301

Latest post of the previous page:

arturborat pisze: jak to u nas, takie podejście wykorzystywane jest do produkcji naukowego chłamu
Naukowy chłam można produkować także w wersji papierowej. Natomiast gdyby wobec publikacji elektronicznych stosować te same zasady, co wobec tradycyjnych druków (np. dwóch recenzentów nie związanych z daną jednostką badawczą), to ryzyko wydania chłamu byłoby identyczne, koszty znacznie mniejsze (granty wydawnicze i absurdalny system ich przyznawania!), a do tego skróciłby się czas oczekiwania na publikację. Niebagatelny byłby też łatwiejszy dostęp do takiej książki. I to wcale nie musiałoby być wydawane metodą self-publishingu, ze wszystkimi jego mankamentami, lecz w wydawnictwach tradycyjnych, tych naukowych działających od lat.

Zmiana definicji monografii to już zawsze coś, lecz generalnie - daleka jeszcze droga...
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

302
Naukowy chłam można produkować także w wersji papierowej. Natomiast gdyby wobec publikacji elektronicznych stosować te same zasady, co wobec tradycyjnych druków (np. dwóch recenzentów nie związanych z daną jednostką badawczą), to ryzyko wydania chłamu byłoby identyczne, koszty znacznie mniejsze (granty wydawnicze i absurdalny system ich przyznawania!), a do tego skróciłby się czas oczekiwania na publikację. Niebagatelny byłby też łatwiejszy dostęp do takiej książki. I to wcale nie musiałoby być wydawane metodą self-publishingu, ze wszystkimi jego mankamentami, lecz w wydawnictwach tradycyjnych, tych naukowych działających od lat.

Zmiana definicji monografii to już zawsze coś, lecz generalnie - daleka jeszcze droga...
Rubio, nie łapiesz istoty sprawy. Problem w tym, że za monografię naukową obecnie może być uznana dowolna publikacja naukowa, elektroniczna lub na papierze, oby tylko była opatrzona numerem ISBN. W obu przypadkach nie musi być w ogóle przez nikogo recenzowana. Stąd naukowy bełkot elektroniczny w postaci e-booków jak też bełkot papierowy produkowany przez oficyny typu vanity press, gdzie autor płaci za wydruk pewnej znikomej ilości egzemplarzy. Vanity press to nic innego jak system POD zaadaptowany dla wąskiej dziedziny. Problemem nie jest definicja monografii dopuszczająca publikacje elektroniczne, lecz dopuszczenie wszystkiego jak leci, w tym i papieru, bez uwzględniania, gdzie się to ukazało i jakie ma podstawy merytoryczne. Oczywiście to się dzieje tylko przy kategoryzacji (i tym samym rozdysponowania dotacji państwowych) naszych placówek naukowych w ramach naszego systemu. W szerokim świecie monografia wydana na virtualo nie ma żadnego znaczenia i liczą się tylko publikacje w periodykach uwzględnionych na liście filadelfijskiej. Co oczywiście nie oznacza, że takie monografie na virtulao nie mogą być wartościowe i nowatorskie, ale czy komuś będzie się chciało w ogóle po nie sięgać i weryfikować osobiście, to wątpię.
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

303
@Rubia,
Nawet mi nie mów o podręcznikach akademickich jako pozytywnym impulsie do czegokolwiek. W ostatnich kupionych przeze mnie podręcznikach do statystyki i ekonomii matematycznej pomimo kilkunastu osób odpowiedzialnych za książkę (autorzy, redaktorzy, recenzenci, kto się nawinął w katedrze pod rękę) były w niej błędy. I to nie gdzieś w tekście, tylko WE WZORACH. Więc nie liczyłbym na to, że książki akademickie będą pozytywnym bodźcem do czegokolwiek.

Inny wypełniacz bez przyszłości i perspektyw to poradniki, samorozwój, "biznes", motywacja i (para)psychologia, czyli czyjeś genialne pomysły w stylu: napiszę ludziom poradnik jak zarabiać więcej czy myśleć kreatywnie i nieźle na tym zarobię. Tylko na taki pomysł wpadły osoby nierzadko niezbyt kreatywne i doświadczone biznesowo, za to zbyt liczne.

Beletrystyka, beletrystyka i jeszcze raz beletrystyka. To będzie klucz rozwoju, bo jej dużo się kupuje, a lity tekst najłatwiej e-wydać.

Uprzedzając: proszę, niech nikt nie pisze o e-podręcznikach szkolnych, bo podręczniki szkolne to nie beton, tylko żelbetonowy bunkier i nic tego nie ruszy. To nie tylko dno, ale i pięć metrów mułu. Dlaczego? Swoją drogą, polecam ten portal jako źródło wiedzy o e-bookach.

305
ArturBorat - Chyba rzeczywiście nie łapię tego, co piszesz, gdyż dwie recenzje wydawnicze są w moim środowisku zawodowym normą, a i nie tylko w moim (mój mąż, pracujący w zupełnie innej dziedzinie niż ja, przygotowuje właśnie taką recenzję). Zresztą, to nie recenzje są akurat problemem, lecz najróżniejsze zatory w wydawnictwach i konieczność starania się o dofinansowanie, które jest obudowywane wieloma warunkami, nie mającymi nic wspólnego z zawartością merytoryczną publikacji. Możliwość publikowania w formie elektronicznej pozwoliłaby ominąć przynajmniej część tych przeszkód.

Nota bene, w szerokim świecie liczy się znacznie szersze spektrum publikacji, niż te w czasopismach z listy filadelfijskiej. Liczą się przede wszystkim publikacje książkowe. Liczą się również czasopisma na liście filadelfijskiej nie uwzględnione. Widzę tych Włochów, piszących o sztuce albo muzyce włoskiej, którzy czekają w kolejce do listy filadelfijskiej! Świat jest pod tym względem znacznie bardziej zróżnicowany, niż chcieliby to widzieć urzędnicy zarządzający nauką.

Konvert - rozumiem Twoje oburzenie poziomem podręcznika, który kupiłeś (nie był chyba w wersji elektronicznej?), lecz ja nadal potencjalnych czytelników e-booków upatrywałabym właśnie przede wszystkim wśród tych, którzy zmagają się z jakąś dziedziną wiedzy. Jako studenci, a i później też. Błędy popełnia się w trakcie pisania, więc na papierze też można znaleźć ich mnóstwo.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

306
Rubio, ja wiem, że dwie recenzje są w poważnym świecie normą. Ale zwracałem Ci uwagę, że ta norma nie ma obecnie znaczenia w polskich warunkach jeśli chodzi o oficjalne (w statystykach służących redystrybucji środków budżetowych) uwzględnianie pozycji w dorobku naukowym (osobnika i jego placówki), czemu przeczyłaś pisząc:
Niestety, publikacje elektroniczne w tej chwili nie liczą się do dorobku, więc potencjalni autorzy nie są nimi zainteresowani.
Artur
PS. Co do listy filadelfijskiej masz rację, nie jest ostateczną wyrocznią.
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

307
Trafiłam dzisiaj na stronę Wspieram Kulturę. Taki polski kickstarter, świeża sprawa - istnieje 100 dni - i wyraźnie się rozkręca. Oczywiście istnieją też projekty związane z pisaniem i wydawaniem. Co najmniej trzy osoby zbierają pieniądze na... wydanie książki w trybie współfinansowania w Warszawskiej Firmie Wydawniczej. Jak widać, ludziom nie brakuje determinacji. Ale chyba pójdę wydać swoje pieniądze gdzie indziej.
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

309
Osobiście uważam wspomniany portal za bardzo ciekawą inicjatywę, natomiast osoby zbierające pieniądze na wydanie książki wspieram całym sercem. Według mnie nie ma nic haniebnego we współfinansowaniu, zaś fakt, iż istnieją ludzie chętni przeznaczać środki na spełnianie czyichś pisarskich marzeń świadczy o tym, że nie tylko ja skłaniam się ku temu przekonaniu.
Konto nieaktywne. Proszę o nieprzysyłanie prywatnych wiadomości.

310
Inicjatywa może i ciekawa, ale nie zastanawia Was fakt, że nawet znani pisarze szukają wsparcia finansowego na nie tak znowu kosztowne projekty ( kilka tys. złotych)? Czytaliście fragmenty? Bo ja zerknąłem na jeden czy drugi i nie byłem zbudowany. IMO - poniżej poziomu druku.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

312
Natalia Szczepkowska pisze: Co najmniej trzy osoby zbierają pieniądze na... wydanie książki
Moim zdaniem już wydawanie jako POD to żenada i obciach.

Pomył by wydawać POD bez zaryzykowania własnych pieniędzy, a środki gromadzić na drodze żebraniny to dno i metr mułu.

Jeszcze jeden problemik: Czy znacie choćby jeden przypadek gdy niedoceniany geniusz wydał książkę w POD a ona nagle okazała się bestselerem?

A powinno ich być choćby 1%

*

Nie przesądzam tak do końca - kryzys wycina debiutantom normalną drogę - może na POD zdecydują się ludzie którzy w normalnych czasach wydaliby książki normalną drogą i w normalnych wydawnictwach.

Jeszcze jedno pytanie - najważniejsze - jak jest z dystrybucją takich wydawnictw?

[ Dodano: Pon 01 Kwi, 2013 ]
Ignite pisze:Hmm, tylko zerknęłam w przelocie, ale zastanawia mnie, jak takie zbiórki wyglądają od strony podatkowej?
chyba darowizna - wolne od podatku

313
11% każdej wpłaty to zysk za inicjatywę strony
non profit to nie jest
Jeśli zbiórka na rzecz projektu się uda i osiągnie 100 proc. planowanej kwoty to serwis wspieramkulture.pl automatycznie pobiera 11 proc. od zebranej sumy. Kwota ta przeznaczona jest na opłaty z tytułu transferu pieniędzy oraz utrzymanie i rozwój serwisu. Sumę tę Twórca uwzględnia przy planowaniu budżetu projektu.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

314
Tego się nie czepiam.

*

Powiedzmy tak: są projekty które dochodu nie wygenerują - i ktoś musi je sfinansować - jak ja sam sfinansowałem album o Wojsławicach.

Pomysł był mój, wykonanie moje i kumpla (oraz masa zdjęć od ludzi życzliwych) i kasę wyłożyłem ja. Teraz mam w planach kolejne podobne przedsięwzięcie. (tylko duuużo skromniejsze...)

Może jakbym nie miał kasy - to bym urządził subskrypcję czy coś i może poszukałbym sponsorów.

ale szukanie tą drogą kasy na rozwijanie własnej sławy & kariery? Moim zdaniem nieetyczne...

315
Przesadzasz Andrzeju. Przecież warunki wsparcia projektu są jasne i nie ma w nich nijakiego przymusu ot, taka współczesna forma mecenatu :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

316
Ja tam wolę, żeby ludzie prosili o prywatne fundusze niż brali od państwa :)
Natomiast eksplozja takich poszukiwań kasy na książki, nawet autorów jakoś tam znanych, odbija po prostu dosyć oczywisty fakt, że kryzys dosięgnął nie tylko debiutantów. Myślę, że w niektórych rodzajach literatury, tych mniej nastawionych na komercję, mogło wypaść z rynku i 30% autorów.
A że to nie koniec, to takich inicjatyw należy spodziewać się więcej.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron