Gdzie szukacie...motywacji?

1
Może to kolejne z moich głupio-mądrych pytań, ale jak w temacie: Gdzie szukacie motywacji? Chodzi o to, że często gęsto nie mogę wziąc się w garść i zacząć przelewać myśli na papier. Zawsze szukam jakiejś wymówki, a bo jest ładna pogoda, chce mi się pić, jeść, siku, paluszka, chrupka, orzeszka... Nie żebym pisał z przymusu, ale jakoś tak nie mogę się zebrać. Też tak macie, co wtedy robicie?

2
Może jestem Świeżak i nie powinienem bez dużego doświadczenia się wypowiadać, no ale skoro jestem to napiszę.
Gdy nie potrafię zabrać się za pisanie wychodzę pobiegać w parku. Łatwo wówczas oczyścić umysł i złapać wenę tym bardziej gdy puszczę sobie jakąś muzykę klasyczną, lub coś w tym stylu. Po półtorej godziny biegania dostaję jeszcze dodatkowego powera, który niestety czasami wykorzystuję na pierdoły, a nie na coś twórczego.
Pain is temporary, pride is forever

3
Motywuje mnie do pisania (i robienia cokolwiek w tym temacie) na pewno treść wywiadów z pisarzami. I sama świadomość, że istnieją na świecie ludzie, którzy osiągnęli tyle, co nie miara, że mnie wściekłość bierze, bo tak trudno samemu coś zrobić, co choć w jakimś stopniu może mi pomóc wyrobić sobie grunt dla kariery... której pragnę. Motywuje mnie to i to, i jeszcze powiem coś. Niech pomyślę, chyba także motywuje mnie zaglądanie do notatnika z materiałem informacyjnym z książek i artykułów... I gdy skończę lekturę jakiejś książki beletrystycznej, ale dobrej, wtedy też czuję, że muszę się sprężyć, zmobilizować i zmienić podejście. Oczywiście także wywiady tv. I każdy news, że ten a ten dostał taką a taką nagrodę za to i tamto. Że ktoś wydał w ciągu roku 2, 3 książki... I tak dalej...

4
No jak co?
Perspektywa grubej kasy, sławy i tłumów wielbicielek :D

A tak poważniej... Kiedy widzę kogoś pochłoniętego lekturą np. w autobusie czy na ławce to marzy mi się, aby stworzyć coś, co kogoś wciągnie w równie magiczny sposób :)

5
A tak poważniej... Kiedy widzę kogoś pochłoniętego lekturą np. w autobusie czy na ławce to marzy mi się, aby stworzyć coś, co kogoś wciągnie w równie magiczny sposób :)
Tak, ja też kiedyś to poczułem.

6
Ważne, to mieć ciekawe życie. :) Urozmaicam je sobie, większość tego, co napisałem, pochodzi z autopsji. Jakieś 99 procent, może 99,9.

Re: Gdzie szukacie...motywacji?

7
Pisanie wymaga dużej samodyscypliny. Nie jest prawdą, że skoro to Nasza pasja, to zawsze się chce pisać. Dla mnie najlepszą motywacją jest ,,zmuszenie się" do napisania pierwszego zdania. Gdy już to zrobię, to jedno zdanie pociąga za sobą drugie. Wchodzę powoli w świat, który tworzę i naprawdę po kwadransie zapominam o tym, że w ogóle miało miejsce coś takiego jak ,,zmuszenie się" :) I nie ma co marzyć o pisaniu, gdy chce się pisać. Należy usiąść i działać czyli pisać. Kilka stron napisanych dziennie daje książkę po dwóch, trzech miesiącach:)
Beti

8
Mnie zmotywowała... hmm nuda? Może nie jest to wystarczająco precyzyjne określenie. Zwyczajnie chciałam sobie opowiedzieć historię, która mi przyszła do głowy i gdy w końcu zostałam sama na dłuższy czas to usiadłam i zaczęłam pisać. A skoro już piszę, to staram się to zrobić porządnie.

9
Raptor pisze: A tak poważniej... Kiedy widzę kogoś pochłoniętego lekturą np. w autobusie czy na ławce to marzy mi się, aby stworzyć coś, co kogoś wciągnie w równie magiczny sposób :)

Nie chciałabym odbierać Wam motywacji, bo to co dobre dla jednej osoby, może być złe dla drugiej. Każdy z Nas jest inny ale wydaje mi się, że nie powinno podchodzić się do tematu: stworzę coś dla ludzi, coś co ICH wciągnie na maxa. Powinno się pisać raczej o czymś, co WAS wciąga na maxa, coś o czym Wy sami chcielibyście przeczytać. Nikt nie siedzi w głowach innych ludzi, dlatego nie powinno się pisać ,,pod innych", a pod siebie, Piszcie o tym, co WAS kręci, co w waszej siedzi głowie. Książka to autor, tzn w każdej książce, czy to dla dzieci czy fantasy czy kryminalnej jest sam autor. On w jakimś sensie jest meritum tej książki. I nie ważne, że nie ma go w konkretnej postaci. Może być w kilku postaciach. Z całą jednak pewnością są tam jego przemyślenia, empatia, emocje, uczucia, odczucia etc. Książka może być fikcją ale autor w niej zawsze jest. Nie należy nastawiać się na sukces, bo na ten składa się naprawdę wiele czynników. Gdyby była gotowa recepta, to każdy pisarz miałby bestsellery na swoim koncie, a nie każdy je ma. Napisałam w życiu sporo książek i bestsellerami stały się akurat te, co do których nikt nie miał wątpliwości, że nimi nie zostaną. Ja, wydawca i inni ludzie byliśmy przekonani, że ta konkretna książka sprzeda się w jednym, niedużym nakładzie i takie było założenie. Coś w rodzaju eksperymentu. Wszystko było przeciw (to młodzieżówka) mała grupa odbiorców, młodzież książek nie czyta, nie ma kasy, jak ma to wydaje na ziele i alkohol a nie na książki etc. A książka się sprzedała (ten mały nakład) w ciągu bardzo krótkiego czasu i trzeba było robić dodruki. Miała być jedna, a ja siedzę i piszę piątą z tej serii, a piszę ją bo dziewczyny (te z SP i Gim) nie pozwoliły mi przestać. Słały e-maile do wydawnictwa z prośbą o kontynuację. Zasypały wydawcę e-mailami. Wszystkie części obecnie sprzedają się (jak na polskie warunki) w rekordowym tempie i bardzo dużych nakładach. Więc nie myślcie o sukcesie, piszcie o tym, co was kręci, o tym, co sami chcielibyście czytać. Bo sukces to coś takiego, że trzeba z książką trafić w dobry czas, z dobrym tematem i nigdy nie wiadomo, kiedy to będzie. Trzeba mieć po prostu ,,szczęście" Tego szczęścia bardzo Wam życzę. No ale szczęściu trzeba jeszcze pomóc ciężką pracą :)
Beti

10
No to ja mam chyba niezłą motywację, bo piszę obecnie bardziej na zasadzie mojej małej, prywatnej sesji RPG, w której jestem Mistrzem Gry i każdą z postaci. Motywy może nie są super odkrywcze ale chodzi mi o to, żebym się sama dobrze bawiła opowiadając. Dopiero wtedy doszlifuję formę i wrzucę tutaj coby usłyszeć, czy poza mną kogoś jeszcze ciekawią losy moich bohaterów. Jeżeli tak, to zacznę domalowywać tło, rozwijać opisy miejsc i osób. A jeżeli nie to historia dalej zostanie moją osobistą zabawą :)

11
(....), w której jestem Mistrzem Gry i każdą z postaci. Motywy może nie są super odkrywcze ale chodzi mi o to, żebym się sama dobrze bawiła opowiadając.

I o to chodzi ! :) Zanim tutaj wrzucisz, przeczytaj całość na głos, może to wydawać się głupie i jest bardziej męczące niż zwyczajne czytanie ale słychać wtedy brzmienie tekstu, łatwiej wychwycić błędy stylistyczne. Po prostu czytając swój tekst na głos, usłyszysz w którym miejscu coś nie brzmi tak jak powinno albo ,,nie leży" :) Na początku swojego pisania tego nie robiłam i był taki moment, że czytałam dzieciakom opowiadania (moje opowiadania) w szkole. Były fragmenty, które źle brzmiały i zmieniałam te kwestie w trakcie czytania :). No ale na papierze pozostały w pierwotnej formie, niestety....
Beti

12
Beata pisze:Raptor napisał/a:
A tak poważniej... Kiedy widzę kogoś pochłoniętego lekturą np. w autobusie czy na ławce to marzy mi się, aby stworzyć coś, co kogoś wciągnie w równie magiczny sposób :)



Nie chciałabym odbierać Wam motywacji, bo to co dobre dla jednej osoby, może być złe dla drugiej. Każdy z Nas jest inny ale wydaje mi się, że nie powinno podchodzić się do tematu: stworzę coś dla ludzi, coś co ICH wciągnie na maxa. Powinno się pisać raczej o czymś, co WAS wciąga na maxa, coś o czym Wy sami chcielibyście przeczytać. Nikt nie siedzi w głowach innych ludzi, dlatego nie powinno się pisać ,,pod innych", a pod siebie, Piszcie o tym, co WAS kręci, co w waszej siedzi głowie.
Czyli idę w dobrą stronę. I zgodzisz się ze mną Beato, że tu kluczem jest pewna wiedza o sobie samym, czyli samopoznanie! Trzeba znać siebie na tyle, by można pisać o tym, co nas kręci.

13
Preissenberg, uffff, :) Zadałeś moim zdaniem bardzo trudne pytanie. Jeśli piszesz o tym co cię kręci, to o czym sam chciałbyś czytać, to moim zdaniem idziesz w bardzo dobrym kierunku. Trudno mi jednak odpowiedzieć, czy kluczem jest wiedza o nas samych, że należy znać siebie na tyle, by móc pisać o tym co nas kręci. Samopoznanie, mówisz? Kurcze, nie wiem jak to naprawdę jest. Będę chyba sobie to musiała przemyśleć, bo ja nie wiem, czy siebie do końca znam. Czasem robię rzeczy, których nigdy w życiu bym się po sobie nie spodziewała. Czasem kręci mnie coś, co jest tylko w mojej wyobraźni ale raczej nie zrobię tego w realu lecz mogę wykorzystać pisząc książkę:) Innym razem zmieniam zdanie, pod wpływem doświadczeń albo tego, że coś tam przemyślałam albo przekonały mnie czyjeś argumenty. Popełniam błędy, wyciągam wnioski, mówię sobie, jestem nawet o tym przekonana, że więcej tego błędu nie popełnię i popełniam go znów. Żeby było ciekawiej, nigdy nie wiem, który błąd popełnię ponownie. Nie wiem, czy wytrzymam w jakiś postanowieniach, nie wiem jak się zachowam w niektórych sytuacjach, choć wiem, jak powinnam to zrobić. Długo mogłabym wymieniać....Więc, czy znam samą siebie? Wiem, że pięć lat temu na wiele spraw miałam inne spojrzenie. Pod wpływem doświadczeń, teraz mam diametralnie różne. A jakie będę miała za kolejne pięć lat? Nie wiem.:)

Wiem, że im człowiek więcej myśli, czuje, analizuje, im więcej w nim emocji, doświadczeń ale nie tych dobrych ale skrajnych (to samo z emocjami) tym chyba jest w stanie napisać lepszą książkę ale to moje subiektywne zdanie. Podtrzymuję, ze autor jest w każdej napisanej przez siebie książce ale nie wiem, czy koniecznie musi siebie aż tak dobrze znać. Na pewno musi być empatyczny, umieć opisać co czuje, co sobie wyobraża, powinien być dobrym obserwatorem i wejść w świat, który opisuje czyli umieć w jakimś sensie wcielić się w rolę swoich bohaterów, pisząc nie żyć własnym życiem ale ich życiem i wtedy może się okazać, że sami wcale tak dobrze się nie znamy, a czytając fragment, który napisaliśmy dowiadujemy się jakiejś nowej prawdy o sobie. O, to chyba tak działa! :) :) :)
Beti

14
Na pewno musi być empatyczny, umieć opisać co czuje, co sobie wyobraża, powinien być dobrym obserwatorem i wejść w świat, który opisuje czyli umieć w jakimś sensie wcielić się w rolę swoich bohaterów, pisząc nie żyć własnym życiem ale ich życiem i wtedy może się okazać, że sami wcale tak dobrze się nie znamy, a czytając fragment, który napisaliśmy dowiadujemy się jakiejś nowej prawdy o sobie. O, to chyba tak działa!
Beato, a co jak bohaterowie zaczynają Ci żyć własnym życiem? Z jednej strony mam mniej więcej ułożony plan wydarzeń, a tu nagle w czasie pisania postać mi robi coś zupełnie innego i jedyne, co mogę zrobić to metaforycznie "pójść za nią" i się dostosować. Jeżeli to odkrywanie prawdy o sobie to obawiam się, że mam osobowość wielokrotną :P
I zgodzisz się ze mną Beato, że tu kluczem jest pewna wiedza o sobie samym, czyli samopoznanie! Trzeba znać siebie na tyle, by można pisać o tym, co nas kręci.
Przepraszam za złośliwość, ale nie mogę się powstrzymać:
"Samoświadomość, mentalna dyscyplina, dążenie do doskonałości. To właśnie tak zdobywa się szacunek ludzi pióra i papieru"... :P
Chyba z wiekiem robię się cyniczna ale już dawno przeszło mi myślenie o wielkich ideałach typu: zbawię świat, zachwycę narody tym co robię, porwę i zainspiruje ludzi... Kurcze, robię to, co uważam za dobre i co sprawia mi przyjemność najlepiej jak potrafię. A to jaki efekt będę miała na innych nie zależy już tak naprawdę ode mnie.

15
Ilharess pisze: Beato, a co jak bohaterowie zaczynają Ci żyć własnym życiem? Z jednej strony mam mniej więcej ułożony plan wydarzeń, a tu nagle w czasie pisania postać mi robi coś zupełnie innego i jedyne, co mogę zrobić to metaforycznie "pójść za nią" i się dostosować. Jeżeli to odkrywanie prawdy o sobie to obawiam się, że mam osobowość wielokrotną :P
Bardzo często, żeby nie powiedzieć, zawsze, bohaterowie zaczynają mi żyć własnym życiem, dlatego nie piszę według konspektów. Idę za nimi, oczywiście ale to ich własne życie powstaje przecież w mojej głowie :)
Beti
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”