31

Latest post of the previous page:

Ja w internecie używam pseudonimu, po to, by nie zostać rozpoznaną przez "znajomych" ze szkoły etc i czasem zastanawiam która z nas właściwie pisze ;) Pseudonim jest anglojęzyczny (mam słabość do anglojęzycznych imion, nazwisk i nazw miast, nic nie poradzę ;)) więc... gdybym chciała wydać coś (o ile Bóg mi na to pozwoli) pod tym właśnie pseudonimem to byłby to krótko mówiąc... obciach i chwyt marketingowy? Mi tam nie zależy, by ktoś wiedział że ja to ja, byleby mu się spodobało to co czyta... Pseudonim nie zmieni jakości tekstu, ale też nie pogorszy. A to chyba tekst bardziej się liczy...

33
Romek Pawlak pisze:Jakaś moda ostatnio na dyskusje o pseudonimach :)

To nie takie proste, czasem pod własnym nazwiskiem nie da się napisać czegoś. Pierwszy przykład: naukowiec, który pisze ostry erotyk albo horror z wleczeniem flaków. W Polsce pruderią stojącej może mieć kłopoty na uczelni.
Literatura dla młodzieży. Nauczycielka pisze o młodzieży, ale bardzo "niegrzecznie". Ciekawe, co na to dyrekcja, kuratorium?
Wersja gejowska obu powyższych wariantów. Wersja pisania o gejach/lesbijkach, lub ujawnienia się z tym poprzez literaturę.
Przykłady, kiedy pseudonim znajduje zastosowanie, mogę mnożyć bez trudu. Niektóre z podanych wyżej przykładów maja swoje odpowiedniki w rzeczywistości - ludzie używają pseudonimu. Bo ci, co nie używali, to już stracili pracę.
Co prawda nie jestem naukowcem ani nauczycielką, a utrata pracy mi nie grozi bo dorabiam za granicą, ale... żałuję, że nie zdecydowałam się na pseudonim. Kiedy pisałam swoją powieść, nie sądziłam że uda mi się ją wydać, dlatego nie ograniczałam się w żaden sposób. Sama lubię mocne, kontrowersyjne historie, dlatego nie zamierzałam stosować innego kryterium w tworzeniu własnej. "Problem" pojawił się kiedy książka ukazała się w zapowiedziach (jest w tym dużo mojej winy -fejs zbok itepe), które zwietrzyła rodzina. Obawiam się teraz, że co wrażliwsze jednostki dotkliwie ucierpią spodziewając się po mnie, skromnym karzełku, opowieści lekkiej łatwej i przyjemnej, a dostaną do ręki powieść zdegenerowaną moralnie. Trochę boję się reakcji otoczenia, mieszkam w małej miejscowości a brutal sex czy "wleczenie flaków" , niekoniecznie mogą spotkać się ze zrozumieniem ;/
W każdym razie, gdybym pół roku temu miała tą świadomość, którą mam teraz, myślę, że wolałabym pisać pod pseudonimem. Na ten jest już jednak za późno, ale pakuję ciepłe swetry, przeczekam na Alasce...

34
Wielokrotnie myślałem o tym, czy chciałbym wydać książkę pod pseudonimem, czy prawdziwym nazwiskiem. Argumentem, który przeważyłby na skorzystaniu z pierwszego jest moje nazwisko kończące się na "-ski". Nie do końca przepadam za tym. Mój nick stanowi tytuł piosenki jednego z ulubionych zespołów. Pomyślałem sobie, czy Michał Klimba nie jest całkiem ciekawą alternatywą dla moich prawdziwych danych personalnych? I znów niepewnie wachluję wargami z lewej do prawej.
Z drugiej strony znam siebie. W zadzie miałbym kto, co pomyślałby o mnie lub próbował oceniać daną scenę z moją osobą. Nie da się ukryć, że często wlewamy w bohaterów cząstkę siebie, przywołujemy jakieś zdarzenie z życia, a stąd prosta droga do pytania "Słuchaj, ty to wymyśliłeś, czy tak było na prawdę?". Poklepałbym przyjaźnie, uśmiechnął się i odpowiedziałbym "Domyśl się." A potem dalej robił swoje.

36
Hehe, nie bardzo. Tak było dopóki mówiono mi "Chudy" i rzeczywiście byłem chorobliwie chudy. Coś mi z tego zostało, ale powoli się zmienia ;)

38
Taka luźna interpretacja, nie jestem szczególnie do niej przywiązany ;) Właściwie to siedzę, patrzę i sam zastanawiam się, po co popełniłem powyższy wpis o Klimbie ;)

39
Mona, "problemem" jest brutalność, czy amoralność przesłania? To są dwie różne rzeczy. Zawsze możesz się też powołać na różnicę między autorem a narratorem.

Ja już właściwie podjąłem decyzję. Moje teksty ukazują się pod nazwiskiem. Zrezygnowałem z wymyślania pseudonimu, ponieważ moje jest stosunkowo rzadkie i rozpoznawalne. Ale debiutu książkowego jeszcze nie mam.
\

40
mona pisze:Trochę boję się reakcji otoczenia, mieszkam w małej miejscowości a brutal sex czy "wleczenie flaków" , niekoniecznie mogą spotkać się ze zrozumieniem
Tak to już jest wśród ludzi z małych miejscowości, o których wspomniałaś, że interesują się oni dużo bardziej innymi, niż sami sobą.
Ty miej to w nosie. Jesteś autorką i masz wszelkie prawo tworzyć światy, historie i bohaterów według swoich wizji i odczuć. To się właśnie nazywa twórczość. I nikt nie powinien wywierać na to wpływu, bądź ci w tym przeszkadzać.
Pseudo nie uchroni cię od rozgłosu ani wiążącej się z tym krytyki. Sama publikacja bowiem skazuje cię na to. Musisz to po prostu zaakceptować.
Jeszcze raz - miej wszystkich w nosie i powodzenia !
climbatize pisze:Nie da się ukryć, że często wlewamy w bohaterów cząstkę siebie,
A to już zależy od głębi intelektualnej i zasobów twórczych danego autora. Jeśli tworzy on w konwencji alter-ego, to długo tworzył nie będzie. A raczej nie tyle tworzył, co spisywał swoich przywar, talentów i opowiastek z życia wziętych, bo te się prędzej czy później kończą, albo co gorsza nudzą czytelnika. Wiele jest takich przykładów w literaturze tak polskiej jak i zagranicznej. Marnych przykładów. Autor pisze o samym sobie, lub też swoimi cechami naznacza określonych (przeważnie głównych) bohaterów. Smutne, płaskie, płytkie intelektualnie i wątpliwe w konwencji samej twórczości jako takiej.
Jeśli jednak autor tworzy w innym wymiarze to nie musi się martwić takimi przyziemnymi sprawami :)
Ale to oczywiście moje zdanie, a proszę pamiętać, że ja jestem HEJTEREM.
Andrzej Pilipiuk pisze:jesteś zapewne typem człowieka dla którego ksywa/pseudonim stanowią sweog rodzaju sposób wyrażania siebie
Andrzej jak zwykle rzuca celnymi uwagami. I nie chodzi mi tu absolutnie o dżentelmenaclimbatize, tylko ogólnie :). Ta uwaga często się sprawdza.

Ja sam swoje dwie pierwsze książki wydałem pod pseudonimem. Potem zmieniłem zamysł i kolejne dwie już wyszły pod nietypowym połączeniem imienia i nazwiska z pseudonimem.
Nie uważam, aby w posługiwaniu się pseudo było coś złego, gorszego, czy odstraszającego, a co grosza mniej profesjonalnego. To samo się tyczy imienia i nazwiska. Moim skromnym zdaniem liczy się jakość tekstu czyli poziom twórczy. A jego sygnowanie kodem kreskowym, obrazkiem czy imieniem 'Twardy Dżony' to kwestia tak naprawdę mocno subiektywna. Dla mnie na przykład - bez znaczenia.
Ale co tam, mnie lepiej nie słuchać, jestem mocno zwariowanym facetem i mam swoje dziwaczne spojrzenie na świat ;)

Pozdro dla forumowiczów,
www.darkaraghel.com

41
Humanożerco, moja powieść jest zdecydowanie brutalna, porusza kontrowersyjne tematy, zawiera dosadne opisy ekstremalnych ludzkich zachowań. Ale czy nazwałabym ją amoralną? Pozwolę sobie zacytować Oscara Wilde'a - „Książki, które świat nazywa niemoralnymi, to są właśnie te, które światu wykazują jego własną hańbę.”
Jednak myślę, że czytelnicy niejednokrotnie mają problem z odróżnieniem narratora/bohatera od autora i przypisują temu ostatniemu poglądy, myśl i cechy osobowościowe prezentowane w jego książce.
W każdym bądź razie, uważam, że pseudonim w niektórych wspomnianych już wyżej przypadkach bywa koniecznością. We wszystkich innych najlepiej pracować na własne nazwisko.

PS: Życzę rychłego debiutu :)

DarkAraghel Dzięki Bogu i rządowi miłościwie nam panującemu, bohaterowie mojej powieści są zupełnie niezależnymi "tworami". Nie bawię się w prowadzenie kryptopamiętnika i mam nadzieję, że czytelnicy będą mieli tego pełną świadomość. Moja powieść na pewno nie jest przeznaczona dla szerokiego kręgu odbiorców, nie polecam jej osobom zbyt wrażliwym. Inna sprawa, że nie mam wpływu na to, kto będzie ją czytał ani co pomyśli o mnie jako autorze. Powoli przyzwyczajam się do wyrazów świętego oburzenia, wszak decydując się na wysyłanie propozycji do wydawnictwa, zdawałam sobie sprawę, że nie napisałam sequelu "Sierotki Marysi". Pozdrawiam

42
mona pisze:bohaterowie mojej powieści są zupełnie niezależnymi "tworami"
Spoko moja droga, uwaga ta była ogólnej natury, absolutnie nie skierowana bezpiśrednio do ciebie.
mona pisze:Inna sprawa, że nie mam wpływu na to, kto będzie ją czytał ani co pomyśli o mnie jako autorze.
Bądź spokojna Mona :) Tylko człowiek ograniczony, będzie utożsamiał dzieło literackie z osobą jego twórcy. Artyści wyrzywają się w najróżniejszych gatunkach, stylach i konwencjach aby dać upust swojej duchowości i wrażliwości twórczej. Mogą pisać romanse, mogą pisać brutalne, krwawe postapo horrory, albo budować fundamenty dla świata kompletnie wypłukanego z moralności.
Wolno im. Są twórcami. To że bohater w ich dziełach gwałci, morduje i robi kupę na zdjęcia swoich kochanek to nie zanczy, że autor też musi tak czynić :) To są dwie różne sprawy.
Chyba, że natrafimy na w/w przeze mnie gatunek "autorów", którzy specjalizują się w stylu "my beloved alter-ego", i co więcej żeby nie było wątpliwości, piszą jeszcze w 1 osobie.
www.darkaraghel.com

43
Humanożerco, moja powieść jest zdecydowanie brutalna, porusza kontrowersyjne tematy, zawiera dosadne opisy ekstremalnych ludzkich zachowań. Ale czy nazwałabym ją amoralną? Pozwolę sobie zacytować Oscara Wilde'a - „Książki, które świat nazywa niemoralnymi, to są właśnie te, które światu wykazują jego własną hańbę.”
Twoja odpowiedź jest wykrętna. Wilde z moralnością swoich czasów miał na bakier, więc trudno by robił za eksperta. Ja zaś nie pytałem o mniemania zaścianka, czy świata a o stan rzeczywisty. Istnieją książki, czy dzieła sztuki, które mówią o rzeczach brutalnych i kontrowersyjnych a jednak należą do kanonu. Nikt o nich nie powie, że są one amoralne, czy niemoralne. Na przykład "Pasja" Mela Gibsona jest bardzo brutalnym dziełem i reżyserowi się za to oberwało, ale trudno nazwać je amoralnym, o ile nie cierpi się na jakąś chrystofobię. Albo szkolne "Kamienie na szaniec" również dotyczy rzeczy brutalnych, zawiera kontrowersyjne opisy i można się do niego "przyczepić", jeśli neguje się sens powstania warszawskiego.

44
temat jest o wiele bardziej złożony, zupełnie inaczej wygląda sytuacja zawodowca a inaczej przyszłego pisarza- w opcji pierwszej jest zasada "nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili" w opcji drugiej pozornie jest tak samo lecz należy wziąć pod uwagę to że konsekwencje mogą być większe niż korzyści,

podam swój przykład- gdybym był uznanym pisarzem nawet nie zastanawiałbym się czy przekraczam jakieś granice

ale póki co jako przyszły pisarz muszę brać pod uwagę wiele spraw pobocznych, np. fakt że moja siostra jest polonistką w katolickim liceum więc moje opowiadania o zbiorowych gwałtach na czarnych mszach mogłyby jej deczko zaszkodzić- a przynajmniej musiałbym się z tego mocno tłumaczyć

różne są też reakcję gdy mówię znajomy co piszę= jednym oczy robią się jak pięciozłotówki i chcą natychmiast tekst, inni mówią wprost: jesteś pier....ty

a co do brutalności- to pryszcz- bo co niby można napisać oprócz tego co było w Pile i Hannibalu

45
Smoke gdybyś opisywał przygody kato-komanda, które rozwala czarne msze i rozprawia się ze zbokami, to nie tylko nie musiałbyś się tłumaczyć, ale na dodatek byłbyś fetowany. :) Dlatego sama brutalność o niczym jeszcze nie przesądza. Na szczęście ja w ogóle nie stoję przed rozważanym dylematem, ponieważ moje pisarstwo nie wypływa z odreagowania różnic światopoglądowych między mną a najbliższym otoczeniem. Niemniej widzę trzy opcje:
a) Piszemy różne kontrowersyjne rzeczy i zdrożności, bo moralność, czy etyka nam w gruncie rzeczy wisi. Rzeczywistość jest niemoralna lub amoralna. Cnota zawsze lub niemal zawsze jest maską obłudy i hipokryzji.
b) Za naszym pisaniem, nawet tym fabularnym, stoi projekt reformy ludzkiej moralności. Odrzucamy obyczajowość i przekonania naszej wspólnoty, bo odkryliśmy inne, lepsze, bardziej spójne, lepiej uzasadnione, czy bardziej idealistyczne.
c) Nasze pisanie to apologie tradycyjnych wzorów moralnych i ideałów. Wprawdzie nie jesteśmy bezkrytyczni wobec rodzimej wspólnoty, jednakże w nowinkach i amoralności widzimy zagrożenie.

Pozwolę sobie też na korektę tego, co powiedziałem o różnicy między narratorem i autorem. Z jednej strony ona istnieje i przykładamy do niej wielką wagę, jeśli jesteśmy strukturalistami w badaniach literackich. Wtedy interesuje nas struktura dzieła a nie pisarz, czy czytelnik. Ale istnieje inna opcja, która podkreśla znaczenie autora i czytelnika. Na podstawie treści próbuje się zinterpretować: zachowania klasowe, albo przejawy podświadomości, albo... (teorii psychologizm w literaturoznawstwie trzyma się nieźle, podałem tylko dwie najtandetniejsze, oklepane pomysły.)

46
Humanozerca pisze:Pozwolę sobie też na korektę tego, co powiedziałem o różnicy między narratorem i autorem. Z jednej strony ona istnieje i przykładamy do niej wielką wagę, jeśli jesteśmy strukturalistami w badaniach literackich. Wtedy interesuje nas struktura dzieła a nie pisarz, czy czytelnik. Ale istnieje inna opcja, która podkreśla znaczenie autora i czytelnika. Na podstawie treści próbuje się zinterpretować: zachowania klasowe, albo przejawy podświadomości, albo... (teorii psychologizm w literaturoznawstwie trzyma się nieźle, podałem tylko dwie najtandetniejsze, oklepane pomysły.)
LOL

Grimzon: A następnym razem proszę o rozszerzenie swojego poglądu, bo takie posty będą kasowane.
Ostatnio zmieniony ndz 28 kwie 2013, 23:10 przez Sepryot, łącznie zmieniany 1 raz.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”