10
autor: Kruger
Umysł pisarza
Zgadzam się, że w głębokości tematu jest zasadnicza różnica pomiędzy podejściem współczesnej prasy kobiecej a podejściem, dajmy na to, średniowiecznych astrologów. Na takim gruncie można mówić o astrologii z gruntu "fałszywej" i astrologi rzeczywistej.
Niemniej, nawet w tym drugim przypadku, nadal mamy do czynienia ze zjawiskiem uzasadniania na siłę i dogłębnego opisywania zjawisk przypadkowych i przypisywania im nieistniejących zależności. Jak to fajnie opisywał Pratchett, człowiek ma w mózgu taką ślepą plamkę. Przez nią mamy potrzebę odczuwania i przeżywania zjawisk nadprzyrodzonych, mistycznych, transcedentalnych. Wierzymy, bo chcemy wierzyć. Mimo oświecenia, trwającego już kilka wieków, ruchy w rodzaju New Age cieszą się niesłabnąca popularnością. Po części odpowiada za to potrzeba a po części lenistwo. Bo nawet jeśli nie chcemy wierzyć, to nie chce się nam też szukać racjonalnych wytłumaczeń. Mamy leniwe oko i pracowite oko, ale niestety zwykle patrzymy tym leniwym. I widzimy rzeczy nie takie jakie są ale takie jakie chcemy widzieć.
Co z tego, że Bush, Hitler czy Stalin mieli astrologów? Primo, połowę listy możemy wykreślić, bo dowody te przedstawiają ci, którzy chcą by tak było, zwolennicy astrologii. A kolejni powołują się na nie jak na dowody, które nie istnieją. Secundo, niektóre nazwiska pogrążają dowodzącego, bo teorię osłabiają miast wzmacniać - vide Hitler, który był psycholem, rewelacyjnym politykiem ale miernym organizatorem i żadnym (sic) strategiem. A multum decyzji, które podjął (jak się to opisuje) na podstawie podpowiedzi astrologów, jest strategicznie niewytłumaczalne. No, durne, niestety. Notabene, nazywanie Stalina genialnym strategiem to też nadużycie. Stalin był znakomitym organizatorem i administratorem, ale strategiem żadnym. Żadnej zwycięskiej, osobiście zaplanowanej kampanii (że o dowodzeniu nie wspomnę) na koncie nie ma. Kolejny przywołany - Bush. Senior, czy junior? Bo jeśli junior, to ja o jego poziomie umysłowym mam raczej niespecjalną opinię.
Tertio, jest mimo powyższych zjawisko korzystania, przez skądinąd inteligentnych ludzi, z usług rozmaitych astrologów, telepatów i tym podobnych. Ludzi nie wierzących w te usługi. Czemu? Czemu np. policja szukając porwanego korzysta z usług telepaty? Prosty rachunek prawdopodobieństwa. A nuż gościu trafi? Sprawdzić nie zaszkodzi. Policja czy prezydent ma środki do tego, by sprawdzić drogę sugerowaną przez astrologa. Pochylić się tylko trzeba nad kwestią zasadności jego rad. Weźmy takiego prezydenta USA, ma trudną decyzję dio podjęcia. Jego doradcy (CIA, wywiad wojskowy i cała gama innych) przedstawiają dane i proponują rozwiązania, nawet kilka wariantów. No i jest astrolog, przedstawiający drogę postępowania na podstawie stricte astrologicznych wyliczeń. Jest ona zbieżna z proponowaną przez innych doradców? Tym lepiej. Jest zupełnie inna, wskazuje inne możliwości, nie wzięte pod uwagę? To się napuszcza CIA i innych na tą drogę i sprawdza merytorycznie. Jest jeszcze jedna możliwość, że astrolog jest całkiem łebskim facetem, który czysto logicznie proponuje jakieś rozwiązanie, dorabiając jedynie astrologiczną otoczkę (bo akurat decydent słabuje na umyśle i wierzy w te bzdury).
Dla mnie uzasadnienie jest proste. Nie wierzę facetowi, ale to niski koszt płacić jednemu, który może raz na 100 przypadków czysto intuicyjnie trafić. Co nie zmienia faktu, ze w pozostałych 99 przypadkach nie trafia, albo trafia identycznie jak merytoryczni doradcy.
Masz rację Preissenbergu, nie wiem nic o astrologii. Bo w zasadzie nie ma o czym.
Zaś alchemia nijak się ma do astrologii.