Latest post of the previous page:
Wiedziałem że tak będzie.smtk69 pisze:zmasakrować padaPada bez najmniejszych oznak litości - takie harakirihikkokomori


Powinienem mieć jakiś procent w biznesie czytnikowym.

Moderatorzy: Poetyfikatorzy, Weryfikatorzy, Moderatorzy, Zaufani przyjaciele
Latest post of the previous page:
Wiedziałem że tak będzie.smtk69 pisze:zmasakrować padaPada bez najmniejszych oznak litości - takie harakirihikkokomori
Też tak pomyślałam.Powinienem mieć jakiś procent w biznesie czytnikowym.
Aż tak!Thana pisze:Ja wiem, że lubisz mieszać w umysłach, ale żeby aż tak?
No, to tyleto co napisałeś jest jakościowo tak dobre,
że albo będzie totalna klapa, bo nie znajdziesz wystarczającej ilości inteligentnych odbiorców, albo pełen sukces
Przemycasz cała masę wiedzy i przemyśleń w miejscach momentami tak nieoczekiwanych, że czytelnik sam nie wie kiedy go to trafiło.
I jak to ktoś mądrze napisał - ta książka rozmawia z czytelnikiem, na takim poziomie, na jaki pozwala wiedza i inteligencja czytelnika.
A że ja liznąłem co nieco buddyzmu - wprawdzie Zen, który prawie w ogóle nie kładzie nacisku na wiedzę, więc większość pojęć jest dla mnie obca, ale mimo to ideologicznie książka jest mi bliska.
Poza tym jedna ważna rzecz - człowiek nie ma wrażenia, że poglądy głoszone przez autora go przytłaczają. Po prostu - ktoś stwierdza fakt i tyle. Robisz z nim co chcesz. To ogromna zaleta [:)]
(i np. dlatego nigdy więcej nie przeczytam Pilipiuka, cienias jeden)
Swoją drogą, to chyba nie czytałem żadnej książki w podobnym klimacie, a kilka już przerobiłem.
Z jednej strony tych wtrąceń jest cała masa, ale z drugiej - one wcale nie przeszkadzają, można je traktować zupełnie osobno, albo jako uzupełnienie fabuły.
Zresztą mnogość możliwości odbioru oraz interpretacji książki też świadczy o jej sile. Może to głupie porównanie, ale ta książka to taki Forrest Gump. Można ją połknąć na luzie, jako fajną opowiastkę o dzieciaku oderwanym od rodziców w dziwnej szkole, albo można wgryźć się smaczki których jest tyle, że starczy na kilkukrotne przeczytanie.
Poza tym cieszę się, że wcześniej czytałem Twoje opowiadania. Wiedziałem jakiego klimatu się spodziewać. Nie żeby był przewidywalny, po prostu wiesz że wpierdalasz się w chaos i tyle.
No i żeby nie było za słodko. Początek książki jest przeciętnawy. Momentami niezgrabne konstrukcje językowe, sztuczność. Ale później się rozkręca i tego się nie czuje.
Swoją drogą,
Marek to jeden z gości z mojej Sanghi. Taki starszy koleś, zawsze sprawiał wrażenie jakby wiedział lepiej. Zgadnij jak wygląda moje wyobrażenie opata [;)]
Znaczy - najlepsze przede mną. To miła perspektywa.padaPada pisze:o i żeby nie było za słodko. Początek książki jest przeciętnawy. Momentami niezgrabne konstrukcje językowe, sztuczność. Ale później się rozkręca i tego się nie czuje.
Mówiłam, że atak na "rzecz samą w sobie" - założenie, że byt jest urojony w ogóle...Thana pisze:jeżeli ta samotność jest jedynie urojeniem? Powszechnym w świecie wykreowanym, ale jednak urojeniem?
Tak, ale pozytywny.Natasza pisze:Ale egzystencjalizm - jak go w powieści dostrzegam, on tam brzęczy jak mucha...
Szukając drogowskazów lekturowych, wędruję detalami znaków (to nawiasem mówiąc muzycznie nieudane zdanie inicjalne) - dwóch chłopców (zapowiada konieczność szukania DWÓCH ścieżek w fabule, dziecko - ale z istotna płcią - jako podmiot poznania) --- okno (akcja od wewnątrz na zewnątrz z granicą szyby) --- JAKBY (warunkowość, przypuszczalność, niepewność zaistnienia) ---- wzniesienia (motyw góry, wspinania się) czasami (incydentalność, związki z czasem) i przy dobrej pogodzie (koincydencja z warunkami zewnętrznymi, wpływ sił) --- majaczyły (O!!!) --- na horyzoncie (kolejna linia pozornego zetknięcia ziemi z niebem, kolejna granica? )Dwóch dziesięcioletnich chłopców spoglądało przez okno, jakby w dali chcieli
dostrzec szare wzniesienia Beskidów, które czasami i tylko przy dobrej pogodzie majaczyły
na horyzoncie.
To ostatnie zdania. Dobre zdanie i widać klamrową spójność, jakbym dostawała wnioski - i zastrzeżenia, co do realizacji planu badawczego:Zadowolony skupił się na niej (odwadze - przyp. N), przygotowując się do wyjścia poza kamienne mury i zieloną wyspę. Poza siebie.
Undernet zostawiłam sobie, Thana, na potem, ale trudno, niech jest teraz.Thana pisze:eżeli samotność miałaby być faktem, to o czym świadczy istnienie Undernetu?
Jest! Nawet w Hikikomori jest - jeżeli Jonasz opuszcza zieloną wyspę - to tylko dlatego, ze ma świadomość nowego horyzontu (ocean jest bezkresny tylko w poezji - wiem, bo Kolumb przepłynął, choć straszyli go piekłem). PadaPada symbolicznie nawet ogarnął świat stygmatyzującym tytułemThana pisze:Nie ma żadnej samotności, bo nie ma granicy między "wewnątrz" i "na zewnątrz". Stawiania tej właśnie granicy gejsza ma się oduczyć. A raczej przypomnieć sobie, że jej nie ma.