Przeczytałem. Przyczepię się do paru rzeczy (część z nich na pewno już wyłapali inni):
Poznano je li tylko po butach i - z rozkazu Sułtana - pochowano z monarszymi honorami, albowiem rzadko kiedy bywało iż cesarz walczył z ludem zrzucając li tylko, niepraktyczny w boju, pozłacany płaszcz.
"Li tylko" strasznie mnie drażni. Na czerwono moje poprawki. "z rozkazu Sułtana" to wtrącenie, powinno być jakoś oddzielone od reszty. Brakuje przecinka, który też pozwoliłem sobie wstawić.
Klęcząc na kamiennych płytach pełnych okruszyn cegieł i ułomków drewnianych szczap (...)
Okruszyny i ułomki kojarzą mi się z pieczywem i ludźmi z niedoborem masy.
Jacyśmy wszyscy malutcy, nieporadni. Tak jak ślepe kociaczki w wiklinowym koszyku, w którym zabrakło cierpliwie karmiącej matki. I jak bliźnięta pozostawione przez kurwę w chlewie pełnym głodnych świń. Jak krab żłobiący koła w gorącym piasku mile od słonej wody. Jak żagiel samotnej łodzi w zatoce Złotego Rogu zmagający się bezskutecznie z prądami wiatru i próbujący wpłynąć na spokojniejsze wody Morza Marmara. Jesteśmy nad wyraz samotni w bogu.
Bardzo ładne ostatnie zdanie, ale gdzieś na wysokości kraba zacząłem łkać: "wystarczy tych porównań!".
Płachta jedwabiu, którą miał przykryte kolana nie zdradzała żadnego ruchu, jakby ów był wielkim posągiem, odwiecznym elementem Wielkiego Konstantynopola.
Jedwab?

I jeszcze to "ów" - strrrasznie egzaltowane.
Było mnie wszystko jedno, odkąd znalazłem się w tej zniszczonej, choć nie ograbionej komnacie z przywiązanym do mojego przegubu umarłym.
Egzaltacja po raz drugi. Jeśli już uderzamy w patetyczne tony, to może "mój los był mi obojętny"?
Osmanie bacząc, iż mieliby zrównać miasto z ziemią, przywieźli ze sobą wszystko (...)
Nie bardzo mi tu pasuje. "Baczyć" z reguły występuje razem z "na". Może lepszym sformułowaniem byłoby tu "Osmanie, pomni faktu, że miasta przez nich oblegane zostają zazwyczaj zrównane z ziemią..."
Podłogę zaściełały niechlujnie rzucone perskie dywany i, nie wiedzieć, czemu, makaty i arrasy.
Nadmiarowy przecinek.
Osmanom oddano nowy dom do mieszkania, więc szybko je sobie urządzili.
"Go". Przecież mowa o domu, nie o mieszkaniu.
W szczególności jednak zadbano o tron wielkiego Sułtana. - Tron… – pomyślałem.
Myśl zaczyna się chyba tutaj?
- Znasz mój język, robaku - powiedział nie używając złośliwego tonu i nie pytając. Zdawał się być władcą ciekawskim, ale i takim, który nakręca ten świat niejako od niechcenia.
O co miałby spytać? Chodzi o to, że ta wypowiedź nie była pytaniem? I jeszcze: nie rozumiem sformułowania "nakręcać świat".
(...) jestem również podróżnikiem. Mianowałem się także wynalazcą i potrafię wytwarzać przedmioty i urządzenia, które pomagają w codziennym życiu.
Mianować go może ktoś inny, z reguły wiąże się to z nadaniem tytułu. Jak rozumiem miało tu być "mienię się wynalazcą" lub "mieniłem się wynalazcą"?
Odpowiedziałeś mnie, robakowi, czego nie uczyniłbyś nigdy w mieście, z którego tak licznie ściągnąłeś.
Rozumiem, że chodzi tu o nadciągającą armię? A nie prościej by było "z którego tak licznie przybyła twa armia"?
(...) Cóż możesz mnie powiedzieć, czego nie wiem, robaku?
Znowu to egzaltowane "mnie". Zgrzyta mi tu.
Mehmed zmarszczył brwi. Drgnął w, opanowanym latami rządzenia, gniewie.
Przecinki zupełnie niepotrzebne. Poza tym - zwrot "opanowany latami rządzenia gniew" mam rozumieć, że przez lata swoich rządów doprowadził sztukę gniewania się do perfekcji? Czy nauczył się go powściągać?
Nikt zapewne nie ośmielił się klęcząc przed nim na tak harde słowa o wolności.
Szyk zdania. Ja bym to raczej widział "Nikt zapewne nie ośmielił się wyrzec tak hardych słów klęcząc przed nim". "o wolności" zupełnie mi tu nie pasuje.
Postąpiłeś sprytnie, ale i niebezpiecznie.
"Niebezpiecznie" się nie postępuje. Brawurowo, ryzykownie.
Udało ci się wywołać moją ciekawość jednym zdaniem. Tym, o twojej Jerozolimie.
Przecinek nadmiarowy.
Zaiste. Sprytne – zaśmiał się pod nosem.
Z dwóch pierwszych słów zrobiłbym śliczny równoważnik zdania, bez żadnego przecinka nawet.
- Używasz przedrostka “sir”?
Nie sądzę, by Sułtanowi przy okazji podboju Konstantynopola przyszedł do głowy tytuł szlachecki obowiązujący w Anglii.
- W księgach będą pisali o mnie, jako o wielkim zdobywcy.
Kolejny nadmiarowy przecinek.
Ludzie od wieków przekazują sobie historię o wielkich wojownikach i ich wielkich czynach. O zdrajcach, o upadaniu jednych narodów i o rodzeniu się innych.
Upadanie mi tu nie robi. Proponuję: "O zagładzie..."
Czy mnie okłamał, iż mogę patrzeć na niego bez strachu? – pomyślałem.
"Czy mnie okłamał, mówiąc..."
Tak. Byłem hardy w obliczu śmierci, ale przecież miałem do tego prawo!
Zadziwiał mnie jego niesamowity spokój i opanowanie, ale z drugiej strony, pomyślałem, dlaczego ma mnie zadziwiać?
Mnie zadziwia, że spokój i opanowanie Sułtana w ogóle zadziwiały naszego bohatera. Przecież to normalnie. W obecności człowieka, który jest dla władcy czymś mniej niż psem spokój i opanowanie - a także, jak należy sądzić, lekkie rozbawienie - jest najnormalniejszą rzeczą pod słońcem.
Ów władca właśnie opanował twierdzę niemalże nie do zdobycia.
"Ów" mi tu zgrzyta w kontekście poprzedniego zdania. W ogóle rozpoczynanie zdania od "ów" to straszny zwyczaj, będący zwykle wynikiem przesadnie stylizowanego języka.
Coś jednak było w tym człowieku, czego nie mieli inni wielcy.
I urywamy myśl o tym co było w tym człowieku? Tak nagle?
Potem moi żołnierze przyprowadzą cię do mnie, gdzie razem zjemy posiłek.
Czyli gdzie ten posiłek? Bo o miejscu nie ma ani słowa, tylko "do mnie". Gdyby było tam "do komnaty jedalnej", dalsza część tego zdania by pasowała.
Bacz jednak, iż jestem słuchaczem skrupulatnym (...)
Znowu baczą. To nie pasuje ni dudu. Daj lepiej "miej na uwadze", albo nawet po raz kolejny "pomnij", skoro stylizujesz język.
Jeśli wyczuję w twojej opowieści choć parszywą ksztynę kłamstwa, zginiesz powoli.
Auć.
Jedno mrugnięcie oka trwało jak powróciłem rzekami pamięci do wszystkich ksiąg (...)
Trochę to skrótowo opisane. Pierwsze parę słów tego zdania sprawiło, że straciłem wątek.