Thana pisze:Sky, to prawda, że ja trochę demonizuję, ale to dlatego, że pytałeś o standardy. Popatrzmy w przyszłość - jakie standardy kształtujemy, w jakim kierunku idziemy? Otóż ja bym nie chciała, żeby standardy były takie, że pisarz śpiewa, tańczy, stepuje i gotuje oraz robi show. Pisarz IMO nie od tego jest. Pisarz sprzedaje wytwory swojego umysłu.
Dobrze, więc skoro pytasz o to, jakie standardy kształtujemy, zadajmy je sobie (albo raczej tym, którzy na ten temat wiedzą najwięcej):
jakie standardy pisarstwa kształtujemy? Bo na pewno nie takie, jakie podałaś. Nie wiem, ja nie znam każdego szczegółu tej branży, ale pisarzy-mediatorów jest raczej mało, większość spełnia warunek "siedź sobie spokojnie w domu i pisz" (który bądź co bądź mi się podoba, to, że, naiwny, zapytałem o formy promocji, nie oznacza, że sugerowałem pozbawienie tego zawodu podstawowej wartości). Piszesz, że "pisarz sprzedaje wytwory swojego umysłu". No tak,
sprzedaje. W sprzedaży jest takie coś jak reklama; stąd też mówię o demonizowaniu (i w kółko powtarzam, że ja tutaj nie sugeruję nachalności, porzucenia wartości, sprzedania siebie etc., w ogóle nie prowadziłem dyskusji w tym kierunku).
Thana pisze:I teraz pytanie: czy chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby sprzedać jak najwięcej? Bo jeżeli tak, to wszyscy bądźmy Katarzyną Grocholą, pląsajmy z gwiazdami, występujmy z dziećmi w głupawych programach dla celebrytów, sprzedajmy głos, twarz i własne życie, i wtedy - owszem, będziemy skuteczni. Katarzyna Grochola jest.
Thana... spójrz na temat tego wątku i na to, o co pytasz. I nie sugeruję, że pieprzysz trzy po trzy albo że 'nie ten wątek'. Czy chodzi o to, by sprzedać jak najwięcej? To jest pytanie zgoła ideologiczne. Możemy to przeanalizować i ocenić, takie i takie podejście nazwać złym, inne określić jako dobre, ale... po co, skoro każdy rozbije to o kant wiecie czego, bo każdy tak czy siak narzuca sobie taką koncepcję i wizję swojego pisarstwa, jaką chce? Jeżeli ktoś pisze po to, by zarabiać - ma do tego prawo i nie łamie obyczajów. Jeżeli ktoś chce wstrzelić się w jakąś oryginalną niszę, fundować samemu nakłady kilku setek egzemplarzy i rozprowadzać je w kręgach znajomych, rodziny i sąsiadów - też ma do tego prawo. I tak dalej, i tak dalej...
Thana pisze:Ale gdzieś tu IMO należałoby szukać standardów, nie u Grocholi. No, chyba, że cash is king, ale w takim przypadku są łatwiejsze sposoby, niż pisanie.
Ty o standardach moralnych/etycznych/zawodowych, ja o standardach czegoś tak niewinnego jak promocja pisarstwa. Widzisz ten punkt, w którym mijamy się w dyskusji? Tak, jest też punkt styczności, gdy promocja jest zjawiskiem złym i złote proporcje pomiędzy piszę/występuję publicznie zostają zaburzone; nie wiem tylko, czy jest sens takiego zjawiska się obawiać w kraju, w którym nawet bestsellery mają, tak na zdrowy rozum, dość śmieszne nakłady, a reklama jest zgoła symboliczna, na pewno nie agresywna i deprawująca
Gdy myślę o czymś takim jak reklama książki/promocja literatury myślę o rzeczach zgoła technicznych takich jak krótkie komiksy na podstawie opowiadań do pobrania na komórkę, gadżety typu plastikowa kopuła, pod którą leżały książki Kinga (o wiadomym tytule), słuchowiska, zwiastuny, multimedia na spotkaniach autorskich (oraz organizacja tychże, nawet ta zupełnie administracyjna), darmowe fragmenty książek w Internecie, standardy stron Internetowych, to, czy kampanie reklamowe na FB mają sens, siła nieprofesjonalnych recenzentów rozpychających się w sieci, i można wymieniać bez końca. Chciałem podobne rzeczy postawić pod znakiem zapytania, zastanowić się wspólnie, co u nas ma sens, na co można znaleźć pieniądze, na co warto poświęcić czas, co samemu można zorganizować i załatwić; chciałem dowiedzieć się czegokolwiek na ten temat od osób interesujących się tym, jak to wygląda za granicą, proste pytanie: jakie są standardy poza naszym krajem (tak, tak, te nie zagrażające podstawowemu modelowi pisarstwa i moralności, argh!), do których warto byłoby w przyszłości doskoczyć.
[ Dodano: Pon 09 Kwi, 2012 ]
A, jeszcze odnośnie tego "czy chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby sprzedać jak najwięcej?" - tak, o to właśnie chodzi (nie wyłącznie, ale to jest ważne). No chyba, że podpisaliśmy umowę z wydawcą, który prowadzi działalność charytatywną lub po prostu lubi źle inwestować.