Ignite pisze:Pod tym względem te teksty z RW2010, które ściągałam, są naprawdę bez zarzutu, ładnie sformatowane i widać, że korektę oraz skład robił profesjonalista.
Zarumieniłem się. Dobrze, że przez monitor tego nie widać ;-)
Ale poważnie - redakcja techniczna, redakcja, korekta, skład, grafika, konwersja - to jest w sumie chyba sześć osób. W porywach - do ośmiu. Prawdę mówiąc - w Firmie oprócz działu "przygotowania tekstu" jest tylko jednoosobowy dział marketingu (dzień dobry! ;-) ).
Ignite pisze:Gdy chodzi o jakość, Maćku, szczerze trzeba sobie powiedzieć, że:
"W oficynie RW2010 publikujesz za darmo, natychmiast i w takiej formie, w jakiej chcesz. U nas może publikować każdy Autor, który uzna, iż jego utwór jest gotów do szerszej prezentacji"
i
"Oficyna RW2010.pl to jedyne miejsce, gdzie możesz zupełnie za darmo opublikować każdy swój utwór literacki: poczynając od jednego opowiadania lub pojedynczego wiersza, aż po zbiór wierszy czy opowiadań, powieść, czy sagę powieściową."
Muszę uderzyć się w pierś; jeszcze za słabo odróżniamy dwie marki, czyli serwis self-publishing rw2010.pl i Oficynę Wydawniczą RW2010. Nad tym cały czas pracujemy - zdradzę, że na początku grudnia prawdopodobnie wprowadzimy odrębne logotypy (znaki towarowe).
I jeszcze jedna uwaga - wstyd się przyznać, ale wcale nie jesteśmy tacy fajni, jak w cytowanym przez Ciebie fragmencie z opisu na naszej stronie. Jesteśmy trochę mniej "fajni"; do tej pory wśród utworów zamieszczanych przez self-publisherów zdarzyło nam się nie zatwierdzić do publikacji już kilkunastu dzieł, które uznaliśmy za... no, za zbyt mało dopracowane ;-)
Bo jedną z ważniejszych zalet serwisu rw2010.pl jako platformy self-publishingowej (choć niektórzy pewnie stwierdzą, że to największa wada) jest "czynnik ludzki"; mówiąc najogólniej KAŻDY utwór zgłoszony do publikacji jest co najmniej przeglądany (i to wcale nie po łebkach!), a bardzo często - czytany w całości. Chodzi tu o podstawową kontrolę jakości (przygotowanie tekstu), ocenę utworu (jesteśmy liberalni, ale pewne rzeczy nie przejdą!), oraz - no, co tu kryć - wyłapanie dzieł najciekawszych i zaproponowanie ich Autorom bardziej zaawansowanych form współpracy ;-)
Natasza pisze:Dla mnie - w obecnym stanie rzeczy - istotą promocji marki e-booka byłaby rzetelna, ciekawa i profesjonalna krytyka.
Byłoby fajnie... Niestety, 90% blogerów recenzujących książki odpowiedziało, że... no, sami sobie możecie dośpiewać. Generalnie - papier aja i zapach farby drukarskiej oraz szelest kartek, zaś ebook be, nie ma duszy i tylko oczy się męczą od czytania na komputerze...
Natasza pisze: Wzbudzenie zaufania poprzez autorytety polecające lub dobry tekst krytyczny, a nie poczucie wzajemnej adoracji w landrynkowatych opiniach o utworze.
Jeśli znasz kogoś, kto spełniałby te kryteria - zaproś go do naszego serwisu. Z miejsca otrzyma pulę recenzencką w ilości nieograniczonej na dowolne zakupy w serwisie bez żadnej z naszej strony presji, aby pisać "dobrze albo wcale". Zechce - napisze, zechce zrąbać - niech rąbie, zechce pochwalić - będzie nam miło.
Oczywiście - żadna forma "płatnej" recenzji nie wchodzi w grę, i to wcale nie dlatego, że nie stać nas na coś takiego (zwłaszcza jeśli chodzi o honorarium osoby o znanym nazwisku kwota może być znaczna), ale uważamy, że takie działanie nie jest do końca etyczne.
Natasza pisze:Odrębnym zagadnieniem byłoby "urealnienie" wydawnictw, stworzenie jakieś platformy "sensualnego istnienia" - nie wiem - targi, spotkania, zjazdy, konfrontacje, kampanie. Może są, nie słyszałam i wyważam otwarte drzwi.
Są targi książki z coraz większą reprezentacją działu multimediów; my wprawdzie nie braliśmy w nich jeszcze udziału, bo uznajemy, ze na razie nie mamy po prostu co pokazać, ale może za rok to się zmieni ;-)