Nie zaglądałam tu, a taka fascynująca dyskusja się rozpętała
HP to jeszcze taka gimnazjalna dziatwa może i czyta, choć to już margines, to jednak dla młodszych, choć niewiele
Romku, żartujesz chyba

Jak wyszedł ostatni tom cyklu o Harrym, akurat tuż po premierze jechałam na obóz doktorantów. Biolodzy, chemicy, lekarze z dużego niemieckiego ośrodka naukowego. Pół autobusu czytało w drodze 7. tom HP

Nie żartuję, widziałam na własne oczy tych kilkanaście świeżo kupionych książek!!!
Co do Muminków, to ja akurat nie jestem fanką, ale Hobbita ostatnio sobie odświeżałam - i czyta się. Lekko gawędziarski styl narracji "dla młodszego czytelnika" nie przeszkadza.
Moim zdaniem trzeba rozróżnić książki pisane dla konkretnej grupy wiekowej i książki, dla których MINIMUM wiekowe to jakieś 10-11 lat (7-8 w przypadku bardziej rozwiniętego czytelniczo dziecka, ja czytałam Kroniki Narni mając lat chyba 5 - przy doborze lektur zaporowa nie była trudność języka, tylko to, czy książka zawiera elementy, które dziecko może później odchorować nerwowo), ale satysfakcję czytelniczą dają prawie w każdym wieku. Tych drugich jest mniej, dużo mniej, ale są. Przykładem może być IMO właśnie HP albo książki Antoniny Domańskiej ("Historia żółtej ciżemki" i "Paziowie króla Zygmunta") - ostatnio odgrzebałam je na strychu i byłam w szoku, jak to jest zgrabnie napisane, fajne postacie, dowcipne dialogi, perełka!
Aha - trzeba jeszcze zaznaczyć, że pierwszy tom HP jest bardziej "dla dzieci", następne przeskakują szczebelek albo dwa szczebelki wyżej.
Temat doboru lektur: dziewczynki vs. chłopcy to kolejny temat rzeka, ale zastanawiam się, czy wśród dziewczynek nie występuje przypadkiem silna podgrupa czytająca lektury chłopięce oraz unisex. Ja lubiłam wszystko - i Tomki, i Winnetou, i Narnię, i baśnie polskie, i Astrid Lindgren, i młodzieżowe kryminały Bahdaja, i XIX-wieczną literaturę dla dziewczynek typu Tajemniczy ogród czy seria o Ani z Zielonego Wzgórza - POZA współczesną literaturą obyczajową dla dziewcząt. Musierowicz, Ślesicka - ojeżukolczasty, ratunku, nie.