"Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow

1
W ostatni weekend udało mi się skończyć "Mistrza i Małgorzatę" i do teraz nie wiem, czy książka mi się podobała. Mam nadzieję, że są tutaj fani powieści Bułhakowa i przybliżą mi swoje poglądy. ;)

Dlaczego "udało się" skończyć? Tak, tak, dobrze myślicie, lektura była dla mnie ciężka i niemiłosiernie rozciągnięta w czasie. Całość męczyłem przez dwa tygodnie, czytając raz więcej, raz mniej, ale regularnie. A teraz do konkretów:

Bardzo podobała mi się świta szatana. Zróżnicowane i ciekawe postacie szybko pojawiły się w mojej wyobraźni i ich obraz zostanie tam na długo. Nad jednym tylko ubolewałem - sposób poruszania się Behemota cały czas widziałem identycznie, jak Kota w Butach ze Shreka, tylko że bez butów i kapelusza. ;-) Cóż, skażenie popkulturą.
Zabawne były przygody Korowiowa (mój faworyt) i Behemota. Akcja w teatrze była jednym z bardziej charakterystycznych momentów całej powieści, a pojawienie się duetu zawsze zwiastowało nieliche tarapaty. Oczywiście dla znajdujących się w polu rażenia śmiertelników.
Z drugiej strony wszystkie harce szybko zaczęły mnie irytować. Odnosiłem nieodparte wrażenie, że szatan i jego kompani zostali stworzeni tylko po to, żeby autor mógł popuścić wodze fantazji i bez odpowiedzialności mnożyć najbardziej nieprawdopodobne scenariusze. Większość z nich była dla mnie pozbawiona sensu (aż do napotkania w necie pewnej wypowiedzi, ale o tym później). Oczywiście szatan nie ma obowiązku być sensownym, ale to nie zmienia faktu, że rozrywka jego podwładnych i ciągłe naginanie w bezczelny sposób rzeczywistości było męczące. Ludzie przedstawieni byli jako kompletni idioci (poza Archibaldem Archibaldowiczem, właścicielem restauracji u Gribojedowa ;)), którzy ciągle zostają wystrychnięci na dudka przez wszechwładne istoty nadprzyrodzone. Rozumiem, że głupota ludzi mogła służyć jako karykatura społeczeństwa tudzież wzmocnienie komediowości tekstu, ale znowu wracamy do punktu, w którym nadmiar pajacowatości zwyczajnie mnie męczy.

W necie natknąłem się na opinię, że "Mistrz..." to opowieść o reżimie Stalina. Szatan to dyktator mający absolutną władzę, bawiący się losem słabszych i mający swoich ludzi do wykonywania zadań. Użytkownik, autor komentarza, nawet Małgorzatę uznał ze "kurtyzanę władzy" (cytuję z pamięci, zalinkowałbym, ale nie pamiętam miejsca). W takim kontekście wiele rzeczy nabiera nowego znaczenia. Pytanie tylko, na ile taka interpretacja jest właściwa?
A może to opowieść o pisarzu walczącym ze swoimi demonami? Ale skąd w takim razie zakończenie z Iwanem Bezdomnym?

Zaczynam już myśleć na głos, co znaczy, że jestem w kropce. :)

2
Pamietam, kiedy przeczytałem pierwszy raz, po odwróceniu ostatniej strony, zacząłem od początku. Jedna z najlepszych książek.
Czy to książka o reżimie Stalina? Myślę, że dla niketóych czytelników pewnie tak, ale wszystko zależy od indywidualnego odbioru. Dla mnie to książka o zwycięstwie ducha (wolność, miłość) nad materią (chciwość, biurokracja, egoizm).
http://jasna-polana.blogspot.com/

3
Woland (Szatan) dla mnie z pewnością nie uosabiał Stalina. Któż takie bzdury wypisuje? Dla mnie Szatan był postacią znudzoną mocą, władzą, jaką mu dawała i przewidywalnością ludzi. Moskwę miał dla siebie w odstępach cyklicznych. Bawiła się, szydził z wybranych jednostek, władzy. grup społecznych i wybierał te osoby, które umiłował sobie najbardziej (Mistrz, oraz Małgorzata). Ja największą przyjemność czerpałem z książki nie próbując nadać jej drugiego, czy nawet trzeciego dna. Genialna lektura. Bułhakow mistrzem, lecz nie moim, ja swoich już mam :).
These dreams in which I'm dying are the best I ever have.

I'd like to learn how to play irish melody on flute.

"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"

4
A ja dodam taką małą ciekawostkę, poza faktem, że lekturę dawno skończyłem i mi się podobała (choć przyznam, że też z lekkim trudem), że cały Kot Behemot powinien prawidłowo się tłumaczyć na Kot Hipopotam (bo Begemot po ros. właśnie to zwierzę oznacza).

5
Herman pisze:Kot Behemot powinien prawidłowo się tłumaczyć na Kot Hipopotam (bo Begemot po ros. właśnie to zwierzę oznacza).
Nie :) Co prawda rzeczywiście behemot ( бегемот) może oznaczać hipopotama ( przeważnie używa się jednak słowa "gippopotam" - гиппопотам), to jednak w książce Bułhakowa termin ten jest odniesieniem do nazwy znanego z okresu średniowiecza demona - Behemota. W Biblii słowo "behemot" oznacza stworzoną przez Boga, monstrualną bestię. Samo imię jest liczbą mnogą od terminu bəhēmāh ( bestia) co sugeruje, że stworzenie jest wielkości kilku wielkich zwierząt. Wg tradycji żydowskiej behemot jest niepokonany, może go zabić tylko Bóg. Sama książka to powieść z kluczem, odnosząca się zarówno do religii, mistyki, filozofii, teologii itp. a także do sytuacji Rosji za czasów Stalina. Na pewno Woland nie jest Stalinem, poza wszystkim innym Woland to przecież postać pozytywna, ale w powieści jest wiele odniesień do ówczesnej rzeczywistości. Mistrz to sam Bułhakow, Małgorzata to ukochana Bułhakowa (Helena Siergiejewna Szyłowska) , kobieta dla której porzucił drugą żonę, nawet opisywana w książce lampa z zielonym abazurem była w realu w posiadaniu pisarza. Aha, Bułhakow posiadał kota - co prawda szarego - imieniem Fluszka ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

8
Nie ma za co, MiM to jedna z moich ulubionych książek. Poniżej link do encyklopedii Bułhakowa, niestety tylko dla rosyjskojęzycznych.
http://www.bulgakov.ru/b/begemot/
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

9
kim jest Woland?
Woland jest przepotężny ale właśnie przez to śmiertelnie znudzony- nie ma żadnych wyzwań godnych jego siły, jest też jednocześnie świadomy, że jego koniec jest bliski, żałosny i nieodwołalny

jaka jego rola w powieści?
jest lekarstwem na całe zło, jest tym który w tych beznadziejnych (to ważne słowo, bo nadziei nie było) czasach zrobi porządek (jak choćby z literatami) ale przede wszystkim pomoże Mistrzowi i Małgorzacie w ich miłości

czemu pomaga?
bo może mieć wszystko oprócz tej jednej właśnie rzeczy a to jest jedyne czego tak naprawdę pragnie, i oddałby za wszystko dla miłości lecz problem w tym, że to niemożliwe a widząc tę parkę nieco lżej mu na duszy no i może pomóc bezinteresownie, szatan nie jest kimś w którym jest samo zło= jest bardzo dobry. czemu? bo ludzie sami są tak źli, że on nie musi się specjalnie wysilać

Stalin wyśmiał Bułhakowa gdy ten prosił o paszport do Szwajcarii ( a bo to w naszym wielkim kraju nie znajdzie się uzdrowisko jak w malutkiej Szwajcarii) - tak było, wiem to bo byłem przy tej rozmowie

10
Książkę czytałem dwa razy. Raz jako lekturę, wówczas niezbyt ją zrozumiałem. Drugi raz w poprzednie wakacje, w oryginale. Wtedy bardzo mi się spodobała.
Dla mnie najlepszym fragmentem był rozdział 8, rozmowa Iwana z psychiatrą, prof. Strawińskim, w szpitalu.
Książka Bułhakowa ukazała się drukiem prawdopodobnie dlatego, że uznano, iż jego wyobrażenie początków chrześcijaństwa przyniesie więcej "korzyści" ludziom radzieckim niż cała reszta tekstu szkód.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

11
Przeczytałem dwa razy jak dotąd, myślę, że przeczytam jeszcze kilka ;) Naprawdę wyjątkowa książka, którą można odkrywać na nowo nawet kilka razy.

12
Podsłuchane w eterze: "Mistrz i Małgorzata" na scenie w wersji multimedialno-lalkowo-aktorskiej w reż. jakiejś młodej kobiety.

Sprawdzone w sieci:
"Mistrz i Małgorzata" w Przodowniku. Młoda reżyserka Magdalena Miklasz przygotowuje spektakl według "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa. Przedstawienie w koprodukcji Teatru Dramatycznego i Teatru Malabar Hotel. Premiera: 17 stycznia na Scenie Przodownik.
Info ze strony teatru.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

13
I już wiem, co będę robiła jutro :)

"Mistrza i Małgorzatę" uwielbiam. Czytałam chyba 5 razy, a może więcej? To zabawne, ale po raz pierwszy zetknęłam się z Wolandem i jego świtą w teatrze. Miałam wtedy mniej więcej 11-12 lat. Sztuka spodobała mi się na tyle, że postanowiłam poznać jej pierwowzór, który zachwycił mnie i oczarował.

15
I już wiem, co będę robiła jutro :)
Mam nadzieję, że miałaś więcej szczęścia, bo chciałem właśnie kupić bilety, a tu widzę, że wyprzedane :(
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”

cron