31

Latest post of the previous page:

c21h23no5enazet pisze:Mój plan jest taki, żeby wydać własnym nakładem (w wydawnictwie bez umowy na wyłączność), a jak już sytuacja się poprawi, podsyłać wydaną książkę (razem ze statystykami sprzedaży, o ile będą). Może wtedy.
Wtedy na pewno nie. Chyba że sprzedasz sto tysięcy egzemplarzy.

Zrozumcie: książka wydana nakładem własnym jest w 999 przypadkach na 1000 SPALONA dla normalnego wydawcy. Przynajmniej, kiedy mówimy o papierze.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

33
Natalia Szczepkowska pisze:Takie działanie miałoby więcej sensu, gdyby już wydana książka była rodzajem wstępu do rozmów o wydanie nowej. Czyli: hej, patrzcie, taką już mam, tak się sprzedała, może zainwestujecie w mój inny tekst.
I to jest chyba niegłupie.
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

35
Jedno z wydawnictw odpowiedziało mi, że aby nakład się zwrócił musi się sprzedać 1000egz. Spytałem ich czy to dużo i czy tyle sprzedają, jakoś tak dziwnie się wykręcił.
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

37
To bardzo dużo. Ja jestem idealistom, mam pracę i dochód, a wydanie książki traktuję jako spełnienie marzenia ;) a żródło utrzymania.
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

39
Tak czy inaczej, aby sprzedać parę tysięcy trzeba napisać naprawdę coś bardzo dobrego i znaleźć dobrego wydawcę, który zechce nas wypromować. Tylko, że jak napiszę się coś bardzo dobrego, to wydawnictwo wyda to na własny koszt. A nie wiem jak jest z dystrybucją i promowaniem nowego autora przy wydaniu ze współfinansowaniem. Wydawnictwa chwalą się kontaktami, dystrybucją etc., ale zdanie doświadczonych w temacie jest zgoła odmienne.
Pozostało by promowanie się na FB, własny blogasek i dreptanie po księgarniach i szkolnych bibliotekach. Ale na to trzeba czasu i smykałki komiwojażera :)
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

40
przypadek mój. Opublikowałem kupę książek w Polsce. Sprzedały się. I to jak na polskie warunki bardzo przyzwoicie.

wydano je w Czechach - sprzedały się dużo gorzej (tak przynajmniej twierdzi wydawca)(ale i kraj mniejszy). W Bułgarii się nie udało. We Francji też nie.

Rosjanie obiecali że wydadzą ale coś poszło nie tak i wydawnictwo oberwało po łbie - tzn szef firmy chyba nadmiernie uwierzył w wolność słowa i za głośno mówił co sądzi o władzy... Może jak wyjdzie z łagru to wydadzą?

Ukraińcy powiedzieli coś mniej więcej takiego: u nas się nie wydaje fantastyki po ukraińsku. Ukraińscy pisarze od fantastyki piszą po rosyjsku i wydają po rosyjsku.

Wydaliśmy do tej pory jedną taką książkę w naszym języku. Symbolicznie. Żeby chociaż jedna była...

A ty przychodzi jakiś świrowaty Lach z propozycją. Mamy wydawać po ukraińsku książkę z polskiej fantastyki!? Tego nikt nie robi, nie robił, nie zanosi się by robił w przyszłości, ba nikt nawet nie wpadł na tak dziwaczny pomysł...

Zaryzykujemy bo nam się tekst podoba i wyniki sprzedaży w Polsce nam się podobają i fakt ze wydane w Czechach nam się podoba... Ale do druku trzeba będzie dorzucić. Dzielimy ryzyko po połowie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydawnictwa”

cron