Ostatnio mam ogromny problem (a to wszystko przez Wery i pisanie), bo w książkach i filmach (już nie mówiąc o grach) widzę nielogiczności.
Licentia poetica to swoboda twórcza. W związku z tym pojawia się pytanie, co autor może sobie wymyślić? A co już jest za dużo? Gdzie jest granica między zdrowym rozsądkiem a swobodą twórczą?
Żeby było łatwiej rozmawiać podam kilka przykładów (głównie z fantastyki). Część wzięła się z różnych rozmów na zaprzyjaźnionym Forum Fahrenheita.
Pierwszy będzie z filmu, który ostatnio oglądałem, a mianowicie najnowszej wersji Muszkieterów (jak macie zamiar obejrzeć, to lepiej włączcie starszą wersję). W jednej z początkowych scen nasi bohaterowie są w podziemiach Wenecji. Rozwalają pomieszczenie, co powoduje, że woda wdziera się do pomieszczenia. Bohaterowie nie dość, że przeżywają ogromną siłę uderzenia (już się do tego przyzwyczailiśmy), a ich wrogowie uciekają, to wydostają się na powierzchnię. Jak? Ano przez dziurę, którą zrobili w suficie, a przez którą wdziera się woda. Nie pamiętam, żeby było gdzie wspomniane, że mają takie super moce! Żeby wydostać się muszą przecież pokonać siłę grawitacji i przeciwstawić się strumieniowi wody, który SPADA W DÓŁ (specjalnie tak napisałem, żeby uwydatnić). A to przecież film przygodowy, a nie fantastyka!
Kolejnym przykładem tym razem z SF są statki, prędkości i wylatywanie z orbity. dobrym tu przykładem są Gwiezdne Wojny czy inne Star Treki. Często widać tam jak zwykłym myśliwcem (samolocikiem) opuszczają orbitę planety i wcale się nie rozpędzają. A gdzie prędkości kosmiczne? Gdzie przeciwstawianie się grawitacji? A jeśli można zastosować tu swobodę twórczą, to czemu w ogóle nie zrezygnować z grawitacji?
Wspomnę tylko krótko, że nawet jeżeli jest możliwe uzyskanie prędkości nadświetlnych, to zgodnie z dzisiejszą wiedzą, wróg do którego podróżujemy będzie w stanie spłodzić potomstwo i umrze co najmniej kilka razy (jak pisałem do tego już się przyzwyczailiśmy), zanim do niego dolecimy.
No i jak to z jednostkami prędkości w kosmosie, czy jeśli parsek jest odległość, dla której paralaksa roczna wynosi 1 sekundę łuku, to czy jakaś inna cywilizacja nie może też wynaleźć tej samej jednostki nazwać ją w taki sam sposób? Oczywiście przyjmie on całkowicie inną wartość, bo będzie to inna planeta, o innej orbicie.
Dalej - sceny walki. Tu można dużo pisać i było już częściowo wspominane na forum (z naciskiem jednak na zdobycie informacji i realizm). Tylko gdzie w książkach takie są? Dobrym przykładem jest tu saga o Wiedźmienie. Wiele osób zachwyca się, a ja czytam te opisy walki i tylko w głowę mogę się popukać! Co innego jest, że brzmi to dość ciekawie, ale sceny są bardziej pokręcone niż w kinie azjatyckim. Przecież gdyby Geralt i Ciri zaczęli takie piruety i fiflaki robić tak normalnie na ulicy, to pan Zenek spod monopolowego roztrzaskałby ich w dwie sekundy! Ale jednak można tak pisać i jakoś wychodzi i czytelnicy się cieszą.
Ostatnio na FF był też spór (nie wnikam w szczegóły - jak ktoś chce to sobie tam przeczyta) o różne niedociągnięcia w książkach KT Lewandowskiego. Wymieniane było, że w refektarzu rycerze trzymali wyprostowane dwunastołokciowe piki, co w naszej rzeczywistości jest raczej niemożliwe. KTL podobno napisał też, że miecznik walczy mieczem, kiedy w sjp jest to urzędnik dworski noszący miecz przed panującym. No ale skoro uznajemy wolność twórczą, to czemu tak nie może być?
Pozwolę sobie zacytować Nataszę z rozmowy na SB: "To mi się w fantasy podoba. Może istnieć krasnolud, ale z pika w refektarzu nie wolno!"
A jeżeli w kryminale jest lekkie nawiązanie do historii, ale nie zgadza się z naszą wersją historii, to już nie może być? Czemu?
A jeśli w kryminale z punktu widzenia wiedzy medycznej coś powinno wyglądać całkowicie inaczej to już możemy skrytykować czy nie? Czy tu jest licentia poetica czy nie?
Gdzie jest granica między swobodą twórczą, a logiką i zdrowym rozsądkiem?
Licentia poetica
1I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
B.A. = Bad Attitude