16

Latest post of the previous page:

qaz56 pisze:Bywa i tak, że widzimy dokładnie jedną lub dwie sceny które są kluczowe dla opowiadania i trzeba długo dłubać w treści która złączy całość. Z drugiej strony to bardzo fajne i kreatywne zajęcie, szukać odpowiedniego wypełnienia.
Potrafi to być fajne rzeczywiście, ale i trochę mózg się lasuje. ;) Z opowiadaniami jednak było mi trochę łatwiej pod tym względem. A ogrom powieści czasem mnie przeraża, bo trudniej "zobaczyć" ją całą.



Dzień 7 - Niestety nic nie przybyło, ale miałam taką migrenę, że udzieliłam sobie dyspensy i poszłam wcześniej spać. Bo i tak raczej niewiele by z tego wyszło.



Dzień 8

Dzisiaj przybyło 10 000 znaków, bo chciałam trochę nadrobić. Utkwiłam sobie w scenach bliżej końca i na razie dobrze mi się pisze, więc nie będę przeskakiwać do przeszłości (znaczy wstecz). Zobaczymy jak daleko zajdę. ;)

17
Też zauważyłem, że skakanie podczas pisania powieści jest dobre. Ale trzeba dobrze się w niej orientować.
10 tyś. to ładny wynik :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

18
Też zauważyłem, że skakanie podczas pisania powieści jest dobre. Ale trzeba dobrze się w niej orientować.
Mi pomaga się nie nudzić albo jak gdzieś utknę, lub nie mam nastroju na jakąś scenę (bo i tak mi się zdarza), to sobie przeskoczę i już. Tylko muszę się pilnować, żeby za bardzo nie zbaczać z tematu i nie mnożyć wątków w nadmiarze.


Dawno nic nie pisałam, ale miałam zastój dwudniowy. W sumie nie mam wyrzutów sumienia, bo to przez ząb. Głupia ósemka się odezwała i gnębiła mnie dwa dni przypominając, że chce, żebym ją koniecznie wyrwała (masochistka). ;) Dziś było już lepiej, więc trochę się ruszyło.

Dzień 9 - 4000 znaków

Dzień 10 - 0

Dzień 11 - 0

Dzień 12 - 9000 znaków


Ech, na początku tak sobie cicho liczyłam, że może dojdę przez ten miesiąc do 300 tys. znaków. Ale z tego co widzę, będzie ciężko. Teraz mam 171 tys. (na początku było chyba ze 112), więc marnie to widzę. Ale popróbuję chociaż jak najbardziej zbliżyć się do tego wyniku.

20
qaz56 pisze:To ja siedzę z boku i kibicuję.
Dzięki. :)




Dzień 13 - 5000 znaków

Dzień 14 - 5000 znaków

Jakoś idzie, chociaż dzisiaj strasznie ciężko było mi się zabrać. Znowu zwątpienie mnie dopadło. ;) Myślałam, że już się poddam, ale się zawzięłam (co raczej rzadko mi się zdarza ;] )
Dalej siedzę gdzieś przy końcu, może uda mi się za jakiś czas napisać zakończenie (które później być może trochę się jeszcze zmieni). Tylko nie wiem czy dojdę do niego jednym ciągiem, czy jednak zostaną jakieś luki po drodze. Może wtedy będzie mi trochę łatwiej wypełnić środek, bo z opowiadaniami tak było. Miałam w miarę wyraźny początek i zakończenie i mglisty środek. Ale po dopisaniu zakończenia było jakoś łatwiej ten środek wyostrzyć.

Obecnie mam 181 k znaków, do 300 pozostało więc 119. Dla kogoś z większym tempem, to pewnie nie aż tak dużo. Dla mnie sporo. Ale zobaczymy do ilu dojadę. ;)

21
Ładnie!
Niektórzy porównują pisanie do łucznictwa. Początek to przyłożenie strzały, napięcie i zwolnienie cięciwy, a koniec to cel. Wszystko pomiędzy to tylko lot z jednego punktu do drugiego.
Słyszałem też o ludziach, którzy najpierw piszą ostatnie zdanie. Tylko jedno, ostatnie zdanie, a później wracają na sam początek.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

22
Niektórzy porównują pisanie do łucznictwa. Początek to przyłożenie strzały, napięcie i zwolnienie cięciwy, a koniec to cel. Wszystko pomiędzy to tylko lot z jednego punktu do drugiego.
Chyba coś w tym jest. Staram się właśnie polubić ten środek, czyli lot do celu. ;)



Dzień 15 - 19 - 19 000 znaków

Dłuuugo mnie nie było, ale jakoś nie miałam nastroju, żeby tu coś pisać. ;) Z pisaniem tekstu tak sobie. Mogło być lepiej. Dotoczyłam się dzisiaj do 200 000 znaków. Czasami ciężko mi się przemóc, ale cały czas z tym walczę. Trochę też myślałam jeszcze nad fabułą i mam już bardziej klarowną wizję środka, choć nie wszystko jeszcze do końca przemyślane i jasne. Chciałabym móc poświęcać więcej czasu na pracę nad tekstem, a mniej na walkę z samą sobą. ;) Ale widocznie taki mój żywot. ;)

Cóż, próbuję dalej.

23
Mogłabym napisać zbiorczą sumę znaków za te cztery dni, ale napiszę oddzielnie, bo tak fajniej wygląda. ;)


Dzień 20 - 10 000 znaków

Dzień 21 - 10 000 znaków

Dzień 22 - 10 000 znaków

Dzień 23 - 10 000 znaków

:D

Jak widać przyspieszyłam przez te cztery dni. Postanowiłam jednak spróbować dobić do tych 300 k, a czasu już mało. Pisanie idzie w miarę fajnie, chociaż na razie to straszna surowizna i poprawiania będzie duuużo. Ale staram się na razie tym nie zniechęcać i iść dalej. Doszłam do wniosku, że im większą część tej historii opowiem, tym później trudniej będzie mi ją porzucić. ;) Czeka mnie też jeszcze sporo myślenia, wiec nie wiem czy utrzymam tempo. Na razie cofnęłam się jednak do wcześniejszych wydarzeń, bo niektóre nienapisane sceny były jednak na tyle ważne, że czułam potrzebę, żeby je napisać przed końcówką.
W weekend nie wiem czy dam radę tyle nastukać, bo zapowiada się mniej czasu, w każdym razie mam nadzieję, że chociaż trochę przybędzie.

Na razie tyle. Idę pełznąć dalej.

24
Jak na ślimaka, to potrafisz całkiem szybko pełzać. :)

BTW: Kiedyś poprosiłam męża, żeby usunął truchło pająka z ramy okiennej, bo nie mogę okna zamknąć. A on po chwili: Usunąłem! Ale wiesz... jak na truchło, to on całkiem szybko uciekał!
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

25
Thana pisze:Jak na ślimaka, to potrafisz całkiem szybko pełzać. :)
Bo w tej mojej ślimaczej skorupie jest chyba ukryta jakaś dźwignia przyśpieszająca obroty. Tylko cholernie ciężko ją uruchomić i często się zacina. ;)
BTW: Kiedyś poprosiłam męża, żeby usunął truchło pająka z ramy okiennej, bo nie mogę okna zamknąć. A on po chwili: Usunąłem! Ale wiesz... jak na truchło, to on całkiem szybko uciekał!
:D U mnie nad łóżkiem wisi też pająk jakiś, mąż stwierdził, że to zeschły i na pewno nie zjem go w nocy. ;) A ja się boję sprawdzić, bo jeśli okaże się jednak żywy? ;) Zaraz bym musiała kombinować jak go wywalić, bo zgładzić szkoda, a zima jest i jeszcze by zamarzł i wtedy to też jak bym go ukatrupiła (wiem, dziwna jestem ;)) I tak sobie wisi.


Dzień 24 - 5000 znaków

Dzień 25 - 2000 znaków

Dziś chyba dźwignia się właśnie zacięła. ;) Znowu jakąś blokadę łapię. I nie wiem czy w najbliższym czasie się odblokuje. Będę próbować.

26
Dzień 26 - 10 000 znaków

Dzień 27 - 10 000 znaków


Mimo że znaków sporo, zebranie się do pisania idzie mi opornie w ostatnich dniach. Zostało jednak mało czasu, wiec staram się jakoś dociągnąć do końca (jednocześnie próbując zbliżyć się jak najbardziej do tych 300 k). A potem (o ile dotrwam), chyba będę musiała zwolnic obroty na kilka dni chociaż lub nawet przystanąć na trochę, jeśli będzie taka potrzeba (byle nie za długo, bo wiem jaki będzie wtedy ciąg dalszy) ;). Bo już zaczynam powoli czuć potrzebę ponownych głębszych przemyśleń i ostatecznego uporządkowania wszystkiego i dopracowania niektórych scen (bo jest sporo takich, które wyglądają jak szkice, póki co).
Na razie jednak sobie pełznę jeszcze.

27
anbe, niesamowite wyniki! Idziesz jak burza!
Tylko pozazdrościć!

300k to w ten jeden miesiąc?!
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

28
B.A.Urbański pisze:300k to w ten jeden miesiąc?!
Nieeeeeee, niestety. ;)
Bo ja nie mówiłam o napisaniu 300 k w miesiąc, ale dojściu do 300 k powieści (tylko na niej postanowiłam skupić się przez ten miesiąc). ;)
Miałam już wcześniej około 100 k - pisałam w pierwszym poście (napisałam tam, że mam 100, ale źle popatrzyłam, później na pasku, który wcześniej sobie zrobiłam zobaczyłam, że było jednak 117 równo w dniu rozpoczęcia). Potem przed maratonem był dość długi zastój, nie ruszałam nic.
Obecnie mam około 270 k i planuję w ciągu kilku dni dojść do około 300k (o ile dam radę).

Więc ten wynik nie jest jakiś nadzwyczajny. ;) Tylko 153 k i to surowizny. ;) Ale ja na razie jestem z siebie zadowolona. I będę, nawet jeśli nie dobiję do tych 300 k. ;) Tak sobie wymyśliłam, ale jeśli nie dam rady dokładnie do tylu dojść, to nic się nie stanie.

Poza tym, chyba sobie nie wyobrażam 300 k w miesiąc (nawet gdyby miałby być to surowy tekst, tak jak to jest teraz u mnie). ;) Dla mnie to za dużo, bo jednak muszę od czasu do czasu jeszcze coś przemyśleć, a tempa zawrotnego też nigdy nie miałam.

29
anbe pisze:Tylko 153 k i to surowizny.
- Ja uważam, że to doskonały wynik.
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

30
anbe pisze:Tylko 153 k i to surowizny.
Tylko? To mało? Ty przecież jeszcze nie skończyłaś!
Chciałbym mieć taką parę jak Ty i dobić chociaż do 150k przez taki miesiąc maratonu.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”