17
Romek Pawlak pisze:Z tym, że lepiej startować na zachodnie rubieże z zachodnim nazwiskiem, to jest mit. Szczególnie w czasach multikulti obcobrzmiące nazwisko może zwrócić większą uwagę niż kolejny Jones czy Smith :)
Rozumiem już. A więc mit. Hm, to taki np. Władimir Iwaniczow zwróci większą uwagę na siebie niż taki kolejny Jones czy Smith. Aha...

A z niemieckim nazwiskiem w krajach anglojęzycznych, albo rosyjskojęzycznych?
Bo to nie jest takie Zachodnie nazwisko w sensie brzmiącego podobnie do anglosaskich, amerykańskich.

18
Hej, a ja mam takie ciekawe pytanie. Czy do pseudonimu można wymyślić całkiem inny życiorys dodając sobie np. stopnie naukowe, czy zwyczajnie bujnie opisać dotychczasowe życie w swojej krótkiej notce biograficznej? :P
Może to głupie pytanie, bo logika podpowiada mi że nie można.. ale w sumie to nie wiem (toteż pytam) ;)

20
No to o ile dopisywanie sobie czegokolwiek w swojej biografii pod prawdziwym nazwiskiem byłoby trochę dziwne - zwłaszcza przed osobami którzy znają nas prywatnie - o tyle takie dorabianie biografii autora pod pseudonimem już uważam za uzasadnione, ponieważ w pewnym sensie piszemy jako fikcyjna postać. Z drugiej strony jest to trochę nie fer robić czytelników w balona...

Uważam to jednak za atut w sytuacji gdy ktoś może chcieć np. pisać o korupcji w służbach państwowych, a z takimi tematami jego wykształcenie czy dotychczasowa praca ma niewiele wspólnego. Toteż może sobie stworzyć biografię tajnego agenta czy policjanta, który siedzi w tym temacie od lat kilkunastu i zna to od podszewki ;) To tylko przykład.

21
Mister Magister pisze:Toteż może sobie stworzyć biografię tajnego agenta czy policjanta, który siedzi w tym temacie od lat kilkunastu i zna to od podszewki ;) To tylko przykład.
Stworzyć sobie może, ale i tak zostanie zabity śmiechem... Takie środowiska mają swój żargon, skrótowce, dysponują określoną wiedzą i po kilku stronach można zorientować się czy autor rzeczywiście siedzi w temacie. Niektórzy pisarze wyobrażają sobie, że jak nazwą pistolet "klamką", magazynek "magiem" i przyprawią to odpowiednią ilością zwrotów typu "kur.a" i "spierd.laj" to będą sprawiać wrażenie obeznanych w temacie. Tymczasem ich teksty stanowią jedynie niewyczerpane źródło dowcipów wśród osób "z branży". Nie ma sensu udawać kogoś kim nie jesteśmy. Lepiej wykorzystać rzeczywistą, a nie wyimaginowaną wiedzę.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

22
Navajero pisze:Nie ma sensu udawać kogoś kim nie jesteśmy. Lepiej wykorzystać rzeczywistą, a nie wyimaginowaną wiedzę.
I to jest rada dla wszystkich, bez względu na to, czy piszą pod pseudonimem, czy pod własnym nazwiskiem. Choć - jeśli pod pseudonimem - to łatwiej będzie przeżyć krytykę ;-)

A już poważniej - wyłączając pewne szczególne wyjątki, a których między innymi wspomina Romek Pawlak, warto jednak pamiętać o tym, że pisarz pracuje na swoje nazwisko całe życie, więc im wcześniej zacznie to nazwisko "stosować" - tym więcej czasu będzie miał na zbudowanie jego realnej wartości.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

23
Przecież pseudonim posiada bardzo długą tradycję w literaturze. Pomijając ukrywanie nazwiska z konieczności (tajne służby, koronowane głowy i te sprawy), stanowi istotny element kreacji. A kto ma prawo nakazywać artyście jak i co ów może tworzyć? Podobnie jest ze zmyśloną biografią. Mistyfikacja bywała sztuką (a sztuka... mistyfikacją ;) ).

24
Problem tylko w tym, żeby się nie ośmieszyć ubarwiając sobie biografię bo w Internecie nic nie ginie, a ludzie potrafią być pamiętliwi :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

25
Navajero pisze:Problem tylko w tym, żeby się nie ośmieszyć ubarwiając sobie biografię
I nie przesadzić z ilością szczegółów, które potem łatwo mogą wypaść z głowy i przyprawić autora co najmniej o zakłopotanie, gdy ktoś dociekliwy zapyta o coś po latach. Trzymanie się własnej biografii jest o tyle prostsze, że wszystkie wątki mamy siłą rzeczy w miarę spójne i uporządkowane.
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

26
Wymyślona biografia?

Rozumiem pseudonim i czarna plama życiorysu, ale zmyślić i dodać sobie tytuły naukowe?
Dla mnie taki pisarz byłby spalony, miałabym wrażenie, że skoro potrafi tak oszukać to i może jego książka mnie oszukała?

Chciałabym umieć odróżnić prawdę od fikcji. Z prawdy czegoś się nauczyć, a z fikcji czerpać rozrywkę. :)

Bo ja wierzę autorom na słowo, wierzę, że mają coś mądrego do powiedzenia. Że warto przeczytać. Że to nie są banialuki przykryte ładnymi konstrukcjami zdań.

Jak czytam Huberatha i widzę zmutowane stawonogi i ludzi rozmnażających się w kadziach, to sobię myślę: zna się na tym, fizyką i bio się zajmuje, mogę uwierzyć w ten świat, który wykreował.

Albo czytam Andrzeja i wierzę w ciesielkę i w antyczne wazy, bo archeolog, historyk itd.

Ale gdybym przeczytała o polskich służbach specjalnych od autora który "wymyślił sobie", że jest emerytowanym agentem, a potem bym się dowiedziała, że to "chwyt marketingowy" to moja zemsta byłaby sroga! :)

Nie wątpię, że dentysta może napisać coś genialnego o służbach specjalnych, ale albo niech zrobi to pod metką fantastyki i niech sobie zmyśla, albo niech zrobi to na poważnie i w autorskim posłowiu czy w przedmowie zaznaczy, że czerpał ze źródeł.

Takie moje zdanie. :)

27
Mister Magister pisze:Hej, a ja mam takie ciekawe pytanie. Czy do pseudonimu można wymyślić całkiem inny życiorys dodając sobie np. stopnie naukowe,
niby można ale zanim zaczniesz sprawdź w słowniku co znaczy słowo "obciach" ;)

****

Swego czasu Wiktor Żwikiewicz używał sobie na okładkach swoich książek i w wywiadach kreując się a to na kryminalistę odsiadującego 25 lat, a to na wariata świeżo wypuszczonego z psychuszki...

*

Śliczny jest biogram A.Ziemiańskiego w zbiorku "Trupy polskie" cytuję z pamięci "wyjątkowy nieudacznik frustrat i degenerat. Jedyne co mu w życiu wychodzi to uprawianie seksu i zarabianie pieniędzy" ;)

***

Ergo: sądzę że do pewnego stopnia można sobie robić jaja - byle było widać że robimy sobie jaja. I oczywiście jak sobie będziemy robili jaja - to zawsze znajda się młotki które wezmą to na poważnie!!!

w moim przypadku:

jakiś emo-czytelnik określił mnie jako "największego piewcę wsi polskiej od czasów Reymonta" porównanie to jest tak cudownie debilne że nie mogłem się powstrzymać... A potem w necie ktoś bluzga że mi się we łbie przewraca i z Reymontem się porównuję... Przykro mi się zrobiło.

Podobnie - wysyłam znajomemu rosyjskiemu pisarzowi dowcip: "co to jest czapka budionnówka? To sowiecka odpowiedź na pruską pikelhaube"

On mi odpisał: "W takim razie Jakub Wędrowycz to polska odpowiedź na Conana Barbarzyńcę" - no i jak się nie zakochać w takim cudnym zdaniu? Poszło na okładkę. A potem jakiś trol w recenzji pisze: "Odpowiedź na Conana na kolanach"

tak więc ostrożnie z tym...

[ Dodano: Sro 20 Lut, 2013 ]
ancepa pisze: Bo ja wierzę autorom na słowo, wierzę, że mają coś mądrego do powiedzenia. Że warto przeczytać. Że to nie są banialuki przykryte ładnymi konstrukcjami zdań.
dlatego napisałem to dłuuugachne posłowie do Oka Jelenia - pokazać jak to zrobiłem. co jest prawdą. Jak zbierałem okruchy i lepiłem konstrukcję prawdopodobną...
Jak czytam Huberatha i widzę zmutowane stawonogi i ludzi rozmnażających się w kadziach, to sobię myślę: zna się na tym, fizyką i bio się zajmuje, mogę uwierzyć w ten świat, który wykreował.
Powiem tak - każda jego książka wywołyje u mnie najpierw atak frustracji na bazie zazdrości potem ciężkiej depresji gdy sobie uświadomię jak bardzo nie dorastam Mu do pięt...
Albo czytam Andrzeja i wierzę w ciesielkę i w antyczne wazy, bo archeolog, historyk itd.
wygrzebuję fajne detale i tyle... Wklejam w tekst. To raczej ozdóbki a nie element głębszego przesłania.

w sumie moja pisanina jest prosta. "Ostatni Biskup" - interesowałem się starowiercami, nawet pisałem o tym artykuł dla jednej gazety. Mogłem wykorzystać zebraną wiedzę i poznaną legendę o klasztorze Kiżlak... Podobnie

"Ślad oliwy na piasku" - interesowałem się mumio, nawet przywiozłem trochę z Ukrainy jako lek na stawy, mogłem wykorzystać wiedzę i zarazem pokazać coś ciekawego. O jezydach czytałem wcześniej i gdzie indziej...

Pisząc "Oko Jelenia" do kreacji Kozaka Maksyma wykorzystałem ukraiński i kozacki folklor. Ot choćby scena gdy jedzą serce wilka, czy pomysł z ziemią noszoną w butach

*

Żyjemy we wspaniałych czasach. Książki których kiedyś szukało się latami po antykwariatach od reki można kupić na allegro albo znaleźć w bibliotekach cyfrowych.

Prac naukowych nawydawano u nas tak ogromną ilość że tylko siedzieć i czytać czytać czytać... Czasopism popularnonaukowych w bibliotekach są całe roczniki

mamy paszporty w szufladach, języki zachodnie dla młodego pokolenia nie są już prawie żadną barierą. Można pojechać i sprawdzić.

wystarczy wybrać sobie temat, przeczytać 20 publikacji i człowiek orientuje się w temacie na tyle by móc osadzić tam wiarygodna fabułę i nie nasadzić dyskwalifikujących błędów.

wreszcie internet. Gdy miałem 15 lat miałem do dyspozycji 3 zdjęcia z Bergen dziś bez problemu znajdę w tym mieście 10 kamer internetowych.

*

A tak swoją drogą - jakby się ktoś chciał mocno podciągnąć intelektualnie na youtoube są dostępne wykłady profesora Wiktora Zina - gdybym miał to w wieku 13-15 lat... Kur...

28
dostępność źródeł jest większa ale jednocześnie możliwość ich weryfikacji jest natychmiastowa- prosto ze smartfona,

co do obciachu to za mało powiedziane,

co do pseudonimu- tu raczej zamiast sobie dodawać należy odejmować, przykładowo; gdyby zastępca komendanta straży miejskiej w x. chciał pisać o nieletnich ćpunach, miałby problem- skąd ma określoną wiedzę, czemu zareagował tak a nie tak itd. itp. więc dla niego lepiej byłoby wydać się pod pseudonimem

jeżeli natomiast ktoś zamierza sobie coś dodać- to prędzej czy później wyjdzie i skończy się upadkiem, żałosne to bezdyskusyjnie

30
w dzień nie ma czasu - trzeba pracować

[ Dodano: Sro 20 Lut, 2013 ]
największy obciach? Zagraniczny pseudonim, udawanie że nasze dzieło to tłumaczenie z hamerykańskiego i umieszczenie na okładce recenzji z nieistniejących zagranicznych gazet ;)

31
Ja w internecie używam pseudonimu, po to, by nie zostać rozpoznaną przez "znajomych" ze szkoły etc i czasem zastanawiam która z nas właściwie pisze ;) Pseudonim jest anglojęzyczny (mam słabość do anglojęzycznych imion, nazwisk i nazw miast, nic nie poradzę ;)) więc... gdybym chciała wydać coś (o ile Bóg mi na to pozwoli) pod tym właśnie pseudonimem to byłby to krótko mówiąc... obciach i chwyt marketingowy? Mi tam nie zależy, by ktoś wiedział że ja to ja, byleby mu się spodobało to co czyta... Pseudonim nie zmieni jakości tekstu, ale też nie pogorszy. A to chyba tekst bardziej się liczy...

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”