Romek Pawlak pisze:(Mam wrażenie, że nie sprawdziłaś, ile mieli lat debiutując
Sprawdziłam, sprawdziłam

Powiedziałabym tak: trudno byłoby mi zaliczyć debiut prozatorski trzydziestoparolatka do kategorii "późnych". To trochę tak, jak z młodością: w ciągu ostatniego półwiecza jej granica jakoś dziwnie przesunęła się w górę, podobnie jak wiek wchodzenia w rozmaite role społeczne. Dokładnej granicy nie podejmowałbym się tu wytyczyć, podobnie jak nie da się precyzyjnie oddzielić "młodości" od "wieku średniego". Ja w każdym razie tych "późnych" widziałabym dopiero po czterdziestce.
Natomiast w swoim pierwszym poście napisałam o innej kategorii: o ludziach, którzy po paru dziesięcioleciach pracy, licznych publikacjach, zdobyciu stopni i tytułów naukowych, nagle wydają coś zupełnie odmiennego - i to nie wspomnienia czy eseje na tematy rozmaite, lecz powieść albo zbiór opowiadań. Taka publikacja nie sprawia, że w swoim środowisku odbierani są jako pisarze - zbyt duża jest dysproporcja pomiędzy dokonaniami na polu badawczym i tym literackim. Ale jednak są to debiutanci, chociaż dość specyficzni...