16

Latest post of the previous page:

Niestety należę do tych osób, które piszą bardzo wolno i męczą swoje teksty wzdłuż i wszerz aż do uzyskania zadowalającego efektu. A najlepsze wyniki w tym męczeniu osiągam, kiedy opowiadanie – teoretycznie już wyszlifowane - odleży na dysku tyle, żebym zdążyła nabrać do niego dystansu.
Problem polega tylko na tym, że najpierw trzeba napisać coś na czym można pracować – im więcej, tym lepiej. I tu właśnie bardzo przydaje się faza flow. Szkoda tylko, że tak rzadko w nią wpadam. Może dlatego, że najlepiej pisze mi się rano, a wtedy przeważnie siedzę w pracy.
Nikt nie kupi powieści urban fantasy, żeby w środku znaleźć polskie kino moralnego niepokoju.
by Bel

17
Ja szybko, ale koniecznie ręcznie, koniecznie piórem :) Zawsze taszcze ze sobą pióro i wielki notatnik.

Potem czytam to przed komputerem i na tej podstawie siadam i piszę.
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

18
Rapsodia pisze:Ja szybko, ale koniecznie ręcznie, koniecznie piórem :) Zawsze taszcze ze sobą pióro i wielki notatnik.

Potem czytam to przed komputerem i na tej podstawie siadam i piszę.
Podwójna robota. Nie potrafiłbym w ten sposób. Również noszę przy sobie notatnik i długopis, ale tylko dla zapisania jakiejś myśli, frazy lub pomysł na scenę, który potem wykorzystuję w pisaniu. Natomiast nie mógłbym napisać całej książki ręcznie.
I w nawiązaniu do poprzedniego posta: zawsze najlepiej pisze się z rana. Umysł świeży, mózg natleniony, oczy wypoczęte i cały porządek burzy fakt, że trzeba iść do roboty.

19
Oj a ja mogę pisać tylko w nocy ew. jak jest ciemno, czyli zimą jest mi lepiej :)
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

20
climbatize pisze:I w nawiązaniu do poprzedniego posta: zawsze najlepiej pisze się z rana. Umysł świeży, mózg natleniony, oczy wypoczęte i cały porządek burzy fakt, że trzeba iść do roboty.
Czyli po raz kolejny wychodzi na to, że w kontekście pisania praca zawodowa to zło. :P

21
A jak się nie ma warsztatu, to zostaje tylko flow? ;)
Bardzo bliskie są mi słowa Kresa:

Trzeba siedzieć i myśleć – będę to powtarzał do znudzenia, bo tworzenie nie jest pracą fizyczną, a umysłową. Wiem, jak wielką siłę ma słowo pisane – przeciętny odbiorca przyjmuje do wiadomości fabułę, wykreowany świat i przedstawionego bohatera, a wszystko to przypada mu do gustu albo nie. Na tym koniec. Diabeł siedzi w owym „przyjmuje do wiadomości”. A tymczasem nie istnieje żaden Szerer Kresa, nie ma go i nigdy nie było. Wiedźmin Sapkowskiego nigdy nie żył i nie chodził po żadnej ziemi, a Owen Yeates zalągł się w godnych szacunku szarych zwojach Dębskiego, jest duchem, bujdą, wymysłem. To trzeba sobie twardo uświadomić, gdy chce się zostać autorem.

Wszyscy ci faceci wydumali coś sobie i sprzedali te fantazje za pieniądze – ale mogli wydumać swoich bohaterów i światy inaczej: lepiej, gorzej lub tak samo dobrze, lecz inaczej, ZUPEŁNIE INACZEJ. Jeśli ulubiony bohater popełnia na kartach książki jakąś niegodziwość, to nie z powodu krótkiej chwili słabości, lecz dlatego, że tak zadecydował pochylony nad biurkiem pan, drapiący się pod pachą i moczący krakersa w herbacie. Czy dotarło?


Dlatego pisząc, nie wczuwam się. Staram się analizować sceny (oczywiście, w miarę swoich możliwości) i wybierać najlepsze rozwiązanie - czyli zakładam efekt i staram się go osiągnąć, często mechanicznie. Jasne, korzystam z różnych mediów (obrazy, muzyka, film) mających mnie jedynie naprowadzić na właściwą ścieżkę - pomóc uzyskać klimat, detal.

Ogólnie, do tego całego flow trzeba podchodzić bardzo ostrożnie i w czasie pisania myśleć również o odbiorcy, nie tylko o sobie. I nie popadajmy w skrajność - nie dążę do ograniczania wizji autora, tylko świadomego wybierania środków stylistycznych.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

22
Pilif- ciekawe spojrzenie, nigdy nie myślałam, że można się nie wczuwać. Dla mnie w sumie to wczuwanie się jest najprzyjemniejsze, bo mogę doświadczać wymyślonych przez siebie przeżyć, stanów itd.
Wykorzystywać wszystko czego się nauczyłam w życiu, bawić się tym. Puszczać bohatera wolno, żeby sam podejmował swoje decyzje.

Dlatego opowiadania muszę pisać szybko- jak tego nie robię to ten bohater chodzi mi po głowie i robi co chce, a ja spać nie mogę :) Muszę to jakoś opanować, bo teraz pracuję nad czymś dłuższym i się wykończę po prostu :)
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

23
Rapsodia pisze:Puszczać bohatera wolno, żeby sam podejmował swoje decyzje.
Wg mnie powinno być odwrotnie - trzeba przez cały czas trzymać bohatera za mordę. Musi być wiarygodny w kolejnych scenach, logicznie prowadzony przez autora. Jeżeli hero ma się zmieniać, to trzeba być konsekwentnym - przemiana musi być pokazana w sposób wiarygodny, tzn. musi być przeprowadzona przez autora z pełną świadomością i odpowiednio przedstawiona.
Ja wiem, że się mądrzę, bo to jest piekielnie trudne - mnie się to jeszcze nie udaje ;(, ale pracuję nad tym ;)
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

24
Pilif pisze:
Rapsodia pisze:Puszczać bohatera wolno, żeby sam podejmował swoje decyzje.
Wg mnie powinno być odwrotnie - trzeba przez cały czas trzymać bohatera za mordę. Musi być wiarygodny w kolejnych scenach, logicznie prowadzony przez autora. Jeżeli hero ma się zmieniać, to trzeba być konsekwentnym - przemiana musi być pokazana w sposób wiarygodny, tzn. musi być przeprowadzona przez autora z pełną świadomością i odpowiednio przedstawiona.
Ja wiem, że się mądrzę, bo to jest piekielnie trudne - mnie się to jeszcze nie udaje ;(, ale pracuję nad tym ;)
Jak go trzymasz za mordę to nie jest wiarygodny, bo nie jest sobą ;-) Tu chodzi o wypośrodkowanie tego o czym piszesz. Ty wymyślasz bohatera to wiesz dokładnie jaki jest i co zrobi. Ale jak dojdzie do pewnych rzeczy- tu można go puścić wolno i zobaczyć. Zawsze można go kopnąć w dupę i zawrócić na właściwy tor, ale nie robiąc tego coś można stracić.
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

25
ida pisze: Czyli po raz kolejny wychodzi na to, że w kontekście pisania praca zawodowa to zło. :P
A jak! Niestety takie realia w naszym piękny kraju nad Wisłą, że trzeba pogodzić pisanie z pracą zawodową. W tym momencie zazdroszczę Kingowi i kilkunastu innym autorem, że może pozwolić sobie na wstanie od stołu po czterech godzinach pisania, spojrzeć w okno i powiedzieć sobie: No! Starczy pracy na dziś. Czas coś zjeść i dziećmi się zająć.
Taka "praca" mi odpowiada :)

Nie tylko bohatera trzeba trzymać za mordę, siebie samego też, bo to my decydujemy o jego życiu w wyobrażonej przez nas rzeczywistości. Aktualnie piszę opowiadanie, gdzie bohater zmienia się, bo przeżył coś traumatycznego, ale jednocześnie musi zachować cząstkę siebie sprzed przemiany. Uważam, że nikt nie zmienia się kompletnie, zawsze np. nawyki pozostaną. Trudność polega na tym, żeby nie pogubić się w kreacji bohatera. Jeśli wcześniej był chorobliwym optymistą, a potem zrobił się zgorzkniały, to nie może nagle znów być radosny. Raz mi się zdarzyło, bo nie utrzymałem bohatera za mordę. Zwiał mi, ale złapałem go i sprzedałem liścia w twarz :)

26
Pamiętam czasy, kiedy pisałam absolutnie spontanicznie. Kwestia jakości tych tekstów była dość sporna (okres 4-5 klasy podstawówki), ale to bez znaczenia - pisałam. Potrafiłam codziennie napisać jeden rozdział o przyzwoitej długości. Cała historia była może dość przewidywalna i schematyczna, a przede wszystkim mało logiczna, ale za to spójna. Miała ręce i nogi, przynajmniej jako takie. Pisałam ją jakieś pół roku i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że stworzyłam wtedy jakieś 30 rozdziałów.

Teraz najprościej byłoby powiedzieć, że nie piszę w ogóle. ;) Niestety, z czasem mój dziecięcy zapał osłabł i zarzucałam pisanie po jednym, dwóch rozdziałach. Dopiero w gimnazjum odkryłam, że stworzenie dokładnego planu pomaga mi utrzymać się przy danej historii na dłużej. Bo, niestety, dotychczas większość z nich była bardzo ładnymi miniaturkami.

Mój patent? Zeszyt. Fakt, że w dzisiejszych czasach są one dość niepraktyczne - sama piszę na komputerze - ale do takich luźnych rozpisek są one po prostu bezcenne. Tylko tam można rozpisać rozdział, dorobić strzałkę i dopisać komentarz, określający zachowanie postaci jako idiotyczne. :D Sądzę, że takie notatki, nawet kompletnie chaotyczne, pozwolą nam spojrzeć inaczej na swoje dzieło. Zobaczyć, czy jest ono spójne, a wszystkie elementy do siebie pasują. Można je tworzyć zupełnie na luzie, gryzmolić i tworzyć rysunki. Efekt gwarantowany.
Pisanie samo w sobie to już inna para kaloszy. Nie ma co się oszukiwać, zbawcza Wena pojawia się wyjątkowo rzadko, najczęściej nieproszona (np. rano...). Sądzę, że warto wykorzystywać ją właśnie na luźne notowanie. Wybranie z nich tego "wartościowego" elementu i przerobienie go na tekst wymaga jednak cierpliwości i uporu.

27
Shariana pisze:Mój patent? Zeszyt. Fakt, że w dzisiejszych czasach są one dość niepraktyczne - sama piszę na komputerze - ale do takich luźnych rozpisek są one po prostu bezcenne.
Mam tak samo :) W dużym zeszycie zapisuję sobie jednak głównie fakty - czyli miejsce akcji (małe miasteczko o nazwie X., położone w dość zalesionym miejscu), dom w którym mieszka bohater, jeśli to istotne dla fabuły (od strony północnej rzeka, którą widać przez okno sypialni, od południa wąska uliczka, dobrze oświetlona latarniami), imiona i nazwiska bohaterów (przede wszystkim tych głównych, poboczne postacie mogę nazwać w trakcie pisania, ale jak nie mam nazwanego bohatera, to nie dam rady zacząć o nim pisać, bo człowiek bez imienia i nazwiska to dla mnie jakieś blade niewiadomoco ;) , ogólny przebieg akcji porozbijany na części (zdarza się, że to ulega zmianie, coś tam wyrzucę, coś zmienię, jakiś fragment dopiszę). Jak mam szczegóły w jednym miejscu, to nie muszę potem w trakcie pisania sprawdzać w guglu, czy na danym terenie mogę rosnąć buki, czy też bohater powinien raczej spacerować po brzozowym lasku.

W arkuszu wordowskim natomiast spisuję sobie ogólną fabułe i założenia w momencie, gdy w głowie krystalizuje mi się pomysł. No i bezcenny arkusz Excela, w którym poszczególne pomysły sa ponumerowane i opatrzone tytułami roboczymi, które często są po prostu krótkimi hasłami typu "lot balonem".
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska

28
Shariana pisze:
Mój patent? Zeszyt. Fakt, że w dzisiejszych czasach są one dość niepraktyczne - sama piszę na komputerze - ale do takich luźnych rozpisek są one po prostu bezcenne. Tylko tam można rozpisać rozdział, dorobić strzałkę i dopisać komentarz, określający zachowanie postaci jako idiotyczne. :D
Dokładnie tak robię :) Ale ja opis postaci/potwora zaczynam od "rysunku małego Kazia" przedstawiającego bohetara. Dorysowuje okulary, sprawdzam czy lepszy łysy czy z włosami itd:P I dopisuje, jakiego koloru ma oczy etc :D Potwory tak samo najpierw rysuje :) Więc bez notatnika ani rusz...
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

29
Zoee pisze:No i bezcenny arkusz Excela, w którym poszczególne pomysły sa ponumerowane i opatrzone tytułami roboczymi, które często są po prostu krótkimi hasłami typu "lot balonem".
Ej, a na to nie wpadłam. Swoją drogą, genialne w swojej prostocie. :D

30
Zoee pisze: W arkuszu wordowskim natomiast spisuję sobie ogólną fabułe i założenia w momencie, gdy w głowie krystalizuje mi się pomysł. No i bezcenny arkusz Excela, w którym poszczególne pomysły sa ponumerowane i opatrzone tytułami roboczymi, które często są po prostu krótkimi hasłami typu "lot balonem".
Znałem program, pełniący też rolę edytora tekstu, w którym można było stworzyć drzewko rozwijane, w nim rozdziały, podrozdziały, co tylko się chce. Ułatwiał tworzenie konspektu i ogólnego planu czy tworzenie notatek. Niestety zapomniałem nazwy.

31
Hej,
(...)w którym można było stworzyć drzewko rozwijane, w nim rozdziały, podrozdziały, co tylko się chce.
Word tego nie ma?

Z programów fajny jest ten:

http://www.dobreprogramy.pl/Celtx,Progr ... 13014.html

A najlepszy notes i długopis.

Pozdrawiam,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”