496

Latest post of the previous page:

Jedna durna pani w bibliotece i jedna durna pani z polskiego
Tylko po jednej takiej spotkałem. Ile ich w rzeczywistości jest? Ile jest bibliotekarek, które nie dbają o księgozbiór, bo mało ludzi przychodzi? Ile jest takich polonistek?
Nie napisałem, że zaprzestałem czytania, bo to zapoczątkowałoby rozkład mojego umysłu; raczej straciłem zainteresowanie klasycznymi dziełami.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

497
Weber pisze:Góral przystopuj. Średnio mnie obchodzi co myślisz, przypomniałem Ci delikatnie o Twoich wcześniejszych akcjach żebyś nie powtarzał błędów. Więc daruj sobie takie teksty i PW.
Wyluzuj człowieku. Poczułem się urażony i mam do tego prawo. A osobiste sprawy wyjaśniajmy na PW, a nie forum - stąd rada: mógłbyś odpisać, a nie przerzucać odpadków na resztę ludzi, którym nie chce się tego czytać. Namawiam Cię do odpowiedzi, Web. PRYWATNEJ.
Marcin Dolecki pisze:Jest to, niestety, jedna z przykrych konsekwencji zrobienia z interpretacji literatury przedmiotu szkolnego; na lekcjach w polskich szkołach należy raczej "wyłożyć materiał" (na podobieństwo przedstawienia np. anatomii tasiemca) niż inspirować do samodzielnego myślenia.
Tak, dokładnie.

499
Bartosh16 pisze:
1. Kondycja finansowa obywateli - nie oszukujmy się; nie każdego stać na książki. Są ludzie, którzy chcieliby coś kupić, ale nadwerężyłoby to ich domowy budżet.
hmm... inaczej. Ludzie którzy kupowaliby książki najczęściej mają znacznie mniej kasy niż ci którzy ich nie kupują. To chyba spadek po komunie - pauperyzacja inteligencji a jednocześnie triumf chamów i prymitywów...

Jednocześnie - nieufność i niechęć do wspólnych przedsięwzięć - nie ma grup gdzie kilka osób składa się powiedzmy po 2 dychy tygodniowo na stworzenie wspólnej biblioteczki.
2. Kondycja intelektualna - polski system edukacji kształci dzieci i młodzież w taki sposób, że wpaja im nienawiść do książek.
pisałem o tym już bodaj 15 lat temu...
Kanon lektur to tragedia i żenada.
Oprócz tego system szkoleniowy w naszym kraju celowo nakierowany jest na kształcenie ludzi mniej światłych i upośledzanie ich zdolności samodzielnego myślenia.
owszem. do tego pożądane jest by osobnik poddawany scholaryzacji był dyspozycyjny - umiał się na rozkaz wykuć co ma myśleć żeby zaliczyć testy
Sam premier powiedział, że cenniejszy dla państwa jest dobry ślusarz, niż wykształcony bezrobotny.
o kurcze - to pan premier umie czasem powiedzieć coś mądrego!?
Dlaczego? Dlatego, że ślusarz, w większości przypadków będzie zbyt zajęty swoją pracą, żeby wzniecić bunt.
Ślusarz będzie miał pracę z której będą jakieś efekty.

Absolwent psychologii, filoziofii, politologii, archeologii będzie siedział na kasie w biedronce - bo de facto tylko 1% absolwentów znajdzie robotę w tym zawodzie. A patrząc po poziomie magistrów na przykładzie własnym powiem brutalnie: do roboty w wyuczonym zawodzie te 99% się i tak nie nadaje.

ergo: nie dziwię się ze wykształciuchy się buntują a ślusarze nie.
Cytując Stalina: "Ciemnotą łatwiej rządzić".
trrr... Nie byłeś nigdy ślusarzem - więc nie wiesz co trzeba umieć by wytoczyć głupi sworzeń. nawet używając tradycyjnej tokarki sterowanej ręcznie a nie komputerowo...

Po prostu: jako inteligent niepotrzebnie odczuwasz pogardę dla roboli i przeceniasz swoją wyższość.

Ok. absolwent zawodówki może nie słyszał o sonetach krymskich, ale Ty nie umiesz zrobić gładzi gipsowej. Zakres wiedzy do opanowania w zawodówce elektrycznej i liceum jest porównywalny. Ty rozumiesz koniecznośc ratowania zabytkowego kościoła. robol może tego nie rozumie - ale za to wie jak ściągnąć ściany, gdzie wpuścić preparat osuszający mur i jak się wylewa wieniec nad pęknięciami.

Ergo: w normalnym kraju to się uzupełnia. Jeden pracuje od dołu, drugi od góry.

Oczywiście były też zawodówki typu: przechowalnia tobołków - "przez najbliższe 3 lata nauczymy was dwu rzeczy. Po pierwsze jak się układa cegły, pod drugie że mieszanie zaprawy jest zadaniem waszego majstra - bo do tego jestescie za głupi"

a spróbuj się zaczepić w żabce albo biedronce przy wykładaniu towaru. Dopiero się zdziwisz ile rzeczy trzeba zapamiętać...
Dopóki nie poszedłem do szkoły średniej, ochoczo czytałem. Z własnej nieprzymuszonej woli przeczytałem Krzyżaków, Ogniem i mieczem, Potop, Quo Vadis. Czytałem ponad dwadzieścia książek rocznie. Liceum mnie skutecznie zniechęciło.
miałem dokładnie to samo - pod koniec podstawówki - czytałem ok 5-6 książek tygodniowo. W liceum błyskawicznie liczba ta spadła do zera.

widzę to tak: w ósmej klasie nie było wiele do roboty - wiadomości z lekcji wystarczały na tróję - nie musiałem się uczyć w domu. Zadawali bardzo mało. Zatemmiałem codziennie powiedzmy 6-7 godzin na czytanie, pisanie, spotkania z kumplami, wycieczki do biblioteki.

W liceum była walka o przetrwanie - bo generalnie jak ktoś przylufił na koniec roku to naciągali mu na troję ale mówili "do widzenia". wiec trzeba się było uczyć (a odwykłem) i odrabiać jakieś głupie zadania. Nie dość ze czasu było o wiele mniej to jeszcze wychodziłem z tej budy jak zombie...

Nazywam ten okres czasem snu. Potworny regres intelektualny, myśli samobójcze, zawód miłosny

Trzymała mnie przy życiu tylko myśl że odsiedzę do końca ten wyrok i z maturą w ręce idę na studia. Będę się uczył tego co lubię, będę kopał w ziemi, poznam fajne dziewczyny z całego kraju, pokaże im coś ciekawego w Warszawie, może kiedyś zobaczę co ciekawego jest w ich stronach rodzinnych. Liczyłem też na jakąś fuchę - bo studentów chętnie zatrudniano (akurat poszedłem na studia jak znowelizowano przepisy - i za studentów trzeba było bulić wat - jakakolwiek robota skończyła się jak sen złoty...)

Studia mnie rozczarowały, dziewczyny były fajne, roboty jak na lekarstwo - drobne fuchy się łapalo i sprzedawało teksty gazetom.
3. Zarobienie społeczeństwa - jak pisał Góral, ludzie są zbyt zatyrani, żeby czytać. ie wszyscy, ale naprawdę wielu. Trzeba rypać na dwa etaty, albo brać nadgodziny, żeby w miarę godziwie żyć. Ojciec pięcioosobowej rodziny w pierwszej kolejności będzie chciał tą rodzinę wykarmić, a dopiero potem poczytać.
coś w tym jest. kto pracuje jak bydlę ten żyje jak bydlę... Miałem tak pracując w teatrze - 10-12-14 godzin na dobę. Wracałem zasypiałem, budziłem się i do roboty. Nie miałem siły popatrzyć w TV

Dowlec się z pola do obory, koryto obroku i spać...

500
Andrzej Pilipiuk pisze:koryto obroku i spać...
"Martin Eden" i pralnia.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

501
tylko że on jeszcze "chlał jak bydlę" przed snem i wekendy czego absolutnie nie polecam.

Także mając na uwadze jaki problem z alkoholem miał London przez większą część życia.
Nie był pijakiem tylko opojem...

Powiedzmy tak: pracował w pralni bo nie miał inej roboty. Ja pracowałem w teatrze - bo też nie miałem nic innego.

Tylko że on marudził - bo była to praca ewidentnie poniżej jego oczekiwań.
Ja nie marudzę - bo ciężko było jak piorun ale zarobiłem sobie na kawałeczek wakacji.

Ergo: mi się opłaciło, jemu też, ale on tego nie umiał docenić.

502
Andrzej Pilipiuk pisze:jako inteligent niepotrzebnie odczuwasz pogardę dla roboli i przeceniasz swoją wyższość.


To nie pogarda, przeciwnie, szanuję ludzi, którzy rezygnowali ze studiów, a nawet w niektórych przypadkach i ze szkoły średniej, żeby iść do pracy, ale tylko tych, którzy robili to z rozwagą. Szanuję człowieka, który z powodzeniem mógł zdawać do Zamościa na którąś z uczelni, ale zrezygnował z tego, bo chciał pracować jako mechanik. Kochał samochody i mógł siedzieć w tym cały dzień, zamiast tkwić dwieście minut na wykładzie o czymś, co kompletnie go nie interesuje.

Problem, który chciałem naświetlić, to nie to, że ludzie po studiach są bardziej światli od wspomnianego już ślusarza. Ślusarz, który jest dobry w tym co robi, potrafi przyćmić intelektem i oczytaniem kogoś z magistrem. Przypomniał mi się tutaj kibic któregoś z polskich zespołów piłkarskich, który mimo braku matury miał więcej wiadomości niż dziewczyna, która tą maturę zdała. Problemem jest to, że ludzie w tym kraju w większości nie mogą robić tego, do czego są stworzeni.

Stała się rzecz straszna. Dla ludzi z wyższym wykształceniem zabrakło pracy, więc kolejne roczniki zamiast iść na studia, idą do szkoły zawodowej lub technikum, mimo że się do tego nie nadają. Popyt na studia wyższe spada, dlatego uczelnie nie pochodzą już tak rygorystycznie do rekrutacji i w praktyce biorą kogo popadnie, bo dostają za to pieniądze z budżetu państwa. Później taki ktoś kończy magisterium, ale jego tytuł w istocie niewiele jest wart i człowiek z magistrem ląduje w McDonaldzie. Przez takiego "agenta" ktoś, kto naprawdę przyłożył się do magisterki jest na rynku pracy tyle samo wart, co koleś, który na studiach myślał o wszystkim, tylko nie o nauce.

Do czego doszło? Mamy masę "specjalistów", którzy nie mają pojęcia o tym, co robią i drugą masę studentów i wykształciuchów, którzy, mimo że po studiach, mają siano w głowie. Tragedia na skalę krajową moim zdaniem
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

503
Bartosh16 pisze:Co polonista może wiedzieć o tym, co myślał człowiek, który zmarł blisko sto lat wcześniej? Zrozumiem, jeśli nauczyciel poda to, jako jego własną, indywidualną interpretację. Nie zrozumiem, jeśli będzie nam to chciał wpoić, jako jedyną słuszną ideologię.
Co jest o tyle ciekawe, że od samego początku, przez całe studia polonistyczne naprawdę ciągle kładą nam do głowy, że "Co autor miał na myśli" jest myśleniem banalnie złym. I tak się nie robi, interpretować można na setki tysięcy sposobów, ale dopiero na studiach mogłam obronić swój punkt widzenia, poparty odpowiednimi argumentami. W liceum słyszałam "nie masz racji, bo..." i tu następowała wykładnia tego jedynego słusznego punktu widzenia. Problem tkwi w lenistwie nauczycieli, w niczym innym. Prawdziwa intepretacyjna dyskusja uruchomiłaby myślenie uczniów, ale trwa, a trzeba gonić materiał.
O tym, że "Nad Niemnem" jest pomyłką polskiej literatury, otwarcie mówią nawet - a może przede wszystkim - profesorowie, którzy na pozytywizmie zęby zjedli ;)
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

504
Różnicę między nauczycielem z powołania a nauczycielem z desperacji/z braku laku widać gołym okiem.
Ten pierwszy uczy, ten drugi wykłada materiał. Pierwszy rozwinie twórcze myślenie, drugi je zabije.

A tu nie trzeba skupiać się wyłącznie na nauczycielach, tyczy się to również innych zajęć, prawników, księży, pisarzy i w szczególności, co najbardziej człowieka boli, dentystów. Albo masz zabieg przeprowadzany bezboleśnie i w komfortowych warunkach, albo babol zabiera się do leczenia kanałowego bez odpowiedniego znieczulenia.

To plaga i klątwa.
Ostatnio zmieniony ndz 25 sie 2013, 14:24 przez Bartosh16, łącznie zmieniany 1 raz.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

505
Natalia Szczepkowska pisze:Problem tkwi w lenistwie nauczycieli, w niczym innym. Prawdziwa intepretacyjna dyskusja uruchomiłaby myślenie uczniów, ale trwa, a trzeba gonić materiał.
A może po prostu nie ma z kim dyskutować. Z moich doświadczeń na 30 osób w klasie 3 przeczytały zadaną lekturę, 4 poczytały streszczenia reszta nawet nie widziała okładki. I z kim tu rozmawiać. Dodatkowo co to za dyskusja jak wstaje uczeń i zaczyna wypowiedź od "Mi się wydaję, że ..." i zero argumentów.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

507
O tych waszych liceach - mieliście wszyscy bardzo złe doświadczenia, jak widzę.
Ze wszystkich polonistek, z jakimi miałam zajęcia, dwie mogę z czystym sumieniem nazwać złymi nauczycielkami - a miałam też dwie polonistki naprawdę dobre, jedną w podstawówce, drugą właśnie w liceum. Z czego ta ostatnia była naprawdę nauczycielką z powołania i zauważam u siebie zjawisko dokładnie odwrotne od tego, o czym mówicie, to znaczy po liceum zaczęłam czytać (jeszcze) więcej.
A może po prostu nie ma z kim dyskutować. Z moich doświadczeń na 30 osób w klasie 3 przeczytały zadaną lekturę, 4 poczytały streszczenia reszta nawet nie widziała okładki. I z kim tu rozmawiać. Dodatkowo co to za dyskusja jak wstaje uczeń i zaczyna wypowiedź od "Mi się wydaję, że ..." i zero argumentów.
I to jest chyba większy problem niż brak dobrych polonistów. Ludzie czytają streszczenia i interpretacje napisane na zasadzie "autor miał na myśli, że...", a potem dziwią się, że dyskusja jest sprowadzana do takiego poziomu. I to też da się zauważyć, po prostu ucząc się w liceum
Nasza bibliotekarka od dwóch lat zamawia "Pieśń Lodu i Ognia". Nawet nie wiedziała, co to jest, a to jedna z najpopularniejszych książek z tego, co słyszałem.
Literatury "kobiecej" nie brakuje. Barbara Cartland ma całą półkę dla siebie.
Ja mam u siebie dobrze wyposażoną bibliotekę, a wcale nie mieszkam w centrum miasta, wręcz przeciwnie. Jest dużo literatury wszelakiej i wiecznie otwarta wishlista dla wypożyczających, gdzie każdy może sobie wpisać tytuł, jaki chciałby w bibliotece zobaczyć. Od dziewięciu lat tam chodzę i ciągle nie przeczytałam całego działu z fantastyką.
Ostatnio byłam na wakacjach w małej mieścinie niedaleko Bielska i zapisałam się tam do biblioteki - weszłam między regały i szczęka mi opadła, tak była wyposażona. Znów nie zdążyłam przeczytać wszystkiego, co chciałam >.<
3. Zarobienie społeczeństwa - jak pisał Góral, ludzie są zbyt zatyrani, żeby czytać. ie wszyscy, ale naprawdę wielu. Trzeba rypać na dwa etaty, albo brać nadgodziny, żeby w miarę godziwie żyć. Ojciec pięcioosobowej rodziny w pierwszej kolejności będzie chciał tą rodzinę wykarmić, a dopiero potem poczytać.
Obecnie moi rodzice harują między osiem a czternaście godzin na dobę, zależy od czynników zewnętrznych. Dawniej było jeszcze gorzej, zdarzało się, że ojca nie widziałam i tydzień, bo się ciągle rozmijaliśmy - wychodził, jak spałam, wracał, jak spałam. A jakoś oboje czytają sporo i co więcej wpoili nawyk czytania mnie.
Sądzę, że tu raczej o łatwość innych rozrywek chodzi. Otwarcie książki i podążanie za literkami jest jednak bardziej wymagające od uwalenia się na kanapie i włączenia telewizora - więc zatyrani ludzie wybierają to drugie.
jestem zabawna i mam pieski

508
Kwestia priorytetów najwidoczniej.
Mama mojej dziewczyny nagminnie kaleczy język polski i warczy, jak ją ktoś poprawia. Nic dziwnego, że te "wzorce" przechodzą na dzieci.

Co do bibliotekarki - gdyby kochała książki, a o fuchę musiała się bić, to wyglądałoby to inaczej, ale robotę ma po znajomości, więc ma gdzieś. Jak przychodzę do biblioteki, to nigdy nie widzę jej z książką, tylko z ciasteczkiem i kawusią jak razem ze sprzątaczką (która pracę też ma po znajomości) obrabiają tyłki innym mieszkańcom wsi. Tutaj znowu pojawia się kwestia powołania do danej pracy, niestety.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

509
Wspaniała dyskusja o niczym.

Jako człowiek niejako bezpośrednio związany z tematem postanowiłem ukrócić wam męki i powiedzieć, kto ma rację. A rację ma... *werbel werbel wiem* Grimzon!

I skończcie ten absurdalny offtop wałkowany na forum 23078932 razy.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

510
Sepryot pisze:I skończcie ten absurdalny offtop
Ej, Sep, co się czepiasz despotycznie? Kto powiedział, że dyskusje są po to, żeby ktoś miał rację, co?
Sepryot pisze:Wspaniała dyskusja o niczym.
Właśnie! Takie są najbardziej inspirujące! :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”