61

Latest post of the previous page:

Fakt, że recenzja jest anonimowa, sam w sobie nie stanowi dowodu nierzetelności czy braku kultury. W czasopismach naukowych, które uzależniają przyjęcie artykułu od "peer review", utajnianie danych recenzentów jest, z tego co wiem, ogólnie przyjętą praktyką. Natomiast jeśli recenzja była niemerytoryczna i zawierała inwektywy, to już inna para kaloszy. Ja też chętnie przeczytałabym i fragment powieści, i fragment recenzji :)

Mich'Ael, w kwestii realizmu nie zgadzam się z Tobą :) Jeśli coś się wydarzyło IRL, to znaczy, że jest fizycznie możliwe, ergo - można o tym napisać :) Powiem więcej - to właśnie najbardziej nieprawdopodobne historie "z życia" dostarczają gotowego materiału dla literatury. Parę przykładów z głowy - Natascha Kampusch, Armin Meiwes, Genevieve Guzman-Macmillan, porwane dziecko Charlesa Lindbergha, Stephen King potrącony przez ciężarówkę, Zdzisław Beksiński zabity przez nożownika.

Twój kumpel byłby fajną postacią literacką :)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

62
Ignite pisze:Jeśli coś się wydarzyło IRL, to znaczy, że jest fizycznie możliwe, ergo - można o tym napisać
Możliwe fizycznie, ale niekoniecznie literacko. To dwa światy, rządzą się nieco odmiennymi prawami. Informacja z realu jest FAKTEM - i się nie dyskutuje o jej prawdopodobieństwie. Informacja z powieści podlega zawsze weryfikacji przez czytelnika - bo powieść - nawet realistyczna - to przecież zmyślenie.
http://ryszardrychlicki.art.pl

63
IMO w tekstach literackich liczy się przede wszystkim to, jak autor potrafi "sprzedać" swoją historię. Można opisać wiarygodnie rzecz nieprawdopodobną i niewiarygodnie zupełnie realną. Ale to chyba nie ten temat :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

64
Ignite - wysłałam powieść, opowiadania pisywałam, ale mało i dawno.

Oczywiście w recenzji nie znalazły się inwektywy! Źle użyłam słowa "bluzgi" (dużo emocji) - chodziło mi o to, że recenzent w dyplomatyczny sposób dał do zrozumienia, że jestem tępa, pusta, banalna i tandetna.

Poza tym nie kwestionuje umiejętności tego recenzenta (poza tymi nieszczęsnymi splotami okoliczności, które w większości miały miejsce - nikogo na księżyc nie wysłałam) - może faktycznie jestem niereformowalną grafomanką, która sili się na coś, czego w życiu nie uda jej się osiągnąć. Może faktycznie powinnam zająć się czymś innym.Zamówienie tej recenzji miało dać mi sygnał "co dalej". Chciałam przekonać się ile ten tekst jest w rzeczywistości wart. No i liczyłam, że będzie bardziej szczegółowa. Informację dostałam jasną, właściwie zawierającą się w dwóch pierwszych zdaniach recenzji.

Byłam przygotowana na każdą ewentualność, choć nie przypuszczałam, że będzie taka skrajna.Niewiele osób przeczytało ten tekst, ale po bardzo ciepłej ocenie redaktora z innego, znanego wydawnictwa nastawiałam się, że nie jest najgorzej (co ciekawe owa ciepła ocena odnosiła się do tych kwestii, które recenzent zrównał z ziemią). Aha i żeby było jasne - wspomniany redaktor to osoba zupełnie mi obca.

Tak jak pisałam - nie będę tutaj mówić o treści (wszystko co mogłoby zainteresować użytkowników, a co nie jest wielką prywatą, przekazałam w poście). Nie zamierzam tutaj robić prywatnych wycieczek pod adresem wydawnictwa. Nie zamierzam również prowadzić jakiejkolwiek batalii. Kieruje mną dużo emocji, a jak wiadomo one nie są najlepszymi doradcami.

Na koniec powiem tylko tyle, że jest mi potwornie wstyd - za tekst, za naiwność i za to nawet, że teraz o tym pisze.

65
stonka pisze:Na koniec powiem tylko tyle, że jest mi potwornie wstyd - za tekst, za naiwność i za to nawet, że teraz o tym pisze
Dlaczego? Tekst napisany, oceny jak widać dość skrajne (co już może być zaletą) a przy okazji obnażyłaś nieco funkcjonowanie recenzentów... Moim zdaniem wstyd powinien ogarnąć raczej Stasiuka, który pozwala sobie na taki "przemiał" tekstów.
Poza tym pisanie nie kończy się na jednej powieści...
http://ryszardrychlicki.art.pl

66
Nie masz się czego wstydzić, dostałaś negatywną recenzję i tyle. W zawodzie pisarza to chleb powszedni :) Takie opinie dostają też uznani autorzy, bo każdy ma inny gust i bywa, że całkiem uczciwy i inteligentny recenzent/ krytyk zjedzie książkę z góry do dołu, bo nie jest ona w jego guście. I ma prawo ( o ile recenzuje uczciwie). Być może rzeczywiście nie potrafisz pisać ( nie jest to bynajmniej powód do wstydu, ja nie załamuję się wiedząc, że nie jestem w stanie występować w balecie :P ). A może recenzent nie ma racji. I wtedy tym bardziej wstydzić się nie ma czego. Po prostu wyślij jakiś tekst ( najlepiej opowiadanie) do dwóch - trzech osób "z branży" do których masz zaufanie. I przyjmij ich zdanie na klatę. Bo można trafić na złośliwego czy nieuczciwego recenzenta, można i na frustrata, ale jeśli Ty sama wybierzesz i opinia kilku osób będzie podobna...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

67
stonka, o opowiadania spytałam dlatego, że gdybyś kiedyś postanowiła wysłać opowiadanie do Esensji, to niezależnie od decyzji dostałabyś opinię od 2 recenzentów. Wprawdzie na odpowiedź trzeba poczekać (zwykle do 2-3 miesięcy), ale za to recenzja jest darmowa i zwykle dość szczegółowa. Ludzie przysyłają nam głównie fantastykę, ale chętnie czytamy i oceniamy mainstream. Jeśli zależy Ci na feedbacku, to jest to jedna z opcji, z tym że oceniamy teksty nie "sobie a muzom", ale pod kątem publikacji. Możesz zerknąć na opowiadania zamieszczane w dziale literackim:

http://www.esensja.pl/tworczosc/opowiadania/

A o czym jest Twoja powieść?
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

68
Twój kumpel byłby fajną postacią literacką
Mój kumpel JEST fajną postacią literacką, a przynajmniej pewna fajna postać literacka ma wiele z jego cech. O byciu kucharzem/ochroniarzem w przypadku tej postaci nie wspominałem, jako że byłoby to przegięcie.

I dalej obstaję przy swoim poglądzie, że życie bywa dziwniejsze od literatury i czasem zbyt dziwne, by być prawdopodobnym w książce. Od Feliksa W. Kresa ów pogląd wziąłem. ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

69
Fakt, że recenzja jest anonimowa, sam w sobie nie stanowi dowodu nierzetelności czy braku kultury. W czasopismach naukowych, które uzależniają przyjęcie artykułu od "peer review", utajnianie danych recenzentów jest, z tego co wiem, ogólnie przyjętą praktyką.
To prawda, tyle, że zazwyczaj recenzentami artykułów naukowych są sami naukowcy. Więc utajnianie nazwisk ma tu na celu zminimalizowanie ryzyka, że osoba, która dostanie od kogoś złą recenzję zrewanżuje się mu (ewentualnie jego kolegom z labu) tym samym. Więc tutaj chodzi o zwiększenie prawdopodobieństwa, że recenzja jednak będzie rzetelna.

70
Ale ta sama zasada będzie działać w sytuacji, kiedy osobą recenzującą teksty dla wydawnictwa jest ktoś, kto sam pisze i publikuje (a tak się zdarza). Mnie to utajnianie danych recenzenta nie bulwersuje. Recenzja jest firmowana przez wydawnictwo, które na niej przybiło pieczątkę.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

71
Ogólnie ciężko oceniać recenzję, której się nie czytało.

Natomiast skłaniam się - po lekturze całego wątku - do banalnego stwierdzenia, że tekst po prostu budzi kontrowersje, i co jednemu się spodobało (recenzentowi w poprzednim wydawnictwie), drugiego nie zachwyciło. Bywa. Nie sposób zadowolić wszystkich.

Natomiast na pewno nie przestałbym pisać pod wpływem ŻADNEJ recenzji. Co najwyżej spróbowałbym poeksperymentować. Inny gatunek, inny typ narracji, inny język?
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

72
Przepraszam za odbieganie od tematu ale Ignite nie zgodzę się z Tobą. Przy publikacjach naukowych często zdarza się, że w danym temacie są w stanie się wypowiadać ludzie z trzech, góra czterech labów. W przypadku książek nie ma chyba aż tak dużej szansy, że to co Ty napiszesz trafi akurat do osoby, której pracę Ty właśnie recenzowałeś. I dla mnie tutaj chodzi bardziej o nie odpowiadanie za swoje słowa a nie ochronę przed stronniczością. Szczególnie, jeżeli recenzja ta jest tak mierna, jak to zostało opisane.

Poza tym zgadzam się z Romkiem. Jeżeli chce się pisać to żadna recenzja nie powinna od tego powstrzymywać. Konstruktywną krytykę należy brać pod rozwagę i pracować nad sobą. Błędy techniczne da się wyeliminować pracą nad sobą a subiektywne odczucia recenzenta są tylko jego subiektywnymi odczuciami i nie powinny one nikomu podcinać skrzydeł.

73
Informacja z realu jest FAKTEM - i się nie dyskutuje o jej prawdopodobieństwie.
jak to nie? Właśnie o faktach się dyskutuje najwięcej. Patrz: Smoleńsk, ludzie nie chcą wierzyć, że samolot mógł sam spaść i węszą spiski. I w zasadzie każdy fakt jest natychmiast poddawany krytyce (skąd to wiemy? czy mogło tak być? Czytaj: czy nie jest przypadkiem tak, że kolega Mich'Aela tylko szpanuje swoimi rzekomymi umiejętnościami kucharskimi, żeby się dowartościować?) i intepretacji (co z tego wynika, że jest kucharzem-ochroniarzem? Być może z niego d*pa nie kucharz, skoro musi pracować za grosze w ochronie?).

To już w książce fakty "łatwiej przechodzą", bo jak w książce jest napisane tak i tak, to cóż, po prostu wierzy się autorowi na słowo.

Trochę offtop, ale cóż - sami go zaczęliście ;)

A poglądów typu ciekawe, barwne postacie się nie nadają na książkę, z powodu tego, że nikt nie uwierzy w ich istnienie, nawet nie skomentuję...
Ostatnio zmieniony czw 17 lis 2011, 13:48 przez Loony, łącznie zmieniany 1 raz.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

74
Loony pisze:Czytaj: czy nie jest przypadkiem tak, że kolega Mich'Aela tylko szpanuje swoimi rzekomymi umiejętnościami kucharskimi, żeby się dowartościować?) i intepretacji (co z tego wynika, że jest kucharzem-ochroniarzem? Być może z niego dupa nie kucharz, skoro musi pracować za grosze w ochronie?).
Skończył szkołę kucharską, pracuje jako kierownik restauracji (czy jak to się tam nazywa). Ochroną zajmował się... hmm... hobbystycznie. ;) Z faktami się nie da dyskutować - interpretacje takie jak powyższa natychmiast upadają, gdy się je zestawi z rzeczywistym stanem rzeczy. Quod erat demonstrandum, jak mawiali starożytni łacińczycy... cokolwiek by to nie znaczyło. Nie wiem, ładnie brzmi. ;)
Loony pisze:To już w książce fakty "łatwiej przechodzą", bo jak w książce jest napisane tak i tak, to cóż, po prostu wierzy się autorowi na słowo.
Akurat. Kucharza-ochroniarza jeszcze bym przełknął, ale tylko jeżeli autor podałby uprzednio dobre uzasadnienie. Moim zdaniem książki muszą być dalece bardziej logiczne i spójne niż życie żeby nie wydawały się nierealne i nierealistyczne. Ba, mam nawet przykład z własnej twórczości - główni bohaterowie szukają książek okultystycznych i pewien bibliotekarz zupełnym przypadkiem jest pasjonatem okultyzmu i im takie książki udostępnia. Całkowicie możliwe w życiu każdego z nas, dość nieprawdopodobne w książce - czytelnik (czytelniczka, w tym przypadku) ma wrażenie, że jest to naciągane i jest nadmiernym ułatwianiem życia bohaterom.

Ciekawe, barwne postacie nadają się do książki tylko i wyłącznie jeżeli zostaną dobrze i wiarygodnie zaprezentowane. Nie każdy stereotyp warto łamać i kontestować.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

75
Aby zakończyć tę dyskusję o kucharzu, znam osobiście kucharza z dyplomem ukończenia kursu we Francji, który od nastu lat jest pracownikiem BOR-u i dawno zapowiedział, że wróci do kucharzenia jak przejdzie na emeryturę, ale i tak jak tylko mogę wpadam do niego bo to co on przygotuje do żarcia to niebo w gębie, a jednocześnie potrzebuje kilka sekund aby unieruchomić trzech mięśniaków bez żadnych trudności. Tak między nami waży przeszło 120 kg, a w wodzie czuję się jak ryba :-)
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

Wróć do „Wydawnictwa”