Za to własne wzbudzają we mnie niechęć, wstręt, a nawet odrazę. Błe, pfuj, idź ode mnie brzydalu paskudny, nie chce mi się z tobą gadać - tak do nich mówię.
Z szortami pół biedy, bo szorta można obmyślić od A do Z. Potem tylko raz a dobrze uderzyć w klawisze, bez żadnych poprawek. Ale z dłuższymi (a ja ostatnio trenuję dłuższe) tak się nie da.
Co zrobić, żeby podejść do własnego tekstu z taką samą czułością jak do cudzych, zamiast kazać mu spadać na bambus? Proszę o porady.
