106

Latest post of the previous page:

Z tego co obserwuję, w przypadku książek spora część odbiorców jednak woli papier i jest skłonna wydać swoje ciężko zarobione pieniądze tylko na papier (nawet jeśli jest to większy wydatek). Co innego prasa (którą po przeczytaniu zwykle przeznaczamy na makulaturę), a co innego książka. Wydanie danej pozycji tylko w ebooku zawęża krąg potencjalnych nabywców - w tej chwili jeszcze bardzo mocno (patrząc na zamieszczone tu cyfry). Ja, będąc mało znanym, niszowym autorem, widzę dramatyczną różnicę między odzewem na papierową książkę wydaną w 2011 a odzewem na wydanego w 2012, reklamowanego, stosunkowo dobrze nagłośnionego ebooka. Przy założeniu, że pisze się dla czytelników, to jest spora różnica, czy pisze się dla 1000-2000 odbiorców, czy dla 100-200. A w każdej recenzji powtarza się: ale czemu to nie wyszło na papierze?
Zaś sytuacja, w której część autorów wydajemy papierowo, a część tylko ebookowo doprowadzałaby do potwierdzania przez takiego wydawcę stereotypu, z którym stara się walczyć. Że papier jest bardziej prestiżowy od ebooka.
Ależ dopóki ebooka dużo łatwiej i taniej jest wydać niż książkę papierową, dopóty będzie mnóstwo słabych pozycji ebookowych. JEST mnóstwo słabych pozycji ebookowych. Obawiam się, że wydawnictwo ebookowe, które chciałoby obalać ten stereotyp, musiałoby iść w kierunku ostrzejszej selekcji.

Natomiast dynamiczny rozwój serwisu RW2010 napawa optymizmem :)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

107
Ignite pisze: Przy założeniu, że pisze się dla czytelników, to jest spora różnica, czy pisze się dla 1000-2000 odbiorców, czy dla 100-200.
Praca włożona w przygotowanie ebooka (redakcja, korrekta, ale także odsiew badziewia) jest chyba ciągle zbyt nieopłacalna. Wracając do przykładu Macieja - przygotowanie czterech powieści przez wydawnictwo raczej nie zwróci się po sprzedaniu 700 egzemplarzy. Koszty korekty to już jakieś 300-400 zł za powieść, redakcja jeszcze więcej. Do tego czas poświęcony filrowaniu, czytaniu, promowaniu. Doprawdy nie wiem, jak wam się udaje zarobić na życie?
Domyślam się, że tniecie wydatki kosztem jakości?
Kiedy rozmawiałem jakiś czas temu o wydaniu ebooka w pewnym wydawnictwie, jego właściciel wycofał się z rozmów uczciwie przyznając, że nie może spełnić moich wymagań. A były to wymagania - w przypadku wydania przez papierowe wydawnictwo - doprawdy minimalne.
Pies pogrzebany jest więc moim zdaniem w JAKOŚCI ebooków. Nie zdobędzie się zaufania czytelników wydając ilość a nie jakość. Nie zdecyduję się wydać 10 zł na książkę wydaną przez takie wydawnictwo - jak mogę mieć pewność, że nie otrzymam nieskładnej grafomanii?
Byłoby idealnie, gdyby RW2010 wyrobiło sobie taką markę. Kupuję u nich, bo mają solidnego redaktora. Fajnie dobrane tytuły itd itp.
Ale widząc wyniki sprzedaży - uświadamiam sobie, że to raczej finansowo niemożliwe...
http://ryszardrychlicki.art.pl

108
Koszty korekty to już jakieś 300-400 zł za powieść, redakcja jeszcze więcej.
Jeśli się stosuje outsourcing, czyli płaci korektorom i redaktorom z zewnątrz :) W ekipie RW2010 są poloniści - inwestują jedynie swój cenny czas.

Gdy chodzi o jakość, to tak cicho podszepnę, że naprawdę mnóstwo (!) materiałów z serwisu RW2010 możesz ściągnąć za free i sprawdzić, czy kupując płatną książkę tego samego autora, nie kupisz kota w worku.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

110
Ekhm, ekhm, żeby daleko nie szukać, cała ekipa Esensji (recenzenci, programiści, graficy, dział literacki) od lat pracuje za free, inwestując tylko swój cenny czas - BEZ perspektywy na to, że kiedyś coś z tego się zwróci, bo Esensja jest i pozostanie przedsięwzięciem non profit. Ekipa RW2010 inwestuje czas, mając nadzieję, że business się z czasem rozkręci (tak się domyślam).
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

111
smtk69 pisze:Doprawdy nie wiem, jak wam się udaje zarobić na życie?
Domyślam się, że tniecie wydatki kosztem jakości?
Absolutnie nie ma takiej opcji! Nie ma mowy o "odpuszczaniu" czegokolwiek; po prostu na razie traktujemy naszą pracę jako formę inwestycji w markę.
smtk69 pisze:Pies pogrzebany jest więc moim zdaniem w JAKOŚCI ebooków.
Tak. To największy problem tego rynku; brak zaufania do wydawców, w myśl zasady, że "skoro oferują produkt tani, to musi być badziew..."
smtk69 pisze:Nie zdecyduję się wydać 10 zł na książkę wydaną przez takie wydawnictwo - jak mogę mieć pewność, że nie otrzymam nieskładnej grafomanii?
Dlatego właśnie - i tu wracam do jednego z poprzednich wątków - pozycje "darmowe" pozwalają na zbudowanie prestiżu i zaufania do marki. I dlatego są ważnym elementem marketingu na rynku ebooków. Dlatego wydaliśmy antologię "słodko gorzko", która jest - oprócz zbioru opowiadań, rzecz jasna - także naszą... reklamą ;-)

Od razu wyjaśniam - większość opinii na tym forum odnosi się do formy utworu. Dlatego zamieszczamy obszerne fragmenty, darmowe opowiadania i tym podobne rzeczy, aby każdy mógł przeczytać i sam się przekonać, jak wygląda tekst w sensie literackim.

Ale nie należy zapominać o także ważnych aspektach technicznych. Mówiąc wprost - o obawach P.T. Czytelników w rodzaju "czy to będzie u mnie działać?" Więc tym bardziej potrzebne są darmowe materiały, fragmenty, opowiadania - aby każdy zainteresowany mógł sobie ściągnąć na swoje urządzenie i sprawdzić, czy w tekście są polskie czcionki, akapity jak należy i te pe.

I tu od razu wyjaśniam - właśnie dlatego fragmenty w naszym serwisie zamieszczane są jako odrębne utwory; żeby można je było tak jak utwór cały pobrać i sprawdzić na urządzeniu (a takiej możliwości nie daje generowany on-line i do czytania on-line fragment, bo takie rozwiązania spotyka się u naszych przyjaciół z konkurencji).
smtk69 pisze:Byłoby idealnie, gdyby RW2010 wyrobiło sobie taką markę. Kupuję u nich, bo mają solidnego redaktora. Fajnie dobrane tytuły itd itp.
Ale widząc wyniki sprzedaży - uświadamiam sobie, że to raczej finansowo niemożliwe...
Do tego dążymy, a niskie póki co wyniki sprzedaży na pewno nie sprawią, że zaczniemy "przepuszczać" teksty kiepskie albo wydawać coś bez redakcji, korekty, składu i odpowiedniej konwersji.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

112
Ignite pisze: cała ekipa Esensji
Próbowałem czytać Esensję, ale nie daję rady. Chodzi mi o aspekt czysto techniczny. Ekran komputera odpada, męczy. Ściągnięty HTML próbowałem przekonwertować na format czytnika - wychodzi beznadziejnie ze względu na narzucone formatowanie strony.
Więc - czemu to nie jest dostępne w epubie :(
może podpowiedź jak to konwertować Calibrem????
Ludzie, dajcie się czytać :)
http://ryszardrychlicki.art.pl

113
Seener pisze:Na moje nieszczęście uległem pokusie zajrzenia do tego tematu i naszło mnie parę przemyśleń. Postaram się być w miarę powściągliwy jednak :).
Cała sprawa przypomina mi nieco temat nowej wersji protokołu IP. Jak się Internet zaczynał rozrastać zaczęto wstępnie (i zasadnie) panikować z powodu ograniczeń starej wersji. W końcu doczekaliśmy się nowej działającej parę lat temu. W międzyczasie radzono sobie modyfikacjami starego i skutek jest taki, że około 90% dostawców Internetu w Europie, Azji i na bliskim wchodzie nie widzi problemu w starym. Nowy już niby jest ale prawie nikt go nie używa. Ostatnio parę większych firm internetowych zaczęło go propagować i pewnie sieci komórkowe coś ruszą w tym temacie z racji pojawienia się tabletów, smartfonów itp. Tylko, że wszystko zaczęło ruszać gdzieś jeszcze w latach 90 poprzedniego stulecia. Potrzeba było paręnaście lat, żeby coś drgnęło. Nowe wyprze stare. Nie ma wątpliwości. Ale na wszystko musi przyjść czas. Na stu ekspertów pięciu trafi z prognozami i będą z tego żyć choćby potem już do końca życia tylko się mylili. Tak to już jest z ekspertami, doradcami i konsultantami. Jak z totolotkiem. Albo się trafi, albo się nie trafi.
Zastanawiam się od jak dawno temat książki elektronicznej pojawił się na tym forum. Od jak dawna pojawił się w ogóle w świadomości czytelników, a przede wszystkim masowych czytelników. Zerknąłem na starsze tematy na forum i trafiłem nawet na dynamiczną polemikę, która zaczęła się w styczniu 2010 roku. Niedługo minie trzy lata. W międzyczasie technika poszła do przodu, podobna tanieją czytniki, coraz więcej tytułów jest dostępnych w wersji elektronicznej. I co? I nic jak się okazuje. Jak dla mnie rynek książki technicznej bardzo dobrze się sprawdza w takiej formie. Przynajmniej w niektórych dziedzinach. Dostaję miesięcznie kilkaset stron materiałów w postaci elektronicznej. Pojemny dysk i wyszukiwarka pełnotekstowa i jestem szczęśliwy. Ale beletrystyka? Niestety księgarnia nadal jest dostępna dla wszystkich a czytniki niekoniecznie. A nawet jeśli ten czytnik za 50 zł będzie leżał na półce to i tak spora część czytelników po niego nie sięgnie. Bo nie, bo opór materii, bo bezwład przyzwyczajeń. Jeden z tu obecnych autorów napisał kiedyś w jednym z tematów o tym jaki ma udział wydań elektronicznych w porównaniu do całkowitej sprzedaży. A nie jest to anonim taki jak my, tylko autor, którego książkami można by już jakąś półeczkę zapełnić. Ma grono swoich stałych czytelników. I co? Wciąż nic! To był promil, za który można stracić prawo jazdy, ale wyżywić się już nie.
Tak się zastanawiam co mógłby serwis Virtualo (lub inny podobny) zapewnić takiemu autorowi, żeby skorzystał z ich usługi? W jaki sposób jest w stanie przelicytować klasycznego wydawcę?
W moich oczach to nie my, początkujący (a czasem już zaawansowani) prawie pisarze potrzebujemy usług łatwego wydawania (wszystko jedno czy to będzie książka elektroniczna czy SP, czy jakikolwiek inny klon) tylko taki wydawca potrzebuje tanich pisarzy. Bo na droższych go nie stać. Pozostaje mu więc liczyć, że skoczy w ilość i gdzieś w końcu trafi w dobry czas z dobrym tytułem i wszystko odpali. A do tego czasu przeniesie koszty na piszącego, albo zaproponuje formę wydania minimalizującą jego koszty własne. I byłbym chyba gotów się założyć, że jeśli jakiś tytuł odpali to zgłosi ochotę wydania go w formie papierowej. Taki inkubator brzydkich kaczątek mający szansę żyć z naszych marzeń o byciu łabędziem:). A jak się jakiś łabędź trafi to chętnie pofruniecie na jego skrzydłach.
To wydawanie wszystkich oczywiście zwiększa szansę wydawcy na trafienie w końcu na coś ciekawego. Ale to coś ciekawego ma niestety szansę utonąć szarej masie. Większość tekstów ma słaby poziom literacki. A poziom redakcji dał o sobie znać niedawno przy publikacji na tym forum fragmentu tekstu jednej z chętnie publikowanych elektronicznie (nie wiem czy równie chętnie czytanej) autorki kryminałów. I w mojej subiektywnej ocenie cała krytyka językowo-redakcyjnego poziomu tekstu nie była jedynie odwetem zazdrośników.
Polecam koledze (a może kolegom) z Virtualo prześledzić tego typu tematy. Wam może rozjaśni to nieco w głowach, a nam oszczędzi po raz kolejny słuchania o darmowym ISBN, promocji, opiece itp. Być może nie wszystkie przypadki pojawiły się akurat w waszej ofercie ale kiedyś przejrzałem parę serwisów tego typu i widzę, że to jazda obowiązkowa. Wybaczcie szczerość, ale jedyne co zapewniacie i w czym macie przewagę nad papierowymi wydawcami to łatwość wydania.
Książka elektroniczna pewnie w końcu zdobędzie przewagę nad papierową również w beletrystyce. Ale kto może wiedzieć kiedy? Może jutro się coś wydarzy. Ale bardziej prawdopodobne, że trzeba będzie poczekać na zmianę pokoleniową. Na zasilenie masy produkcyjnej naszego społeczeństwa osobnikami, które aktualnie łykają nowinki techniczne jako świat zastany. Czyli krótko mówiąc młodzieży. Dla nich to będzie naturalne. Ale na to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Z drugiej strony wtedy będzie was stać na prawdziwych redaktorów, grafików i obsługę techniczną. Może zaczniecie działać jak normalne wydawnictwo.
Wybaczcie ton wypowiedzi, ale osłabia mnie takie zaklinanie rzeczywistości i robienie ludziom wody z mózgu. Kiedyś maciejslu (wybacz, że Cię tu przywołuje, ale byłeś chyba prekursorem wydań elektronicznych jeśli chodzi o to forum) uruchomił kampanię reklamową swojego serwisu na tym forum. Odkąd przestał reklamować, a zaczął się udzielać i informować okazało się, że to sympatyczny człowiek, który ma często coś ciekawego do powiedzenia. Każdy może zrobić ze swoim tekstem co chce, ale mam wrażenie, że szukacie taniej siły roboczej, która napędzi wasz interes. Chcecie autorów, chcecie tekstów. A w zamian? Mgliste obietnice jak u doradcy finansowego, który chętnie za prowizję rozporządza cudzym majątkiem.
Chociaż uczciwie trzeba przyznać, że nawet te podane przez Macieja (czy ja mogę pisać „Maćka”? bo trochę mi to staromodnie brzmi:) świadczą chyba o tym, że jednak Rewolucja jakoś tam w końcu odpaliła. Może empiku jeszcze nie zmiecie ale jakiś ruch jednak jest. Mam nadzieję, że daje Wam to przynajmniej satysfakcję z czasu i pracy jaką poświęciliście na uruchomienie.
Seener, wydaje nam się po prostu, że idea self-publishingu daje szansę tym wszystkim, którzy chcą spróbować swoich sił w wydaniu książki. Wiemy też wszyscy, że w tradycyjnych wydawnictwach nie jest to proste.

Piszesz o braku zainteresowania ebookami w naszym społeczeństwie. Pozwolimy się tutaj z Tobą nie do końca zgodzić. Polecamy przyjrzenie się tej akcji -> http://santee.pl/2012/11/07/do-wszystki ... internetu/, której głównym celem jest ukazanie, że polski rynek jest gotowy na masową konsumpcję treści elektronicznych. Jak zauważysz, wspieramy ten projekt i wierzymy w jego powodzenie.

Widzimy też, że nie jesteś sceptykiem w tym sensie, że nie ufasz w to, że rynek ebooków się rozwinie i będzie traktowany równoprawnie z tradycyjnie wydanymi książkami. To tak jak my i dlatego nie mamy ambicji zostania "normalnym" wydawnictwem, gdyż skupiamy się - również poprzez działalność księgarską - na elektronicznych książkach.

Dziękujemy Ci za Twoje zdanie na temat rynku self-publishingu - dobrze wiedzieć, że są osoby zainteresowane tym tematem. Im nas więcej, tym szybszy jego rozwój jest tym bardziej prawdopodobny :)
padaPada pisze:W jaki sposób to wygląda? Jakie warunki trzeba spełniać, żeby załapać się na taki patronat?
padaPada, jest to sprawa bardzo indywidualna. Z patronatami nakanapie.pl bywało bardzo różnie: raz to my proponowaliśmy, raz z taką inicjatywą wychodził sam portal. Idealną sytuacją jest, kiedy autor sam się do nas zgłosi na [email protected] - wówczas ustalimy, czy jesteśmy w stanie wystąpić o ten patronat :)
Virtualo

114
wydawać coś bez redakcji, korekty, składu i odpowiedniej konwersji

Pod tym względem te teksty z RW2010, które ściągałam, są naprawdę bez zarzutu, ładnie sformatowane i widać, że korektę oraz skład robił profesjonalista.

Gdy chodzi o jakość, Maćku, szczerze trzeba sobie powiedzieć, że:

"W oficynie RW2010 publikujesz za darmo, natychmiast i w takiej formie, w jakiej chcesz. U nas może publikować każdy Autor, który uzna, iż jego utwór jest gotów do szerszej prezentacji"

i

"Oficyna RW2010.pl to jedyne miejsce, gdzie możesz zupełnie za darmo opublikować każdy swój utwór literacki: poczynając od jednego opowiadania lub pojedynczego wiersza, aż po zbiór wierszy czy opowiadań, powieść, czy sagę powieściową."


Chcąc nie rozróżniać utworów na "lepsze" i "gorsze", macie w jednym serwisie selfpublishing - jak ja to nazywam - "dziki i radosny", selfpublishing bardziej zdeterminowany i profesjonalny (gdzie książka nie różni się jakością od papierowej czy wręcz równolegle wyszła na papierze, jak "Hikikomori"), utwory udostępniane za darmo w celach promocyjnych oraz książki wydawane przez RW2010 jako wydawcę. Nie wiem, czy na jakimś etapie nie okaże się, że JAKAŚ forma selekcji, jakieś rozdzielenie jednak będzie potrzebne, jeśli konsekwentnie chcecie promować RW2010 jako markę kojarzoną z JAKOŚCIĄ. Dla jasności: nie uważam, że ten podział powinien przebiegać po linii "selfpublishing versus nie-self".

[ Dodano: Czw 08 Lis, 2012 ]
smtk69, gdy chodzi o Twoje pytanie techniczne, zapytam zorientowanych i odpowiem na priv.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

115
Dla mnie - w obecnym stanie rzeczy - istotą promocji marki e-booka byłaby rzetelna, ciekawa i profesjonalna krytyka. Nie biznesowo-reklamowe "plim-plim, jakie cudne". Wzbudzenie zaufania poprzez autorytety polecające lub dobry tekst krytyczny, a nie poczucie wzajemnej adoracji w landrynkowatych opiniach o utworze. Czyli Wergiliusz, a nawet Beatrycze. To pewnie też wymaga niestety inwestowania, skoro wymaga profesjonalizacji (profesjonaliści = chcą kasy :) ).

Odrębnym zagadnieniem byłoby "urealnienie" wydawnictw, stworzenie jakieś platformy "sensualnego istnienia" - nie wiem - targi, spotkania, zjazdy, konfrontacje, kampanie. Może są, nie słyszałam i wyważam otwarte drzwi.

[ Dodano: Czw 08 Lis, 2012 ]
Oczywiście nie chodzi mi o lożę leśnych dziadków krytyki, ale o kompetentnego przewodnika wśród dżungli publikacji. O nomen omen weryfikację - niejako wyrażającą świadomość wydawnictwa we własnych zasobach
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

118
Virtualo pisze:wówczas ustalimy, czy jesteśmy w stanie wystąpić o ten patronat :)
Dziękuję na odpowiedź. Już wysyłam pytanie. :)

[ Dodano: Czw 08 Lis, 2012 ]
smtk69 pisze:padaPada, mam sony readera ale może to jest jakaś opcje. Zaraz stestuję. Dzięki
Daj znać, czy zadziałało. Czytałem o tym na "świat czytników"
Leniwiec Literacki
Hikikomori

119
Ignite pisze:Pod tym względem te teksty z RW2010, które ściągałam, są naprawdę bez zarzutu, ładnie sformatowane i widać, że korektę oraz skład robił profesjonalista.
Zarumieniłem się. Dobrze, że przez monitor tego nie widać ;-)

Ale poważnie - redakcja techniczna, redakcja, korekta, skład, grafika, konwersja - to jest w sumie chyba sześć osób. W porywach - do ośmiu. Prawdę mówiąc - w Firmie oprócz działu "przygotowania tekstu" jest tylko jednoosobowy dział marketingu (dzień dobry! ;-) ).
Ignite pisze:Gdy chodzi o jakość, Maćku, szczerze trzeba sobie powiedzieć, że:

"W oficynie RW2010 publikujesz za darmo, natychmiast i w takiej formie, w jakiej chcesz. U nas może publikować każdy Autor, który uzna, iż jego utwór jest gotów do szerszej prezentacji"

i

"Oficyna RW2010.pl to jedyne miejsce, gdzie możesz zupełnie za darmo opublikować każdy swój utwór literacki: poczynając od jednego opowiadania lub pojedynczego wiersza, aż po zbiór wierszy czy opowiadań, powieść, czy sagę powieściową."
Muszę uderzyć się w pierś; jeszcze za słabo odróżniamy dwie marki, czyli serwis self-publishing rw2010.pl i Oficynę Wydawniczą RW2010. Nad tym cały czas pracujemy - zdradzę, że na początku grudnia prawdopodobnie wprowadzimy odrębne logotypy (znaki towarowe).

I jeszcze jedna uwaga - wstyd się przyznać, ale wcale nie jesteśmy tacy fajni, jak w cytowanym przez Ciebie fragmencie z opisu na naszej stronie. Jesteśmy trochę mniej "fajni"; do tej pory wśród utworów zamieszczanych przez self-publisherów zdarzyło nam się nie zatwierdzić do publikacji już kilkunastu dzieł, które uznaliśmy za... no, za zbyt mało dopracowane ;-)

Bo jedną z ważniejszych zalet serwisu rw2010.pl jako platformy self-publishingowej (choć niektórzy pewnie stwierdzą, że to największa wada) jest "czynnik ludzki"; mówiąc najogólniej KAŻDY utwór zgłoszony do publikacji jest co najmniej przeglądany (i to wcale nie po łebkach!), a bardzo często - czytany w całości. Chodzi tu o podstawową kontrolę jakości (przygotowanie tekstu), ocenę utworu (jesteśmy liberalni, ale pewne rzeczy nie przejdą!), oraz - no, co tu kryć - wyłapanie dzieł najciekawszych i zaproponowanie ich Autorom bardziej zaawansowanych form współpracy ;-)
Natasza pisze:Dla mnie - w obecnym stanie rzeczy - istotą promocji marki e-booka byłaby rzetelna, ciekawa i profesjonalna krytyka.
Byłoby fajnie... Niestety, 90% blogerów recenzujących książki odpowiedziało, że... no, sami sobie możecie dośpiewać. Generalnie - papier aja i zapach farby drukarskiej oraz szelest kartek, zaś ebook be, nie ma duszy i tylko oczy się męczą od czytania na komputerze...
Natasza pisze: Wzbudzenie zaufania poprzez autorytety polecające lub dobry tekst krytyczny, a nie poczucie wzajemnej adoracji w landrynkowatych opiniach o utworze.
Jeśli znasz kogoś, kto spełniałby te kryteria - zaproś go do naszego serwisu. Z miejsca otrzyma pulę recenzencką w ilości nieograniczonej na dowolne zakupy w serwisie bez żadnej z naszej strony presji, aby pisać "dobrze albo wcale". Zechce - napisze, zechce zrąbać - niech rąbie, zechce pochwalić - będzie nam miło.

Oczywiście - żadna forma "płatnej" recenzji nie wchodzi w grę, i to wcale nie dlatego, że nie stać nas na coś takiego (zwłaszcza jeśli chodzi o honorarium osoby o znanym nazwisku kwota może być znaczna), ale uważamy, że takie działanie nie jest do końca etyczne.
Natasza pisze:Odrębnym zagadnieniem byłoby "urealnienie" wydawnictw, stworzenie jakieś platformy "sensualnego istnienia" - nie wiem - targi, spotkania, zjazdy, konfrontacje, kampanie. Może są, nie słyszałam i wyważam otwarte drzwi.
Są targi książki z coraz większą reprezentacją działu multimediów; my wprawdzie nie braliśmy w nich jeszcze udziału, bo uznajemy, ze na razie nie mamy po prostu co pokazać, ale może za rok to się zmieni ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

121
Natasza pisze:Oczywiście nie chodzi mi o lożę leśnych dziadków krytyki, ale o kompetentnego przewodnika wśród dżungli publikacji. O nomen omen weryfikację - niejako wyrażającą świadomość wydawnictwa we własnych zasobach
Problem polega na tym, że w tym kraju nawet papierowe powieści nie mogą na to liczyć, a co dopiero ebooki. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron