31

Latest post of the previous page:

Andrzej Pilipiuk pisze: wyprodukowała sobie potomstwo (pomińmy jak i z kim)
Hmm, Andrzeju, wydaje mi się, że to było nieeleganckie. I niemerytoryczne.
Na temat jakości utworów p. Masłowskiej nie mogę się wypowiadać, bo ich nie znam (nie pałam chęcia poznania, ale to nie powód do chwały). Natomiast nie mogę się zgodzić z założeniem, że autor "powinien" pisac, skoro już zaczął. A może musi odetchnąć? Dorosnąć? Zmądrzeć? ;) Być może dorośnięta i "zmądrzała" p. Masłowska będzie się nam literacko podobać jeszcze mniej, ale rany, przecież literatura to chyba nie jakieś wyścigi?
Można w życiu robić masę innych rzeczy. Choćby dzieci :P Bardzo rozwijające wewnętrznie doświadczenie, takie dzieci.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

32
Pozwolę sobie wyłączyć się z tego obszaru dyskusji, gdzie rozważamy kwestie pościelowe. Jeśli chodzi o problem fabuły. Chciałbym zauważyć, że dobrze skonstruowana fabula jest dla nurtu z którego Masłowska wyrasta czymś niemal podstawowym! Skąd pogląd, że nową prozę piszą tzw. artyści (w znaczeniu podobnie negatywnym jak filozofowie/ filozofowac), nie znający podstaw swego fachu. Podaje przykłady: Jakub Żulczyk napisał świetny horror Instytut, zadebiutował niezłą powieścią drogi Zrób mi jakąś krzywdę - powieść nieco awanturnicza, w ujęciu Bachtina jak najbardziej klasyczna (dołożył świeże rozwiązania językowe, w oparciu o ograne motywy stworzył coś oryginalnego).

Wyśmienity Błażej Dzikowski- Brokat w oku to świetnie napisana fabula o rodzacym się w Polsce faszyzmie, tworzeniu pierwszych piramid finansowych, dorastaniu w w pewnym sensie dorastajacym kraju, a konstrukcja psychologiczna głównego bohatera Rocha Sadowskiego- bez zarzutu (tu z kolei mamy przypadek tzw. powieści o dojrzewaniu, najbardziej fabularnie skomplikowana odmiana powieści).

Kuczok- Gnój- powieść o wychowaniu (tych kategorii już dobrze nie pamiętam ale myślę ze wiadomo o co mi chodzi). Mirek Nahacz – Niezwykle przygody Roberta Robura- fantastyczna antyutopia ( zjechana przez Nowackiego http://wyborcza.pl/1,75517,6283531,Niez ... oslaw.html ), o której wiem jedynie ze przypomina w konstrukcji fabularnej Tęczę Grawitacji, przypuszczam, ze okaże się ona powieścią bardzo dobra (a pisze tak ponieważ niestety jeszcze nie przeczytałem). Do tego Lukasz Orbitowski, Witkowski, który napisał ostatnio kryminał. Przykładów chyba wystarczająco dużo.

Fabula w przypadku Masłowskiej. To jest akurat kwestia odrębną. Zgoda z Romanem Pawlakiem, ona ma doskonały słuch, to jest prawdziwa mowa Polaków (jakkolwiek to brzmi), taki krotki fragment: Magda- To ci jedno powiem, jakkolwiek bądź staje się dla mnie życie koszmarem u twego boku, to uczucie wygasło we mnie już wczoraj i powiem c, ze patrzyłam wtedy na Lewego, ze on na pewno jest od ciebie lepszy, czulszy, ze gdy z nim byłam, cały świat wydawał mi się przepełniony głębokością, cierpieniem, ale poprzez właśnie taki egzystencjalistyczny nurt w jego zachowaniu ja czułam, ze o co chodzi w życiu, to właśnie o mądrość, czytelnictwo, obsługę komputera.

To jest, w tym zdaniu, cala beznadziejność jaka odczuwa człowiek i miałkość z jaka się styka, zaczynając od szkoły, to jest ból wobec miasta i to jest śmiech przez łzy, to jest kawałek świetnej prozy. Bo tak się mówi, może teraz już trochę mniej, ale nagle, na przełomie, gdy wychodzilismy z kapitalizmu dzikiego, czyli w uproszczeniu ze stryja rozkrecajacego biznes, mala gastronomie w sali po spolemie, w wuja Toma prezesa firmy kateringowej obslugujacego eventy w Warszawie, czyli w czasie gdy ta książka powstała, ludzie przestali mówić małym miastem albo wioska, a zaczęli mówić telewizorem, programem kawa czy herbata, lekcja języka polskiego, i ona to wywlekła na powierzchnie i przebiła osinowym. I za to jest najlepsza i za to jej powinniśmy dziękować.

Podobny przypadek to Gombrowicz, i u niego konstrukcja fabularna jest podrzędna, wtórna wobec problemu literackiego, który rozważa. Ale znowu- język, całkowicie odrębny, mówiąc prościej i konkretniej- nowe sposoby na opowiadanie o tożsamości o to kim jest człowiek co się na niego składa, mina, gest, niewinność, poza, gęba- poszerzenie, wzbogacenie języka.

I tak ogolnie- nazwac kogos pisarzem fantastyki to dla bardzo wielu, nie ujma, a cos co ogranicza, zaweza ich jako literatow, szufladkuje. Pisarze nieprzepadaja za tym. Ci ze strony nowej prozy swietnie radza sobie na polu fantastyki, literatury gatunkowej, ci drudzy na podworku kolegow raczej nie. I to jest ta roznica m.in. hi hi.
Obrazek

33
Nie chcę się spierać, Polish, bo i nie czuję się specjalnie mocny akurat w tej dziedzinie literatury, ale to o czym Ty piszesz, w moim przekonaniu, to nie jest fabuła, ale problematyka, którą te książki poruszają. I, znów moim zdaniem, to są jednak troszeczkę inne rzeczy.

Co do Mirka Nachacza, to akurat koło tego dzieła, które czytałem (czyli 84) przeszedłem dość obojętnie. Przeczytałem, więc mnie nie odrzucił, ale już z Bocianem dałem sobie spokój. Może się mylę, ale to jest dla mnie odkrywanie rzeczy dość oczywistych. I to jest chyba to, co mnie zniechęca. Odnoszę podczas lektury w takich przypadkach wrażenie, że to "dzieci piszą książkę dla dorosłych"; młodsze pokolenie dla starszego, żeby mu pokazać świat, którego tamci mogą nie rozumieć.
Tylko że mnie pozbawione dobrej historii przelewanie na kartki świata, który znam i rozumiem nie interesuje, nudzi. Tak jak nudzą banalne mądrości hip-hopowców i raperów.

Wolę McCarthego, który też czaruje językiem, ale opisuje nim rzeczy, które lepiej do mnie przemawiają (choć fabularnie jego książki też często są o niczym).
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

34
Przepraszam za brak polskich znakow.

To znaczy wiadomo, fabula wyraza problematyke w pewnym sensie (mowa tez o tym w Poetyce Arysto.), ale tu akurat pisalem skrotowo, bo forum to nie miejsce raczej na wyklady z literatury, polegalem raczej na tym, ze jak nawet ktos nie bedzie wiedzial to latwo sobie moze sprawdzic (typy fabularne o ktorych mowie sa wylozone jesli sie nie myle w Estetyce T. Slownej M. Bachtina polecam tez Propa Morfologie bajki).

W przypadku Mirka Nahacza, nie, nie. Tylko Robur. 84 oraz Bocian to jest akurat mocno eksperymentalna proza. Z kolei Bombel nie jest ani eksperymentem, ani solidna fabula. Wzbogacenie modelu awanturniczego, bohater niezmienny, punkt przesuwany po mapie, punkt konfrontuje sie ze swiatem (proby) PLUS i to jest pewne wzbogacenie, sobie mysli (refleksje produkuje jakby ktos chcial sie poczuc jak na uniwersytecie).

No ale tutaj juz offtopujemy.

[ Dodano: Pią 15 Cze, 2012 ]
Odnoszę podczas lektury w takich przypadkach wrażenie, że to "dzieci piszą książkę dla dorosłych"; młodsze pokolenie dla starszego, żeby mu pokazać świat, którego tamci mogą nie rozumieć.
Tylko że mnie pozbawione dobrej historii przelewanie na kartki świata, który znam i rozumiem nie interesuje, nudzi. Tak jak nudzą banalne mądrości hip-hopowców i raperów.
Ale akurat tutaj to jest wazna zmiana, bo przeciez tzw. pokolenie brulionu gdzie umieszczalo akcje? Jak tworzylo swiat? Charakterystyczny typ mitograficzny tej prozy. Plus melancholia. Male miasteczka, gdzies jakby poza czasem, poza tu i teraz. Jakis XIX wiek, lub jakas Albania. Albo wprost kosmogonie jak u M. Tulii jesli sie nie myle. Tokarczuk "Prawiek"- no sam tytul! Do tego przymus pisania pieknie i poetycko (Stasiuk Jadac do Babadag).

A jak napisal M. Witkowski w swoim eseju Recycling o prozie rocznikow 7o tych, mamy cos nowego, melancholie przelamana. Akcja laduje wlasnie na blokowisku, w hipermarkecie, w salonie masazu itd. Zupelnie inne wydanie, inny typ literatury.

No i ostatnia sprawa lata 90 i poczatek 00 w Polsce wszystko sie zmienia i pojawiaja sie nowe jezyki (hip- hopowy, jezyk magazynow lifestylowych, programow dla kobiet, magazynow psychologicznych dla opornych, jezyk reklamy itd). Literatura nie mogla przejsc obok tego obojetnie. Wtedy wzieli sie bardziej za jezyk, a fabula, choc istotna i wcale nie tak zaniedbywana jak to sie uwaza w pewnych kregach, sila rzeczy stanowila nie istote a sposob dojscia do istoty, lub nawet cos zupelnie podrzednego, lub nieistotnego jak u Wiedemanna (ktoremu zarzucano banalizm, szczegolnie krytycy starszego pokolnia).
Obrazek

35
ok. ja to widzę tak:

1) Pisarz to zawód szczególnego zaufania społecznego zatem pewnych rzeczy robić nie powinien.

2) Wydaje mi się że Dunin promując akurat ją liczył na coś więcej niż dwie książki. Coś dostrzegł - jakiś błysk - wyobraził sobie stajnię młodych ambitnych z p.Dorotą jako pirima inter pares (jaki jest rodzaj żeński od pares?) i chyba się na tym przejechał.

Nie lubię go ale i tak współczuję.

3) Jestem pisarzem, kupa luda lubi to co naskrobię i odnoszę wrażenie że to nakłada na mnie jakieś wobec tych ludzi obowiązki. min. jak marudą na necie to piszę im dalsze przygody różnych swoich bohaterów i ogólnie piszę.

4) Dunin mi podpadł straszliwie recenzjami moich książek - można sobie przejrzeć archiwalne lampy - dawał je ludziom którzy nie rozumieli i nienawidzili fantastyki a w paru przypadkach co smutne i symptomatyczne - nie doczytali ich nawet do końca.

36
Możemy się oburzać na sukcesy Doroty Masłowskiej albo wprowadzić coś konkurencyjnego.

Może ktoś z Państwa czuje się na siłach?
Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że próbowałem.
I że jeszcze...

będę próbował ;)

***

Nie wiem czy słyszeliście o jej sztuce - "Między nami dobrze jest".
Pada tam takie zdanie:
"Ja nie chcę być Polką. Ja chcę być normalnym człowiekiem".
Wg mnie genialne ;)
Ziszcza się w tym cała myśl filozofii indyjskiej.

37
A mnie się wydaje, że każdy kto poważnie patrzy na literaturę, rozważa ją w kategoriach lepszy/równy/gorszy. To jest ostatecznie współzawodnictwo. Gdyby tak nie było, nie rozumiem skąd brałoby się to ogromne podniecenie prozą Masłowskiej. Ta ekscytacja opiera się na schemacie: Co, ta bzdura się sprzedaje, ja przecież piszę LEPIEJ!

No chyba, że chodzi tu o prostą zawiść o pieniądze i to, że Dorota nie musi pracować (akurat tego nie nazwałbym idealną sytuacją dla pisarza). Cóż, nie ona pierwsza i nie ostatnia ma kasę, z tą różnica, że ona jednak zdobyła ją własną pracą.
"I love being a writer. What I can't stand is the paperwork." Peter de Vries

38
A czytaliście prozę, którą Dorota Masłowska debiutowała w 2000 roku?
Wygrała konkurs organizowany przez magazyn "Twój styl" na "Dziennik Polki".
Poczytajcie ;) Miała wtedy 17 lat.

Moim zdaniem "fenomen Doroty Masłowskiej" to nie jest tak do końca przypadek, bo
przecież kogoś musiała uwieść. Kogoś do siebie przekonać, zjednać.

Takie rzeczy nie dzieją się same z siebie. Wykonała pewną pracę nad sobą. Wyszła do ludzi. Znalazła "ogniwa społeczne", które oceniła jako "dobrze wróżące na przyszłość" i wyszła na tym bezbłędnie.

Myślicie, że łatwo przekonać do siebie redaktora naczelnego jakiegoś czasopisma (mówię tu o Lampie) i tak mu się "wbić w głowę", żeby na koniec powiedział:

"No dobra, Dorota, wydajemy <<Wojnę polsko-ruską>>. Zrobimy Ci kampanię promocyjną jakich jeszcze nie było. Ta decyzja może nas albo pogrążyć albo wynieść na szczyty. Ryzykujemy dla Ciebie wszystko, co mamy".
- ?

39
A jest gdzieś w sieci ten tekst konkursowy z "Twojego stylu"?

Chętnie bym przeczytał.
"I love being a writer. What I can't stand is the paperwork." Peter de Vries

40
Epejos22 pisze:Możemy się oburzać na sukcesy Doroty Masłowskiej albo wprowadzić coś konkurencyjnego.

Może ktoś z Państwa czuje się na siłach?
po co miałbym konkurować na polu które nie jest moje?
niech się z Nią ścigają głównonurtowcy ;)

Ja u siebie już wygrałem - co jest za miedzą - nieszczególnie mnie interesuje.

"Ja nie chcę być Polką. Ja chcę być normalnym człowiekiem".
Wg mnie genialne ;)
wg mnie to żałosne gówniarstwo.
Ziszcza się w tym cała myśl filozofii indyjskiej.
marks, lenin i stalin byli Hindusami!?

41
Cytat:
"Ja nie chcę być Polką. Ja chcę być normalnym człowiekiem".
Wg mnie genialne ;)
wg mnie to żałosne gówniarstwo.
Cytat:
Ziszcza się w tym cała myśl filozofii indyjskiej.

marks, lenin i stalin byli Hindusami!?
Jakie znowu gówniarstwo?
Jest Pan kolejną osobą, która sądzi, że "polskość" to święta krowa z pieczątką bezkarności, której nie można stawiać w krzyżowym ogniu zwątpienia i krytyki.

A ja sądzę, że trzeba to robić, ponieważ nasza obecna "polskość" nie jest jeszcze ostateczną fazą "polskości". My dopiero zdążamy do pewnego ideału "polskości". I - proszę mi wybaczyć zbyt pompatyczny ton, ale - prawdziwa "polskość" jeszcze się nie narodziła. Ona się stale uaktualnia i przeradza na nowo.

Wcześniejsze pokolenia wyrobiły sobie bardzo atrakcyjną ideę "polskości". Ale nasza obecna "polskość" to idea ze wszech miar kiczowata. Nie jestem dumny z Polski, będąc w Polsce. Dopiero jak wyjechałem z Polski do Londynu - na pół roku - to zaczynałem rozumieć i odczuwać czym tak naprawdę jest "polskość" we mnie i jaką dumę odczuwam z faktu, że jestem Polakiem.

Spędziłem w Londynie pół roku i bardzo tęskniłem.
Za polską architekturą. Za polskim językiem... I musiałem wrócić. Z tęsknoty.

Według mnie - ludzie mieszkający w Polsce nie mają pojęcia czym jest Polska, polskość i bycie Polakiem. I właśnie Ci ludzie strywializowali te pojęcia do granic możliwości. Oraz nadali im koloryt ujemny, wręcz kiczowaty.

Według mnie - tylko Polacy mieszkający poza granicami naszego kraju są prawdziwymi Polakami. I tylko oni zdają sobie sprawę z tego, jak charakterystyczna i piękna jest idea "Polski".
A dlaczego?... Bo TĘSKNIĄ i patrzą na "to wszystko" z pozycji zdrowego i dojrzałego dystansu.

Mieszkając tutaj, w centrum tego całego bigosu (chciałem napisać szamba, ale była by to gruba przesada), nie czuję tej cennej idei jaką jest "Polska" (i nie doceniam jej - cóż za szczerość z mojej strony...) i oni TEŻ jej nie czują i TEŻ jej nie doceniają. BO SĄ ZA BLISKO, ZA CIASNO, ZA BARDZO W ŚRODKU.

Bo żeby docenić Polskę, trzeba ją w pierwszej kolejności utracić. Znaleźć się w sytuacji całkowicie zewnętrznej, wygnaniowo-emigracyjnej.

Bycie Polakiem w Polsce to sytuacja agresywna, pasywna i nacjonalistyczna. Ktoś powie, że nie ma czegoś takiego jak agresywna pasywność ;) Oj jest... jest...

I właśnie Ci agresywni (do środka) oraz pasywni (na zewnątrz) ludzie zasiadają w polskim sejmie... "Budują" polskie drogi... Zadłużają nas u kapitalistycznych bankierów... Podpisują "traktaty lizbońskie"... Doprowadzają dyskurs polityczny do granic żenady i hucpowatości...

A dlaczego? Bo czują się ZA BARDZO Polakami. Nie dostrzegają możliwości bycia "Nie-Polakiem".
Ich polskość ich zniewala i przyskrzynia.
Zamyka w ciasnej konwencji, której nie chcą i nie potrafią obserwować z zewnątrz. Właśnie tak...
Nie potrafią spojrzeć na nasz kraj jako na pewną MOŻLIWOŚĆ HISTORYCZNĄ, która przepięknym zbiegiem okoliczności zdołała się ziścić.
I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Ale oni tego nie dostrzegają, bo żeby to dostrzec - trzeba stać się obcokrajowcem, który ma dystans i wieczną tęsknotę w sercu.


O to chodziło Dorocie Masłowskiej. Jeśli nie dosłownie, to podprogowo. Ktoś się może nie zgadzać. I dobrze ;)

42
Nie, no, nie wiem. Jak bym mial odpowiedziec kto to Prawdzwdziwy Polak to ten, ktory odrzuca tzw. Prawdziwego Polaka i polskosc. To sa sztuczne gadzety. Ideowy konsumpcjonizm. Nie ma tradycji, sa tradycje, nie ma jednego wzoru patriotyzmu, przeciez to banal? wrecz.

Maslowska nie jest pisarka nurtu glownego co, wydaje mi sie, wyjasnialem powyzej. Nie mieszajmy.
Obrazek

43
Epejos22 pisze:Bo żeby docenić Polskę, trzeba ją w pierwszej kolejności utracić. Znaleźć się w sytuacji całkowicie zewnętrznej, wygnaniowo-emigracyjnej
Pompatycznie trochę... Mieszkam za granicą już prawie 10 lat i nie czuję żadnych tęsknot wygnaniowych. Ba, nie czuję nawet, żebym był wygnany... Ot, żyję, posługuję się moją polskością mieszając ją z francuskością i mam wrażenie, że w jakiś sposób wzbogacam i jedno i drugie...
To jest chyba idea bycią najpierw sobą. Zresztą jedynie słuszna, bo nie postawiona na głowie. Bycie najpierw Polakiem zanim zdefiniju się samego siebie, to jakby chcieć napisać Ulissessa zanim nauczy się stawiać litery.
Bycie najpierw polakiem, bez rozumienia siebie, to po prostu pustość wypełniona na siłę pompatycznością.
A do Polski, na piwo, pogadać, wpaść zawsze można - ktoś broni?
http://ryszardrychlicki.art.pl

44
jako Ukrainiec z pochodzenia i polski literat widzę pewne kwestie znacznie ostrzej. ;)

de facto drodzy i zacni swoim przodkom, a obywatelom II RP moglibyśmy co najwyżej buty czyścić...

45
A ja tu widzę klasyczne tendencje do idealizowania tego, czego nie ma oraz do umniejszania tego co jest (w tym siebie jako Polaka).

Tam gdzie nas nie ma trawa zawsze wydaje się bardziej zielona.

Ale to tylko mrzonki. :)

Co ciekawe, wasze ciągotki idą w dwóch kierunkach, czyli standardowe stetryczenie w rodzaju "kiedyś to było lepiej" oraz nowa wersja, chyba nieco ciekawsza, bo jednak dająca jakąś nadzieję: kiedyś w końcu będzie lepiej.

Z dwojga złego już wolę to drugie. :)

[ Dodano: Nie 17 Cze, 2012 ]
A co do Masłowskiej:
"Ja nie chcę być Polką. Ja chcę być normalnym człowiekiem".
Zdanie świetne, prowokacyjne, dające do myślenia. Choć filozofii hinduskiej w tym nie widzę. Ale przecież wszyscy nosimy jakieś okulary, więc kto wie. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

46
Jakie znowu gówniarstwo?
Jest Pan kolejną osobą, która sądzi, że "polskość" to święta krowa z pieczątką bezkarności, której nie można stawiać w krzyżowym ogniu zwątpienia i krytyki.

A ja sądzę, że trzeba to robić, ponieważ nasza obecna "polskość" nie jest jeszcze ostateczną fazą "polskości". My dopiero zdążamy do pewnego ideału "polskości". I - proszę mi wybaczyć zbyt pompatyczny ton, ale - prawdziwa "polskość" jeszcze się nie narodziła. Ona się stale uaktualnia i przeradza na nowo.

Wcześniejsze pokolenia wyrobiły sobie bardzo atrakcyjną ideę "polskości". Ale nasza obecna "polskość" to idea ze wszech miar kiczowata. Nie jestem dumny z Polski, będąc w Polsce. Dopiero jak wyjechałem z Polski do Londynu - na pół roku - to zaczynałem rozumieć i odczuwać czym tak naprawdę jest "polskość" we mnie i jaką dumę odczuwam z faktu, że jestem Polakiem.

Spędziłem w Londynie pół roku i bardzo tęskniłem.
Za polską architekturą. Za polskim językiem... I musiałem wrócić. Z tęsknoty.

Według mnie - ludzie mieszkający w Polsce nie mają pojęcia czym jest Polska, polskość i bycie Polakiem. I właśnie Ci ludzie strywializowali te pojęcia do granic możliwości. Oraz nadali im koloryt ujemny, wręcz kiczowaty.

Według mnie - tylko Polacy mieszkający poza granicami naszego kraju są prawdziwymi Polakami. I tylko oni zdają sobie sprawę z tego, jak charakterystyczna i piękna jest idea "Polski".
A dlaczego?... Bo TĘSKNIĄ i patrzą na "to wszystko" z pozycji zdrowego i dojrzałego dystansu.

Mieszkając tutaj, w centrum tego całego bigosu (chciałem napisać szamba, ale była by to gruba przesada), nie czuję tej cennej idei jaką jest "Polska" (i nie doceniam jej - cóż za szczerość z mojej strony...) i oni TEŻ jej nie czują i TEŻ jej nie doceniają. BO SĄ ZA BLISKO, ZA CIASNO, ZA BARDZO W ŚRODKU.

Bo żeby docenić Polskę, trzeba ją w pierwszej kolejności utracić. Znaleźć się w sytuacji całkowicie zewnętrznej, wygnaniowo-emigracyjnej.

Bycie Polakiem w Polsce to sytuacja agresywna, pasywna i nacjonalistyczna. Ktoś powie, że nie ma czegoś takiego jak agresywna pasywność ;) Oj jest... jest...

I właśnie Ci agresywni (do środka) oraz pasywni (na zewnątrz) ludzie zasiadają w polskim sejmie... "Budują" polskie drogi... Zadłużają nas u kapitalistycznych bankierów... Podpisują "traktaty lizbońskie"... Doprowadzają dyskurs polityczny do granic żenady i hucpowatości...

A dlaczego? Bo czują się ZA BARDZO Polakami. Nie dostrzegają możliwości bycia "Nie-Polakiem".
Ich polskość ich zniewala i przyskrzynia.
Zamyka w ciasnej konwencji, której nie chcą i nie potrafią obserwować z zewnątrz. Właśnie tak...
Nie potrafią spojrzeć na nasz kraj jako na pewną MOŻLIWOŚĆ HISTORYCZNĄ, która przepięknym zbiegiem okoliczności zdołała się ziścić.
I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Ale oni tego nie dostrzegają, bo żeby to dostrzec - trzeba stać się obcokrajowcem, który ma dystans i wieczną tęsknotę w sercu.


O to chodziło Dorocie Masłowskiej. Jeśli nie dosłownie, to podprogowo. Ktoś się może nie zgadzać. I dobrze ;)
Ciekawe, że ktoś wreszcie (znowu) znalazł jedyny sposób na bycie prawdziwym Polakiem: UCIEC! I najlepiej nie wracać!
Jakież to piękne, jakież romantyczne, jakież pełne genetycznie zmodyfikowanego krowiego gówna!
Zgodnie z takim rozumowaniem, to samobójcy najbardziej kochają życie. Bo je porzucają...
ehhh... <opadające członki>
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”