Marcin Dolecki pisze:Dla debiutanta bardzo ważne są recenzje. Napisana przez odpowiednią osobę (a jeszcze lepiej kilka) będzie bardziej skuteczna niż reklamy.
Ja bym prosił o jakieś liczby. Lub cokolwiek innego na poparcie tej tezy – jakieś badanie rynku itp. Bo tak naprawdę ile osób czyta recenzje od dechy do dechy? Ile osób regularnie odwiedza portale, czyta pod rząd kilka recenzji i na bazie takiego researchu dokonuje decyzji o zakupie książki?
Moim zdaniem należy sobie zadać pytanie: co jest warunkiem przeczytania recenzji? Uważam, że odpowiedź jest prosta: żeby sprawdzić, czy dana pozycja jest dobra, trzeba już nią być wstępnie zainteresowanym. I w tym momencie przenosimy się na pole, na którym recenzja działa jako czynnik 'startowy', ale tylko w niektórych przypadkach. Są inne warianty, takie jak: wylansowany autor (
słyszałem o nim, to może kupię), jakaś forma reklamy (
widziałem w supermarkecie wielki banner z okładką tej książki) i tym podobne.
Marcin Dolecki pisze:Dlatego publikacja w małym wydawnictwie nie musi być gorszym rozwiązaniem, gdyż wydawca ma znacznie mniej pozycji, o których sprzedaż dba.
Z jednej strony to prawda, ale z drugiej: taki wydawca ma nie tylko mało autorów do ogarnięcia, ale i mniej pieniędzy do wydania na każdego z nich, mniejsze doświadczenie, mniej przydatnych kontaktów i słabszą pozycję w walce o miejsca na półkach w sieciówkach.
Marcin Dolecki pisze:Najbardziej sensowną formą działania debiutanta na własną rękę jest próba zdobycia recenzji, jeśli ma takie możliwości. Każda inna forma autopromocji dałaby skutki niewspółmierne wobec wysiłków.
Zgadzam się z tym, ale z adnotacją, że postawiłbym na ekspansję, a nie załatwienie sobie trzech recenzji (bo jeden kolega po piórze akurat dla nich pisze, a tym dwóm podrzucę darmowe egzemplarze na konkurs, to się zgodzą). Mam w tej chwili na myśli zrobienie sobie dokładnej listy portali i blogów (tych posiadających jakieś sensowne grono odbiorców) wraz emailami i numerami kontaktowymi. To jest robota do rozpisania w czasie. I w takim przypadku warto wcześniej przy podpisywaniu umowy wyciągnąć od wydawcy 20 egzemplarzy autorskich, a nie 5.
Ignite pisze:Bo gdy chodzi o recenzje internetowe (portale, blogerzy), to mam wrażenie, że ich wpływ na sprzedaż nie jest specjalnie duży, nawet gdy są naprawdę inteligentnie i elegancko napisane. Są na pewno lepsze niż zupełny brak promocji, ale nie przeceniałabym ich.
Mogę tylko pokiwać twierdząco głową

Dlatego powyżej piszę o masowym podejściu do tego. Nie skupiałbym się na pojedynczych, ładnie napisanych opiniach (szczerze mówiąc, nawet nie przejmowałbym się, jaki ich odsetek jest pozytywny, jaki neutralny, a jaki negatywny), ale na tym, żeby recki były w wielu miejscach i działały na zasadzie reklamy wirusowej (
tytuł mignął mi tam, siam, okładka też itp.).
Kamiko pisze:Czy warto zakładać konto na FB?
Przyznam Wam, że nie mam najmniejszej ochoty się promować, ale bez tego raczej się nie obejdzie : /
Na FB Cię nie widziałem, ale mam Twoje książki gdzieś z tyłu głowy zawsze. Ostatnio macałem jedną z każdej strony w supermarkecie. Kusi, kusi! Mam ochotę na ryzykowne i niczym niepoparte stwierdzenie, że u nas w kraju – przy obecnej kondycji rynku – reklama (nawet najwspanialsza) to nic w porównaniu z sensowną dystrybucją

(a teraz niech ktoś napisze: brawo, odkryłeś, kuźwa, hhhAmerykę).