Latest post of the previous page:
"Swięty Leibowitz i Dzikokonna" Waltera M. Millera - mnich przestaje się kisić w zakonie i wyrusza w wielki świat. Są morderstwa, seks, polityka, wojny, tylko klimat poprzedniczki gdzieś wyparował. Pewnie przez "dokańczacza" książki Terry'ego Bissona."Wielkie sekretne widowisko" Clive'a Barkera - ani straszno, ani śmieszno, ani obrzydliwie. Nudy. Plus paskudna okładka.
"Diuna" Franka Herberta - ach te czarne charaktery, na czele z demonicznym baronem Vladimirem Harkonnenem (łaa!), który wali takimi tekstami, jakby uciekł z bajki Disneya.
"Tomie" Junjiego Ito - dobry horror. Tak dobry, że aż wczoraj zbudziłem się w środku nocy i... już nie zasnąłem. Konieczna jest jednodniowa przerwa dla uspokojenia nerwów.