330
autor: Thana
Weryfikator
Mnie się zdarzało być w konkursach po obu stronach - bywałam i ocenianą, i oceniającą. I z tej perspektywy patrząc, "misiaczkowanie" i zdradzanie kuchni konkursowej uważam za nierozsądne. Choćby dlatego, że daje pole do niepotrzebnych na tym etapie dyskusji i podważa zaufanie do jury. Zadaniem jury konkursowego jest konkretne i przejrzyste (i najlepiej terminowe, ale tu jestem tolerancyjna, bo znam realia) ogłoszenie werdyktu. To wszystko. Wybrać, ogłosić, opublikować wybrane utwory - i dopiero wtedy jest czas na opinie czytelników i dyskusje na temat tekstów.
Co do uwag: ja się zastanawiam, ile osób faktycznie z tych uwag Zwierzchowskiego skorzysta. Ile będzie w stanie skorzystać. Ty, Magic, dostałaś IMO bardzo cenną uwagę - bo założyłaś, że czytelnik będzie cierpliwie czekał, aż w końcu go zaskoczysz i te wilkołaki okażą się jednak ciekawsze niż krzesła. Ale czytelnik nie chce tego robić i ma do tego prawo. Jak zatem z tej uwagi skorzystać? Otóż trzeba tak poprawić początek, żeby odbiorcę zmusić do pozostania przy tekście do końca. Znaleźć sposób, żeby czytelnik przeczuwał od początku, że to nie są jednak tylko "krzesła". To Twoje zadanie - zmusić odbiorcę, żeby się zafascynował i przeczytał, chociaż mu się nie chce. Bo co zrobisz, jeżeli tekst zostanie opublikowany i czytelnicy go sobie odpuszczą tak samo, jak M.Z.? Też będziesz miała do nich pretensje, że rzucili w kąt? Niby można, ale lepiej by było pokombinować z tekstem tak, żeby temu porzuceniu zapobiec, prawda?
Ja kiedyś dostałam od jurora w pewnym konkursie uwagę, że tekst nie ma zakończenia. Miał. Mogłam albo przyjąć, że juror jest "gupi", nieuważny i mnie olewa, albo spróbować dojść, dlaczego tego zakończenia nie zauważył. Może było przekombinowane? Zbyt zakamuflowane i przez to nieczytelne? Za mało wyraziste? Może powinnam bardziej wykładać kawę na ławę? No i zaczęłam w późniejszych tekstach bardziej odważnie tę kawę wykładać, co się okazało dla odbioru mojego pisania korzystne.
Podobnie jest z uwagą ogólną o tym, że teksty były za długie. Niektórzy od razu ripostują: "to trzeba było ustalić inny limit znaków". A w tej uwadze IMO w ogóle nie chodzi o limit znaków, tylko o stosunek treści do ilości słów, czyli o tzw. lanie wody. O to, że pomysł jest de facto realizowany na trzech stronach, a tekst ma dwadzieścia. Zgadnijmy zatem, co jest na pozostałych siedemnastu? To często popełniany błąd konstrukcyjny i tak trzeba tę uwagę rozumieć - wielu autorów miało pomysły na szorty, a nie na opowiadania. I dlatego M.Z. powiada: "liczy się przede wszystkim pomysł" - to znaczy, musi to być pomysł na opowiadanie, nie na drabelka czy poemat.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka