61

Latest post of the previous page:

Cytat:
Naprawdę nie ma sensu traktować marketingu jako jakiegoś, literackiego "złotego cielca". Promocja i reklama nie zaszkodzą żadnej książce, ale w przypadku kiepskich, mają one krótkie nóżki.


I to są święte słowa.
I może być przykazanie.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

62
Loony pisze:A czy nie wystarczy pisać po prostu dobrze i znaleźć sobie wydawcę, który będzie nas promował?

Wg mnie marketing to jedno, pisanie to drugie, tworzenie okładek w programie DTP to trzecie - a pierwszy post w tym wątku (więc również i wspomniany poradnik) sugeruje, że pisarz-debiutant powinien być jednocześnie marketingowcem, grafikiem, celebrytą, i gdzieś tam na szarym końcu(!!!!) pisarzem.
Nie wiem, skąd wziąłeś tego celebrytę i tworzenie okładek (mam nadzieję, że żaden pisarz nie musi się tym zajmować):)

I powodzenia w szukaniu wydawcy, który zajmuje się promocją w jakimś zakresie szerszym niż wysłanie egzemplarzy do recenzji portalom/kilku czasopismom branżowym.

Marketing (zerkam do słownika) to termin, który średnio tutaj przystaje ;)

Pierwszy post coś sugeruje?

Za słownikiem: sugerować
1. «podsuwać komuś jakąś myśl lub jakiś pomysł»
2. «wyrażać coś nie wprost, dawać do zrozumienia»

Ja podałem pomysły, rady, techniki kogoś, kto się w branży udziela, coś osiągnął i grzecznie zapytałem resztę o zdanie i poprosiłem o, w miarę możliwości, jakieś inne propozycje, przemyślenia ;)

Tak więc Twój post jakoś mało wnosi do dyskusji...
Loony pisze:pachnie naprawdę duuuużą dawką frustracji i ja naprawdę nie chciałbym czytać poradnika napisanego przez frustrata i pesymistę, którego wydawnictwa źle potraktowały i on teraz napisał se poradnik.
Powiem tak: czekam na Twój sukces i Twoje doświadczenie. Akurat Łukasz miał styczność z wydawnictwami, których nie policzysz na palcach jednej ręki. Dlatego w ogóle zainteresowałem się tym, co może mieć do powiedzenia; Ty nie musisz.

Jeśli oczekujesz poradnika/artykułu na temat wydawania/debiutowania pełnego optymizmu i zachwalającego rynek, to chyba przeczytałeś mało tego typu tekstów... :)

63
Czytam bardzo uważnie. Posty w tym wątku (i książki).

Sky - mam wątpliwości co do źródła, które wciąż przywołujesz. Wprawdzie zaparłam się po zadnimi kopytkami, że nie zajrzę w linka, ale wrzuciłeś spory cytat i siłą rzeczy przeczytałam. Nie neguję wartości pozycji, bo jej nie znam. Treści w cytatach mnie... hmm... zastanawiają.

Posłużę się porównaniem - urokiem cyklu "Nauka jazdy konnej/narciarstwa/żeglowania w weekend" jest radosna wiara, że wystarczy powiedzieć adeptowi, gdzie koń ma zad albo że żagle wciągamy na maszt, a nie odwrotnie i potem przejść do fachowych porad jak zbudować stajnię lub składać protest w regatach przez Atlantyk.

Znaczy - wyabstrahowane z realiów teoretyczne porady mają pomagać początkującym?
Można by na przykład założyć równie przekonująco, że o dobry debiut należy się głęboko pomodlić i Bóg wysłucha (albo nie).


_______________
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

64
Natasza pisze:Znaczy - wyabstrahowane z realiów teoretyczne porady mają pomagać początkującym?
Nie mnie oceniać, czy wyabstrahowane (dlatego właśnie poddałem pod opinię).
Natasza pisze:Wprawdzie zaparłam się po zadnimi kopytkami, że nie zajrzę w linka, ale wrzuciłeś spory cytat i siłą rzeczy przeczytałam.
Tym bardziej ciężko jest dyskutować o całości (oceniać całość?) jeśli przeczytało się kilka moich cytatów. Zwłaszcza, że to tylko przykłady; może nie powinienem w ogóle o tym poradniku wspominać, bo wyszło trochę tak, jakby był podstawą i siłą nośną dla dyskusji, którą chciałem wywołać ;)

65
SkySlayer pisze:Tym bardziej ciężko jest dyskutować o całości (oceniać całość?) jeśli przeczytało się kilka moich cytatów. Zwłaszcza, że to tylko przykłady; może nie powinienem w ogóle o tym poradniku wspominać, bo wyszło trochę tak, jakby był podstawą i siłą nośną dla dyskusji, którą chciałem wywołać ;)
To, to! Miałam dziwne wrażenie ;)

Że wyabstrahowane, to na pewno - porównywalne z informacją w dziale "Jak pięknie pisać"
że ważne jest, by zdanie podrzędne przydawkowe były w odpowiedniej proporcji do zdań dopełnieniowych, tudzież że korektę powinien przeprowadzić kompetentny fachowiec, a nie kuzynka (o ile nie jest kompetentnym fachowcem rzecz jasna)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

66
Jeśli oczekujesz poradnika/artykułu na temat wydawania/debiutowania pełnego optymizmu i zachwalającego rynek, to chyba przeczytałeś mało tego typu tekstów...
wybacz, ale czytanie nałogowo poradników pisarskich nie jest moim hobby - wolę jednak samemu coś napisać, niż karmić się wskazówkami ludzi może bardziej obeznanych z rynkiem, ale jednak nie oferującymi mi nic, co pozwoliłoby mi się rozwinąć jako autor.

Co do tego, że moja wypowiedź nie wnosi - to samo mógłbyś powiedzieć w stosunku do połowy postów w tym temacie, więc może sam go sobie zamknij? My jak widać wolimy gadać o samej etyce autopromocji niż o tym, jak ją uczynić "skuteczną" ;) I chyba nie jestem sam, bo widzę tu co najmniej 3 osoby, które mają podobne obiekcje względem nachalnej autopromocji.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

67
Piszemy poradnik dla początkujących pisarzy, wrzucamy do niego przykłady z własnej twórczości i publikujemy w sieci. Efekt: promujemy nasze dzieła, promujemy siebie, i jednocześnie pomagamy innym. Idealnie.

68
Sky, to prawda, że ja trochę demonizuję, ale to dlatego, że pytałeś o standardy. Popatrzmy w przyszłość - jakie standardy kształtujemy, w jakim kierunku idziemy? Otóż ja bym nie chciała, żeby standardy były takie, że pisarz śpiewa, tańczy, stepuje i gotuje oraz robi show. Pisarz IMO nie od tego jest. Pisarz sprzedaje wytwory swojego umysłu.

I teraz pytanie: czy chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby sprzedać jak najwięcej? Bo jeżeli tak, to wszyscy bądźmy Katarzyną Grocholą, pląsajmy z gwiazdami, występujmy z dziećmi w głupawych programach dla celebrytów, sprzedajmy głos, twarz i własne życie, i wtedy - owszem, będziemy skuteczni. Katarzyna Grochola jest.

Ale może w literaturze chodzi jednak o coś innego? Może książkę powinno się kupować nie dlatego, że autor stepuje, tylko dlatego, że coś nam, czytelnikom, ta książka robi? Kiedy czytam książkę, idę w tango z umysłem autora. Jedyne, co potrzebuję wiedzieć, zanim ją kupię, to to, że szykuje się niezły bal. Niech mi autor pokaże skrawek tego umysłu, niech mi da przedsmak tego, co mnie czeka.

Wrócę do Orbitowskiego: facet pisze w konwencji, której nie trawię, uprawia gatunek, którego nie rozumiem, ale i tak będę go kupowała. Bo umysł ma porywający. A promocja? Gdybym nie kupowała jego książek wcześniej, to zaczęłabym po tym wywiadzie: http://www.literaturajestsexy.pl/bylem- ... bitowskim/

Taki wywiad sam w sobie jest wartością - po przeczytaniu człowiek już jest bogatszy i ma ochotę na jeszcze więcej. I wtedy leci po książkę. Osobna kwestia, że pisarz musi mieć z kim tak gadać, ktoś musi mu te pytania zadać i to musi być ktoś, kto je zadać umie. Nie każdy dziennikarz w lokalnej gazecie to umie, więc jest istotne, gdzie i z kim ten pisarz będzie w ramach promocji rozmawiał. Ale gdzieś tu IMO należałoby szukać standardów, nie u Grocholi. No, chyba, że cash is king, ale w takim przypadku są łatwiejsze sposoby, niż pisanie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

69
Thana pisze:Sky, to prawda, że ja trochę demonizuję, ale to dlatego, że pytałeś o standardy. Popatrzmy w przyszłość - jakie standardy kształtujemy, w jakim kierunku idziemy? Otóż ja bym nie chciała, żeby standardy były takie, że pisarz śpiewa, tańczy, stepuje i gotuje oraz robi show. Pisarz IMO nie od tego jest. Pisarz sprzedaje wytwory swojego umysłu.
Dobrze, więc skoro pytasz o to, jakie standardy kształtujemy, zadajmy je sobie (albo raczej tym, którzy na ten temat wiedzą najwięcej): jakie standardy pisarstwa kształtujemy? Bo na pewno nie takie, jakie podałaś. Nie wiem, ja nie znam każdego szczegółu tej branży, ale pisarzy-mediatorów jest raczej mało, większość spełnia warunek "siedź sobie spokojnie w domu i pisz" (który bądź co bądź mi się podoba, to, że, naiwny, zapytałem o formy promocji, nie oznacza, że sugerowałem pozbawienie tego zawodu podstawowej wartości). Piszesz, że "pisarz sprzedaje wytwory swojego umysłu". No tak, sprzedaje. W sprzedaży jest takie coś jak reklama; stąd też mówię o demonizowaniu (i w kółko powtarzam, że ja tutaj nie sugeruję nachalności, porzucenia wartości, sprzedania siebie etc., w ogóle nie prowadziłem dyskusji w tym kierunku).
Thana pisze:I teraz pytanie: czy chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby sprzedać jak najwięcej? Bo jeżeli tak, to wszyscy bądźmy Katarzyną Grocholą, pląsajmy z gwiazdami, występujmy z dziećmi w głupawych programach dla celebrytów, sprzedajmy głos, twarz i własne życie, i wtedy - owszem, będziemy skuteczni. Katarzyna Grochola jest.
Thana... spójrz na temat tego wątku i na to, o co pytasz. I nie sugeruję, że pieprzysz trzy po trzy albo że 'nie ten wątek'. Czy chodzi o to, by sprzedać jak najwięcej? To jest pytanie zgoła ideologiczne. Możemy to przeanalizować i ocenić, takie i takie podejście nazwać złym, inne określić jako dobre, ale... po co, skoro każdy rozbije to o kant wiecie czego, bo każdy tak czy siak narzuca sobie taką koncepcję i wizję swojego pisarstwa, jaką chce? Jeżeli ktoś pisze po to, by zarabiać - ma do tego prawo i nie łamie obyczajów. Jeżeli ktoś chce wstrzelić się w jakąś oryginalną niszę, fundować samemu nakłady kilku setek egzemplarzy i rozprowadzać je w kręgach znajomych, rodziny i sąsiadów - też ma do tego prawo. I tak dalej, i tak dalej...
Thana pisze:Ale gdzieś tu IMO należałoby szukać standardów, nie u Grocholi. No, chyba, że cash is king, ale w takim przypadku są łatwiejsze sposoby, niż pisanie.
Ty o standardach moralnych/etycznych/zawodowych, ja o standardach czegoś tak niewinnego jak promocja pisarstwa. Widzisz ten punkt, w którym mijamy się w dyskusji? Tak, jest też punkt styczności, gdy promocja jest zjawiskiem złym i złote proporcje pomiędzy piszę/występuję publicznie zostają zaburzone; nie wiem tylko, czy jest sens takiego zjawiska się obawiać w kraju, w którym nawet bestsellery mają, tak na zdrowy rozum, dość śmieszne nakłady, a reklama jest zgoła symboliczna, na pewno nie agresywna i deprawująca ;)

Gdy myślę o czymś takim jak reklama książki/promocja literatury myślę o rzeczach zgoła technicznych takich jak krótkie komiksy na podstawie opowiadań do pobrania na komórkę, gadżety typu plastikowa kopuła, pod którą leżały książki Kinga (o wiadomym tytule), słuchowiska, zwiastuny, multimedia na spotkaniach autorskich (oraz organizacja tychże, nawet ta zupełnie administracyjna), darmowe fragmenty książek w Internecie, standardy stron Internetowych, to, czy kampanie reklamowe na FB mają sens, siła nieprofesjonalnych recenzentów rozpychających się w sieci, i można wymieniać bez końca. Chciałem podobne rzeczy postawić pod znakiem zapytania, zastanowić się wspólnie, co u nas ma sens, na co można znaleźć pieniądze, na co warto poświęcić czas, co samemu można zorganizować i załatwić; chciałem dowiedzieć się czegokolwiek na ten temat od osób interesujących się tym, jak to wygląda za granicą, proste pytanie: jakie są standardy poza naszym krajem (tak, tak, te nie zagrażające podstawowemu modelowi pisarstwa i moralności, argh!), do których warto byłoby w przyszłości doskoczyć.

[ Dodano: Pon 09 Kwi, 2012 ]
A, jeszcze odnośnie tego "czy chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby sprzedać jak najwięcej?" - tak, o to właśnie chodzi (nie wyłącznie, ale to jest ważne). No chyba, że podpisaliśmy umowę z wydawcą, który prowadzi działalność charytatywną lub po prostu lubi źle inwestować.

70
Sky, chyba nie czytasz uważnie. Ja mówię powyżej właśnie o standardach promocji, nie pisarstwa. Standardach, które, jak rozumiem, chciałbyś współtworzyć. Tylko jakie chcesz, żeby te standardy były? Grocholowe czy Orbitowskie?

I do konkretów (tylko i wyłącznie moja opinia):
SkySlayer pisze:krótkie komiksy na podstawie opowiadań do pobrania na komórkę
Nie wiem, po co to komu, ale szkodliwe nie jest. Można, ale szkoda prądu.
SkySlayer pisze:gadżety typu plastikowa kopuła, pod którą leżały książki Kinga (o wiadomym tytule)
Domowe przedszkole.
SkySlayer pisze:słuchowiska
Jeżeli dobrze zrobione, to czemu nie? Tylko nie wiem, czy dużo ludzi słucha radia.
SkySlayer pisze:zwiastuny
Gdzie i jakie?
SkySlayer pisze:multimedia na spotkaniach autorskich (oraz organizacja tychże, nawet ta zupełnie administracyjna)
OK. Jeżeli już spotkania autorskie są, to fajnie, żeby były atrakcyjne. Znów - wszystko zależy od tego, jakie to będą multimedia i jak zrobione.
SkySlayer pisze:darmowe fragmenty książek w Internecie
OK. To jest właśnie pokazanie kawałka umysłu. Jak najbardziej tak.
SkySlayer pisze: standardy stron Internetowych
Autorskich stron? Dlaczego miałyby mieć jakieś standardy? Niechże autor ma taką, jaka najlepiej pokazuje jego twórczość. Każdy jest inny.
SkySlayer pisze: to, czy kampanie reklamowe na FB mają sens
Nie mam pojęcia, bo nie mam FB. Ale jeśli można by przez FB rozpropagować taki wywiad, jak zalinkowany przeze mnie, to pewnie byłoby pozytywne.
SkySlayer pisze:siła nieprofesjonalnych recenzentów rozpychających się w sieci,
Ja bym wolała profesjonalnych recenzentów, którzy wiedzą, o czym piszą i nie chwalą obłudnie w zamian za książkę otrzymaną za darmochę od wydawnictwa. I wolałabym profesjonalnych dziennikarzy przeprowadzających wywiady, którzy wiedzą, o co zapytać. Marzenie ściętej głowy?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

71
SkySlayer pisze:Jeżeli ktoś chce (...) fundować samemu nakłady kilku setek egzemplarzy i rozprowadzać je w kręgach znajomych, rodziny i sąsiadów - też ma do tego prawo. I tak dalej, i tak dalej...
No ma. I ja bym od razu nie wiązał tego z etyką, raczej ze stosunkiem do własnej osoby czy bon tonem: wypada/nie wypada. Tylko, że działania takie ( poza tym, że mało skuteczne) są dość widoczne i nie ma co ukrywać, budzą mieszane uczucia... W środowisku pisarzy to czasem temat dla żartów. Podejrzewam, że dotyczy to też przynajmniej części czytelników. I o tym także wypada wiedzieć. Nie żeby się bać, bo są dużo gorsze rzeczy jakie może zrobić pisarz, ale aby znać możliwe konsekwencje.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

72
Strasznie ten wątek zdryfował w oderwane od rzeczywistości gadanie :(
Prawda jest taka, że MAŁO KTÓRY autor "sprzedaje" swoje życie, aby podnieść sprzedaż, a Wy w kółko o Grocholi i celebrytach. W kompletnym oderwaniu od rzeczywistości wydawniczej. Najczęściej ma miejsce promocja książki - promocja towaru. Rzadko - zdarza się przy okazji promocja nazwiska, w sensie promocja autora.
Natomiast po raz kolejny - ale zarazem ostatni - zauważę, że przynajmniej w internecie hałaśliwa promocja osoby autora czyniona przez niego samego, mająca też wypromować jego dzieło, najczęściej kompletnie się nie przekłada na sprzedaż. Będzie bez nazwisk, ale jak pisałem wcześniej, zwykle to może podbić sprzedaż o max. kilkaset egzemplarzy. Co przy kilkutysięcznych nakładach jest wartością albo zaniedbywalną, albo po prostu bardzo niską, bo czy wydawca sprzeda 5% nakładu więcej czy mniej, to już dla niego zwykle ma niewielkie znaczenie.
I o tym warto rozmawiać, bo to jest rzeczywistość, a nie wielki problem, czy trzeba sprzedać życie, aby coś osiągnąć po wydaniu książki. Polecam wizytę w taniej księgarni, zobaczycie tam mnóstwo przecenionych książek autorów, którym się wydawało, że na tym wygrają... i przegrali :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

73
Oj, Romku, jeszcze niedawno gadanie o e-bookach też było "gadaniem oderwanym od rzeczywistości" i już nie jest. :) Może warto się czasem zastanowić z wyprzedzeniem, do czego nasze działania (takie czy owakie) mogą doprowadzić w przyszłości, co? Że promocja autora zdarza się rzadko, to ja wiem. Pytanie, czy powinna się zdarzać częściej (standardowo?), czy może lepiej nie? A jeżeli tak, to jaka? A jeżeli nie, to dlaczego?

A, i jeszcze bym zapytała: sprzedawać książkę za wszelką cenę? Czy jednak nie za wszelką i są granice?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

74
Nie mam nic przeciwko biadaniu nad upadkiem świata, jak ktoś lubi, to niech sobie biada do upadłego :)
Problem w tym, że to bardzo odległy temat od intencji założyciela wątku.

Nb. porównanie z ebookami o tyle nietrafione, że tam decyduje tylko aspekt techniczny. A tu - ludzki. Thano, ja nie przepadam za wypowiadaniem się z pozycji ex cathedrae, ale wybacz mi, że to teraz uczynię: to, co piszę, opiera się na całej mojej znajomości rynku wydawniczego. Nie ma sprzedawania życia. Sprzedają je celebryci, ale to całkiem inny sektor rynku- i owszem, tam się sprawdza. Ale w "normalnej" literaturze obowiązują inne reguły promocji. Po prostu. Pisałem już: czy Dukaj, Pilipiuk, Navajero albo ja sprzedajemy własne życie? Nie. A mimo to mamy sporo czytelników. I to jest rzeczywistość. Nie sądzę, abym zyskał ich znacząco więcej, opowiadając, jakie książki mam na półkach etc.

Ale w zasadzie ja się nie znam, więc siądę sobie z boku i popatrzę, dokąd Was doprowadzi ta dyskusja, może się dowiem czegoś nowego :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

75
Toż ja Tobie, Romku, nie zarzucam, że sprzedajesz. Orbitowskiemu też nie. I ja chcę, żeby tak zostało. Żeby pisarze promowali swoje książki, nie siebie. Bowiem, jak piszesz:
Romek Pawlak pisze:A mimo to mamy sporo czytelników. I to jest rzeczywistość. Nie sądzę, abym zyskał ich znacząco więcej, opowiadając, jakie książki mam na półkach etc.
Akurat o tym, co czytasz, to mógłbyś spokojnie opowiadać. Co jadasz na kolację... tego już wiedzieć nie muszę. :) Ale gdybyś tańczył z gwiazdami i gadał w popularnych tygodnikach o swoich kolacjach, to byś się wypromował lepiej, prawda? Ale tego nie zrobisz, prawda? A przecież więcej książek byś sprzedał, bo by czytelniczki tygodników pamiętały, jak wyglądasz - czyż nie? ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

76
Thana pisze:Ale gdybyś tańczył z gwiazdami i gadał w popularnych tygodnikach o swoich kolacjach, to byś się wypromował lepiej, prawda? Ale tego nie zrobisz, prawda? A przecież więcej książek byś sprzedał, bo by czytelniczki tygodników pamiętały, jak wyglądasz - czyż nie? ;)
Otóż - nie, niekoniecznie.
Cały czas tu piszę, rzucając grochem o ścianę, że to punkt widzenia telewizyjny czy medialny, a nie oparty na znajomości rynku wydawniczego. Targety czytelników książek i oglądaczy programów z celebrytami są najczęściej ROZŁĄCZNE, poza wyjątkami.

I tyle. Zabrakło mi grochu :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”