
Dlaczego "udało się" skończyć? Tak, tak, dobrze myślicie, lektura była dla mnie ciężka i niemiłosiernie rozciągnięta w czasie. Całość męczyłem przez dwa tygodnie, czytając raz więcej, raz mniej, ale regularnie. A teraz do konkretów:
Bardzo podobała mi się świta szatana. Zróżnicowane i ciekawe postacie szybko pojawiły się w mojej wyobraźni i ich obraz zostanie tam na długo. Nad jednym tylko ubolewałem - sposób poruszania się Behemota cały czas widziałem identycznie, jak Kota w Butach ze Shreka, tylko że bez butów i kapelusza. ;-) Cóż, skażenie popkulturą.
Zabawne były przygody Korowiowa (mój faworyt) i Behemota. Akcja w teatrze była jednym z bardziej charakterystycznych momentów całej powieści, a pojawienie się duetu zawsze zwiastowało nieliche tarapaty. Oczywiście dla znajdujących się w polu rażenia śmiertelników.
Z drugiej strony wszystkie harce szybko zaczęły mnie irytować. Odnosiłem nieodparte wrażenie, że szatan i jego kompani zostali stworzeni tylko po to, żeby autor mógł popuścić wodze fantazji i bez odpowiedzialności mnożyć najbardziej nieprawdopodobne scenariusze. Większość z nich była dla mnie pozbawiona sensu (aż do napotkania w necie pewnej wypowiedzi, ale o tym później). Oczywiście szatan nie ma obowiązku być sensownym, ale to nie zmienia faktu, że rozrywka jego podwładnych i ciągłe naginanie w bezczelny sposób rzeczywistości było męczące. Ludzie przedstawieni byli jako kompletni idioci (poza Archibaldem Archibaldowiczem, właścicielem restauracji u Gribojedowa

W necie natknąłem się na opinię, że "Mistrz..." to opowieść o reżimie Stalina. Szatan to dyktator mający absolutną władzę, bawiący się losem słabszych i mający swoich ludzi do wykonywania zadań. Użytkownik, autor komentarza, nawet Małgorzatę uznał ze "kurtyzanę władzy" (cytuję z pamięci, zalinkowałbym, ale nie pamiętam miejsca). W takim kontekście wiele rzeczy nabiera nowego znaczenia. Pytanie tylko, na ile taka interpretacja jest właściwa?
A może to opowieść o pisarzu walczącym ze swoimi demonami? Ale skąd w takim razie zakończenie z Iwanem Bezdomnym?
Zaczynam już myśleć na głos, co znaczy, że jestem w kropce.
