Poprawianie własnego tekstu

1
Poprawiam. Cudze mogę poprawiać osiemnaście razy. Dziergać, dłubać i ścibolić. Nie tracę cierpliwości, nie nudzi mi się, a wręcz przeciwnie - w miarę dziergania, moja fascynacja poprawianym dziełem rośnie i wzbiera.

Za to własne wzbudzają we mnie niechęć, wstręt, a nawet odrazę. Błe, pfuj, idź ode mnie brzydalu paskudny, nie chce mi się z tobą gadać - tak do nich mówię.

Z szortami pół biedy, bo szorta można obmyślić od A do Z. Potem tylko raz a dobrze uderzyć w klawisze, bez żadnych poprawek. Ale z dłuższymi (a ja ostatnio trenuję dłuższe) tak się nie da.

Co zrobić, żeby podejść do własnego tekstu z taką samą czułością jak do cudzych, zamiast kazać mu spadać na bambus? Proszę o porady. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

2
Zmotywować się krótkimi formami? W przerwach rzecz jasna...
Nie wiem czy mogę radzić, może raczej podtrzymać na duchu, bo rozumiem cierpienie. Od dłuższego już czasu przeredagowuję i szlifuję nieprzesadnie długą powieść i gdyby nie drobne przerwy - jak choćby ta z konkursem czy bitwą, to pewnie bym wyciepał ją do kominka (bo cenię Bułhakowa).
http://ryszardrychlicki.art.pl

3
odczekać wystarczającą ilość czasu by stracić emocjonalną więź z tekstem i wtedy gdy będzie już wydawał się obcy szlifować go aż pójdzie dym :)

Re: Poprawianie własnego tekstu

4
Thana pisze:Co zrobić, żeby podejść do własnego tekstu z taką samą czułością jak do cudzych, zamiast kazać mu spadać na bambus? Proszę o porady. :)

Rady mam banalną, acz spełniającą swoje zadanie: odłóż na jakiś czas, to sprzyja spojrzeniu na własne dzieło jak na obce. Potem są dwie możliwości:
a) nie możesz już patrzeć na tekst,
b) uważasz, że jest pozbawiony błędów.
W obu przypadkach daj komuś innemu do oceny, najlepiej zaufanemu, dyskretnemu i bezlitosnemu w tropieniu baboli. Drugie oko zawsze zauważy coś, co akurat pominęłaś i wytknie błąd, czasem wstydliwie oczywisty, stąd ważna dyskrecja czytacza ;) :D Poznanie odmiennego punktu widzenia wzmaga czujność na przyszłość, przynajmniej u mnie to działa.
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

5
smtk69 pisze:może raczej podtrzymać na duchu, bo rozumiem cierpienie.
Smtk, specjalnie dla Ciebie z wyrazami wdzięczności:
Smoke pisze:odczekać wystarczającą ilość czasu


A jeśli mi żywota nie starczy?!
Smoke pisze:by stracić emocjonalną więź z tekstem


Wiesz, ja bym to raczej nazwała antywięzią... :D
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

6
Thana, od nienawiści do miłości droga jest krótka ;)
Wg mnie przy innych tekstach możesz dłubać, bo potrafisz rozebrać je na kawalątki, czynniki pierwsze.
Po prostu ten swój też rozbierz :P
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

7
Thana pisze:Wiesz, ja bym to raczej nazwała antywięzią... :D
Ja mam podobny paradoks redakcyjny: tak długo poprawiam tekst cudzy, aż mi się spodoba, przy swoim tak długo poprawiam, aż mi się przestaje podobać i kaplica.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

8
B.A.Urbański pisze:Po prostu ten swój też rozbierz
Tylko że... bo widzisz... jak go otwieram, to nagle umycie kibla albo posegregowanie śmieci wydaje mi się całkiem miłą czynnością i absolutnie na ten moment niezbędną. :) :D

[ Dodano: Sro 27 Lut, 2013 ]
Natasza pisze: tak długo poprawiam tekst cudzy, aż mi się spodoba, przy swoim tak długo poprawiam, aż mi się przestaje podobać i kaplica.
Tak, zdecydowanie coś w tym jest! Ja na dodatek poprawiam w poczuciu, że temu trupowi i tak już żaden makijaż nie pomoże. Chociaż racjonalnie wiem, że to nieprawda.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

9
Thana pisze: Tylko że... bo widzisz... jak go otwieram, to nagle umycie kibla albo posegregowanie śmieci wydaje mi się całkiem miłą czynnością i absolutnie na tan moment niezbędną. :) :D
Znam ten ból.
Cóż poradzić...
Ja w nowym maratonie stawiam na poprawki, bo mnie gnębi, że jest sporo na dysku, a nawet jak coś poprawiałem, to jakoś tak niemrawo.
Pociesz mnie, że właśnie od nowa piszę całą scenę, bo tak jak ją wcześniej opisałem, to nie da się czytać.
Może też pomyśl sobie, że od tamtego czasu kiedy pisałaś pierwszą wersję jesteś już lepsza, popracowałaś nad warsztatem i jesteś w stanie poprawić sporo rzeczy?
Przynajmniej ja sobie tak wmawiam - całkiem łatwo jest siebie samego okłamywać ;)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

10
B.A.Urbański pisze: jesteś w stanie poprawić sporo rzeczy
Ale ja to wiem! Tylko tekst jest mi wstrętny. Jakoś tak mam, że jak już napiszę i uważam, że jest w porządku, to staje się obojętny i niech sobie idzie w świat. A jak nie jest w porządku, to niech spada na bambus... Dlatego mówię, że mam ze swoimi tekstami antywięź. Tylko że obiektywnie zdaję sobie sprawę, że te z bambusa, to należałoby poprawić, a nie się wymigiwać segregowaniem śmieci. I cóż z tego, skoro emocjonalne wnętrze powiada: błe!

Kiedyś, przy okazji karaluszej miniatury http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... d59#103325 Mich'Ael mi uświadomił, że wstręt należy neutralizować czułością. Ale jakoś nie mogę wykrzesać z siebie czułości wobec własnego tekstu. Wobec cudzych - owszem.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

11
Thana pisze:Jakoś tak mam, że jak już napiszę i uważam, że jest w porządku, to staje się obojętny i niech sobie idzie w świat.
Myślę, że faktyczne, zanim zaczniesz poprawiać, powinnaś dać do przeczytania komuś innemu. Jak dostaniesz kilka super komentarzy, to może także dla ciebie tekst przestanie być ble :)
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

12
prokrastynacja połączona z lękiem przed osiągnięciem sukcesu :)

już po trzech miesiącach nie pamiętam swojego tekstu- ostatnio się zastanawiałem czy to na pewno moje i co to za gniot (a wtedy wydawał mi się genialny), więc spokojnie mogę sobie wrócić w każdym momencie

sam uwielbiam pastwić się nad czyimś tekstem ale nie potrafię poprawić swojego, więc dobrym pomysłem byłoby dobranie się w pary i wzajemne poprawianie tekstu przez dwóch przyszłych pisarzy, N. Szczepkowska, słusznie zauważa że musiałby to być ktoś zaufany, to najważniejsze,

można by na forum stworzyć taki dział/ temat w którym parki mogłyby się kojarzyć :)

13
Moim zdaniem, Thanie chodzi o coś innego
nie o jakość czy ocenę własnego tekstu, ale o emocje, jakim tekst obdarza.
Dla mnie jest problem w braku granicznego momentu dla poprawiania - o... o otchłań perfekcji, której oczekuję przy jednoczesnej świadomości własnych niedoskonałości. Dla własnych - nie mam wyrozumiałości. O nie lubię zasadniczo perfekcjonistów. Więc mój tekst nie lubi mnie, a ja jego. Wolę wtedy kosić trawnik niż się z nim bawić
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

14
Natasza, jasne. Ale jeśli masz w stosunku do własnego tekstu negatywne emocje, to może istnieje szansa, że ktoś, kto ten sam tekst odbiera pozytywnie, będzie w stanie cię tym zarazić :)
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

15
Natasza pisze:Dla własnych - nie mam wyrozumiałości. (...) Więc mój tekst nie lubi mnie, a ja jego. Wolę wtedy kosić trawnik niż się z nim bawić
Tak, to coś takiego. Chociaż ja nie mam poczucia, że mój tekst mnie nie lubi. Tekst po prostu cierpliwie czeka, niedorobiony, rozbabrany. To ja go nie lubię (bo żeby się pastwić, to jednak trzeba troszkę lubić). ;)
Smoke pisze:prokrastynacja połączona z lękiem przed osiągnięciem sukcesu
A to jest chyba nawet dość bliskie prawdy. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”