47
Preissenberg pisze:cała literatura, prócz ta faktu i dokumentalna - to fikcja, fantastyka
Fantastyka jest rodzajem fikcji, tak, jak i realizm. Fikcja ma więc znaczenie nadrzedne, które można przeciwstawić tekstom naukowym czy dokumentalnym. Ale, jak to często bywa, dobry pisarz, to nie ten, który idealnie wpsuje się w ramkę tego czy innego gatunku licząc odruchy nabywcze czytelnika. Dobry pisarz opisuje problem, tak jak uważa za najlepsze, często zacierając granicę między gatunkami. Stąd wzięła się parafikcja, czy powieść historyczno przygodowa.
Nie przywiązywałbym dużej wagi do tych rozgraniczeń. Co jest istotne - to ewetualnie który gatunek jest bardziej elastyczny, który łatwiej poddaje się mieszankom. I tu sądzę, że fantastyka ma się całkiem nieźle :)
http://ryszardrychlicki.art.pl

48
Romek Pawlak pisze:To teraz krótki eksperyment myślowy: ile potrafisz wymienić książek, które choć wydane w FS, uznajesz za niefantastyczne. Kilka?
Bo wiesz... myślę, że oferta FS to jakieś 80-100 tytułów rocznie :)
Być może to jest właśnie jeden z powodów, dla którego to jest rażące.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

50
Romek Pawlak pisze:Kłania się brzytwa Lema. Skutkuje w 99 przypadkach na 100 :)
Zasadniczo tak, ale dla mnie nie jest takie straszne ważne, czy fantastyka jest istotą sprawy, czy tylko ornamentem. A np. w "Pieśni Lodu i Ognia" elementy fantastyczne podobają mi się w tym samym stopniu, co cały ten pseudośredniowieczny pseudorealizm (bo pewnie historycy rwą włosy z głowy, ale ja, laik, jestem zachwycona).
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

51
Mam wrażenie, że całe to gadanie czym jest a czym nie jest fantastyka jest puste i niepotrzebne. No, może jedynie żeby ruszyć szare komórki. Książka jest dobra, albo nie. Trafia w nasz gust albo nie.
Podchodzenie do wyboru lektur przy pomocy klucza gatunkowego jest bardzo ograniczające. To narzędzie najbardziej przydatne wydawcy, który chce marketingowo spozycjonować swój produkt i na dobrą sprawę nie wiele wspólnego z wartością samej powieści.
Pisarz ma pełną wolność w używaniu elementów kultury, mieszaniu itd. Zadaniem wydawcy jest sprzedaż, więc jakoś musi znaleźć czytelniczy target. Wydaje mi się, że lepiej dla nas, jako czytelników, bazować na kryterium wartości a nie marketingowego szufladkowania.
http://ryszardrychlicki.art.pl

52
Drodzy rozmówcy,

W pełni świadom daremności trudu, poruszę jednak parę kwestii, być może narażając się przy tym obydwóm stronom sporu i, co gorsza, bez żadnego satysfakcjonującego efektu. Mniejsza o to trzeba walczyć nawet w przegranej sprawie, czyż nie?
Otóż podział literatury na fantastykę i główny nurt jest oczywistą bzdurą. Istnieje jedna literatura, zawierająca wszystkie możliwe konwencje, tematy, stylistyki i metody (celowo unikam słowa gatunek). Nie ulega wątpliwości, że literatura obejmująca metody fantastyki stanowi zbiór pojemniejszy niż literatura wyłącznie realistyczna. Jaki wniosek? Literatura realistyczna jest ZUBOŻENIEM (ograniczeniem) literatury w ogóle. Wyobraźni twórcy także.
Zatem zarzut o braku wyobraźni piszących fantastykę wydaje się absurdalny. Twardo broniący realizmu to ludzie ograniczeni, statyczni. Nie dopuszczają, że horyzont obserwatora może być szerszy niż to co widać za oknem. Ściśle mowa o całym świecie nieskończonej wyobraźni człowieka. Tutaj można zwrócić uwagę na efekt rozpychania sfery wyobraźni przez jakiś taki odśrodkowy impet oswajania nieznanego, niedostępnego poznaniu. Kiedyś każda opowieść o świecie poza wielką wodą musiała być z założenia fantastyczna, potem fantastyczne myślenie o Wszechświecie - stąd science fiction - i tak dalej. Rozumiecie o co mi chodzi? Fantastyczne wyobrażenie o świecie zawsze jest o krok przed tym co już poznane. Bo my tkwimy w środku sfery, a fantastyka nas otacza.
A dalej - programowi przeciwnicy fantastyki, wychodząc z niepojętych założeń, przypisują określeniu "fantastyka" pejoratywne znaczenie. Podają przykłady tandety, starannie omijając myślą całe połacie wybitnej literatury, których nijak nie da się inaczej nazwać niż fantastyką właśnie, bo utwory wykorzystujące fantastykę SĄ fantastyką. Koniec i kropka. Kto ma wątpliwości niech wróci do szkoły, bo jest najwidoczniej niedouczony. Taka ignorancja prowadzi najczęściej do nieuświadomionej hipokryzji, kiedy ktoś programowo odrzucając fantastykę (w rzeczywistości mając na myśli tylko jej najgorsze wytwory ) , z drugiej strony chwali Marqueza czy Borgesa czy Kafkę czy Vonneguta czy Homera czy Lema czy Dukaja.
Przy okazji oddam na chwilę głos Dukajowi właśnie.
Co czyni Krytyk, gdy nijak już nie może zlekceważyć utworu, a zewsząd wyłażą mu zeń roboty, sztuczne inteligencje i statki kosmiczne? Ha, starsi stażem czytelnicy SF znają ów manewr doskonale! W takim bowiem przypadku zaczyna się recenzję od frazy-kodu: „Mimo pozorów SF...” (Są warianty. „Chociaż wykorzystuje sztafaż SF...”, „Pomimo iż odwołuje się do tradycji science fiction...” etc.) Tym sposobem dokonuje się przejście - książki i jej autora - w sferę bardziej przychylnych skojarzeń estetycznych, co pozwala potem docenić w tekście wartości ogólnoliterackie, bez konieczności otwierania się Krytyków na specyficzne rodzaje wrażliwości.
Wydaje mi się, że tym krytykującym fantastyczność tekstu objawia się wraz z jego niedoskonałościami. Być może przestaje wtedy działać efekt zawieszenia niewiary. Tego nie można wykluczyć. Ale uważanie fantastyczności utworu za wadę z założenia jest po prostu... dziwne.

Poza tym irytuje przeciwstawianie najgorszym utworom fantastyki największych dokonań literatury realistycznej. Tak nie można, to nieuczciwe. Brakuje tu symetrii, czyli równowagi.

Teraz uwaga do Sepriontha. Właśnie to chciałbym wyjaśnić - co jest takiego obrazoburczego w nazwaniu działa Kafki fantastyką? Bo fantastyką nie mogą być teksty wybitne (i na odwrót)? Ale dlaczego, do czorta? Czy to jest jakaś bariera myślowa, której nie potrafisz przekroczyć - to nie złośliwość, pytam poważnie o twoje osobiste odczucia? Przeczytaj pierwsze zdanie Przemiany, najlepiej na głos, co w nim znajdujesz? A potem Lekarza wiejskiego. Potem resztę nowel. Nie zaszkodzi Proces i Zamek. A mówimy wszak o tylko jednym z wielu wybitnych twórców piszących DE FACTO fantastykę.

A teraz prztyczek w nos do wszystkich - mam wrażenie, że w ogóle nie doceniacie tego pojęcia. Niedźwiedzią przysługę sprawie oddają wszyscy stający w obronie "elfów, smoków, ras i tak dalej" Fantastyka. To coś znacznie głębszego, fundament naszego wyobrażenia o świecie, o jego istocie. Coś nie do końca jasnego, bo nie wiadomo jakiej (czyjej) rzeczywistości ją przeciwstawić. Obiektywnej? Ale co to znaczy?

Szanowni Państwo, istotą świata jest Fantastyka, a istotą Fantastyki nieskrępowana wyobraźnia, zdolna poprzez sztukę odmieniać obraz świata. To ona czyni nas ludźmi.
hehehehehehe

53
Problem leży w bełkotliwie zarysowanym pytaniu. Wątkotwórcy i zapewne części piszących chodziło o literaturę gatunkową - fantasy, science-fiction.
Tutaj jest prawdziwy konflikt, w krajach, gdzie proza stała i stoi na wyższym poziomie jest on rozgrywany od setek lat. Odpowiedź na pytanie, czy lepszym pisarzem był Dickens, czy Nabokov definiuje zwolenników dwóch podejść, czyli literatury gatunkowej właśnie, popularnej oraz "wyższej."

54
Tolo, nadzwyczaj szybko ustąpiła ci dysleksja tudzież infantylność wypowiedzi (czy też trollizm).


ancepa- edit-Proszę o powrócenie do tematu: Dziwny fenomen fantastyki.
Ostatnio zmieniony wt 15 sty 2013, 23:30 przez Kamiko, łącznie zmieniany 2 razy.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

55
Kamiko - no widzisz, najwyraźniej przechodzę burzliwy i gwałtowny okres dojrzewania...

Jarku, ale ja też o tym właśnie... Dlaczego nie można przeprowadzić jednego i słusznego podziału na literaturą dobrą i złą. Jakie znaczenie mają dla mnie sztucznie określone gatunki? Czy życie dzieje się w ramach określonego gatunku? Raz mamy tragedię, raz komedię, logika absurdu przeplata się z kompletnym brakiem jakiejkolwiek logiki. I to wszystko jest płynne i nieścisłe. Całkujesz taki podział i wychodzi właśnie samo życie, z wszystkimi jego odcieniami.

Jeszcze raz - literatura ma oddawać prawdę o życiu i o człowieku. Także o jego wyobraźni, z wszelkimi tego konsekwencjami, czyli fantastyką.
Przecież w ramach fantastyki można wartościować dokładnie tak samo jak gdziekolwiek indziej, rozpoznasz, czy opowieść, świat, idea czy bohater trąci fałszem czy nie. A to decyduje o wartości konkretnego utworu.
hehehehehehe

57
Najmocniej przepraszam. Być może literówka wynika z faktu, że zbitka "nth" wydaje mi się taka naturalna.

Ale może jednak zechciałbyś odnieść się szerzej do treści wypowiedzi.
Czy brak komentarza rozumieć jako przyznanie mi racji, czy raczej uchylanie się od odpowiedzi.
To chyba dość wygodne.
hehehehehehe

59
tolo pisze:Dlaczego nie można przeprowadzić jednego i słusznego podziału na literaturą dobrą i złą.
Dlatego, że w naturze Lucka leży tworzenie podziałów i umieszczanie siebie po tej lepszej stronie.

60
tolo pisze:Wydaje mi się, że tym krytykującym fantastyczność tekstu objawia się wraz z jego niedoskonałościami. Być może przestaje wtedy działać efekt zawieszenia niewiary. Tego nie można wykluczyć. Ale uważanie fantastyczności utworu za wadę z założenia jest po prostu... dziwne.
Problem fantastyki to jej bylejakość. Wymieniasz Dukaja i Lema. Trochę mało, żeby przekonać krytyków o wartości SF jako takiej. Niestety, obraz tej literatury został ukształtowany przez dziełka popularne, miałkie i jedynie rozrywkowe. Cóż więc dziwnego, że odruchem krytyka chcącego przedstawić dobrą książkę SF szerszej (niefantastycznej) publiczności jest odzieranie jej z całego "zmyślonego" sztafażu? Moim zdaniem, więcej krzywdy SF robią nie krytycy, ale marni autorzy.
http://ryszardrychlicki.art.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron