Latest post of the previous page:
Ciekawe, że ktoś wreszcie (znowu) znalazł jedyny sposób na bycie prawdziwym Polakiem: UCIEC! I najlepiej nie wracać!Jakie znowu gówniarstwo?
Jest Pan kolejną osobą, która sądzi, że "polskość" to święta krowa z pieczątką bezkarności, której nie można stawiać w krzyżowym ogniu zwątpienia i krytyki.
A ja sądzę, że trzeba to robić, ponieważ nasza obecna "polskość" nie jest jeszcze ostateczną fazą "polskości". My dopiero zdążamy do pewnego ideału "polskości". I - proszę mi wybaczyć zbyt pompatyczny ton, ale - prawdziwa "polskość" jeszcze się nie narodziła. Ona się stale uaktualnia i przeradza na nowo.
Wcześniejsze pokolenia wyrobiły sobie bardzo atrakcyjną ideę "polskości". Ale nasza obecna "polskość" to idea ze wszech miar kiczowata. Nie jestem dumny z Polski, będąc w Polsce. Dopiero jak wyjechałem z Polski do Londynu - na pół roku - to zaczynałem rozumieć i odczuwać czym tak naprawdę jest "polskość" we mnie i jaką dumę odczuwam z faktu, że jestem Polakiem.
Spędziłem w Londynie pół roku i bardzo tęskniłem.
Za polską architekturą. Za polskim językiem... I musiałem wrócić. Z tęsknoty.
Według mnie - ludzie mieszkający w Polsce nie mają pojęcia czym jest Polska, polskość i bycie Polakiem. I właśnie Ci ludzie strywializowali te pojęcia do granic możliwości. Oraz nadali im koloryt ujemny, wręcz kiczowaty.
Według mnie - tylko Polacy mieszkający poza granicami naszego kraju są prawdziwymi Polakami. I tylko oni zdają sobie sprawę z tego, jak charakterystyczna i piękna jest idea "Polski".
A dlaczego?... Bo TĘSKNIĄ i patrzą na "to wszystko" z pozycji zdrowego i dojrzałego dystansu.
Mieszkając tutaj, w centrum tego całego bigosu (chciałem napisać szamba, ale była by to gruba przesada), nie czuję tej cennej idei jaką jest "Polska" (i nie doceniam jej - cóż za szczerość z mojej strony...) i oni TEŻ jej nie czują i TEŻ jej nie doceniają. BO SĄ ZA BLISKO, ZA CIASNO, ZA BARDZO W ŚRODKU.
Bo żeby docenić Polskę, trzeba ją w pierwszej kolejności utracić. Znaleźć się w sytuacji całkowicie zewnętrznej, wygnaniowo-emigracyjnej.
Bycie Polakiem w Polsce to sytuacja agresywna, pasywna i nacjonalistyczna. Ktoś powie, że nie ma czegoś takiego jak agresywna pasywnośćOj jest... jest...
I właśnie Ci agresywni (do środka) oraz pasywni (na zewnątrz) ludzie zasiadają w polskim sejmie... "Budują" polskie drogi... Zadłużają nas u kapitalistycznych bankierów... Podpisują "traktaty lizbońskie"... Doprowadzają dyskurs polityczny do granic żenady i hucpowatości...
A dlaczego? Bo czują się ZA BARDZO Polakami. Nie dostrzegają możliwości bycia "Nie-Polakiem".
Ich polskość ich zniewala i przyskrzynia.
Zamyka w ciasnej konwencji, której nie chcą i nie potrafią obserwować z zewnątrz. Właśnie tak...
Nie potrafią spojrzeć na nasz kraj jako na pewną MOŻLIWOŚĆ HISTORYCZNĄ, która przepięknym zbiegiem okoliczności zdołała się ziścić.
I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Ale oni tego nie dostrzegają, bo żeby to dostrzec - trzeba stać się obcokrajowcem, który ma dystans i wieczną tęsknotę w sercu.
O to chodziło Dorocie Masłowskiej. Jeśli nie dosłownie, to podprogowo. Ktoś się może nie zgadzać. I dobrze
Jakież to piękne, jakież romantyczne, jakież pełne genetycznie zmodyfikowanego krowiego gówna!
Zgodnie z takim rozumowaniem, to samobójcy najbardziej kochają życie. Bo je porzucają...
ehhh... <opadające członki>