122
Nie tak zupełnie od czapy, to było całkiem sprytne :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

123
treść ogłoszeń była od czapy i brak związku z fabułą...

A reszta była cwana ;)

Ludzie jak ich zainteresuje okładka zaglądają co jest z tyłu (cena powinna być maciupkimi cyferkami bo wrzasną i rzucą...)

124
Wracając do kwestii podejmowania decyzji o zakupie książki - ja kupuję przeważnie w księgarni, ale decyzję w 99% podejmuję z wyprzedzeniem, na podstawie informacji w necie. Notka wydawcy, recenzje i opinie na forach, w tej kolejności. Czasem czytam jeszcze fragmenty, ale nie zawsze. Mam dosyć sprecyzowany gust i zwykle już sam opis wydawcy wystarczy, żebym wiedziała, czy chcę coś czytać, czy nie. Dla mnie kluczowe jest a) O CZYM autor pisze, b) czy pisze ładnym stylem (pojęcie baaardzo szerokie).
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

125
Ja będę mało oryginalna.
Jak usłyszę o jakiejś książce, czytam w necie opis jej fabuły (z tyłu książki). Jak mnie zainteresuje- chcę kupić.
Podobnie w księgarni- przeglądam książki, jak któreś wyda mi się ciekawa- biorę (albo zapamiętuję, bo studencki budżet jest ograniczony na 10 książek miesięcznie nie starcza).
Chociaż ostatnio pani z księgarni mi doradzała (była niesamowita, znała chyba wszystkie sprzedawane przez siebie książki na pamięć).
I jestem trochę francuski piesek, bo najbardziej lubię moje książki. Wydaje mi się, że biblioteka- choć wspaniały to wynalazek i sama korzystam- troszkę zabiera czytaniu uroku.
Dziwne, bo niby litery te same...

126
aga_haa pisze:I jestem trochę francuski piesek, bo najbardziej lubię moje książki. Wydaje mi się, że biblioteka- choć wspaniały to wynalazek i sama korzystam- troszkę zabiera czytaniu uroku.
Dziwne, bo niby litery te same...
No ja mam nawet tak, że jak spodoba mi się pożyczona książka (biblioteka, znajomi) to i tak chcę ją kupić, właśnie po to, by mieć swój, "najswójszy" egzemplarz ;)

127
Ja wcale nie korzystam z bibliotek. Właśnie dlatego, że książki trzeba oddawać. A skoro sięgam po wolumin, to przewiduję, że mi się spodoba. A jeśli tak, to mogę zechcieć przeczytać tytuł ponownie w nieokreślonej przyszłości. A zatem kupuję na własność. Dlaczego więc nie nabyć od początku, żeby przeczytać własną kopię, nówkę nieśmiganą?

Jak kupuję swoje książki? Idę do empiku, szperam po półkach.

1. W pierwszej kolejności szukam konkretnego nazwiska, jeśli ostatnio trafiła mi się powieść autora, która bardzo mi się spodobała, i chcę więcej. Ostatni taki przypadek to Sebastian Fitzek i jego śrilery. Na razie mam za sobą dwa... Ale to dygresja.

2. Jeśli akurat nie poszukuję niczego i nikogo konkretnego, udaję się w dział kryminałów i przesuwam wzrokiem po tytułach. Jeśli jakiś zabrzmi ciekawie, zerkam na okładkę i - bardzo, bardzo ważne:

3. na tył okładki. Zazwyczaj to właśnie decyduje o moim zakupie. Ciekawie brzmiący zarys historii, czasami z krótkim fragmentem. Nigdy sam fragment - chcę wiedzieć, o czym konkretnie jest książka, którą trzymam w ręku.

Na reklamy nie zwracam szczególnej uwagi. Czasami przesunę wzrokiem po wystawionych na samym środku empiku pozycjach, ale to tak w drodze do półek z kryminałem. I jakoś nic z tego promowanego stuffu nie przykuło do tej pory mojej uwagi wystarczająco, bym się nachylił.
eworm pisze:
Babcia|Ewa2|Ex aequo|Genialne dziecko

128
eworm pisze:Na reklamy nie zwracam szczególnej uwagi. Czasami przesunę wzrokiem po wystawionych na samym środku empiku pozycjach, ale to tak w drodze do półek z kryminałem. I jakoś nic z tego promowanego stuffu nie przykuło do tej pory mojej uwagi wystarczająco, bym się nachylił.
No akurat z empikiem jest ten problem, że w jego przypadku promocja jest wybiórcza i nastawiona tylko na 'dossanie' pieniędzy. Że już nie wspomnę o tym, że nieraz już znajdywałem w nim jeden egzemplarz upatrzonej książki (szukaj frajerze, ile wlezie)i to na dodatek zjechany (zawsze oglądam grzbiet, rogi, czy folia nie zaczęła schodzić i tak dalej), jakby ktoś się na nim wyżywał. A nowości i to, co warte uwagi o wiele łatwiej jest mi obczaić na wystawce jednej z księgarń w mojej mieścinie niż w empiku (do tego książki są w bardziej przemyślany sposób ułożone).

[ Dodano: Wto 17 Kwi, 2012 ]
Przykład niezłej strony reklamującej książkę: KLIK

Nieskomplikowana i nieinwazyjna.

129
mam pytanie czysto techniczne- czy bez wiedzy wydawnictwa mogę rozesłać kilka egzemplarzy recenzentom, blogerom z prośbą o recenzję, o ile książka się spodoba (nastawiając się też na opinie niepochlebne)? chodzi mi o to czy takie samodzielne działanie, niepoparte zgodą pana/pani z marketingu? Z góry dziękuję za odpowiedź

132
piekło istnieje

- raz w roku najwredniejsze diabły, takie które przekraczają nawet piekielne normy sadyzmu, są za karę golone, obcina im się ogony i rogi, piłuje pazury i kopyta a potem zsyła karnie do Polski gdzie zostają dożywotnio krytykami literackimi.

133
W myśl Czechowa, gdy "krytykujemy cudze utwory, czujemy się jak generałowie" więc na wypadek wojny krytycy się przydają.
Jak na razie milczą, ale włosiennicę z kołka zdjęłam. Tak sobie myślę, że byłoby idealnie robić swoje po cichu i nie martwić się całą tą promocją, czy się zaistnieje, bądź nie, czy chwyci czy obśmieją. Najwyżej kupią, a jak nie to sobie pójdę :P

134
Hm... promocją książki są również przyznane nagrody. Do głowy przychodzi jedynie Nike.
Odchodząc leciutko od tematu i nawiązując do powyższych postów o kupowaniu książek, to cieszy mnie niezmiernie, że nie muszę przez kilka dobrych miesięcy chodzić do księgarni. Przy okazji remontu dowiedziałem się ile świetnych książek moja żona chowała po szafach. Leżą w piwnicy i sukcesywnie wertuję kartki każdej z nich. Obecnie Roman Gajda "Ludzie ery atomowej" ;)

135
Nike to sposób finansowego wsparcia kumpli i przyjaciół jury. (czek na 70 tyś zł). Nagradzano "dzieła" prawomyślne ale niechodliwe. W sumie słusznie - skoro książka się nie sprzedawała ratowano przyjaciół od śmierci głodowej. ;)

nie słyszałem by przyznanie tej nagrody kogokolwiek wypromowało.

Wieść gminna niesie że w jednym przypadku była to też podobno ...forma alimentów od pana krytyka dla pisarki której zmajstrował dziecko...

[ Dodano: Pią 12 Kwi, 2013 ]
w środowisku miłośników fantastyki liczą się w zasadzie tylko Nautilius i Sfinks - mają precyzyjne kryteria przyznawania. Ewentualnie jeszcze Nagroda im J.Żuławskiego - choć tu jest spora uznaniowość jury złożonego z osób spoza naszego środowiska.

Nagroda im. J.A.Zajdla niestety została parokrotnie skompromitowana i kompletnie straciła na znaczeniu.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”