kuba1313 pisze:Ja miałem problem, ponieważ wpadłem w wir bezsęsownego poprawiania, więc napisałem tekst na brudno, poomijałem bardzo wiele dialogów i sytuacji, by przedstawić zarys sytuacji. Napisałem w ten sposób trzy rozdziały, poczekałem tydzień i wydrukowałem. Później zabrałem się do dokejania wątków i ważnych dialogów, sytuacji. Przepisałem, wydrukowałem. Kolejną rzeczą jaką zrobiłem była poprawa składni zdań i błędów logistycznych. Na koniec wydrukowałem jeszcze raz już poprawiona wersję i oszlifowałem po raz ostatni.
Dobra, już bez czepiania się.
Nie pomieszałeś tu, Kubo, dwóch różnych etapów pracy?
Pierwszy - piszę. W ramach tego mogę zrobić plan, szkicować niektóe części a potem je wypełniać i uzupełniać. Przyznaję, że przy pisaniu zdaża mi się cofać do fragmentów napisanych (choćby żeby coś sprawdzić) i nawet już coś korygować. Ale bezwględnie dążę do tego, żeby skończyć i mieć gotowy tekst.
Drugi - sprawdzam i koryguję. Jak chcesz, możesz sprawdzanie podzielić na etapy tematyczne - osobno gramatyka, osobno logika itd. Ja nie widzę specjalnie sensu, by tak robić. To co ważne - daję sobie czas by odzipnąć i zapomnieć o tekście. Tydzień - to za mało. Tydzień jest dobry, jak się ma 2 tygodnie na napisanie szorta na konkurs spodenkowy SFFiH. Jest dobry, bo się więcej czasu za bardzo nie ma. A w normalnym pisaniu ja sobie daję minimum
miesiąc. Po takim czasie już się naprawdę ma dystans do tekstu i rzeczy które były OK zaczynają budzić wątpliwości.
Czytam powoli i uważnie. Dobre pomysły, jeśli się ma taką możliwość, to wydrukowanie tekstu, albo czytanie na głos. Zwykle literówki i orty wyłapuję bez większych problemów. Staram się czytać uważnie, by wyłapywać błędy językowe, składniowe, miejsca, które brzmią nieładnie, nieliteracko, mętnie, niejasno. Łatwiej mi z cudzymi tekstami, wiadomo, brak dystansu. Ale po miesiącu (albo i więcej) udaje się też z własnym, lepiej lub gorzej. Czytam powoli i zatrzymuję się w każdym miejscu, w którym coś mi zgrzyta, w którym brakuje płynności. I myślę wtedy jak to ująć lepiej.
I tyle jeśli chodzi o warsztat poprawkowy Krugera.
Mnie w Twoim pytaniu, Kubo, uderzyło coś innego. Z opisu wynika, że piszesz powieść. Nie sądzisz, że się porywasz trochę z motyką na księżyc? Sporo osób, którym zaświtała chęć napisania czegoś, od razu startuje z wielowątkowymi pomysłami na powieści, co tam powieści, trylogie! Serie całe.
Masz zapewne świadomość swoich braków. Sam widzisz, ile poprawiasz i zapewne nawet zdajesz sobie sprawę, że wielu błędów nie umiesz jeszcze dostrzec. Możesz wrzucac fragmenty na Wery i ci pomogą ale... są takie sprawy w których ci nie pomogą. Weźmy taką kwestię, jak konstruowanie i realizowanie fabuły, to naprawdę skomplikowane zadanie. A sposobu w jaki konstruujesz fabułę nie da się ocenić po fragmentach.
Nie wolałbyś najpierw poćwiczyć na mniejszych formach? Nawet bardzo małych. Fabuła w pigułce. Rozumiesz, trzeba nauczyć się chodzić, zanim zacznie się biegać.