77
Tu jest Polska ;)
możemy mu to powiedzieć ZAWSZE - niezależnie od osiągniętych sukcesów.;)

tzn: osiągnie sukces - wylansowali

nie osiągnie - ło w mordę taki grafoman że nawet michnik z urbanem nie dali rady wylansować ;)

PRAWDZIWY KRYTYK CNOTY SIĘ NIE BOI! ;)
(T.Boy-Żeleński)

78
Navajero pisze:Niezależnie od uprawianego poletka ( znaczy rodzaju literatury), pisać można dopiero wtedy kiedy ma się co pisać. Nie wcześniej. Trzeba po prostu swoje przeżyć. Jeden jest gotowy do tego skończywszy lat dwadzieścia, inny dopiero po czterdziestce. A falstart grozi zawaleniem debiutu i błyskawicznym końcem kariery.
W pełni się z tym zgadzam, co napisałeś, Navajero. U mnie jest właśnie taka sytuacja, że nie do końca wiem jeszcze, co chcę pisać, o czym mają być moje historie, w związku z czym zależy od tego ich konstrukcja i wiele innych kwestii. Ale w pewnym stopniu czuję, że po prostu muszę do tego "dojrzeć", być gotowym, by mieć, co do powiedzenia. A pomysły były bardziej klarowne, itp., a co zależy od ilości i różnorodności przeżytych doświadczeń i przeczytanych lektur (tak mi podpowiedział Rafał Orkan).

79
To dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę. Na dzień dzisiejszy możesz np. pisać wprawki na zadany temat ( aby doskonalić warsztat) reszta przyjdzie z czasem.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Treść a rzemiosło

80
No właśnie. To jest ciekawa kwestia, czy zawsze trzeba mieć coś do powiedzenia?

Feliks W. Kres, swego czasu w "Galerii złamanych piór" pisał, że książka Orsona Scott Carda "Gra Endera" nie zawiera w sobie zbyt wiele treści. W zasadzie prawie wcale. Ale jest świetnie napisana warsztatowo. Facet jest dobrym rzemieślnikiem, a że do powiedzenia nie ma zbyt wiele? Co z tego? Czyta się świetnie.

Podobne wrażenia odniosłem po książkach Andrzeja Pilipiuka. Pamiętam jak swego czasu dorwałem "Dziedziczki" w bibliotece. Czytało się bardzo lekko, naprawdę, strony przekartkowywały się same z siebie. Ale po lekturze miałem dojmujące wrażenie, że nic z tej książki nie wyniosłem. (Andrzej, proszę nie traktuj tego jak przytyk do Ciebie. Mam spory szacunek do twojej pracy, to po prostu moje subiektywne wrażenie).


Więc czy zawsze trzeba "o czymś" pisać, czy też można postawić na rzemiosło i dłubać "rozrywkowe" historyjki o zabijaniu trolli?

Ja sam mam z tym problem, bo w sumie dość często zderzam się z tym, że treści w mojej dłubaninie jest mało. I nie specjalnie wiedziałem jak sobie z tym poradzić.
W zasadzie pomogła mi jedna dziewczyna (kobiety czasem się przydają:). Napisałem wiersz na jednym wdechu, "to było o czymś", może dwanaście wersów, ale przepełnionych treścią. Sam się zdziwiłem, że tak potrafię, bo w sumie wcześniej mi się to nie zdarzało.
Więc jak to jest? Czekać, aż coś nas w środku ruszy, czy parać się rzemiosłem i nie oglądać na wióry, gdy drzewa się rąbie?

Pozdrawiam.

81
kurde...

ok. ujmę to tak - piszę różne rzeczy. W Wędrowyczu chodzi o czystą rozrywkę i trochę bawię się konwencją superbohatera i obśmiewam wyświechtane schematy fabularne popkultury. Ale też jest to zjadliwa satyra na naszą rzeczywistość i walę jak w bęben w debilną poprawność polityczną.

Kuzynki miały być także rozrywką - ale subtelniejszą i na ciut wyższym poziomie.

Opowiadania bezjakubowe to głownie nieustający "zachwyt detalem".

Oko Jelenia - tu chciałem przekazać i pokazać najwięcej.

82
I ci sie to nieźle udało w Wędrowyczu. Dorwałam przypadkiem pierwszy tom opowiadania. Czytając cały czas miałam ogromnego banana na ustach. Czasem wybuchało się, cynicznym histerycznym śmiechem przy pewnej scenie albo całym opowiadaniu (tym o złotej rybce)
Ja ostatnio odkopałam pewien stary pomysł i na nim buduję nowy tekst. Mam nadzieję, że uda mi się go skończyć. Nic mi się jeszcze nie udało skończyć z długich tekstów.

83
Podbijam temat :/
W tym roku wydano moją pierwszą powieść. Nie czekając z szampanem, kawiorem etc. na premierę, robiłam swoje (czyt. pisałam drugą). Druga powieść o zgrozo, jest kontynuacją pierwszej. Wiem, rzucam się z motyką na słońce, bo jeśli pierwsza się nie przyjmie, drugą będę mogła rozpalić w kominku. Ale moje pytanie dotyczy wydawnictwa- czy jest sens słać do innych wydawnictw (nie do tego które wydało pierwszą)? Czy kontynuacja powinna trafić do tego, kto wprowadził moją książkę na rynek :?:

84
cykle powinny ukazywać się u jednego wydawcy. dlaczego?

1) bo się dotychczasowy wkurzy.

2) bo jest pewna szata graficzna serii - jeśli kontynuacja będzie za daleko odbiegać wyglądem od pierwszej części to ludzie jej nie znajdą.

3) są świry które lubią jak książki stoją na półce żeby wszystkie części były z jednego wydania... (zobaczcie na allegro ceny tzw. białej serii Nienackiego, czy pierwszego wydania Akunina)

4) konkretne wydawnictwo to także konkretna polityka dystrybucji - ergo: dobrze by kontynuacja trafiła do tych księgarni w których czytelnik kupił pierwszą część.

*

Przykład:

Popatrzcie na "karierę" Konrada T. Lewandowskiego. Zaczął wydawać książki grubo wcześniej niż ja. U zarania dziejów polskiej fantasy widzimy 3 nazwiska - Sapkowski, Kres i Lewandowski. (Romku popraw jakby co).

Sapkowski pisał kolejne Wiedźminy, wydawał dość regularnie, trzepał KASĘ, teraz jest pomnikiem z brązu - tzn. nie musi nic robić.

Kres pisał powieści po paru latach dochodził do wniosku że skiepścił więc pisał je na nowo. Napisał kilka nowych pozycji, wydał ze dwa zbiory publicystyki o pisaniu, wreszcie mu się znudziło. Kasy wielkiej nie zdobył, sława już przemija.

Lewandowski - napisał i wydał ponad 20 pozycji. Są w śród nich perełki i kompletne knoty. Żarł się z wydawcami. Wydawał gdzie popadnie. Obrażał ludzi ze swojego środowiska. Łasił się do nurtu głównego. W efekcie spalił za sobą mosty chyba w 7 wydawnictwach. Każda książka z innej parafii. Większość można upolować wyłącznie na allegro - dystrybucja leży i kwiczy. Kasy nie zarobił. Domu nie postawił. Jachtu chyba też nie ma... Do tego na imprezach branżowych nie jest mile widziany...

A mówimy o człowieku który wystartował niemal równo z Sapkowskim i który napisał 2-3 razy więcej książek.

*
Zaczęli równo. Poziom reprezentowali zbliżony.

Sapkowski - trzymał się konsekwentnie jednego wydawcy.
Kres czasem zmieniał
Lewandowski nieustannie zmieniał.
*

Moja rada: jeśli wydawca jest w miarę sensowny - należy się go trzymać

85
Ogromne dzięki za wyczerpującą odpowiedź :)
Wychodzę z podobnego założenia- jak cykl to u jednego wydawcy (jeszcze za wcześnie by oceniać efekty współpracy). Poczekam na wyniki sprzedaży, wtedy dopiero okaże się czy jest sens "uderzać" z drugą czy lepiej zacząć coś zupełnie świeżego :/

86
Witam,
Moje droga do wydawców było również wyboista. Zaczęłam w latach 2000 wciąż "robiąc swoje" pisałam coś innego. Wydawcy kolejno, w odstępach kilku miesięcznych zaczęli się odzywać. Cieszyłam się, ale krótko. Droga od wysłania powieści do wydania była jak labirynt. W końcu nadszedł rok 2011 i zobaczyłam swoją pierwszą powieś { mini powieść} w druku, w księgarni i w swoim domu. Co za radość. Znów na krótką metę Promocja, dystrybucja i to wszystko czego wymaga fakt pojawienia się książki osłabił mnie. Były fajne chwile- spotkania z czytelnikami- ale to były TYLKO chwile.
Pojawili się inni wydawcy. Mój błąd. Powinnam była trzymać się jednego, skoro zdecydowali się wydać 3 książki. A mnie zgubiło pragnienie "już i szybko" Zdecydowałam się na współfinansowanie. {niewielkie kwoty, w moim przypadku} i ruszyło...w dwa lata 4 powieści. I sama "spaliłam" siebie jako autorkę. Za dużo, za szybko, efekt; współpracuję nadal z 3 wydawcami, mamy dobre relacje, ale moje książki są jak powiedziała mąż "roztrzepane wszędzie" a po cichu dodał "więc nigdzie" Może nie całkiem tak jest, ale machina stanęła. A ja pokazałam raz, że mogę partycypować w kosztach wydawniczych więc teraz mnie inne wydawnictwa odsyłają do wspomnianych. Błędne koło. Dopiero niedawno zdecydowałam się na jednego wydawcę, ale póki co czekam na ich decyzję.
Powieliłam błędy Lewandowskiego, choć się z nikim nie kłóciłam, ale za dużo "srok za ogon" nie da się trzymać
Na śmietniku życia okruchy
w uliczkach zapomnienia błąka się nadzieja
a dookoła horyzont
Za drzwiami echo wspomnień

87
ja jakiś czas współpracowałem jednocześnie z "Warmią" i "Fabryką słów" - ale pisałem dla nich kompletnie różne rzeczy - w tym dla Warmii pod pseudonimem.

[ Dodano: Sob 08 Cze, 2013 ]
co do trzymania srok za ogony - początkowo musiałem - ożeniłem się, w kieszeni było pustawo, kaska za Wedrowycza początkowo leniwie kapała... Drugie źródło dochodu było koniecznością.

88
Andrzej Pilipiuk pisze:ja jakiś czas współpracowałem jednocześnie z "Warmią" i "Fabryką słów" - ale pisałem dla nich kompletnie różne rzeczy - w tym dla Warmii pod pseudonimem.
To w sumie tak, jakbyś pisał tylko dla jednego wydawcy. Pewnie część czytelników wiedziała, kim jest Tomasz Olszakowski, ale raczej nieliczne grono - wielu pewnie to w ogóle nie obchodziło. Dzięki temu Pilipiuk nikomu się czkawką nie odbił :)
Gorzej, jeśli kilka wydawnictw na raz atakuje odbiorców tym samym nazwiskiem - wtedy i promocja może ucierpieć, bo żaden z wydawców nie uzna tego autora za swojego flagowego, a i ludziom może się przejeść...

Druga książka jako ebook po ang.

89
Witam po dłuższej przerwie. Moja książka (poradnik - "Co z tymi kobietami?") został wydany w ilości sztuk tysiąc, za wydanie sam zapłaciłem poligrafowi dyszkę. Poszło niecałe siedemset sztuk, resztę mi odesłali i leży sobie w pudłach, czeka na chwilę gdy będę sławny :) W tej chwili nie można jej już nigdzie kupić. Kasa wyszłaby na równo, ale wiszą mi trzy i pół tysiąca - podobno dystrybutor, firma A5 przestała płacić i sprawa jest w sądzie. Nie wiem czy to prawda, tak mi napisali ale w sieci nic na ten temat nie widziałem. Tak czy siak marzenia o bestsellerze, sławie i wielkiej kasie skończyły się standardowo :) Zrobiłem więc ebooka i udostępniłem książkę za darmo wszystkim którzy jej chcą.

W międzyczasie znowu dostałem w prezencie od innego czytelnika dyszkę, więc zacząłem kombinować co zrobić. Wróciły marzenia o sławie i chętnych dziewczynach :) Teraz jednak wiem, że w Polsce się po prostu nie przebiję. Ogólnie to co piszę sprawia że 95% czytelników mnie wyzywa i obraża, od lat to testuję na swoich dwóch stronach, które o dziwo nieźle prosperują. Zdarzaja się poważne groźby, a nazwanie tego co piszę gównem jest jakby to powiedzieć, codziennością :) No cóż, w jakiś perwersyjny sposób mnie to bawi. Jedną stronę mi atakują cały czas hakerzy, poszły komentarze i co chwilę jest przywracana, ale druga jeszcze się opiera.

I teraz tak - wydanie teraz książki w poligrafie kosztuje trzynaście tysięcy, tę trójkę bym gdzieś pożyczył - ale w Polsce wydawanie nie ma sensu, raz że piszę zbyt mądrze (ha ha), a dwa że ludzie nie mają kasy na książki. Przebijają się najlepsi, Pilipiuk, Piekara, Dukaj, no i promowane przez "elity" autorytety pisarskie, z którymi nikt bez pleców nie ma szans. Do wydawnictw zwykłych nie piszę, bo kiepsko znoszę takie traktowanie - czekać miesiącami na enigmatyczną odpowiedź o tym że piszę gówniane rzeczy, to nie dla mnie.

Postanowiłem więc zaatakować obce angielskojęzyczne terytoria. Dziewięć tysięcy przeznaczyłem na tłumaczenia przez nativa 24 moich felietonów, i mam zamiar wstawić ebooka na amazona. Nie mam żadnej wiedzy jak to funkcjonuje, stąpam po omacku, szanse na sukces mam fatalnie niskie, ale w niewytłumaczalny sposób wierzę - bez żadnych podstaw ani logiki - że się przebiję. Nie wiem dlaczego, ale jestem o tym święcie przekonany. Pewnie wyjdzie jak zwykle i dam dupy.

Niemniej taki mam pomysł na drugą książkę, bo wszystkie inne drogi wydają mi się być bez sensu. I mam wrażenie że wszystkie moje oceny są bez sensu, bo niby jak mam realnie ocenić sytuację, skoro nie mam żadnej wiedzy o rynku itd.? Koło się zamyka, i jestem w dupie. Ale spróbuję.

Pozdrówki.
Jestem obrzydliwie bogaty duchowo.
www.samczeruno.pl
www.ecoego.pl
www.braciasamcy.pl

90
kawiator pisze:Nie mam żadnej wiedzy jak to funkcjonuje, stąpam po omacku, szanse na sukces mam fatalnie niskie, ale w niewytłumaczalny sposób wierzę - bez żadnych podstaw ani logiki - że się przebiję.
I to jest niestety klucz do problemu...

Publikacja treści na Amazon.com postrzegana jest jako jedyna pewna recepta na sukces finansowy.

A USA to rynek trochę większy od naszego, ale również i konkurencja jest tam większa i bez znajomości realiów na tamtym rynku obowiązujących, bez promocji i marketingu - ebook się nie sprzeda sam z siebie.

Z faktu umieszczenia ebooka gdzieś nie wynika fakt jego sprzedaży.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

91
Póki co pomysł mam taki, żeby znaleźć kogoś z moich czytelników, kto za darmo w czynie społecznym, albo za pieniądze poprowadzi mój profil na fejsie po ang. Będą tam krótkie zajawki, kontakt z ludźmi i przez to reklama - poza tym blog, gdzie wrzucę dwa, trzy moje teksty. Więcej pomysłów nie mam, ale trochę czasu jeszcze mam, może coś wpadnie mi do głowy. Może jakiś show, zatańczę nago przy rurce :)
Jestem obrzydliwie bogaty duchowo.
www.samczeruno.pl
www.ecoego.pl
www.braciasamcy.pl

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron