Zostałem poproszony o wyjaśnienie idei stojącej za "Praktyczną stroną Karmy".
Nie ma sprawy.
Kiedy piszę na jakiś temat, pierwszym etapem jest zwykle zmierzenie się ze skojarzeniami, wyłuskanie jakichś ciekawych (dla mnie) motywów, na których mógłbym oprzeć opowiadaną historię.
W przypadku CSM punktem startowym był mrok. Łaziłem na początku i pytałem znajomych, która cecha ludzka jest według nich najgorsza (według skojarzenia mrok-zło). Odpowiedzi były oczywiście różne, ale i tak stwierdziłem, że podejście "będę pisał o dwulicowości" zupełnie mi nie leży.
Zacząłem więc zastanawiać się nad mrokiem pojmowanym bardziej ogólnie (choć od skojarzenia ze złem uciec było ciężko). Zahaczyłem myślą o koncept karmy - banku uzupełniających się sił dobra i zła. Wiadomo - to gra o sumie stałej.
Pojęcie karmy jest z natury niejasne. Zastanawiałem się, jak mogłoby to działać w praktyce. Skoro każde wychylenie jest kompensowane wychyleniem w kierunku przeciwnym, oznaczałoby to, że wartość tych energii (?) jest stała, a one same krążą w przyrodzie.
Zamierzałem pokazać, jak krążą - etapami. Stąd łańcuch pokarmowy. A "intencji"? Moneta, którą Dozer z Hektorem wyławiają jest zmaterializowaną złą energią. Ktoś - tak sobie myślałem - wrzucił pieniążek i pomyślał jakieś ohydne życzenie. Szczury robią za destruentów - przetwarzają intencję, wprowadzając zawarte w niej zło z powrotem do obiegu.
To, że gryzonie odbierają zło i dobro w kategoriach smakowo-zapachowych jest relatywizacją ludzkiego systemu wartości (choć energie istnieją obiektywnie!), przekładem na "język" szczurzy. Euforyczne działanie sakramentu jest dla nich zachętą do uczestniczenia w całym tym cyklu. Tak jak u ludzi - gdyby seks nie był przyjemny, nie rozmnażalibyśmy się.
Ostatnie "dzyń dzyń" jest tylko sugestią, że wszystko zaczyna się od nowa.
No. To chyba tyle. Wiadomo, pomysł ewoluuje wraz z jego realizacją. Nie miałem (i ciągle nie mam) skrystalizowanego konceptu. Nie lubię mieć. Pewnie dlatego moja pisanina jest często niezrozumiała.
Aha, jeszcze jedno. Wróćmy do mroku. Pojawiały się głosy, że opowiadanie mało mroczne. Zarzut w pełni zrozumiały. Nigdy nie wymagam, żeby czytelnik się domyślił, co mi tam po głowie lata. Lubię za to dać chociaż iskierkę, od której może zapłonąć jakiś większy ogień.
Widzę u siebie (już po napisaniu) pięć rodzajów mroku:
mrok faktyczny - w kanałach jest po prostu ciemno.
mrok mistyczny - karmiczna zła energia, główny motyw opowiadania
mrok estetyczny - nieprzyjemne wrażenia, które nieprzetworzone intencje wywołują u szczurów
mrok etyczny - na ćpaniu zasadza się ich egzystencja - są hedonistami.
mrok biologiczny - nie wiem dokładnie, jeszcze mi się nie skonkretyzowało.

Może to, w jaki sposób natura funkcjonuje w tych kanałach. Jak wygląda kapłan?...
I to chyba by było na tyle. Wyjaśnienia prawie tak długie, jak sam tekst.
