No właśnie... Ja nadal nie wiem jak? Nie nadużywać słów, koloryzować, nie używać opisów technicznych, epatujących, nie wulgaryzować? Ale z drugiej strony sztuka lubi szokować, by osiągnąć JAKIŚ cel... Zgłupiałem do reszty. Nie podniecać, ale z podniecaniem, to jest różnie... Ja się podniecam tym, ty czym innym... Nie obrzydzać? Znowu nic nie wiem. I nie dowiem się.
- czy to zbyt zbyt odważne podejście? No... ja wybieliłem fragment, który , w moim odczuciu, jest zbyt zbytni... a wy wybielilibyście coś więcej, czy mniej?
Ash podszedł do niej i oboje osunęli się na łóżko. Grace ułożyła się na wznak, tak że Ash górował nad nią; ich usta oddalone były zaledwie o kilka centymetrów.
Chciał coś powiedzieć, ale koniuszkiem palców dotknęła jego warg. Jej oczy zdawały się mówić: „Nie ma potrzeby”.
Przesunęła dłoń do jego policzka, a on ponownie ją pocałował, napawając się ciepłem i miękkością warg. Poczuł, jak przesunęła dłoń na jego kark i przyciągnęła go ku sobie; ich pocałunek stał się gwałtowny, zbliżenie ciał ożywiło w nich namiętność. Kiedy przywarli do siebie mocniej, rozchyliła usta, a ich ciała zesztywniały w niemal desperackim naporze. Czubki języków zetknęły się i Ash poczuł, że zaczynają mu drgać mięśnie, jak pod wpływem łagodnego wstrząsu elektrycznego. Usłyszał jej cichy jęk i zatracił się w niej, napierając jeszcze mocniej i wciskając głowę Grace głębiej w materac. Rozchyliła nogi, a wówczas wsunął swoją pomiędzy jej uda; wypchnęła biodra w górę, by napotkać jego twardość.
Przez mgnienie oka wewnętrzny głos ostrzegł, że to, co robi, jest błędem i niewybaczalną głupotą, że to nie był właściwy moment i że powinien jej powiedzieć o wielu rzeczach, ale było już za późno — gdyż oboje czuli to samo pragnienie, tę samą namiętność, i nawet gdyby zdecydował się przestać, pochłonęłaby go własną, nie zaspokojoną, żywiołową pasją. Poddał się jej, odganiając wszelkie inne myśli, zatracając się w pożądaniu, nad którym nie panował. Ich pocałunek stał się mniej żarliwy, ale nabrał innych wyjątkowych cech; zetknięci wargami poczęli zatapiać się w sobie nawzajem, ciała nie stanowiły bariery dla świadomości ich obojga.
Powiodła obiema rękami w dół i wsunęła pod jego koszulę; zacisnęła palce na jego ciele, sprawiając mu tak wielką rozkosz, że mimo woli zamruczał. Uniósł się, aby musnąć jej smukłą, gładką szyję i koniuszkami palców dotknąć rozgrzanej skóry pod kołnierzykiem bluzki. Dotknięcie jego zakrytego ciała, pierwsza, nieśmiała eksploracja okazała się bardziej zmysłowa, niż mógł przypuszczać — był to wstęp do obustronnego odkrycia, moment sublimacji, kiedy dwoje ludzi uświadamia sobie, że zostaną kochankami. Pierwsze trzy guziki jej bluzki były rozpięte i pogładził lekko kuszący wzgórek jej piersi; czwarty guzik rozpiął się bez trudu, podobnie jak piąty.
Pod spodem była naga i jego dłoń zacisnęła się na małym, twardym punkciku cudownej wypukłości. Poczuł, że zadrżała. Wyszeptała cichutko jego imię, podczas gdy on delikatnie pieścił palcami sutkę, sprawiając, że jeszcze bardziej wyprężyła się i zesztywniała. Dłonie Grace znieruchomiały, gdy rozkoszowała się jego pieszczotą, a ciało zesztywniało z pożądania.
Wstrzymała oddech, kiedy jego dłoń rozgarnęła materiał i ciepłe wargi odnalazły gładkość jej piersi, a potem język zwilżył sterczącą sutkę, aż stwardniała jeszcze bardziej, a mimo to pozostała nadal wrażliwa. Zadrżała, kiedy objął ją wargami i zaczął ssać delikatnie. Jęknęła cicho, czując, jak jego język naparł mocniej na miękkość piersi, a następnie znów zaczął pieścić jej sutkę delikatnymi, wilgotnymi muśnięciami. Nie mogła już utrzymać dłoni w bezruchu i zacisnęła je na jego plecach, pieszcząc skórę, ugniatając ją palcami i sięgając w dół kręgosłupa, do paska spodni.
Ash uniósł głowę, by znów odnaleźć jej usta i tym razem ich pocałunek był niemal szaleńczą symfonią miażdżonych warg, szczękających o siebie zębów, sondujących coraz śmielej języków i zmysłów wirujących w obłędnym tańcu. Dłonie, nie ustając ani na chwilę, napierały, pieściły, muskały i ściskały najpierw mocno, po czym leciutko, zdecydowanie i zarazem pieszczotliwie.
Nagle odsunął się od niej, pozostawiając ją leżącą bez tchu, ze wzrokiem utkwionym w jego oczach. W pokoju równie dobrze
mogło być ciemno, ponieważ oboje nie zauważali niczego więcej prócz siebie nawzajem. Lekka poświata kładła się na jej skórze, a czułość spojrzenia nasyconego pożądliwą pasją wydawała się niemal hipnotyczna. Ich myśli zaczęły stapiać się wzajemnie.
Ash, nagle osłabiony, ułożył się obok niej, chaos zmysłów przez krótką chwilę walczył z fizycznym pożądaniem. Minęło zaledwie parę sekund, zanim znów sięgnął pod jej bluzkę, by odnaleźć podniecającą krągłość piersi i odsłoniwszy je, napawać się ich widokiem. Zamknęła oczy, a uśmiech, jaki wykwitł na jej ustach, wydał się Ashowi równie pobudzający i zmysłowy jak nagie piersi, które pieścił.
Uśmiech stał się rozpaczliwy, gdy jego dłoń prześlizgnęła się w dół jej brzucha do szczeliny pomiędzy udami, by docisnąć cienki materiał spódnicy do delikatnego, najbardziej intymnego miejsca jej ciała. Grace krzyknęła cichutko, skręcając całe ciało pod wpływem tego dotknięcia. Położyła dłoń na ramieniu Asha, pociągając je w dół. aby jeszcze bardziej wzmóc nacisk jego palców. Poczuł, jak wilgoć przesiąka przez materiał.
Ponownie wyszeptała jego imię w formie niepotrzebnej zgoła zachęty, a on zmienił ułożenie dłoni, wsuwając ją pod materiał spódnicy, by dotknąć aksamitnej gładkości jej ud. Jego penetrującej dłoni wydały się one niewiarygodnie wręcz długie, a wędrówka wzdłuż nich przepełniała go dojmującą, zmysłową rozkoszą. Bardziej bawił się tą pieszczotą, niż drażnił z Grace, kiedy cichymi westchnieniami nakłaniała go, by sięgnął dłonią wyżej. Jej włosy rozrzucone były w nieładzie na prześcieradle, szyja wygięta w łuk niemal dotykała łopatek, piersi w świetle płynącym z okna sterczały w górę, nagie i dumne, sutki były ciemnoróżowe i nabrzmiałe.
Koniuszki jego palców odnalazły brzegi jej fig i wsunęły się pod nie. Ash nie sądził, by mógł osiągnąć stan jeszcze wyższego podniecenia, ale kiedy wsunął palce w ciepłą, wilgotną szczelinę między jej udami, poczuł przypływ ekscytacji, który zdawał się ożywiać wszystkie zakończenia włókien nerwowych w całym jego ciele. Pomogła mu. sięgając pod spódnicę i wsunąwszy
kciuki pod gumkę fig, zsunęła je poniżej ud, otwierając się przed nim bez reszty. Następnie uniosła kolana wysoko i jedwabisty element jej bielizny zsunął się po nich aż do kostek stóp, i uwolniwszy się, opadł miękko na ziemię. Czekała z zamkniętymi oczyma i rozchylonymi ustami; czubek języka wystawał spomiędzy jej zębów.
Grace chciała mieć go w sobie, pragnęła poczuć na sobie ciężar silnego, szczupłego ciała, chciała zamknąć jego nogi pomiędzy swoimi udami, chciała, by wypełnił ją całą, by ich ciała złączyły się, stały jednością nie oddzieloną niczym więcej prócz bijącego z ich wnętrza żaru. Podniecona do tego stopnia, że nieomal sprawiło jej to ból, czekała, aż jej kochanek wejdzie w nią.
Ale Ash nie był jeszcze gotowy.
Poczuła dotyk dłoni na swoich udach, palce rozchylające ją szerzej; poczuła zmysłowe muśnięcie jego języka pozostawiającego jedwabisty, wilgotny ślad na jej gładkiej, miękkiej skórze. Jęknęła i odwróciła głowę w bok, wciskając skroń we włosy i znajdującą się pod nimi pościel.
Ash wychwycił zapach jej ciała, niesamowicie silną emanację kobiecości. Bardzo jej pragnął — tak bardzo, że rozkosz w jego wnętrzu niemalże graniczyła z bólem — ale nie mógł oprzeć się kuszącej grze wstępnej, wynikającej tyleż z chęci złożenia hołdu, co z pożądania. Chciał dać jej rozkosz i posmakować jej ciała.
Zadrżała, kiedy dotknął jej wargami i obdarzył najczulszym z możliwych pocałunków. Kiedy delikatnie dźgnął językiem, otwierając drogę do jej wnętrza, rozrzuciła szeroko ręce i zacisnęła obie dłonie na prześcieradle. Odkrywał zewnętrzne tajemnice, sondując niewielkie fałdki jej ciała, które jej chroniły, pobudzał zakończenia nerwowe, aż w końcu przesunął się wyżej, by odnaleźć wewnętrzne zgrubienie, mały guziczek łechtaczki. Musnął go koniuszkiem języka, wykonując delikatne, okrężne ruchy, pieszcząc tak jak wcześniej piersi, sprawiając, że ten niewielki organ w jej ciele ożywił się i stwardniał.
A gdy tak kochał się z. nią, w najintymniejszy z możliwych sposobów, począł się z wolna zatracać; jego myśli zaczęły się
rozpływać i stapiać z jej myślami tak jak wcześniej tego dnia, kiedy po raz pierwszy się całowali. Było to ulotne wrażenie, gdyż podobnie jak morski przypływ, jego myśli na chwilę się wycofały, oczekując nadejścia kolejnej fali.
Grace była bezradna. Rozchyliła nogi szerzej, wciągając ze świstem oddech, a kiedy wszedł w nią głębiej, drażniąc językiem jej ścianki wewnętrzne, które poruszały się samoistnie pulsującym, nie słabnącym na chwilę rytmem, puściła brzegi prześcieradła i obiema dłońmi schwyciła go za głowę, wplatając mu palce w zmierzwione włosy i zdecydowanymi dociśnięciami zmuszając, by wziął ją mocniej. Krzyknęła — dźwięk ten nie miał jednak nic wspólnego z bólem, a jedynie z rozkoszą i pasją i wiedziała, że już dłużej nie wytrzyma, że soki zbyt silnie wypływały z jej wnętrza, a ruchy stały się zbyt spazmatyczne. Pragnęła go pełniej, pragnęła, aby był w niej, kiedy tama w końcu pęknie, by wraz z nią mógł dzielić te dojmujące, żywiołowe doznania. Pociągnęła go ku sobie, spowalniając ruchy, a gdy to uczyniła, zrozumiał.
Ash wstał, rozpiął rozporek i rozebrał się szybko, podczas gdy Grace ułożyła się nieco inaczej. Teraz ponad krawędzią łóżka wystawały już tylko jej kostki i stopy. Jej widok, kiedy tak leżała z idealnymi krągłościami piersi wyłaniającymi się spod bluzki, podciągniętą wysoko spódnicą i tonącym w cieniu małym, ciemnym wzgórkiem włosów między udami, zaparł mu dech w piersiach. Patrzyła na niego, leżąc na wznak. Jej oczy o przymkniętych lekko powiekach zdawały się być zamglone pożądaniem i nagle wyciągnęła do niego rękę.
Podszedł do niej, osuwając się delikatnie i wślizgując w nią gładko, miękko, niemal bez żadnego oporu, a jednocześnie powoli, by jego wejście nie sprawiło jej bólu, penetrując ją do samego końca, przywierając silnie biodrami do jej bioder. Dłonie Grace zacisnęły się najego plecach niczym szpony, kiedy zaczęła się pod nim wić, ajej gorący oddech omiatał jego policzek, kiedy wbijał się w nią i wysuwał, wbijał i wysuwał.
— Davidzie, och Davidzie...