Andrzej Pilipiuk pisze:Ujmę to tak: moment jest kiepski a sytuacja debiutantów fatalna.
W tej chwili przebiją się najlepsi, najsilniejsi i farciarze.
Przyjmijmy że siedzi tu ktoś kto jeszcze nie debiutował.
Przez najbliższe 3 lata mu się nie uda.
99% będzie przez te 3 lata chodzić po kolejnych wydawcach z jedną książką. 1% będzie pisał, chodził z coraz to nowymi maszynopisami a niewydane składał do szuflady.
Za 5 lat gdy koniunktura wróci ten 1% będzie miał w szufladzie 10-15 maszynopisów a za 10 lat zarobi więcej niż pozostałe 99%
*
ten post zrozumie 20% użytkowników weryfikatorium.
19% uzna że "facet może i mówi z sensem ale i tak zrobimy po swojemu"
1% zastosuje rady i wygra.
Miałam nic nie pisać, ale nie wytrzymałam

Pewnie wyjdę na przygłupa (który należy do tych 80%, co to nie kapują), ale po prostu się z tym nie zgadzam. Mało tego, uważam, że jedno trochę drugiemu przeczy. Już mówię o co mi chodzi - jeśli nikt z osób, które tu siedzą, a jeszcze nie debiutowały nie wyda nic w przeciągu najbliższych trzech lat, to oznacza, że nikt kto tu siedzi nie należy do najlepszych, najsilniejszych ani do farciarzy (którzy to jedyni w tej chwili mają szansę się przebić wg. p. Pilipiuka). Naprawdę mało prawdopodobne, zważywszy na ilość użytkowników na tym forum. Wszyscy słabi, kiepscy i pechowi? Niemożliwe!
Co więcej, ktoś coś ciągle wydaje pomimo kryzysu (stąd, z tego forum!). Widzę to, to się ciągle dzieje.
Ludzie, nie panikujcie, może i moment jest kiepski, a na rynku miazga, ale uważam, że niepotrzebne biadolenie i użalanie się nad sobą jest niepotrzebne. Nie opłaca się też pisać do szuflady, bo na szufladę zawsze przyjdzie czas! Zresztą zawsze można za 10 lat wystartować z czymś, co zostało wcześniej odrzucone (z powodu kiepskiego rynku, a nie kiepskiej jakości). Dlaczego nie?
Jeśli wydawca mówi wam nie, to nie koniecznie oznacza, że jesteście kiepscy, szczególnie w takich czasach. To właściwie nic nie oznacza

Uroczyście oznajmiam, że napisałam książkę i zamierzam ją wydać w ciągu tych strasznych czarnych lat posuchy, jakie nas czekają. Całkiem możliwe, że jej nie wydam, to jednak nie przeszkadza mi spróbować tego dokonać. Ani też nie przeszkadza mi to pisać dalej. Robię to bo lubię. Nic do tej pory nie wydałam na serio, a piszę od 13-go roku życia, czyli od dekady. Nic mnie nie zniechęciło i nie zamierzam się zniechęcać, bo to nie o to chodzi. Żyć z tego nie zamierzam, więc nie ma ciśnienia.
Poza tym zgadzam się z Zodiakiem - ktoś może nas ubiec, takie rzeczy się zdarzają, a już na pewno nie można z ręką na sercu tego wykluczyć.
Z drugiej strony nie zgadzam się z porównaniem pisania do bagna. Ludzie, to po co wy piszecie w ogóle, skoro kojarzy wam się to z bagnem?

Zaiste współczuję.
Może jestem niepoprawną optymistką, ale dałabym sobie rękę uciąć, że nie jest tak źle, jak myślicie, że jest. Nawet jeśli ja nic nie wydam przez najbliższe 3, czy 5 lat, nie znaczy, że nikt z was niczego nie wyda. W to nie uwierzę!
Nie wierzę, że JA to wszystko napisałam (ta, która zawsze sieje największą panikę

).