"Jonasz zauważył, że Michał nerwowo rozgląda się na boki, więc puścił do niego oko.
Hosala podniósł hełmofon wyścielony obskubaną gąbką i poczuł wstręt na samą myśl, że musi założyć go na głowę. Powąchał wnętrze i pożałował, czując zapach łupieżu i niemytych włosów. Przemógł się i ze wstrętem nałożył urządzenie."
Zaskoczyło mnie to nazwisko. Chwilę nie rozumiałam, o kim mowa. Potem zastanowiłam skąd to niezrozumienie. Doszłam do wniosku, że mówisz o chłopcu, dziesięciolatku.
Po nazwisku. Jakby był dorosłym mężczyzną. Jakby narrator nabierał do niego dystansu.
Może ta uwaga jest dziwaczna i bez sensu, ale kto mówi o chłopcu i do chłopca po nazwisku. Nauczyciel? I to taki, który go nie lubi lub jest zbyt oschły, by mówić do dziecka po imieniu. Twój narrator jest oschły?
"
Jonasz stoi w lekko zadymionej świątyni. Wszędzie unosi się słodkawy zapach kadzidła. Lampki maślane na ołtarzu oświetlają granatowy posąg kobiecego bóstwa.
Chłopak zaczyna przyglądać się szczegółom. Rzeźba szczerzy ostre kły, łypie groźnie, dzierżąc w rękach płonący miecz oraz naczynie pełne krwi i świeżych serc.
Jonasz czuje na sobie wzrok uwiecznionej w dzikim tańcu postaci, o skórze barwy głębokiego oceanu.
W chłopcu zaczyna narastać gniew. Kobieta obwieszona jest kośćmi, skórami ściągniętymi z ludzi i zwierząt. Skapuje z nich posoka.
Młodzieniec coraz bardziej się wścieka. Pod stopami statuy leżą trupy, na głowie ma koronę z ludzkich czaszek.
Jonasz wpada w szał. Podpala ołtarz i święte księgi."
To przeplatanka opisu majaków i zachowań chłopaka. Opis świata, który widzi jest o wiele bardziej plastyczny, niż jego przeżycia. Jakby narrator podziwiał świat, a nie rozumiał dzieciaka.
To się poczepiałam. Mam w zanadrzu też kilka rzeczy, które mi się podobały.

"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf