1
Natasza pisze:Żeby myśleć, że autor jednak miał coś na... myśli.
Bo ja tak sobie idealistycznie myślę, że dobry krytyk, to jest ktoś taki, kto potrafi czasem zobaczyć w utworze więcej, niż sam Autor. Zobaczyć to, co Autor tam włożył nieświadomie.

A wracając do e-booków samych w sobie - takie pytanie mi przyszło do głowy: czy e-book ma jakąś specyfikę, którą Autor powinien wziąć pod uwagę przy samym pisaniu? Innymi słowy: czy można napisać książkę, która będzie dobra wyłącznie jako e-book, a jako zwykła, papierowa książka - już nie? Czy e-book daje jakieś ciekawe możliwości jako forma dla pisarza?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

2
Thana pisze:Czy e-book daje jakieś ciekawe możliwości jako forma dla pisarza?
Apple wypuścił jakąś aplikację do tworzenia multimedialnych ebooków, ale to się sprawdza najlepiej w przypadku książek edukacyjnych i atlasów sztuki. Można sobie w ebooku otworzyć jakiś film, animacją, zobaczyć obraz czy puścić muzykę. Podobno jakaś firma przymierza się do stworzenia czytnika, który będzie śledził w jakiej części tekstu jesteś (ruchy gałki ocznej, itp.) i na tej podstawie puści odpowiedni soundtrack.

Natomiast jeśli chodzi o klasyczny tekst, to nie widzę jakiejś specjalnej przewagi ebooka nad papierem.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

4
padaPada pisze:Podobno jakaś firma przymierza się do stworzenia czytnika, który będzie śledził w jakiej części tekstu jesteś (ruchy gałki ocznej, itp.) i na tej podstawie puści odpowiedni soundtrack.
Tego typu rzeczy to ja nie lubię. To jest - nie lubię, jak mi programy coś ułatwiają i podpowiadają na podstawie swojego widzimisię. Wkurzam się niemożebnie, jak próbują być mądrzejsze ode mnie. Ale gdyby mnie najpierw pytały, czy chcę tę muzykę/film/obraz... Kto wie...

Tyle, że stworzenie takiego e-booka to by było zadanie już bardziej dla artystów multimedialnych, może nawet zespołów całych niż dla pisarza.

Bo to już bardziej widowisko byłoby, a nie książka.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

5
Thana ma w sumie rację zadając pytanie, które w dopełnieniu jest refleksją - czy e-book nie jest ujawnieniem zmierzchu literatury tradycyjnej? Nie chodzi mi o krótki czas, ale o perspektywą epokową, procesową.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
Thana pisze:Tyle, że stworzenie takiego e-booka to by było zadanie już bardziej dla artystów multimedialnych, może nawet zespołów całych niż dla pisarza.
Tak, to na pewno. Ale tez nie ma się co oszukiwać. Te soundtracki to pewnie będą jakieś ambientowe dźwięki, niż konkretne utwory. A to dlatego, ze jednak czytelnik skacze po tekście i potrzebna jest pewna "dźwiękowa płynność".
Leniwiec Literacki
Hikikomori

7
Oglądałam kiedyś wykres ruchów gałek ocznych podczas czytania stron internetowych (tekst, reklamy, obrazki, kolumny tekstu). To jest strasznie chaotyczne, dosłownie wędrówka po całości, bez żadnego schematu. Gdyby chcieli zrobić coś takiego jak opowiada pP, to tylko z komendami, bo inaczej będzie to straszny galimatias kolejnych obrazów, dźwięków, pojedynczych linijek tekstu.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
Thana pisze:A wracając do e-booków samych w sobie - takie pytanie mi przyszło do głowy: czy e-book ma jakąś specyfikę, którą Autor powinien wziąć pod uwagę przy samym pisaniu?
Bardzo dobre pytanie.

Według mnie - tak. Posługujemy się nawet w redakcji terminem "cybar-pisarz", określającym osoby piszące z myślą o publikacjach elektronicznych.

Przy czym bardziej chodzi tu o dostosowanie się ze swoją twórczością do profilu przyszłego czytelnika. Wydaje mi się, że czytelnik ebooków podchodzi nieco inaczej do lektury, niż czytelnik książek papierowych. Nie chcę tej myśli rozwijać, bo to tylko moje prywatne odczucia (no, dobrze, moje i kilku osób, z którymi pracuję na co dzień).

Przede wszystkim (choć to nie jest jakąś ścisłą regułą) ebooki są przeważnie krótsze od książek tradycyjnych. Ponadto - zwykle zawierają bardziej skondensowany ładunek emocji (co jest w pewnym sensie pochodną ich długości, czy raczej - "krótkości"). A przynajmniej my staramy się wybierać z nadsyłanych tekstów właśnie takie, które ów ładunek w skondensowanej formie zawierają. Jest jeszcze kilka rzeczy, którymi wydania elektroniczne różnić się powinny od wydań klasycznych, ale gdybym tu się rozpisał, to prawdopodobnie stworzyłbym tylko swoja własna projekcję, a nie prawdziwy obraz rzeczywistości. Więc zmilczę...

Ale współpracującym z nami Autorom udzielamy wielu rad, jak - naszym skromnym zdaniem - napisać lepiej tekst, tak aby był bardziej "czytelny" dla odbiorcy tego typu literatury. Tyle, że zawsze bazujemy na bardzo konkretnych przykładach, więc nawet nie jestem w stanie doprecyzować, jakie to są dokładnie rady.

Jedno wiem z doświadczenia - osoby, które cyzelują swoje teksty, pracują nad powieścią dwa, trzy lata, poprawiają i zmieniają ją a potem traktują jak skarb, raczej nie powinni wydawać jej w formie elektronicznej. Po pierwsze - zawsze będą miały wrażenie "zmarnowanej szansy", a to będzie rzutować na ich własny stosunek do takiej publikacji, a po drugie - cyber-pisarze są "szybsi", publikują więcej, utwory szybciej trafiają do dystrybucji i... niestety, w związku z cyklem produkcyjnym także ich żywot prawdopodobnie też jest nieco krótszy. Ale znów - to nie reguła, tylko moja obserwacja.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

9
maciejslu pisze:ebooki są przeważnie krótsze od książek tradycyjnych. Ponadto - zwykle zawierają bardziej skondensowany ładunek emocji (co jest w pewnym sensie pochodną ich długości, czy raczej - "krótkości").
A wiesz, że ja tak właśnie piszę? Krótko i "gęsto" emocjonalnie. I gdyby jeszcze te różne strukturalne figle-migle z podanego przez Nataszę, czyli stąd http://techsty.art.pl/hipertekst.htm się dało wykorzystać, to mnie by się ta forma podobała. Może ja jestem takim cyber-pisarzem, tylko o tym nie wiem? A, Twoim zdaniem, e-booki powinny być lekkie, łatwe i przyjemne czy mogą być np. "wywrotowo mózg ryjące" (wiem, że to nieprecyzyjne określenie, ale w przybliżeniu wiemy, o co chodzi)?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

10
Thana pisze:A wiesz, że ja tak właśnie piszę? Krótko i "gęsto" emocjonalnie.
A gdzie można Cię poczytać?
Thana pisze:Może ja jestem takim cyber-pisarzem, tylko o tym nie wiem?
Bardzo prawdopodobne ;-)
Thana pisze:A, Twoim zdaniem, e-booki powinny być lekkie, łatwe i przyjemne czy mogą być np. "wywrotowo mózg ryjące" (wiem, że to nieprecyzyjne określenie, ale w przybliżeniu wiemy, o co chodzi)?
A tu reguły nie ma. Mogą być i takie, i takie. Ale muszą być "jakieś", wyraziste. Ja osobiście lubię czytać raczej lekkie rzeczy, typową literaturę rozrywkową, ale od czasu do czasu sięgam po coś cięższego gatunkowo. Może nie Dostojewski zaraz, ale na przykład Wharton, Irving, Clavell, Forester.

[ Dodano: Nie 11 Lis, 2012 ]
Thana pisze:I gdyby jeszcze te różne strukturalne figle-migle z podanego przez Nataszę, czyli stąd http://techsty.art.pl/hipertekst.htm się dało wykorzystać, to mnie by się ta forma podobała.
Trochę to technologicznie jest jeszcze zbyt skomplikowane i nie wiem, czy Czytelnicy są już gotowi na taką awangardę ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

11
maciejslu pisze:A gdzie można Cię poczytać?
Najbliżej to w dziale Dzikość Umysłu. :) Innym też się tam zdarza różne fajne krótkie i treściwe rzeczy napisać. Zajrzyj: http://weryfikatorium.pl/forum/viewforum.php?f=122
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

12
maciejslu pisze:Trochę to technologicznie jest jeszcze zbyt skomplikowane i nie wiem, czy Czytelnicy są już gotowi na taką awangardę ;-)
A może właśnie ci czytelnicy gotowi na to zrobią to, czego nie zrobi krytyka? Albo włączą krytykę intelektualnie w nurt?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

13
czy Czytelnicy są już gotowi na taką awangardę
Wiecie, to w praktyce, w odbiorze czytelnika, wcale nie musi sprawiać wrażenia takiej strasznej awangardy. Może nawet nie powinno. Może powinno kusić i mamić tą elastycznością, wolnością... To jest awangarda, kiedy się patrzy od strony technicznej, autorskiej. Ale czytelnik machin za sceną widzieć nie musi, ba, nie powinien! Jemu ma być fajnie i ciekawie...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

15
padaPada pisze:Thana, nawet twoja kołowość wysiądzie.
Ale kiedy widzisz, bo ona właśnie w próbach normalnego, tradycyjnego tworzenia wysiada. A tam ja czytam o pętlach i lustrzanych odbiciach i się czuję... jak w domu. :D
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”