11
autor: Rubia
Szef Weryfikatorów
Co do stylizacji językowej – narracji nie warto stylizować, albo raczej: to nie jest zadanie dla początkujących i do tego w długich tekstach. Świetnie i narrację, i dialogi stylizował Umberto Eco w „Imieniu róży” (z użyciem wielu cytatów z epoki) i w „Baudolino”, ale Eco jest specjalistą od średniowiecza i ma solidne wykształcenie klasyczne na bazie łaciny, więc potrafi np. naśladować rytm prozy łacińskiej. U nas podobnie z językiem bawił się Sienkiewicz w „Ouo vadis”, zresztą również w dialogach.
Dialogi stylizować można, pamiętając, że archaizacja średniowieczna w warunkach polskich to zazwyczaj wprowadzanie elementów gwarowych, gdyż autentyczna polszczyzna z XV w. jest słabo przyswajalna. Kto nie wierzy, niech sięgnie po „Rozmyślania przemyskie” albo „Rozmyślania dominikańskie”.
Co do realiów średniowiecznych w fantasy, to język jednak ma swoje znaczenie nawet w świecie wymyślonym. Przykładem wymieniony wcześniej konung czy nie wymieniany, ale związany z tym kręgiem jarl. Jeżeli tak będą nazywani władcy, możnowładcy czy dowódcy w jakimś państwie na południu, gdzieś wśród palm i piasków pustyni, dla mnie będzie to zgrzytem. Autor może oczywiście tłumaczyć, że w fantasy nie obowiązują go realia historycznej Europy, ale niech w takim razie wymyśli sobie własne określenia, a nie sięga po takie, które mają bardzo określone konotacje historyczno-kulturowe.
Polepa, powała – to są słowa o dosyć wąskim zakresie stosowania, podobnie jak mnóstwo innych. Trzeba jednak wiedzieć, jakie jest ich właściwe znaczenie. Tutaj bardzo przydają się rozmaite słowniki terminologiczne. Mnie na przykład razi określenie „drewniane sklepienie”, gdyż sklepienie zawsze jest murowane, a drewniany może być strop. I znowu, zamiast tłumaczyć, że fantasy wszystko zniesie, warto wiedzieć, czym jest sklepienie. Inną sprawą jest rzeczywistość krajów wymyślonych, a inną język jej opisu, który odzwierciedla nasze, historycznie uwarunkowane realia.
W sferze języka opisującego życie codzienne jest zresztą mnóstwo określeń neutralnych, pasujących do różnych epok i krajów, i w razie wątpliwości lepiej się nimi posługiwać, niż terminami, których znaczenia nie jesteśmy pewni. Chyba że głównym miejscem akcji jest kuźnia. Wtedy nie ma rady – fantasy, nie fantasy, kuźnia musi być jak żywa.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.