706

Latest post of the previous page:

Raczej nie ulega wątpliwości, że pisarz to ten co pisze i wydaje swoje teksty :) Ktoś, kto pisze nie wydając, pisarzem zdecydowanie nie jest. Choć od pewnego czasu można tekst upublicznić w Internecie co z lekka rozmywa różnice pomiędzy pisarzem, a osobą piszącą ( IMO tylko z lekka). Natomiast prawdą jest, że proces dojrzewania pisarskiego powinien trochę potrwać i nie ma sensu sztucznie go przyspieszać kierując się tym, że np. gdzieś, ktoś, już w wieku szesnastu lat... Argument: wydawaj stara krowo, bo masz już dwadzieścia lat, raczej do mnie nie przemawia ;) Pomijając wszystko inne, debiut to początek drogi. Jeśli będzie przedwczesny, okaże się niewypałem, literacki pociąg odjedzie i nawet osobie naprawdę utalentowanej trudno będzie znaleźć wydawcę na kolejną, tym razem rzeczywiście dobrą książkę. Być może dlatego istnieje spora grupa "jednoksiążkowych" pisarzy? Stąd warto się zastanowić czy naprawdę chcemy jak najszybszego debiutu za wszelka cenę. Bo przecież nie każdy może być Dukajem...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

707
inatheblue pisze:Wiesz, nie dziwię się temu co piszesz - taki jest teraz paradygmat.
Że pisarstwo to jest trening wiedźmiński i jak nie dostaniesz po gębie, to się nie nauczysz.
Imho to raczej kwestia indywidualnego charakteru, a nie teraźniejszych paradygmatów. Znam mnóstwo osób, które cieszą się pisaniem, tak właśnie jak to opisałaś, i wcale nie mają jakiejś szczególnej presji na wydawanie - wystarczają im fora/blogi/sekcje literackie itp.

A znam też takich, którzy mają odwrotnie, tzn. od początku nastawieni się na "napiszę i spróbuję wydać, choćby nie wiem, co" (sama taka byłam 10 lat temu).

I kłopot w tym, że tym drugim ciężko jest przetłumaczyć, że powinno im wystarczać to, co wystarcza pierwszym. Oni, jeśli im się nie uda, i tak będą sfrustrowani.

Co do babci/mamy w roli mentora - oj, raczej nie, chyba że autor jest naprawdę bardzo młody albo mama/babcia bardzo specyficzna :). Polonistki też się imho słabo sprawdzają, bo one często patrzą na opowiadanie/powieść tak jakby to było wypracowanie, tzn. jak coś jest napisane bez błędów ortograficznych/gramatycznych, to już jest dobre, nic więcej nie trzeba.

708
tym drugim ciężko jest przetłumaczyć, że powinno im wystarczać to, co wystarcza pierwszym
Dorzucę swój kamyczek: opublikowanie tekstu to wystawienie się na reakcje czytelników, na krytykę ze strony obcych ludzi, która może cholernie dużo nauczyć. Pisząc do szuflady, człowiek nie ma okazji się wystawić na ten zimny prysznic (lub odwrotnie, dostać całej masy pozytywnych wzmocnień).
od początku nastawieni się na "napiszę i spróbuję wydać, choćby nie wiem, co"
To jest pragmatyczne podejście, ja też tak miałam. Wychodziłam z założenia, że przeznaczeniem tekstu pisanego jest, żeby ktoś go czytał.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

709
Anneke pisze: A znam też takich, którzy mają odwrotnie, tzn. od początku nastawieni się na "napiszę i spróbuję wydać, choćby nie wiem, co" (sama taka byłam 10 lat temu).
Też tak miałam. Ale wolałabym powiedzieć mojej młodszej ja, żeby trochę zluzowała i się tak nie denerwowała. :)
Anneke pisze: Co do babci/mamy w roli mentora - oj, raczej nie, chyba że autor jest naprawdę bardzo młody albo mama/babcia bardzo specyficzna :).
OK, tutaj piszę z mojej perspektywy, moja rodzina jest specyficzna. Babcia jest emerytowaną polonistką - taką z pasją. Natomiast mama nie tylko dużo czyta, jest też umysłem ścisłym - skończyła budownictwo na polibudzie. Jeżeli coś jest nielogiczne, nie łączy się ze sobą - wykryje to natychmiast. Do dziś potrafi w większym tekście wyłapać niekonsekwencję, której nie widzi nawet redaktor.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

710
Oraz mentor, który wspiera, przeczyta, wskaże błędy gramatyczne - może to być polonistka, mama, babcia,

Gdyby moja mama przeczytała, o czym piszę... Cóż, wystarczyło, że opowiedziałam jej fabułę, wolę nie wtajemniczać jej w szczegóły (jeszcze poza swoje dziecko;) )
A tak serio to chyba każda ocena (o ile oceniający nie jest wredną kreaturą, której główną misją jest nas zniszczyć, skompromitować i ośmieszyć) może być pomocna.
Raczej nie ulega wątpliwości, że pisarz to ten co pisze i wydaje swoje teksty
I tu jest różnica między pisarzem a grafomanem :)
od początku nastawieni się na "napiszę i spróbuję wydać, choćby nie wiem, co" (sama taka byłam 10 lat temu).

chyba każdy tak ma

W ogóle to mam wrażenie, że najlepiej jest nauczyć się patrzeć z odpowiednim dystansem spojrzeć na swoje teksty, jeśli przejdzie się przez dwie skrajności - samouwielbienia i "nic mi się nie udaje, jestem beznadziejny, piszę gnioty etc". Tylko trzeba uważać, żeby w tej pierwszej fazie nic przypadkiem nie wydać (chyba że faktycznie jest takie, za jakie je postrzegamy), a w drugiej po prostu się nie poddać ;)
Ostatnio zmieniony ndz 21 paź 2012, 15:46 przez paulina.itp, łącznie zmieniany 1 raz.

711
paulina.itp pisze:
Raczej nie ulega wątpliwości, że pisarz to ten co pisze i wydaje swoje teksty
I tu jest różnica między pisarzem a grafomanem :)
Przeważnie, choć nie zawsze ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

713
inatheblue, tu są chyba dwie różne sprawy: "prestiż" (i "pozytywne wzmocnienie") wynikające z papierowej publikacji oraz liczba czytelników. Zasadniczo na razie nadal tak jest, że czytelników "papierowych" ma się więcej, bo na razie jednak innymi kanałami trudno jest dotrzeć do dużej liczby ludzi.
I na przykład w moim przypadku "pisanie dla siebie" (czyli z założenia nie do publikacji) chyba rozbiłoby się o to, że nie miałabym tyle siły woli, żeby pisać 2-3 lata powieść dla czworga znajomych czyteników. No ale ja jestem ekstrawertyczna i dla mnie pisanie to sposób na "wspólną zabawę" z ludźmi.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

714
A ja mam takie pytanie: w których gatunkach trudniej jest debiutować - w fantastyce (gdzie panuje większa konkurencja) czy w innych gatunkach (gdzie jest mniej odbiorców)? Teraz jest taki boom, wszyscy piszą/czytają fantastykę, że czasami też mam ochotę wypróbować któryś z moich pomysłów... Mogłabym to przynajmniej gdzieś wysłać, bo jak na razie moja "niefantastyka" odpada na stracie w każdym konkursie.

715
Bo zasadniczo fantastykę pisze się dużo, dużo łatwiej niż prozę obyczajową. Wystarczy mieć fajne pomysły i poprawny warsztat, żeby dało się to czytać. A w obyczajówkach, hoho, czego to trzeba nie mieć, żeby napisać coś sensownego... W dodatku fantastyce wystarczy, że jest "fajna", a obyczajowa musi być jeszcze coś warta artystycznie.

Swoją drogą, że wśród odbiorców fantastyki jest dużo więcej ludzi, którzy nie mają bladego pojęcia o literaturze, więc stawiałbym raczej na bramkę, to znaczy tezę, numer jeden: łatwiej w fantastyce.

716
Seprioth pisze:Bo zasadniczo fantastykę pisze się dużo, dużo łatwiej niż prozę obyczajową. Wystarczy mieć fajne pomysły i poprawny warsztat, żeby dało się to czytać. A w obyczajówkach, hoho, czego to trzeba nie mieć, żeby napisać coś sensownego... W dodatku fantastyce wystarczy, że jest "fajna", a obyczajowa musi być jeszcze coś warta artystycznie.
Pozwolę się nie zgodzić. Liczne przypadki ogromnych karier pisarek tzw. literatury kobiecej (czyli romansów, komedii obyczajowych itp.) dowodzą, że jest inaczej. U mnie w rodzinie książki krążą, więc jestem w tym dość obyta (i nadal nie umiem pisać romansów - co raczej dowodzi preferencji pisarskich, bo te autorki z kolei nie piszą fantastyki). Bywa naprawdę dobrze, ale zdarzają się i takie, którymi mam ochotę rzucić o ścianę i patrzeć, jak się rozpada.

Podejrzewam jednak, że masz na myśli tzw. literaturę piękną, i tutaj jest znacznie trudniej warsztatowo, niż w popularnej literaturze (fantastyka, "kobieca", kryminał) i komercyjnie - bo nie mamy dofinansowania państwa (jak we Francji, w Anglii, w Niemczech...), a to się źle sprzedaje.
Ostatnio zmieniony pt 26 paź 2012, 22:13 przez inatheblue, łącznie zmieniany 2 razy.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

717
inatheblue pisze:Podejrzewam jednak, że masz na myśli tzw. literaturę piękną, i tutaj jest znacznie trudniej warsztatowo, i komercyjnie - bo nie mamy dofinansowania państwa, a to się źle sprzedaje.
O, to, to. Fakt, nie sprecyzowałem, romanse, kryminały etc. uważam za odrębną zupełnie kategorię z pogranicza. :) Ale "literatura piękna" to też strasznie nieprecyzyjny termin, niestety.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

718
"Non-genre fiction". Literatura bezgatunkowa.

Trzeba pisać to, na co się ma ochotę. Klasyfikacja na gatunki należy nie do nas, a do marketingowców i krytyków. Oni to wymyślili, niech sobie z tym radzą. Masz dobry pomysł - pisz, nie kalkuluj.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

719
Wystarczy mieć fajne pomysły i poprawny warsztat, żeby dało się to czytać.


Myślę, że to dość ogólna zasada, dotyczy każdego gatunku (bo przecież pomysły i warsztat potrzebne są i w fantasy, i w obyczajowych) A wiedza przyda się zawsze, oczywiście zależy od fabuły, bo skoro chcę pisać o chorych psychicznie to po co mi znajomość... czegoś innego ;)
Podejrzewam jednak, że masz na myśli tzw. literaturę piękną, i tutaj jest znacznie trudniej warsztatowo, niż w popularnej literaturze (fantastyka, "kobieca", kryminał)
O, to, to. Fakt, nie sprecyzowałem, romanse, kryminały etc. uważam za odrębną zupełnie kategorię z pogranicza. Ale "literatura piękna" to też strasznie nieprecyzyjny termin, niestety.
ok, to już nie wiem. co w końcu jest literaturą piękną, a co popularną? jakoś nigdy nie bawiłam się w klasyfikację moich wypocin i teraz to już naprawdę nie wiem...
sama próbowałam czegoś opartego na psychologi...
"Non-genre fiction". Literatura bezgatunkowa.
tak. to jest moja specjalizacja :) już wiem co mówić znajomym :)
Trzeba pisać to, na co się ma ochotę. Klasyfikacja na gatunki należy nie do nas, a do marketingowców i krytyków. Oni to wymyślili, niech sobie z tym radzą. Masz dobry pomysł - pisz, nie kalkuluj.
dobra rada. zapamiętam :) ale zawsze warto wiedzieć co się 'tworzy' ;)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron