46

Latest post of the previous page:

ancepa pisze:A może tak otoczyć cel ... dziećmi? Łucznik przyczajony, pierwsze zlecenie, stres. W razie pomyłki zastrzeli dzieciaka?
Może lepiej małymi, ślicznymi szczeniaczkami? ;P

W pełni zgadzam się z wątpliwościami B.A. - ani łucznik, ani bohater nie powinni zachowywać się jak berzerkerzy na spidzie.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

47
Ancepo, odpal Assassin's Creed i zrób symulację ;) Kusza, sztylet, zatrute ostrze..., coś wybierzesz. Gierka jest świetna, polecam!

48
Hmmm ciekawe co to zleceniodawca,który najmuje amatora.wręcz można rzecz debiutanta do nietypowego zabójstwa? No nie wiem,to jakby on chciał aby ofiara miała jak największe szanse...

Pewnie jeśli zabójca miałby łuk to mniej więcej taki części Cały
Powiedzmy,że zabijał już nieraz,ale choć zna się na łukach (założenie było chyba,że sam go zrobił) to nie strzelał z ich zbyt często do ludzi. Jako że to robota ręczna 100% celność ma powiedzmy na 45 metrach (nie znam się,to mi się wydaje po prostu odpowiednią odległością),a im dalej tym większa szansa,że chybi. Nie rozumiem dlaczego łucznik.który chce przeżyć ustawiłby się blisko celu,więc do ofiary miałby pewnie z 40 kilka metrów by być na granicy maksymalnej celności,zapewne w jakimś ogrodzie (choć ja pewnie bym wszedł na piętra budynku,z przygotowana droga ucieczki,właściciele najwyżej mieli by pecha no przecież to zabójca,nie?). Łucznik strzela,ale pierwsza strzała chybia (łuk jest składany i mnie osobiście nie zdziwiłoby,gdyby strzała po każdym założeniu delikatnie zmieniała tor lotu,poza tym,ofiara może mieć farta i schylać się,gdy tamten wypuści strzałę,dwa czynniki na siebie złożone zwiększają nieco realność chybienia). Ochrona orientuje się,że ktoś strzela i chce zabrać cel w jakieś bezpieczne miejsce,łucznik strzela dalej,ale ochrona jest kompetentna i zasłania cel biegnąc w przeciwnym kierunku niż on się zasadził,pewnie jakiś ochroniarz solidnie by zapracował na swoja pensje. Twój bohater (ochroniarz?) jest najbliżej budynku z którego strzela łucznik,więc wbiega do niego,zabójca oddał powiedzmy pięć strzałów i pośpiesznie ucieka (no chce przeżyć,a jest raczej blisko ochrony),traf chciał,że zderzają się w jakimś przedsionku,więc łuku przeciwko bohaterowi nie użyje. Tu można albo i nie dać jakąś scenę walki twojego bohatera przeciwko uzbrojonemu w nóż zabójcy (osobiście raczej czarno widzę walkę z gołymi pięściami na nożownika,wiec bohater może wykorzystać wyposażenie domu). Złapał go żywcem,zabójca używał łuku,cel żyje. Nie wiem czy taki przebieg zdarzeń by ci pasował.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

49
Dla mnie jako dla laika najbardziej problematyczny jest zabójca używający łuku własnej roboty. Po prostu wydaje się dziwne, że poświęcił tyle czasu i wysiłku (zrobienie łuku i strzał samemu, po raz pierwszy w życiu, na podstawie instrukcji z Internetu to raczej czasochłonna zabawa) po to, żeby uzyskać broń o niepewnej skuteczności (bo to samizdat, a on nie ma doświadczenia w użytkowaniu). Już bardziej pasowałaby kupiona w specjalistycznym sklepie kusza. Kłania się opowiadanie Iana Fleminga "From a view to a kill", gdzie dziewczyna, której mafia zabiła rodziców, zasadza się na szefa mafii właśnie z kuszą.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

50
Cytat:
A oni też nie mogą używać broni palnej?


Ależ mogą. Ale ja się boję, że mi łucznika zabiją, jak pięciu będzie strzelać.
Taki zabieg jest wg mnie naciągany. Jeśli akcja dzieje się współcześnie, to jeśli mają możliwość to tej broni będą używać. To łucznik ma zrobić tak, żeby nie dać się zabić, a ponieważ łucznik to wytwór Twej wyobraźni, to ten obowiązek spada na Ciebie :P
A poza tym, czy nie pisałaś gdzieś na początku, że łucznik i tak ma umrzeć?
Szczególnie, że wiedzą, ze ktoś czyha na cel.
To jest ważne! Oni wiedzą! A w związku z tym, będą przygotowani. I np. jeśli są na swoim terenie, to mogą przecież pozastawiać jakieś pułapki itp.
A może tak otoczyć cel ... dziećmi?
Takie coś może być smokozordem, ale może być też całkiem logiczne.
Kiedy jest całkiem logiczne? Rzecz dzieje się w przedszkolu, a ochranianą osobą jest Damien, syn Szejtana :P
W innym przypadku raczej smokozord.
Mój bohater nie jest ochroniarzem dla celu, jest tam w pobliżu. Może być nawet w połowie drogi od łucznika, albo z boku, albo zupełnie gdzieś.
To też jest ważne!
W takim wypadku ja mam taką propozycję. Niech ten bohater będzie gdzieś z boku, a nawet za łucznikiem i zauważy go jeszcze przed oddaniem strzału. Bohater krzyczy gdzieś za nim -> łucznik się dekoncentruje -> strzela niecelnie. Później bohater dobiega do niego i już może mu robić, co tam wcześniej chciałaś. Co Ty na to?

Co do samego wyrobu broni, to rzeczywiście nie jest takie łatwe. Jeśli akcja dzieje się w Polsce, to łuk można kupić bez problemu i to bardzo dobry, praktycznie nie pozostawiając po sobie śladu. Łuku bym z pewnością sam nie robił.
Z kuszą rzecz ma się trochę inaczej. Kuszy nie kupi w sklepie, bo w Polsce trzeba mieć pozwolenie. Może kupić z lewego źródła, ale też tak średnio, bo takie zamówienie nie jest standardowe i rzuca się w oczy. Może również sobie taką kuszę sprowadzić z zagramanicy np. w dwóch czy trzech paczkach, żeby nie wzbudzać podejrzeń, ale wtedy jest z tym trochę zachodu i pewnie ktoś będzie mu musiał pomóc.
W końcu tę kuszę sam może zrobić. Zrobienie kuszy jest dużo łatwiejsze od łuku, a jak się postara, to może zrobić sobie np. automatyczną i napędzaną akumulatorkami ;)
(kusza to kusza i niech się zleceniodawca nie czepia :P )
Jedyne co to w takim wypadku doradziłbym kupno optyki normalnie w sklepie. I tyle :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

51
Witam,

Ja tylko wtrącę, że samodzielne robienie łuku jest mało logiczne.
Taka broń nie będzie niczym przewyższała dostępnego powszechnie łuku bloczkowego.
Dodatkowo weź pod uwagę że łucznik potrzebuje czasu aby "wyczuć" łuk.
Co oznacza że musi z danym łukiem spędzić x czasu zanim zacznie osiągać przyzwoitą celność (choć być może przy użyciu optyki już nie musi).

Pozdrawiam,

Godhand
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

52
Dzięki wszystkim kochani.

Scena jest już poukładana przeze mnie, ale jeszcze nie napisana. Myślę, że w waszych rad wyciągnęłam prawidłowe wnioski.

Nie zdradzę, co tam obmyśliłam, ale rzeczywiście coś podobnego do tego co w ostatnim poście zaproponował B.A.

Temat o łuczniku zostawiam otwarty, może jeszcze ktoś inny będzie mieć podobne pytania to się doklei posty. :)

Co do assasinów i gamerów. Nie wiem, nie gram. :D (uznaję tylko simsy, wiedźmina i diablo3).

Bardzo mi miło, że tyle mi pomogliście, zawsze można liczyć na was i na burzę mózgów.

53
Wybacz, że nie wypowiedziałam się wczoraj, ale wolałam sobie wszystko dokładnie poukładać w głowie i przemyśleć. Z tego, co czytałam wcześniejsze odpowiedzi, opinie były zróżnicowane ;)
Generalnie wszystko zależy od tego, jak doświadczony jest łucznik. Jeżeli uczył się (najlepiej u kogoś znającego się na temacie), trafienie z tej odległości będzie dla niego najpewniej dziecinną igraszką. Wiele zależy jednak od tego, w jakim kierunku by się uczył tego strzelania - dla kogoś, kto zawsze strzelał do tarczy/słomianki/torebki wypchanej słomą, zamiast do ruchomego celu, trafienie w poruszającego się człowieka może być problemem. Ale we współczesności trenowanie z ruchomym celem nie jest znowu takie trudne, bo wystarczy w lekko wietrzną pogodę przywiązać do tarczy balon nadmuchany na wielkość np. ludzkiej głowy.
Jeżeli jest amatorem... Wtedy wiele zależy od talentu, bo jedni trafiają instynktownie, nawet po kilku treningach, większość ludzi musi jednak ćwiczyć kilka miesięcy (co najmniej) by dojść do wystarczającej wprawy. I kwestia techniki - z jednej strony amator może wypracować własną, z drugiej, może być ona niezbyt udana.
Ale istnieje prawie 98% szans, że trafi.
Jak można takie spotkanie przeżyć?
Ano szanse są naprawdę nikłe. Na to, że łucznik chybi trzeba mieć monstrualnego farta, więc to można sobie raczej odpuścić, bo tych "fartów" mamy w literaturze sporo. Można próbować się czymś zasłonić (ale pytanie, czy bohater coś takiego ma? To może być deska, blacha, nawet płyta wiórowa), ale skuteczność takiego działania zależy od naciągu łuku (tj. ciężarem, jakiemu równa się naciągnięcie cięciwy. Im większy naciąg, tym z większą siłą leci strzała). Strzałę wypuszczoną z łuku o naciągu do 11 kg zatrzyma (tj grot przejdzie na wylot, będzie wystawał nawet do kilku cm, ale dalej nie poleci) nawet płyta wiórowa. Strzałę z łuku o naciągu do 35 kg powinna zatrzymać deska. Jeżeli łuk ma naciąg powyżej 50 kg, a grot jest wzmacniany, nie pomoże nawet blacha - strzała przejdzie przez nią na wylot, tylko lotki mogą się zniszczyć. Z tym, że współcześnie trudno o łuk powyżej 30 kg naciągu.
Jeżeli chcesz, by bohater przeżył, łucznikowi może zerwać się cięciwa (tyle, że to przy większym naciągu, poza tym doświadczony łucznik nosi przy sobie drugą - choć założenie jej zabiera co najmniej minutę). Jeżeli, jak pisałaś, łucznik sam zrobił swój łuk, może się zdarzyć, że łuk ten pęknie po naciągnięciu cięciwy. To zdarza się jednak tylko w przypadku łuków z jednego kawałka drewna. Takie łuki trzeba średnio raz na miesiąc smarować olejem lnianym, by zachowały sprężystość. Jeżeli się tego nie zrobi, łuk (cytując Bisoka) "strzela raz, z głośnym trzaskiem" :D

Co do ubioru - skórzana kurtka raczej wiele tu nie pomoże.
A ile strzał łucznik zdąży wypuścić - jak już wspomniałam, wszystko zależy od jego doświadczenia. Totalny amator (biorąc pod uwagę stres) strzeli raz, może dwa razy przy odległości 10 m. Doświadczony łucznik przy tym samym dystansie - nawet sześć razy.

Wątpię, by po strzale z takiej odległości bohater dał radę normalnie iść, nie mówiąc już o biegu. Tym bardziej, że łucznik zwykle wie jak strzelać, by zabić. Celuje w oko (śmierć przy jednym trafieniu, strzała dochodzi do mózgu), w krtań, w serce... Czasem w brzuch, wtedy nie jest zbyt trudno trafić, a obrażenia są naprawdę duże (choć ofiara od razu nie umrze, więc tu jest możliwa opcja wleczenia się - taka rana bardzo boli, ale nie zabija od razu).

Nie wiem, jak strzała zachowuje się w ciele, bo nigdy nie strzelałam ani do ludzi, ani do zwierząt ;) Podejrzewam, że ze względu na ilość tkanek w człowieku, lotka nie wyjdzie "drugą stroną", w przeciwieństwie do grotu. Więc po trafieniu ofiara wygląda najprawdopodobniej w ten sposób: krwawiąca dziura z przodu, grot wystający z pleców...

Strzała praktycznie nie ma szans złamać się w ciele człowieka, chyba, że ktoś próbuje ją wyszarpnąć. W przypadku trafienia w żebro, wszystko zależy od naciągu. Przy mniejszym (do 12 kg) powinno tylko popękać, ewentualnie jego fragment się odkruszy. Przy większym naciągu się roztrzaska. Jak strzała trafi między żebra, to w płuco wejdzie bez przeszkód.

Jeśli chodzi o budowę samej strzały - to z czego jest "patyk", na którym trzyma się grot i lotki nie robi aż tak wielkiej różnicy z punktu widzenia ofiary. Oczywiście, im twardsze drewno, tym mocniejsza strzała, ale przy takim dystansie nie robi to większej różnicy. Lotki powinny być z naturalnych piór, wtedy strzała leci celniej. W wypadku gumowych lotek celność się zmniejsza. Ważna jest też wielkość lotek - duże utrzymają strzałę "na kursie" nawet przy wietrze, małe nadają się głównie na bezwietrzną pogodę. Groty w strzałach zawsze są metalowe, wyłączając oczywiście pacyny stosowane współcześnie podczas ostrzału rycerzy na treningach i inscenizacjach. Najmniejsze szkody zrobi grot stary, stępiony, choć i tak wątpliwe, by bohater to przeżył. Najgorsze są groty z zadziorami i tak zwany liść (patrz tutaj: http://files.myopera.com/ludosza/albums ... nia11q.jpg)

Jeśli idzie o motywację, bo czytałam, że nie wszyscy mogą sobie wyobrazić coś, co sprowokuje do takiego czynu - jeżeli bohater chce w ten sposób uratować kogoś, kto jest mu bardzo bliski, taki desperacki krok jest jak najbardziej możliwy.

Łuki nie muszą być robione ręcznie, choć te w całości fabryczne raczej niezbyt nadają się do prawdziwego strzelania. I, jak najbardziej, współcześnie można zrobić dobrze działający łuk samodzielnie. Zwłaszcza, jeżeli ma się kilkaset złotych na kupienie (np. przez allegro) pnia odpowiedniego drzewa, bo nie każde się nadaje na łuk, zwykle niestety polskie gatunki drewna odpadają. Jest wiele książek, w których dokładnie opisano proces robienia łuku, jak choćby Drewniany łuk średniowieczny Bisoka, książka, z której korzystał mój tata, robiąc łuk dla mojej siostry, właśnie w domowych, samodzielnych warunkach :D

Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam...
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.

54
Serdecznie dziękuję!

:D

Bardzo mi miło, że podzieliłaś się swoją wiedzą. :)
Spróbuję poszukać tej książki, o której napisałaś. Jeszcze raz, dzięki.

55
Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania, to śmiało, postaram się odpowiedzieć :D A co do książki - ja znalazłam na chomikuj.pl, jeśli dobrze pamiętam.
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.

57
Rzadko się odzywam, a że temat z obszaru moich zainteresowań oraz dysponuję linkiem, to się tak skromnie odezwę:

;)
Advice is a dangerous gift. Even from the Wise to the Wise.

Gildor Inglorion from the House of Finrod

58
Ten temat staje się coraz bardziej ciekawy ;]

A co do głównego wątku przypomniała mi się historia, gdzie kolega opowiadał jak kiedyś sam zrobił łuk, i dla żartu zaczął mierzyć w kumpla. Gdy ten zaczął uciekać i odbiegł dosyć daleko, nagle dostał strzałę w plecy. Łuk był słaby jak się domyślam, strzały także samoróbki, a i dystans dalszy niż 10 metrów. Ale strzała wbiła się z 2-3 centymetry w ciało i poszkodowany musiał pójść do szpitala na załatanie rany. Ale nie stało się nic poważnego.
Czyli przy naprawdę słabej jakości łuku, jak i umiejętności, jeszcze są te szanse na powodzenie sceny, tym bardziej jak byś zwiększyła dystans. Tylko że to by oznaczało niepełno sprytnego łucznika, który wziął zlecenie na zabójstwo z tandetnym sprzętem i przygotowaniem.
A black secret in the shadows of ancient times
Forgotten knowledge the rocks now teach me
About the Trollking's war against a poisonous pig
The stone whispers, but it tells no lie.

59
TadekM pisze:Mnie tylko zastanawia, Nefryt, jak Ci wyszło, że doświadczony łucznik strzeli sześć (sic!) razy do człowieka, który biegnie do niego z odległości 10 metrów.
;)
Założyłam, że ten człowiek nie biegnie, a idzie. :) Sześć razy to absolutne maximum, ostatnie strzały najprawdopodobniej chybią, ale teoretycznie, podkreślam: teoretycznie, jest możliwe wystrzelenie z łuku sześć razy w tak krótkim czasie.
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.

60
Ok, link robi wrażenie i przyznam, że choć trochę z łuku tradycyjnego strzelam (nie za dużo), to o tym nie wiedziałem.

Acz większość "doświadczonych" łuczników raczej tak szybko jak Andersen nie strzela.
Zresztą, moja uwaga wzięła się raczej z bardzo niskiej odległości, którą podałaś. 10 m biegnie się bardzo szybko :)

[ Dodano: Nie 17 Lut, 2013 ]
EDIT:

Aha, ok. Powyższy post powstał przed przeczytaniem Twojego.
Mamy porozumienie :)
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

61
Ha, ha, ale ja wcale nie potraktowałam tego jako żadnej ujmy czy czegoś tam, więc nie ma najmniejszego problemu. Tym bardziej, że ja też mogę się mylić ;)
Pozdrawiam
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”