16

Latest post of the previous page:

Mi się wydaje że to problem raczej psychologiczno/psychiatryczny - pewnie jest na to fachowy termin medyczny.

Objawia się podobnie. Przychodzi do redakcji, albo wysyła tekst jakiś kolo który coś tam napisał - może to nawet i niezłe jest, ale gość sprawia sobą wrażenie tak odpychające że się go spuszcza po schodach.

(mutacja: jest taka dziunia która zachowuje się chamsko, obraża ludzi, pisze kiepsko ale twardo uważa że wszystkie niepowodzenia życiowe które na nią spadają to efekt polskiego antysemityzmu).

Czemu się tak zachowuje? To forma ucieczki do wewnątrz. On nie wierzy w powodzenie ale musi jakoś usprawiedliwić przed samym sobą spodziewane niepowodzenie. "Nie wydali mnie nie dla tego że to kiepskie ale dla tego że jestem dumny cham"

Drugi przypadek, identyczny tylko objaw kliniczny trochę inny:" Jestem "genjuszem" ale w tym kraju sami idioci, nigdy mi nie wydadzą mojej książki, ale gdybym mieszkał w USA..." omawiałem to kiedyś na tym forum - poszukajcie.

Przypadek trzeci: "też jestem ganialny a moja proza to arcydzieło, ale wydawcy to idioci/nieucy/oszuści/złodzieje i muszę wydawać to jako POD albo E-book"

17
Tak. Jest jeszcze wiele innych powodów. Np. wspomniana wyżej Agnieszka Hałas. Czyli: wszystko fajnie, umowy podpisane, ale mamy kryzys (a jego końca nie widać), wydawnictwo upada, debiutantów nigdzie nie chcą, napisana książka czeka na święte niewiadomokiedy, więc..., a niech tam, zaryzykuję z ebookiem, bo mam wsparcie kilku portali.

Poza tym zapomina się o jednym. Autor może sobie zrobić z napisanym tekstem co chce i gó.no nam do tego. Jeśli ma ochotę wydać genialną książkę jako ebook - jego sprawa. Jeśli chce swoim gniotem psuć rynek zawodowcom - również jego sprawa.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

18
Miałam się tu nie wypowiadać, ale ponieważ o mnie mówią, poczułam się wywołana do tablicy :)

W kwestii meritum czyli:
Traktowałem to zadanie bardziej jako wprawkę, ale doszedłem do wniosku, że możnaby spróbować to wydać jako e-book (jako realista nie wierzę, by ktoś zechciał wypuścić to na papierze)
to ja też uważam, że nie ma sensu. Jarek, lepiej zrobisz, jeśli spróbujesz te opowiadania puścić w świat pojedynczo - porozsyłać je do periodyków sieciowych (Esensja, QFant, Fahrenheit, Grabarz Polski - byle każde jednorazowo do jednego pisma, a nie do wszystkich na raz). Jeśli gdzieś Cię opublikują - świetnie, zyskujesz czytelników i wyrabiasz sobie nazwisko, a jeśli wszędzie usłyszysz, że nie, dziękujemy, to będzie znaczyło, że z tak marnymi tekstami (poniżej poziomu publikowalności) w e-booka też nie warto się było bawić.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

19
padaPada pisze: ale mamy kryzys (a jego końca nie widać),.
sorry - ten kryzys potrwa. Długo. 5 lat? 10 lat? Vat na książki był tylko jednym z z kilku gwoździ do trumny.

sytuacja jest obecnie niewiele lepsza niż za rządów koalicji SLD-PSL - wtedy zaszły podobne mechanizmy - wszedł vat na druk co podbiło ostro ceny książek a kraj dusiło 20% bezrobocie.

Tylko że zaszły dwa czynniki - otwarły się rynki pracy w UE i dwa miliony emigrantów zarobkowych zaczęły wysyłać co miesiąc trochę kasy do domu. Po drugie do władzy doszli "kaczyści" i bezrobocie wywołane sztucznie przez czerwonych spadło w dwa lata do 9%

Obecnie nie zanosi się na jakiekolwiek zmiany polityczno-gospodarcze. Nie majaczy nam żadne światełko w tunelu. Zero szans na powrót pisowców z ich programem gospodarczym (kiepskim ale reszta ma jeszcze gorsze). Emigranci nie przysyłają już kasy, nie inwestują w zakup mieszkań czy budowę domów tutaj tylko ściągają rodziny za granicę.

Kolejne dwa miliony luda raczej się nie zaczepią w krajach UE bo i tam się wali.

Albo rynek książki ustabilizuje się na obecnym poziomie ok. 60% albo będzie dalszy zjazd w dół. Odbicia w górę chwilowo nie przewiduję.

*

Nie, e-booki też nas nie uratują po pierwsze dla tego że vat na nie wynosi 22% co czyni zabawę mało opłacalną.

.
wydawnictwo upada, .
"Ifryt" debiutował za późno. 3-4 lata wcześniej i mieliby szansę okrzepnąć zanim przyszedłby pan premier z podatkową kosą...

Pomysł był dobry ale spóźniony. Zabrakło też ciut mocniejszej stajni autorów. Może zabrakło też wspólników z gotówką do zaryzykowania?

Wy też jesteście spóźnieni. Kryzys właśnie złapał większość Was z ręką w nocniku.
Gdy zaczynałem tu doradzać możliwości były znacznie większe.

Mnie też złapało - przez ostatnie 10 lat trzeba było zapieprzać, darować sobie pisanie porad i jałowe dyskusje na necie i napisać jeszcze z 5-8 książek więcej.
debiutantów nigdzie nie chcą,.


Ale debiutantów nigdy i nigdzie nie kochali.
I tu nic się nie zmienia od lat.

5 lat chodziłem z maszynopisem Wędrowycza, a wydali to ludzie którzy czytali jego przygody w "Fenixie" i dostrzegli potencjał.

Różnice między 2001 rokiem a 2012-tym są takie że w fantastyce mamy tylko jedno pismo branżowe (robiące bokami potwornie i nakład mizerny...) więc z puszczeniem opowiadań jest o wiele większy problem.

Różnica polega także na tym że jak rynek rośnie to debiutant ma jednak szansę zaistnieć.
A gdy rynek się zwija to kuso, bo tnie się plany i w stosunku do nie-debiutantów.
napisana książka czeka na święte niewiadomokiedy, ..
jedyna strategia mająca cień sensu to moim zdaniem odrzucenie idei biernego czekania i pisanie na przekór sytuacji. Jak czeka jedna książka - to kuso. Jak będzie ich czekało dziesięć...

W moim przypadku czekało ok 2000 stron prozy.

(ok 900 stron opowiadań o wędrowyczu, 600 stron starej redakcji dwu pierwszych tomów norweskiego dziennika, 400 stron starej redakcji Operacji dzień wskrzeszenia, i ok 100 stron bezjakubowych.

6 książek gotowych lub prawie gotowych. Gdy pojawiła się szansa na druk mogłem zadać cios bardzo szybko i bardzo mocno.

To samo tyczy się wydawania w USA. Jeśli pojawi się szansa na druk w Ameryce ja mam 24 wydane tytuły (+ 1 w drodze i 3 na warsztacie) i coś z tego wybiorę.

Bokser żeby skutecznie walnąć sierpowym latami męczy sie z workiem treningowym i rozwija masę mięśniową łapy i grzbietu.

Wasza sytuacja jest o tyle trudniejsza że będziecie sobie trenować ale za 5 lat może że okazać że ringu już nie ma.
więc..., a niech tam, zaryzykuję z ebookiem, bo mam wsparcie kilku portali..
byłem przekonany że moje dochody z e-booków to 3% Jest znacznie gorzej. Okazało się że rozliczenia są kwartalne.

0,75%.

Dzieci - nie ma i długo nie będzie żadnych sensownych dochodów z e-booków. O brak tego rynku dbają pospołu nasi pseudopolitycy ustalający* ceny czytników oraz ceny e-booków, i h(----) piraci

Dzieci drogie - z całym szacunkiem - jeśli ja nie jestem w stanie zarobić na e-bookach to zapewne i pani Agnieszce się nie uda...

.
Poza tym zapomina się o jednym. Autor może sobie zrobić z napisanym tekstem co chce i gó.no nam do tego..
Tu się nie zgodzę. tzn. jak widzę ze ktoś szykuje się by zrobić sobie krzywdę to wolę ostrzec.

.
Jeśli chce swoim gniotem psuć rynek zawodowcom - również jego sprawa.
jaki rynek? ;)



_____________________________________________
*cło + vat na elektronikę to ok 60% ceny urządzenia.

20
Andrzeju, czemu pani? Jestem z fandomu przecież, rozmawialiśmy na co najmniej jednym konwencie :)

Malutka uwaga - nie każdy zmierza do tego, żeby utrzymywać się z pisania, to nie jest jedyna droga dla piszących. Natomiast, żeby nie iść w offtop, jedna rzecz jest faktem: Jarek, nie ma sensu rozumować, że "jak coś jest za słabe na papier, to wydam ebooka". Jeśli masz coś, co CHCESZ pokazać ludziom, bo uważasz, że jest DOBRE, a w obecnej sytuacji rynkowej nie ma możliwości, żeby wyszło drukiem, no to wtedy zawsze jest ta furtka: ebook. Mnie zależało przede wszystkim na dotarciu z tekstem do czytelników i za kilka miesięcy będę mogła powiedzieć z własnego doświadczenia, czy było warto.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

21
Ignite, myślę, że większość forumowiczów będzie czekało na Twoją opinię po tych kilku miesiącach. Bo jak na razie to w większości jest to teoretyzowanie i domysły. Jedni głoszą chwałę e-book'ów i opowiadają, że to jest przyszłość. Inni na dzień dzisiejszy pozostają sceptycznie nastawieni.
Jedynie Andrzej rzucił jakąś konkretną hmmm... i jak to nazwać... liczbunią, liczbeńką?
W Twoim przypadku może być trochę inny wybór, bo jak czytelnik kupi książkę papierową Andrzeja, to już raczej e-book'a nie kupi (fajna była promocja z bonusowym e-book'iem).
Natomiast tego, co jest u Ciebie w formie elektronicznej nie ma w papierowej i jeśli ktoś się chce zapoznać, to może tylko ściągając (chociaż ja liczę nadal na formę papierową).
Debiut książkowy papierowy też masz już za sobą, więc stawia Cię to też w innej sytuacji niż większość użyszkodników Wery.
Może okaże się, że przecierasz dla nas szlaki. Ja trzymam za Ciebie kciuki, jako czytelnik (chociaż wolę i liczę na papier!) i jako piszący.

Jarek, daj to co napisałeś albo fragment do Centrum Wzajemnej Pomocy i dowiesz się czy jest to coś warte czy nie, albo nad czym popracować, żeby było lepsze. Bo słabych rzeczy nie opłaca się wypuszczać, ponieważ to świadczy o tym czy szanujesz czytelnika czy nie. Może też się okazać, że napisałeś coś bardzo dobrego i lepiej wysłać do wydawnictwa papierowego.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

22
Ignite pisze:Andrzeju, czemu pani?
bo tu jesteśmy na ziemi wrog... Ups! tzn. poza fandomem ;)
rozmawialiśmy na co najmniej jednym konwencie :)
i na jakimś rozdaniu nagród?
Malutka uwaga - nie każdy zmierza do tego, żeby utrzymywać się z pisania, to nie jest jedyna droga dla piszących.
Ujmę to tak - właśnie zaczyna się kryzys. Zanim sytuacja na rynku się poprawi masa pisarzy - zwłaszcza początkujących - będzie miała problemy z wydaniem książek. Debiutanci będą mieli problemy jeszcze większe.

nie wiem czy e-booki to właściwa droga. Mi ten eksperyment wydaje się trochę nazbyt szalony. Z jednej strony - jest to jakiś tam sposób dotarcia do czytelników. Z drugiej - niestety nadal czarno widzę możliwość wydania na papierze czegoś co pojawiło się w necie. Z trzeciej - pirackie kopie pojawią się po kilku dniach.

Ja w tej sytuacji zapewne pisałbym do szuflady. Ale nie jestem tu nieomylną wyrocznią.

23
B.A.Urbański pisze: Jedynie Andrzej rzucił jakąś konkretną hmmm... i jak to nazwać... liczbunią, liczbeńką?.
ok. powiedzmy tak: kwartalnie sprzedaje się kilkaset sztuk. Zważywszy że jestem autorem 25 tytułów, z czego większość jest legalnie dostępna w tej postaci wychodzi po kilkanaście-kilkadziesiąt pobrań najlepszych pozycji. .

Dokładnych danych podać nie mogę.

Być może jest to jakiś "trudny początek" ale nie czuję tego.

P tym czy sprzedaż rośnie czy nie też nie bardzo mogę pisać ;)

24
Ujmę to tak - właśnie zaczyna się kryzys. Zanim sytuacja na rynku się poprawi masa pisarzy - zwłaszcza początkujących - będzie miała problemy z wydaniem książek. Debiutanci będą mieli problemy jeszcze większe.
Kryzys jest od 2009 roku. Było jeszcze ok do 2010 roku, dopóki pewien *** Rostowki nie wymyślił sobie vatu na książki. To mogę uznać jako początek kryzysu w branży księgarskiej. Ja nie mam zamiaru ******** się zmartwieniami oto, czy będę mogła cokolwiek wydać, tylko będę pisała nie patrząc za siebie. Wezmę sobie po studiach pracę i będę pisać po godzinach dopóki sytuacja się nie polepszy.

Moni, ostrzegam! Następne wulgaryzmy skończą się ostrzeżeniem na pasku!
Ostatnio zmieniony ndz 23 wrz 2012, 22:23 przez Monivrian, łącznie zmieniany 2 razy.

26
B.A.Urbański pisze:W Twoim przypadku może być trochę inny wybór, bo jak czytelnik kupi książkę papierową Andrzeja, to już raczej e-book'a nie kupi (fajna była promocja z bonusowym e-book'iem).
Dokładnie tak jest. Andrzej ma wersje papierowe i te mają priorytet, tak dla czytelników jak i dla wydawnictwa. Ceny Andrzejowych książek nigdy nie będą sensowne nie tylko ze względu na VAT, ale także dlatego, że wydawnictwo sobie na to nie pozwoli.

Ale faktem też jest, że rynek ebooków w tym kraju jest jeszcze baaaardzo płyciutki.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

27
Przekleństwo w ustach kobiety brzmi podwójnie obrzydliwie :)

To tak poza tematem. A wracając do samego tematu: Agnieszka pisze, że nie dla wszystkich najważniejsze są zarobki. Ja dodam od siebie, że właśnie w dobie kryzysu ebook (darmowy) może być cegiełką dołożoną do sukcesu w przyszłości. Dlaczego? Bo właśnie można poprzez ów ebook dotrzeć do czytelnika, który dostanie szansę zapamiętać nazwisko i rozsmakować się w tym, co piszemy. Potem kolejny zbiorek/powieść/mikorpowieść, tu jakieś opko w bardziej znanym e-zinie. Tak też - przynajmniej moim zdaniem - można tworzyć grono swoich czytelników. A gdy przyjdą lepsze czasy i szansa na płatne wydanie "papierowe" - zawsze mamy przynajmniej już jakichś potencjalnych odbiorców na starcie.

Więc może tak: teksty dobre (na poziomie drukowalności) puszczać netem i zdobywać czytelników, w tym samym czasie chować w szufladzie teksty bardzo dobre :P

28
wracamy do starej dyskusji - czy fakt że książka fruwa w necie pomaga czy szkodzi autorowi.

Może prawda leży po środku? Może pomaga zdobyć popularność, ale to nie przełoży się na dochody, bo przyszłe sukcesy finansowe zeżre powszechna dostępność darmowych kopi?

Gdy 8 lat temu mieszkałem w stolycy - dla piratów ze stadionu granica opłacalności procederu to była dycha/szt. tzn po tyle sprzedawali wszystkie płyty: jak leci - filmy, muzykę, pornografię, zdjęcia dla pedofili i zoofili, programy (rekord świata - za dychę sprzedawali program dla architektów którego amerykańska oryginałka kosztowała 70 tyś ówczesnych złotych)

Potem pojawiły się tanie DVD dodawane do gazet - i to była bariera - tych już nie piracono.

Epoka była inna - wymagała nośnika który należało nagrać i opakować. I kolesia który to sprzeda (prowizja). Dziś w epoce szybkiego netu i tetrabajtowych dysków zewnętrznych podpinanych na USB ten koszt odpada.

Pytanie zatem czy legalne/płatne e-booki w ogóle przetrwają. Nawet zakładając cenę rzędu 1 zł. Czarno to widzę.

29
Witam, jestem nowy, ale się włączę.

Wg mnie e-booki przetrwają, tak jak gry komputerowe mają się dobrze, mimo piractwa na ogromną skalę Jednak faktem jest, że mentalność zależy od człowieka. Jak to kiedyś Smugler w cd-action pisał, jak ktoś ma piracić, to będzie piracił, choćby nawet producenci gier obniżyli ich ceny do 1 złotego. Taki ktoś zawsze znajdzie wymówkę, nawet taką, że nie chce mu się dupy do sklepu ruszyć... ale to nie o nich.
E-booki w Polsce dopiero startują, ludzie zapoznają się z czytnikami czy tabletami, ale w miarę postępu to wszystko ruszy, tak mi się zdaje. Sam ostatnio kupiłem czytnik i jestem mega zadowolony. Sto razy lepiej mi się czyta niż papierowe wydanie, taki sprzęcik jest poręczniejszy, a że nie mogę powąchać książki czy coś takiego? Trudno, przeżyję, mam jeszcze klej :P
Jednak minusem jest cena e-booków, jak dla mnie, bo 2-3 zł różnicy odnośnie papierowego wydania to trochę mało, a dostajemy przecież sam plik, a nie starannie wydaną książkę. Póki co poluję na promocje.
No i że się podliżę lekko, ostatnio kupiłem "Szewca z Lichtenrade" (e-booka oczywiście) i jestem zadowolony, panie Andrzeju ;) Dobra robota, choć niektóre opowiadania sprawiały wrażenie urwanych, ale rozumiem, tajemniczość i niedopowiedzenie;)
Pozdrawiam

30
Monilviam -> wiele wskazuje na to, że problemem nie był sam vat tylko sposób jego wprowadzenia, a co za tym idzie naruszenie płynności rynku. Nie analizowałem szczegółowo, ale może to, co dotyka książki to wciąż czkawka po tamtym. Staram się optymistycznie myśleć, więc może to kolorowe okulary. Pewne jest to, że kultura w tym kraju jest obecnie masakrowana. Ale kultura "dotowana", a do takiej literatura, o której my tu mówimy raczej nie przynależy zbyt mocno.


Co do ebooków, to pozwolę sobie zarzucić taką małą przynętę do dyskusji. A może drogą jest tu to, co niejako dzieje się teraz z muzyką? To znaczy, uświadomienie na większą skalę odbiorców, że twórca musi z czegoś żyć, a zakup, nie ściągnięcie de facto oznacza umożliwienie mu dalszego funkcjonowania.
Mówiąc krótko, podkreślenie i wpojenie zależności: podobało Ci się->rzuć tę dyszkę jako wyraz uznania i inwestycję w rozwój.

To jest na razie bardzo mały rynek i nie wiadomo, w którą stronę pójdzie, ale podejrzewam, że taka praca u podstaw ma tu głębszy sens.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

31
ebook (darmowy) może być cegiełką dołożoną do sukcesu w przyszłości
Jeśli celem ma być promocja na samym początku drogi pisarskiej, to lepiej zrobisz, puszczając darmowe opowiadania w periodykach sieciowych, bo czyta je zdecydowanie więcej osób. Chyba że mowa o opowiadaniu w darmowej _antologii_, takiej jak Halloween po polsku, która też miała dużo ściągnięć.
A może drogą jest tu to, co niejako dzieje się teraz z muzyką? To znaczy, uświadomienie na większą skalę odbiorców, że twórca musi z czegoś żyć, a zakup, nie ściągnięcie de facto oznacza umożliwienie mu dalszego funkcjonowania.
Mówiąc krótko, podkreślenie i wpojenie zależności: podobało Ci się->rzuć tę dyszkę jako wyraz uznania i inwestycję w rozwój.
Sympatycznie by było.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron