Latest post of the previous page:
Dzień trzynasty:Zgodnie z przewidywaniami - zero (namacalnych) postępów w powieści. Odrobina postępów nienamacalnych - przed treningiem spędziłem trochę ponad pół godziny na robieniu odręcznych notatek i myśleniu nad tym, co bohater teraz zrobi. Pomysłów mi się trochę kłębi pod czaszką, ale - rzecz u mnie niezwykła - nie mam przed oczyma wizji zakończenia. Nie wiem kto zginie i kto przezyje, nie bardzo nawet wiem, którzy z bohaterów w końcu zjawią się w Miejscu Akcji - chodzi mi po głowie pomysł najprostszy (Protagonista + Antagonista), pomysł lekko skomplikowany (Protagonista + Antagonista + Wybranka Ich Serc) oraz pomysł wykoślawiony (Protagonista + Antagonista + Wybranka Ich Serc + Mityczne Stwory + Wielki Przedwieczny).
Obawiam się tylko, że w ostatnim wariancie Wielki Przedwieczny wszystkich bohaterów mi zeżre, nie przejmując się wcale a wcale wszelkimi niesnaskami między nimi.
Tak czy siak - śmiało i odważne spoglądam w przyszłość, dzień jutrzejszy na pewno przyniesie wiele odpowiedzi i jakieś postępy w powieści. Żegnam się z tłumaczeniem, które wałkowałem od miesiąca i będę miał trochę wolnego czasu, co sprawi, że będę mógł ruszyć z powieścią z kopyta. Drzyjcie.
W kwestiach szermierczych - sroga rozgrzewka, a potem wałkowanie przez ponad godzinę jednego bloku i jednej finty... aż ręce zabolą. Smutna prawda jest taka, że szermierka opiera się na odruchach i ciała się nie oszuka - trzeba je sobie najpierw wyrobić, a potem pielęgnować. Między bajki możecie włożyć opowieści o szermierzach, którzy przeszli na emeryturę, a potem, po latach, wzięli miecz do ręki i jęli kosić przeciwników jak dojrzałe zboże.
Niestety, z walką wręcz i na miecze nie jest tak jak z jazdą na rowerze - i to nie tylko w tym znaczeniu, że na mieczu dalece trudniej się jeździ...