31

Latest post of the previous page:

MarcinC pisze: Odpowiedź jest bardzo prosta. Posłużę się przykładem: w Znaku moim redaktorem prowadzącym był facet, który w ramach swoich obowiązków służbowych zajmował się między innymi opieką nad skrzynką, na którą napływały propozycje. Każdy mógł ( i nadal może) przesłać wydawnictwu swą powieść. I co się okazało?
Że z przeszło trzystu nadesłanych i przeczytanych przez owego człowieka tekstów NIE NADAWAŁ SIĘ ŻADEN!! Żaden nie spełniał nawet najbardziej elementarnych wymogów. W najlepszym wypadku były to poprawnie napisane przetworzenia znanych motywów, przeżute schematy, tysiąc razy wcześniej przedstawieni bohaterowie i tysiąc razy wcześniej wymyślone światy. Przytłaczająca reszta natomiast nie grzeszyła nawet podstawową znajomością języka polskiego, logiki, umiejętnością skonstruowania fabuły i tym podobnych detali. Po prostu teksty te nie nadawały się do druku.
Już wiesz, dlaczego wydawnictwa są powściągliwe w wydawaniu debiutantów?
Jeżeli napiszesz dobry tekst, wydawcę znajdziesz.
A propos Twojej prośby: nie jestem wydawcą ani nie pracuję na etacie agenta wydawniczego. Zaproponowałem Szalonemu, by przysłała mi swój tekst, bo spodobało mi się jej podejście. Takie tam, subiektywne spojrzenie. Czasami tak robię.
A poza wszystkim innym: nie piszę wyłącznie powieści wojennych.
Pozdrawiam

No właśnie, jak to naprawdę jest? Weźmy hipotetyczną postać, nazwijmy ją Zenek. Zenek napisał powieść i wysłał ją do wydawnictwa. Skoro ją wysłał, to znaczy, że uważa ją za dobrą. I tu pojawia się pierwszy problem - czy Zenek jest schizofrenicznym psychopatą, a jego dzieło to bełkot szaleńca, czy też jest naprawdę ciekawą, dobrze napisaną książką? I co to znaczy "ciekawa, dobrze napisana książka"? Co jeśli Zenek napisał zajmujący horror, a redaktor wybierający teksty, jest miłośnikiem ckliwych dziewiętnastowiecznych romansów, nie lubiącym brutalnych opisów i przelewu krwi? Albo odwrotnie, Zenek napisał ckliwy dziewiętnastowieczny romans, a redaktor wie, że obecnie sprzedają się najlepiej brutalne horrory, gdzie krew przelewa się litrami?
No i Zenek jest skołowany, bo nie wie, czy jego powieść jest obiektywnie dobra, nie wie, czy istnieje w ogóle coś takiego jak "powieść obiektywnie dobra", bo przecież są różne gusta, czy też może jest schizofrenicznym psychopatą i jego powieść to bełkot szaleńca, a jemu wydaje się dobra?
Szukając odpowiedzi na swoje pytania, Zenek przegląda nowości wydawnicze i dziwi się jeszcze bardziej. Niektóre powieści faktycznie budzą podziw, fabuła jest skonstruowana tak misternie, że Zenek zawstydza się swojej prostolinijnej akcji. Ale inne z wydanych dzieł są na żenująco niskim poziomie i nasz bohater nie może się nadziwić, że mimo wszystko doczekały się publikacji.
Pozostaje ze swoimi pytaniami i wątpliwościami, miejmy nadzieję, że nie na zawsze.
Tyle o Zenku;)

32
Nie od dzisiaj proponuje się tutaj debiutantom, żeby wysyłali swoje teksty do czasopism i startowali w konkursach. W ten sposób ( o ile dobiją się publikacji) załatwiają dwie sprawy: wiedzą, że piszą na poziomie druku i robi się o nich mniej lub bardziej głośno. Później, wysyłając tekst do wydawnictwa mogą powołać się na publikację i traktowani są już zupełnie inaczej. Wreszcie każde większe wudawnictwo łowi nowe talenty, stąd zawsze ktoś czyta teksty konkursowe czy zamieszczane w pismach fantastycznych. Bywa, że proponuje współpracę. Dlaczego niektórzy mają problemy z wydaniem książki, mimo, że piszą na poziomie druku? Ano, bo nie oni jedni osiągnęli ten pułap. Konkurencja jest spora i zawsze znajdzie się ktoś lepszy. A rynek niestety jest płytki. Co pozostaje? Doskonalenie warsztatu, szlifowanie gotowych tekstów i wysyłanie ich na konkursy i do pism.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

33
Ten sam ZENEK wysyła zapytanie do 10 wydawnictw (zapytanie, nie rękopis), czy są zainteresowani propozycją debiutanta, czy tąpnięcie rynku wskutek wejścia VAT-u na książki nie spowodowało, że na jakiś czas wstrzymują przyjmowanie propozycji od ludzi z ulicy. Ten sam ZENEK czeka tydzień, czeka drugi, czeka, czeka i... czeka. I nie dostaje ŻADNEJ odpowiedzi. ŻADNEJ. Nikt nie dał mu szansy, żeby choć rzucić okiem na rękopis. NIKT.

Ten sam ZENEK wreszcie nawiązuje kontakt z wydawnictwem. Książka tego samego ZENKA przechodzi pozytywnie najpierw wewnętrzną recenzję, a później zewnętrzną. Ten sam ZENEK nie dostaje jednak jednoznacznej odpowiedzi. Ten sam ZENEK musi czekać, czekać, czekać i... czekać, bo ktoś tam w wydawnictwie siedzi na krześle, skrobie palcem (wskazującym) po głowie i myśli. I za cholerę nie jest w stanie nic wymyślić.

Oj, biedny ten ZENEK ;)

34
Niektórzy z Was żywią dziwne przekonanie, że rynek wydawniczy (a tym samym praca osób w wydawnictwach) to jakaś matematyka, dająca się ująć w ścisłe, jednoznaczne reguły. Tymczasem literatura jest szalenie subiektywna z samej swej istoty, w dodatku podlega różnym modom, trendom i innym fanaberiom :)
Ten sam tekst może się jednej osobie spodobać, u drugiej wywołać tekstowstręt :)
Posłużę się zabawnym, ale i wiele mówiącym przykładem z własnego poletka. Jeden z moich tekstów przy pierwszym redaktorskim czytaniu został odrzucony. Ale udało mi się namówić redaktorkę, żeby po jakimś czasie przeczytała ponownie - powiedzmy, że wiedziałem, iż w czasie pierwszego czytania wydawnictwo przeżywało pewne perypetie, liczyłem po cichu, że winien nie tekst, tylko sytuacja. No i drugie czytanie wywołało entuzjazm. A tekst... to jeden z grzbietów w mojej biblioteczce :) Tak to właśnie bywa nawet w przypadku autorów nieco bardziej znanych niż debiutanci.
Reguła jest jedna: trzeba teksty pisać i wysyłać, żeby je opublikować :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

35
Romek Pawlak pisze:Reguła jest jedna: trzeba teksty pisać i wysyłać, żeby je opublikować
Logika nie do obalenia :)
Ale zaraz pewnie pojawią się pytania:
pisać - ale jak?
wysyłać - ale do kogo?
Z perspektywy regularnie publikujących autorów nie widać tej całej mgły niepewności otaczającej debiutantów ;)
Jak w górach - na szczytach zawsze świeci słońce a w dolinach szaro...
http://ryszardrychlicki.art.pl

36
Romku, całkowicie się z Tobą zgadzam.
Z tym że to nie z moich ust padło stwierdzenie, że wydawcy czekają na debiutantów z otwartymi ramionami. Ja tylko twierdzę, że dam się przytulić (żeby nie było, mogę wcześniej wziąć długą kąpiel) :D

37
smtk69 pisze:Z perspektywy regularnie publikujących autorów nie widać tej całej mgły niepewności otaczającej debiutantów ;)
Widać, a przynajmniej ja widzę. Wydawcy nie są dziś skłonni do ryzyka, do poszukiwań, a że ja wciąż właśnie szukam, to niektóre moje teksty mają pod górkę :)
Tyle tylko, że jako stary, zaprawiony w bojach autor ja nie rozdzieram szat szukając odpowiedzi na pytania natury filozoficznej, tylko działam, robię swoje. Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, co pisać, poza taką: pisać swoje. Jak? Najlepiej, jak umiem. Wysyłać do kogo? - do wszystkich :)
Graal nie istnieje, chociaż na Weryfikatorium tak wielu go szuka :) albo inaczej, Graalem jest to, co u Eco w jednej z jego najlepszych powieści, "Baudolino" :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

38
Navajero pisze:Nie od dzisiaj proponuje się tutaj debiutantom, żeby wysyłali swoje teksty do czasopism i startowali w konkursach. W ten sposób ( o ile dobiją się publikacji) załatwiają dwie sprawy: wiedzą, że piszą na poziomie druku i robi się o nich mniej lub bardziej głośno. Później, wysyłając tekst do wydawnictwa mogą powołać się na publikację i traktowani są już zupełnie inaczej. Wreszcie każde większe wudawnictwo łowi nowe talenty, stąd zawsze ktoś czyta teksty konkursowe czy zamieszczane w pismach fantastycznych. Bywa, że proponuje współpracę. Dlaczego niektórzy mają problemy z wydaniem książki, mimo, że piszą na poziomie druku? Ano, bo nie oni jedni osiągnęli ten pułap. Konkurencja jest spora i zawsze znajdzie się ktoś lepszy. A rynek niestety jest płytki. Co pozostaje? Doskonalenie warsztatu, szlifowanie gotowych tekstów i wysyłanie ich na konkursy i do pism.
Ale nie każdy lubi pisać opowiadania i "czuje" tę formę literacką. Przecież nie wyślę do czasopisma 300 stron powieści;)

Zodiak pisze:
Oj, biedny ten ZENEK ;)
No Zenek biedny jest, taki nieborak:)

smtk69 pisze: Z perspektywy regularnie publikujących autorów nie widać tej całej mgły niepewności otaczającej debiutantów ;)
Jak w górach - na szczytach zawsze świeci słońce a w dolinach szaro...
Ja z racji miejsca zamieszkania z reguły spoglądam z góry na mgły w dolinach, może stąd mój umiarkowany optymizm;)

[ Dodano: Pią 23 Lis, 2012 ]
Romek Pawlak pisze: Tyle tylko, że jako stary, zaprawiony w bojach autor ja nie rozdzieram szat szukając odpowiedzi na pytania natury filozoficznej, tylko działam, robię swoje. Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, co pisać, poza taką: pisać swoje. Jak? Najlepiej, jak umiem. Wysyłać do kogo? - do wszystkich :)
Czy to rozdzieranie szat, to o mnie, bo jeśli tak, to muszę zaprotestować;)

39
Nie od dzisiaj proponuje się tutaj debiutantom, żeby wysyłali swoje teksty do czasopism i startowali w konkursach.
W ten sposób można załatwić jeszcze trzecią sprawę - dostać zastrzyk radości i motywacji do dalszej pracy, co ma w niektórych przypadkach spore znaczenie, bo nie każdy jest szufladowcem umiejącym pisać do szuflady latami.

Co się tyczy rozbieżności w opiniach: święta prawda :D acz zaryzykowałabym stwierdzenie, że pewien próg jakości jest jednak nieprzekraczalny.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

40
No właśnie.
Różnie to bywa - mnie takiej energii dodaje publikacja, internetowa czy też nie. Konkurs jest zawsze ogromnym stresem i oczekiwana nagroda musi być spora, żeby ten stres jakoś złagodzić. Denerwują mnie sytuacje współzawodnictwa. Przykro przegrać, głupio wygrać.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

41
inatheblue, zawsze myślałam, że to ja nie lubię współzawodnictwa (IRL, na co dzień), ale teraz mnie zaskoczyłaś. Konkurs w sumie nie różni się wiele od wysłania tekstu do czasopisma czy wydawnictwa: tam przecież też trafiasz do drukarni "kosztem" innych :) I tu, i tu jest selekcja "ustawiamy piramidę i zgarniamy górny %", a nie walka jeden na jednego jak w sporcie.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

42
inatheblue pisze:Denerwują mnie sytuacje współzawodnictwa. Przykro przegrać, głupio wygrać.
Miękkie serce u autora? Nie mów tego głośno, bo koledzy usłyszą :P Rasowy autor tańczy na kurha... modemach wrogów, a jak ma wątpliwości czy dobrze pisze, to bierze zimny prysznic dopóki mu nie przejdzie ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

43
Navajero pisze:Rasowy autor tańczy na kurha... modemach wrogów, a jak ma wątpliwości czy dobrze pisze, to bierze zimny prysznic dopóki mu nie przejdzie
Rasowy autor ze mnie żaden, a i ten zimny prysznic zniechęca mnie zupełnie... Jak siebie znam spędzałbym pod nim dłuuuugie godziny ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

44
E tam (to do tego tańczenia). Na studiach jakiś % studentów dostaje stypendia, po studiach jakiś % dostaje się na studia doktoranckie, jakiś % aplikujących do danej instytucji/firmy dostaje pracę, jakiś % wysłanych do redakcji/wydawnictwa tekstów trafia do druku, jakiś % tekstów przysłanych na konkurs trafia na podium: ja to zawsze widziałam w tych kategoriach. Przy tym czasem można się na przedział nie załapać wcale nie z powodu obiektywnej marności osiągnięć. Trafię - fajnie, nie trafię - ok, próbuję gdzie indziej.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

45
No mnie się właśnie - w mojej łepetynie - konkurs różni od wysyłania tekstu do wydawnictwa. Wiadomo, że tam wybierane jest akurat to, co pasuje do linii wydawniczej; podobnie do oferty biznesowej.
No i fakt, trudno być osobą, której całe życie polega na współzawodnictwie, kiedy z zasady woli się sytuacje poziome. :D
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

46
Nie wchodząc w polemikę z poprzednikami, chciałbym polecić książkę, która ostatnio wpadła mi w ręce - Olivii Goldsmith "Bestseller". Autorka to amerykańska gwiazda popliteratury(już nieżyjąca) i spodziewałem się, że po kilku stronach odłożę tytuł z obrzydzeniem. Ale przeczytałem całe tomiszcze z prawdziwym zainteresowaniem. Rzecz traktuje o kilku pisarzach w USA, nowojorskich wydawnictwach, agentach i redaktorach. Dość przejmujące studium rynku książki. Polecam. Trudno mi powiedzieć, czy w Polsce amerykanizacja rynku idzie w kierunku opisanym w Bestsellerze, ale nauka, jaką wyciągnąłem z lektury sprowadza się do tego, że trzeba być wiernym przede wszystkim sobie. I utkwił mi jeden cytat z tej książki w głowie: "Jeśli będą chcieli wydać Twoją książkę, to bardzo ładnie z ich strony, ale nie przywiązuj do tego szczególnej wagi, lecz pisz spokojnie dalej". Poza tym jest tam sporo innych zdań, które dają do myślenia, może nie zdań samej Goldsmith, bo jej styl jest taki sobie, ale dobiera motto dla każdego rozdziału, które naprawdę bywa godne pomyślunku. Tak że jeszcze raz polecam.
Pozdrawiam
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”