Wybacz, że nie wypowiedziałam się wczoraj, ale wolałam sobie wszystko dokładnie poukładać w głowie i przemyśleć. Z tego, co czytałam wcześniejsze odpowiedzi, opinie były zróżnicowane

Generalnie wszystko zależy od tego, jak doświadczony jest łucznik. Jeżeli uczył się (najlepiej u kogoś znającego się na temacie), trafienie z tej odległości będzie dla niego najpewniej dziecinną igraszką. Wiele zależy jednak od tego, w jakim kierunku by się uczył tego strzelania - dla kogoś, kto zawsze strzelał do tarczy/słomianki/torebki wypchanej słomą, zamiast do ruchomego celu, trafienie w poruszającego się człowieka może być problemem. Ale we współczesności trenowanie z ruchomym celem nie jest znowu takie trudne, bo wystarczy w lekko wietrzną pogodę przywiązać do tarczy balon nadmuchany na wielkość np. ludzkiej głowy.
Jeżeli jest amatorem... Wtedy wiele zależy od talentu, bo jedni trafiają instynktownie, nawet po kilku treningach, większość ludzi musi jednak ćwiczyć kilka miesięcy (co najmniej) by dojść do wystarczającej wprawy. I kwestia techniki - z jednej strony amator może wypracować własną, z drugiej, może być ona niezbyt udana.
Ale istnieje prawie 98% szans, że trafi.
Jak można takie spotkanie przeżyć?
Ano szanse są naprawdę nikłe. Na to, że łucznik chybi trzeba mieć monstrualnego farta, więc to można sobie raczej odpuścić, bo tych "fartów" mamy w literaturze sporo. Można próbować się czymś zasłonić (ale pytanie, czy bohater coś takiego ma? To może być deska, blacha, nawet płyta wiórowa), ale skuteczność takiego działania zależy od naciągu łuku (tj. ciężarem, jakiemu równa się naciągnięcie cięciwy. Im większy naciąg, tym z większą siłą leci strzała). Strzałę wypuszczoną z łuku o naciągu do 11 kg zatrzyma (tj grot przejdzie na wylot, będzie wystawał nawet do kilku cm, ale dalej nie poleci) nawet płyta wiórowa. Strzałę z łuku o naciągu do 35 kg powinna zatrzymać deska. Jeżeli łuk ma naciąg powyżej 50 kg, a grot jest wzmacniany, nie pomoże nawet blacha - strzała przejdzie przez nią na wylot, tylko lotki mogą się zniszczyć. Z tym, że współcześnie trudno o łuk powyżej 30 kg naciągu.
Jeżeli chcesz, by bohater przeżył, łucznikowi może zerwać się cięciwa (tyle, że to przy większym naciągu, poza tym doświadczony łucznik nosi przy sobie drugą - choć założenie jej zabiera co najmniej minutę). Jeżeli, jak pisałaś, łucznik sam zrobił swój łuk, może się zdarzyć, że łuk ten pęknie po naciągnięciu cięciwy. To zdarza się jednak tylko w przypadku łuków z jednego kawałka drewna. Takie łuki trzeba średnio raz na miesiąc smarować olejem lnianym, by zachowały sprężystość. Jeżeli się tego nie zrobi, łuk (cytując Bisoka) "strzela raz, z głośnym trzaskiem"
Co do ubioru - skórzana kurtka raczej wiele tu nie pomoże.
A ile strzał łucznik zdąży wypuścić - jak już wspomniałam, wszystko zależy od jego doświadczenia. Totalny amator (biorąc pod uwagę stres) strzeli raz, może dwa razy przy odległości 10 m. Doświadczony łucznik przy tym samym dystansie - nawet sześć razy.
Wątpię, by po strzale z takiej odległości bohater dał radę normalnie iść, nie mówiąc już o biegu. Tym bardziej, że łucznik zwykle wie jak strzelać, by zabić. Celuje w oko (śmierć przy jednym trafieniu, strzała dochodzi do mózgu), w krtań, w serce... Czasem w brzuch, wtedy nie jest zbyt trudno trafić, a obrażenia są naprawdę duże (choć ofiara od razu nie umrze, więc tu jest możliwa opcja wleczenia się - taka rana bardzo boli, ale nie zabija od razu).
Nie wiem, jak strzała zachowuje się w ciele, bo nigdy nie strzelałam ani do ludzi, ani do zwierząt

Podejrzewam, że ze względu na ilość tkanek w człowieku, lotka nie wyjdzie "drugą stroną", w przeciwieństwie do grotu. Więc po trafieniu ofiara wygląda najprawdopodobniej w ten sposób: krwawiąca dziura z przodu, grot wystający z pleców...
Strzała praktycznie nie ma szans złamać się w ciele człowieka, chyba, że ktoś próbuje ją wyszarpnąć. W przypadku trafienia w żebro, wszystko zależy od naciągu. Przy mniejszym (do 12 kg) powinno tylko popękać, ewentualnie jego fragment się odkruszy. Przy większym naciągu się roztrzaska. Jak strzała trafi między żebra, to w płuco wejdzie bez przeszkód.
Jeśli chodzi o budowę samej strzały - to z czego jest "patyk", na którym trzyma się grot i lotki nie robi aż tak wielkiej różnicy z punktu widzenia ofiary. Oczywiście, im twardsze drewno, tym mocniejsza strzała, ale przy takim dystansie nie robi to większej różnicy. Lotki powinny być z naturalnych piór, wtedy strzała leci celniej. W wypadku gumowych lotek celność się zmniejsza. Ważna jest też wielkość lotek - duże utrzymają strzałę "na kursie" nawet przy wietrze, małe nadają się głównie na bezwietrzną pogodę. Groty w strzałach zawsze są metalowe, wyłączając oczywiście pacyny stosowane współcześnie podczas ostrzału rycerzy na treningach i inscenizacjach. Najmniejsze szkody zrobi grot stary, stępiony, choć i tak wątpliwe, by bohater to przeżył. Najgorsze są groty z zadziorami i tak zwany liść (patrz tutaj:
http://files.myopera.com/ludosza/albums ... nia11q.jpg)
Jeśli idzie o motywację, bo czytałam, że nie wszyscy mogą sobie wyobrazić coś, co sprowokuje do takiego czynu - jeżeli bohater chce w ten sposób uratować kogoś, kto jest mu bardzo bliski, taki desperacki krok jest jak najbardziej możliwy.
Łuki nie muszą być robione ręcznie, choć te w całości fabryczne raczej niezbyt nadają się do prawdziwego strzelania. I, jak najbardziej, współcześnie można zrobić dobrze działający łuk samodzielnie. Zwłaszcza, jeżeli ma się kilkaset złotych na kupienie (np. przez allegro) pnia odpowiedniego drzewa, bo nie każde się nadaje na łuk, zwykle niestety polskie gatunki drewna odpadają. Jest wiele książek, w których dokładnie opisano proces robienia łuku, jak choćby
Drewniany łuk średniowieczny Bisoka, książka, z której korzystał mój tata, robiąc łuk dla mojej siostry, właśnie w domowych, samodzielnych warunkach
Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam...
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.