Thana pisze:I to jest właśnie to, co uważam za niefajne i niebezpieczne. Że przestajemy myśleć o tym, jak facet pisze, a zaczynamy o tym, jak wygląda. On nie jest od wyglądania. Od wyglądania to jest Miss Polonia.
Thana, to jest usilne idealizowanie.
Wygląd to tylko przykład (głupi zresztą, bo dziś to prawie norma, gdy zdjęcie autora jest na odwrocie albo skrzydełku). Pana Staszka, po lekturze "Planety Harpii" Alberta Walentinowa może zainteresować, kim facet był z zawodu. Wtedy ludzie czytają notki autorskie, gdy autor już gryzie ziemię (albo kupują biografię, spójrz na te wszystkie książki na temat OSÓB Lovercrafta, Kinga - ten akurat żyje - Tolkiena). Gdy żyje, idą na spotkanie autorskie. Myślisz, że spotkania autorskie promują wyłącznie najnowsze książki? Otóż nie, one również promują pisarza (ludzie siedzący na plastikowych krzesełkach nie medytują nad egzemplarzami powieści - ommm, ommm, o wielki, "Święty Wrocławiu" - tylko gapią się w faceta, słuchają i wypytują. Tfu, albo w babkę, nie posądzajcie mnie tu przypadkiem o dyskryminację, bo tak ciągle w formie męskiej prawię...).
Równie dobrze możesz napisać, że autor broń Boże nie powinien pojawiać się na spotkaniach/konwentach i umieszczać na okładce nazwiska, bo liczy się książka, bo książka jest wartością, bo książka się obroni.
Thana pisze:I mamy coraz więcej śmieci, a coraz mniej normalnych książek.
To zjawisko nie ma nic wspólnego z 'celebrytyzmem' w literackim półświatku. Nawał śmieci to efekt konkretnej polityki wydawniczej, słabej promocji (o wilku mowa) i warunków ekonomicznych.
W ogóle nie znam przykładu pisarza-celebryty, przynajmniej nie w fandomie. Sapkowskiego można nazwać celebrytą? Jeśli tak, to tak czy siak na pewno nie jest to efekt promocji autora, gość po prostu wymyślił to co wymyślił i nad wyraz dobrze się sprzedało (słuchanie go jest na zmianę przyjemne i denerwujące, bo momentami zachowuje się jak burak, tak więc na pewno się nie sprzedaje...). Niektórzy po dziś dzień czczą Kresa i błagają go o kolejne książki. Celebryta? Nie, dobry autor, który nie stronił od napicia się z fanem piwka, podyskutowania. To nie promocja, to relacja z czytelnikami, ale gdy mówimy o promocji autora, mówimy w domyśle właśnie o różnych formach aktywności (pojawiłem się w reklamie mojej książki, nagrałem krótki filmik, na którym spotkanie autorskie dewastuje potwór z okładki) i kontaktu z odbiorcą. W poradniku Śmigiel zachęca do ćwiczenia swojego charakteru i odwagi do występowania przed publicznością... przecież tu nie chodzi o taniec na rurze albo robienie komuś dobrze, tylko o dyskusje, wykłady, prelekcje i pokazanie, że nam zależy. To też praca, ciężka praca. Moim zdaniem: nie dość, że opłacalna, to również podkreślająca prestiż tego zawodu.
Thana pisze:Ale, jak pisałam wcześniej, to ja pomyliłam epoki, więc rób swoje. Sprzedaj autora. A ja pozostanę przy opinii, że jeżeli ludzie sami siebie uważają za produkty i są z tego dumni, to coś jest nie tak. I będzie coraz bardziej nie tak. Aż w końcu "pisarz" będzie już tylko wyglądał, bo pisanie przestanie być potrzebne. A jak będzie miał gębę niewyjściową albo będzie się jąkał, to, choćby miał talent Mickiewicza, niech pióra do ręki nie bierze, bo i tak się go wypromować ani sprzedać nie da.
Lubię Cię, ale... sorry, dla mnie to stek bzdur. Nie wiem, skąd ten ciągły wątek autora-produktu... niektóre firmy nazwane są nazwiskiem założycieli, to też zły kierunek? Wspomniałaś Orbitowskiego. Dla mnie to właśnie przykład żywej marki, ten człowiek to gwarancja jakości, kupować można w ciemno. Jego blog czytam regularnie, zwłaszcza notki stricte-pamiętnikowe (on je pisze z własnej woli i wie, jak wiele osób może do nich zajrzeć). To jest jakaś czytelnicza patologia? Szanuję gościa i dla mnie jest integralną częścią swojej twórczości (nie lubię tego słowa), o tym, jak poszedł do kiosku pisze tak, że chciałoby mu się flachę postawić albo bombonierę wysłać
Z tą epoką masz o tyle rację, o ile faktycznie nie żyjemy już w czasach genialnych anonimów przeżywających literackie uniesienia daleko od społeczeństwa. Aczkolwiek nie jest to krok wstecz, tylko rozwój. Mnie podoba się świat, w którym technika pozwala zrobić coś dodatkowo dla swojej książki, biblioteka chętnie zorganizuje Ci spotkanie autorskie, a czytelnicy mogą zostawić po sobie ślad chociażby na fejsbuku.
Stworzyłaś jakąś wizję nagannych obyczajów i pisarzy-celebrytów, a prawda jest taka, że, jak napisałaś, "mamy coraz więcej śmieci" w środowisku dość zacofanym i hermetycznym, więc powodów szukać należy gdzie indziej...
Romek Pawlak pisze:Mam wrażenie, Thano, że mocno rzecz całą demonizujesz.
No ja trochę też
