Eryth pytał o to, jak wstrząsa... Jak lektura zmienia mnie czy moje życie.
Dla mnie to tak, jak spotkania z ludźmi - z tyloma byłam w grupach formalnych i nieformalnych, każdy coś we mnie wrzucił i poniosłam to ze sobą w życie, ale są także tacy, którzy są jakoś inaczej ważni.
I tu się łączy - literaturę - tę ważną - podrzucali mi ludzie dla mnie ważni. Nie chodzi nawet o tytuły - ale dosłownie, fizycznie książki.
Tak pamiętam pierwsze spotkanie z Grudzińskim (ręczna kopia "Wieży") - zawsze to opowiadanie będzie miało dla mnie jakąś głębię czytania podwójnego - losów bohaterów, Grudzińskiego i moich własnych. Zawsze mam tego "Grudzińskiego" ze sobą, już oficjalnie wydanego, bo tamto to w szkatułce rodzinnej jest.
Dlatego ważne jest dla mnie pojęcie "autorytetu/idola/mentora" - bo lektury stanowią dla mnie rodzaj dialogu - nie tylko z autorem, ale w ogóle z ludźmi. Tymi ważnymi zwłaszcza.
Książka, która mnie najbardziej zdumiała? "Świat Zofii". Bo ja taką książkę planowałam napisać - miałam ją nawet poukładaną w głowie i w notatkach. I potem ktoś ja napisał pierwszy. Prawie tak jak ja to sobie obmyślałam
