bagaż win

Dla plebsu ucieszonych min poleci moja głowa. Niemowa, trup

nie powie żadnego słowa, wyjaśnień nie złoży, tłum mnie upokorzy

Dziś nikt nie bierze pod rozwagę, że zmarły szczęśliwie przeżył

ostatnie oddechy w ramionach kobiety, dla pociechy pogrążony

wyzwolony z jarzma moralności. Wśród znamienitych gości

nie zaprzeczał nigdy faktów, co do kochanek mnogości. Radości!

Radości w życiu trzeba. Nie rozumie nikt, sprawiedliwości żąda

jedna druga trzecia w tłumie głupia flądra, kura domowa znosząca

zgniłe jaja. Początek maja, a pada jakby był środek jesieni

Kamieni, kamienie każą zbierać, ukamienować bladolicą ulicznicę

Za włosy po wyboistym bruku ciągną ciało, czuję w powietrzu znak

nigdy wcześniej tak nie lało.

Pochopny prorok.

żaden piorun, żadna błyskawica, nie płonie w sprzeciwie zbrukana ulica

Opodal stoi kaplica, z oczu figurki teraz kapie łza, Matka Boska bezsilna

rozkłada ręce w geście niemożności, nie ma litości. Nie ma litości!

Teraz trupy dwa.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

7
W sercu południowego miasta tętniącego rytmem uderzeń chyżych koni o uliczny bruk

Stoi gmach olbrzymi, istny kolos, do środka nie dostanie się nieprzyjazny z zewnątrz huk

Teatr to własności Jacques’a Rancière’a, a dziś, ku radości wielu gości- wielka premiera

Entuzjazm wokół szerzy się niemały, piękne damy słysząc nowe wieści, prawie by zemdlały

Temat sztuki całkiem miły: rewolucje, miłość wojna, będzie słono płacić widownia hojna

Aurę delikatnego skandalu, cichych szeptów w kątach sal, podtrzymuje sylwetka Mortimera

Nie pierwszego z brzegu amatora, lecz aktora pierwszej klasy! Co w rękawie chowa cztery

asy. Buntownika nosi miano, które już mu niegdyś dano na znak sprzeciwu wobec

baronów, książąt, hrabiów- wszystkich tych arystokratów, będących niczym w sercu kolec

W walce równej wiele razy mógłby w życiu swoim polec. Nagle zaprzestał kłótni, trzasków.

Pochłania go aktorstwo wśród sceny żywych blasków. Omamia tłumy czar buntownika i te

iskry gorące, w źrenicach żwawo igrające. Nie dają spokoju, gdy zamkniesz oczy, wizja ich

sen zamroczy. O godzinie równej sala pełna z niecierpliwością czeka, by zobaczyć owego

wielkiego człowieka. Mija minuta druga, trzecia, brak szacunku stulecia! Wszak sama księżna

w loży zasiada. Biada temu kto się spóźnia, oj biada. Wtem rozsunięcie purpurowej kurtyny

daje początek przedstawienia, bez nuty rutyny. Główna postać tak skonstruowana, że miotana

swymi szaleństwami dopuszcza się mordu paniczów sztyletami. Mortimer szarżuje po

deskach teatru, władczym spojrzeniem, szermierką wrogów doszczętnie dyskredytuje

Księżna kontenta wielce, zadowolenia nie kryje, wygodnie, w elitarnej loży przebieg zdarzeń

komentuje : Co za brawura, odwaga, wściekłości dzikiej szał, niejeden baron za moimi

plecami uciekłby ze strachu w dal. Ze sceny padają kluczowe słowa: Niech zamilknie każda

w diademie złotym głowa. Zapowiadam koniec ucisku, tu i teraz wojnę aranżuję.

Kieruje na księżnę rozbiegane spojrzenie, co wprawia damę w lękliwe zdumienie. Podnosi

wysoko szablę, groźnie błyszczy srebro stali. Publiczność strwożona rozgląda się po sali.

Mortimer drży, pot zrasza zmarszczone czoło, wkoło ani jeden szmer. Czy zbiegnie ze sceny?

Kogoś szablą potraktuje?

Mortimer rezygnuje.

Szabla wypada z rąk, on pada na kolana, pokłon bogatej damie w loży składa. Uśmiecha się i

mówi: Nikt już rozpoczętej rewolucji nie stłumi. Ani pan, ani pani. Zrani was pewność własna

W Bastylii czeka cela ciasna.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

8
No, no, no! Kawałek pierwszorzędnego rapu! Nie skomentuję, wybacz, gdyż zaczyna mnie powoli toczyć robak zawiści.



A teraz z zupełnie innej beczki.
Dopiero po paru tygodniach, czasem miesiącach łapię dystans i wywalam połowę rzeczy.
Na tym polega profesjonalizm.




Muszę przede wszystkim polubić przygody bohatera i jego samego
Padam na pysk, więcej prawdy o pisaniu jest tylko w "Martinie Edenie", ale London ujął to ciut rozwleklej.

9
Proszę o krople żołądkowe, bo bardzo boli mnie brzuch

Ulice szare i płaskie przedrzeźniają każdy ruch

Ogranicza mnie ten pokój i cztery ściany

Miękkie białe czyste myśli kurhany

Proszę o krople żołądkowe

Bardzo boli

brzuch

już

Krytycy mówią: tendencji spadkowych nie popieramy

Futuryzujmy się wszyscy, wszyscy umieramy

XXI wiek, oblicze zmienia cały świat

Wiem to przecież: szach i mat

Krytycy mówią

Bardzo boli

brzuch

Wersy jak notowania na giełdzie: słupek opada

Nie mogę już myśleć, jedna moja rada

Poczekam na nowy kolejny dzień

krople żołądkowe kiedyś

podziałają

na sen.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

10
Gdzie się podziewałaś, u licha?! Bez Ciebie z postów sączyła się nuda, hej, jak z uszkodzonego kranu...

Krople żołądkowe jako panaceum na niemoc twórczą tudzież bezsilność w konfrontacji ze współczesnym światem, to tylko placebo. Zresztą większość lekarstw na wszelkie nasze, urojone i prawdziwe, dolegliwości to placebo.

11
Krople żołądkowe nigdy nie zawodzą. Wiersz uchwycił chwile zwątpienia, z nutą dekadentyzmu, który cyklicznie nachodzi chyba każdego.



Teraz mam czas tylko na krótkie formy. Toczę wojnę z esejem, muszę go rozgryźć od strony formalnej, doszukać się intertekstualności w „Tekturowym samolocie” Stasiuka, wysnuć wnioski, bla bla bla. I wbrew pozorom taka praca zajmie mi dwa tygodnie, jak nie więcej.



Od połowy listopada odżyję i nie nadążycie z weryfikowaniem;]
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

12
Ręce nabrzmiałe siecią żył

własny cichy niepokój

był

Powoli nadpływa spokój

Podróż ma formę cudownej pigułki

medykamentu który

wreszcie odsłoni zachmurzoną część

firmamentu

Można patrzeć za szybę

dostrzec

czerwono-niebieskie światło policyjnego radaru

wskazującego jednoznacznie przewinienie

moje nasze wasze odwieczne

błądzenie

Podróż zatarta smuga w przestrzeni

pola lasy

W oczach migają drapieżne pnącza

zieleni

kiedy czerwieni czerwieni mi potrzeba

Chciałbym zamknąć w dłoni

boleśnie błękitny kawał

nieba

na teraz a zaraz

Podróż skończy się niespodzianie

dzisiaj

We własnym łóżku

przy krzyku telewizora

czeka

Kolejne powielone stokrotnie

śniadanie

14
Dobra, następny będzie lepszy.

No, bynajmniej taki mam zamiar.

:oops: :wink:
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

15
Słowa czarne piszę, wiem, pisać je muszę

Pewnie, pewnie, że się skuszę na ofertę

Kopertę z duszą zostawię pod talerzem

Przymierzem naszym spleciemy kosy



Stosy winny płonąc pod smolnymi stworami

Parami mogliśmy do nieba podążać... parami

Teraz pod niebiańskimi bramami głęboki rów

Znów przegrana, z tyłu zmieniają straży wartę



Zawsze gram w otwarte, więc wyznam od razu

Nie robią na mnie wrażenia piekielne kielnie

Marzenia w życiu spełnione, rozkoszy niemało

Opływało domostwo radościami nie z tego świata

Kata, zawołajcie kata, niech gra bębnowa muzyka

Zegar tyka, tyka, czasu już niewiele, posłuchajcie

Drodzy przyjaciele:

Przeżyłem więcej niż niejeden z was

Warto na skróty! Warto przez las!

Posmakować raz lukru, potem zżerać kwas.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron