31

Latest post of the previous page:

:roll:
poczekam aż andrzej przeczyta ten endjuowy post i skomentuje, bo mnie ilosc przerosła :twisted:
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

32
ravva pisze::roll:
poczekam aż andrzej przeczyta ten endjuowy post i skomentuje, bo mnie ilosc przerosła :twisted:
o ty, patrz, mnie też odstraszył rozmiar (jak nigdy wcześniej ;) )...
Friends come and go and the world doesn't stop for anybody, so do what you love and never look back.

33
covu pisze:
ravva pisze: :roll:
poczekam aż andrzej przeczyta ten endjuowy post i skomentuje, bo mnie ilosc przerosła :twisted:
o ty, patrz, mnie też odstraszył rozmiar (jak nigdy wcześniej ;) )...
bo to taka blacha jest.
no nic, wierzę w andrzeja :-)

jak przyjedzie do wawki, to za interpretację utworu postawię mu palinkę na stół :-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

35
Przeczytałam. Pisze o tym, że został wystrychnięty na dudka przez jednego wydawcę, dużo o reklamie, że ważne są plakaty, że jeśli wydawca się nie stara, to musimy postarać się my, o tym, że trzeba patrzeć wydawcy na ręce, a w razie potrzeby nasłać urząd pracy. że trzeba dokładnie czytać umowę.
I to właściwie tyle.

36
endru pisze:Zostałem POMÓWIONY! Przez kogo – przez wydawnictwo.
Jest autor, jest konflikt, nie da się rozwiązać to się bierze prawnika.
Ci wydawcy to jakieś leszcze - skoro żal im było kilkadziesiąt zł na kolesia ktory napisze pismo przedprocesowe...
Dlaczego?
Bo upomniałem się o własne pieniądze.
ostatnio w Polsce za to wywożą do lasu i podrzynają gardła... :(
Nie doczekawszy się odpowiedzi co do treści jaką miałem zawrzeć z tym z wydawnictwem wymówiłem im wszystkie wcześniejsze ustalenia.
Normalka - nie umiecie się wysłowić - to się bujajcie leszcze.
Hmmm... Pieniądze. Czyli co? Wydali sprzedali ale umowy jeszcze nie było czy to umowa na coś kolejnego.
Mam ich nawet sporo, ale w szufladzie.
jak dobre - to do normalnego wydawcy.
Jak średnio dobre to doszlifować i do normalnego wydawcy.
Autor ma prawo być niezadowolony z działania swojego wydawnictwa i wyrazić to na jego stronie internetowej w szczególności, gdy nie odpowiada na jego monity.
Hmmm... Owoż uważam że autor jak ma problem to powinien załatwiać takie rzeczy przez prawnika. Potem można upublicznić - ale upublicznianie jako metoda walki? Przede wszystkim nieskuteczne...
Arogancja i złośliwości w dyskusji o metodach pracy wydawnictwa winna była mi zapalić wcześniej ostrzegawcze czerwone światło.
ok.
A co ja! Byłem głupi litując się i wierząc, że osoba niepełnosprawna nie może być z gruntu zła.
Ło w mordę... Niepełnosprawni mają swoje charaktery i narowy. Są wsród nich ludzie wspaniali których nieszczęście własne uwrażliwiło na kłopoty innych. Są ludzie zdeterminowani na przełamanie ograniczeń. Są też zgorzkniali frustraci. Są wreszcie i tacy dla których niepełnosprawność staje się sposobem na życie lub carte blanche na robienie świństw...
Może! - i to mnie boli. Boli mnie też moja łatwowierność. Ale mnie można oszukać tylko raz i nigdy bezkarnie.
Oby tylko raz.

Dziwię się niektórym pisarzom lamentującym o doznanych krzywdach materialnych, autorskich i nic nie rąbiących, aby tego uniknąć na przyszłość a trzeba o tym mówić i to głośno.
moje wpisy znalazły się w podkataogu "Czarna lista wydawnictw" - ostrzegałem przed tymi którzy mnie oszukali.
Przy wydaniu debiutującej książki byłem w straszliwej niewiedzy co do działań wydawnictw na rynku książki.
jak wielu.
Przy drugiej mam już taką wiedzę i nigdy nie podpiszę żadnej umowy niekorzystnej dla mnie jako autora tekstu.
za drugim razem trucina może byc zawinięta w ładniejszy papierek...
Nie łudźcie się, że będzie inaczej. Nie będzie!
ok.
Wiem jak ciężko jest przebić się do „normalnych” wydawnictw więc korzysta się się z tych płatnych.
gorzej jak ktoś nawet nie próbuje przebić się do normalnych.
II najważniejszą rzeczą dla autora jest UMOWA – wydawnictwo może być z gruntu uczciwe, ale umowa jaką zawrze z autorem niekoniecznie musi być dla autora korzystna.
powinna też zawierać klauzule co się dzieje jeśli wydawca się nie wywiązuje.
Dobry tekst przebije się z każdego wydawnictwa o ile ma szansę ujrzeć światło księgarni i jej witryny z półkami.
Nie koniecznie.

Moja książka leży w księgarniach na Ukrainie. Dystrybucja jest ok. Nawet reklama była ok. Ale się sprzedaje marniuchno. Ta sama książka w Czechach - sprzedaje się.
Więc podpisując umowę zażądajcie sobie w jej treści umieszczenia punktu że:
książka będzie w sieci księgarskich tam i tam lub w hurtowni takiej i takiej.
to raczej niemożliwe.
Są księgarnie (większość) co mają umowy z określonymi hurtowniami i od innych nie biorą książek.
raczej księgarnie na które w określonych hurtowniach czekają wkurzeni panowie z windykacji grzejąc kotły ze smoła i szukując pierze do posypywania ;)
Gdziekolwiek jesteś Ty lub Twoi znajomi niech wchodzą do księgarń i pytają o Twoją książkę.
to nie zaszkodzi.

CDN bo muszę dziecko nakarmić.

[ Dodano: Pią 27 Wrz, 2013 ]
endru pisze: Rozmawiaj z sieciami księgarskimi w twoim mieście
z wszystkimi dwiema? ;)
staraj się o spotkania autorskie a twoje szanse na zaistnienie wzrosną niebotycznie w stosunku do działań wydawnictwa.
Ciężka sprawa. Raczej bym się dogadał z domami kultury - ale też może być kuso.
Przede wszystkim napędzenie tzw. frekwencji.

Powiedzmy tak: to może jakoś da się zrobić jesli jest się osobą znaną z czegoś innego.
Na wieczorek autorski debiutanta mało kto przyjdzie. Poza tym to jest tylko Twoje jedno miasto.

A miast w Polsce jest 900 w tym większych - kilkadziesiąt.

*

Co ja bym radził? Jesli piszesz fantastykę jeździć na konwenty, poznawać ludzi i zaistnieć w środowisku... Będzie pierwsza setka czytelników jak im się spodoba opowiedzą innym.
wstaw punkt w którym o cenie książki decydujesz Ty i wydawnictwo musi to z tobą uzgodnić
ciężka sprawa.
Pamiętaj, że autor może uzgodnić wynagrodzenie brutto lub netto – ważne:
od ceny na okładce od której będzie miał określony procent, minimum 20%
hmmm... taaa... 20% okładkowej?
A podobno to ja tu jestem od pisania science fiction...
punkt w którym o każdej Promocji książki ”za grosze” wydawnictwo musi mieć twoją zgodę.
ok.
wstaw punkt w którym wydawnictwo nie może sprzedawać twoich książek na licytacji np. na Allegro lub na wysprzedaży po 5 zł.
ok.
Ponadto spróbuj zobowiązać wydawnictwo do określonej reklamy – za co i tak ty płacisz.
koszt wywieszenia plakatów w sieci księgarni w liczbie dostrzegalnej do ok 15 tyś.
wolałbym tego nie płacić ;)
Wszystkie reklamy na ich stronach w internecie i itd. to standard i niewiele kosztuje albo tyle co nic.
ok.
wyjdź poza to i zaproponuj druk 10 plakatów do każdych wydanych 100 książek . Aby było taniej to mogą być takie same jak okładki.
za jakieś 700 zł można mnieć ok 1000 szt.
ale lepiej rozdać swoim fanom - niech wieszają w pokojach...
Po to, aby hurtownie i księgarnie miały co wstawić na swoje witryny.
z tym że niektóre zechcą za to kasę.
W sytuacji różnego rodzaju spółek z o.o. lub komandytowych czy innych to jest od tego Sądowy Rejestr, gdzie dowiesz się tych samych rzeczy a ponadto jakim kapitałem zakładowym dysponuje firma, kto ją reprezentuje i gdzie jest zarejestrowana itd.
Każdy to może zrobić jest to bezpłatne i jawne.
kapitał zakładowy de facto wiele nam nie powie - wydawca wybiórczej spółka AGORA miała "na starcie" coś ok 10 tyś dzisiejszych zł. (a papier i druk na kredyt czy jakoś tak).
Pamiętaj również o tym że:
jednoosobowe firmy lub spółki cywilne odpowiadają za długi całym swoim majątkiem ( jeżeli go mają) a z reguły nie, więc nie licz na zwrot utopionych tam pieniędzy np. gdy nie rozliczą się z Tobą ze sprzedaży Twoich książek.
chyba że mamy wujka ubeka - on odzyska wszystko z odszkodowaniami za zwłokę i straty moralne ;)
Wszystkiego rodzaju spółki z o.o. i inne nie odpowiadają za nic o ile nie prowadzą działań niezgodnych z prawem. Upadną i nic nie dostaniesz.
Straszne co!
ano cóż...
Ale takie jest u nas prawo. Owszem możesz się sądzić dochodzić swoich praw uzyskać nawet wyrok i to w zasadzie wszystko z nielicznymi wyjątkami.
natychmiast po uzyskaniu wyroku sprzedaj roszczenia za 1/4 wartości firmie windykacyjnej... To chociaż tę 1/4 zobaczysz...
Więc żądaj w umowie rozliczeń co miesiąc,
standard...
Faktury, zapisy księgowe, książki w komisie – w hurtowniach i księgarniach oraz te WZ to znaczy do wydania bez zapłaty to może przytłaczać, ale tylko na początku.
de facto wuzetki nie mówią nam nic.
I od US w miejscu zarejestrowanej działalności wydawnictwa dowiesz się ile tak naprawdę sprzedało się Twoich książek, gdzie i za jaką cenę. Masz prawo do wglądu w wyniki kontroli.
Otóż ogólnie mówiąc zarzucili mi, ze robię mnóstwo błędów na każdej stronie i tych ortograficznych, interpunkcyjnych itd.
ciekawe.
Więc kiedy już dostałem tekst po „korekcie” wrzuciłem go na – porównaj dokumenty, żeby sprawdzić jak korektor się napracował.
oj błyskotliwe, wredniutkie zagranie!!! ;)
coool

Od razu powiem że ja dostaję o redaktorów plik woda zrobiony w trybie "śledź zmiany"
- wszędzie gdzie dotknął jest na czerwono - zaakceptuj albo odrzuć zmianę... Widzę wszystko co zrobiono bez konieczności porównywania.
*

Ok. Drodzy i zacni. Wydawnictwa które mają ustaloną renomę zazwyczaj mają standardowe teksty umów.

Trochę gorsze dla debiutantów, trochę lepsze dla stałych współpracowników, ale zasadniczo nie różnią sie jakoś szczególnie poza niektórymi cyferkami.

Problem jest jak w absolutnie każdej robocie. Początkujący ma zawsze i wszędzie pod górkę, dopóki nie pokaże co potrafi.

Ostrzejsze warunki może stawiać autor kilku dobrze sprzedanych pozycji.

[ Dodano: Pią 27 Wrz, 2013 ]
ravva pisze: no nic, wierzę w andrzeja :-)
wzruszyłem się ;)

37
Andrzej Pilipiuk pisze:
ravva pisze:no nic, wierzę w andrzeja :-)
wzruszyłem się ;)
*tuli*
przecież wiesz, ze cię lubię :-)


swoją drogą po twoim opracowaniu to się zupełnie inaczej czyta.
dzięki :-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

38
Wydawnictwo niepłatne – ciąg dalszy
Jak ja lubię wydawnictwa niebiorące kasy od autorów książek, które im wydają.
Chociaż i tak wydają w większości zagraniczne pozycje to nie mogę im odmówić zasadności takiego postępowania.
Bo te wydawnictwa też kręcą swój biznes z którego muszą wyżyć. Oni ich rodziny i pracownicy, których zatrudniają.
Więc autor i tutaj musi pilnować swoich spraw. A jak:
Najlepiej, gdy nie będzie do nich wysyłać rożnych streszczeń, konspektów i innych treści ujawniających swój pomysł na wspaniałą książkę.
Nie wierzycie, że z takiego streszczenia czy konspektu można samemu napisać książkę i wydać pod własnym nazwiskiem w zaprzyjaźnionym wydawnictwie lub za pomocą kolegi/koleżanki tam pracujących.
Można a historia zna wiele takich przykładów.
Jałowy pozbawiony pomysłów pisarz, który publikuje w takich wydawnictwach tylko czeka na taką okazję.
Więc strzeżcie się.
A co zrobić, aby takie wydawnictwo wydało Twoją debiutancką książkę?
Wysyłać tekst (cały) do licznych różnych wydawnictw. Na zachodzie np. w USA średnio taki pisarz wysyła do ok. 500 wydawnictw a u nas myślę, że wystarczy do 100.
Masz trzy, cztery teksty to wysyłaj wszystkie. Możesz też chodzić po redakcjach i próbować zainteresować odpowiedniego człowieka w redakcji swoimi tekstami. Tylko nie zanudzaj ich za bardzo bo zniechęcisz ich do siebie.
Każda metoda jest dobra kiedy prowadzi do celu. A Twoim celem jest zaistnieć na tym trudnym rynku.
A za co ja ich lubię?
Bo mogę czytać wspaniałe książki, które drukują. Oczywiście, że zdarzają się „gnioty”, ale wpadki są wszędzie w każdym biznesie.
Nawet jak napisałeś gniota i Tobie wydrukowali to niewątpliwie odniosłeś sukces bo gusta redaktorów są różne. Od tych co preferują erotykę po SF czy wielką literaturę typu Rozlewisko...czy jak to tam się nazywa.
Ponieważ uważacie, że poprzedni mój tekst był za długi to ten jest krótszy, ale i tak Wam wszystkim dziękuję za bardzo wnikliwe, błyskotliwe i z sensem napisane komentarze i proszę o więcej.
Moje motto na dzisiaj – na naukę nigdy nie jest za późno.
Endru

39
endru pisze: Nie wierzycie, że z takiego streszczenia czy konspektu można samemu napisać książkę i wydać pod własnym nazwiskiem w zaprzyjaźnionym wydawnictwie lub za pomocą kolegi/koleżanki tam pracujących.
hmmm... eee... hmmm...
Można a historia zna wiele takich przykładów.
ooo...! Przykłady - podaj koniecznie.
Ja nigdy o czymś takim nie słyszałem.
Jałowy pozbawiony pomysłów pisarz, który publikuje w takich wydawnictwach tylko czeka na taką okazję.
O ile jestem w stanie uwierzyć w zaiwaninie maszynopisu (tzn. całej powieści) "Cichy Don" Szołochowa (zwłaszcza w sytuacji gdy autor idzie do piachu albo nie może dochodzić praw) o tyle kadzież pomysłu wydaje mi się raczej mało prawdopodobna.

z lawiny cudzych tekstów które czytałem przed ich publikacją w sumie ze trzy razy zgrzytnąłem zębami że ktoś pierwszy wpadł na fajny pomysł.

Raz mnie to zainspirowało - czytałem kiedyś naiwną utopię w zasadzie bez fabuły o tym że Polska jest krajem bogatym i dostatnim. Jakieś 8-10 lat później napisałem opowiadanie "Atomowa Ruletka" gdzie Polska jest fajna i bogata a na tę fajną i bogatą Polskę patrzymy z pozycji młodego Ukraińca podkładającego bombę w polskim Lwowie...
. Na zachodzie np. w USA średnio taki pisarz wysyła do ok. 500 wydawnictw a u nas myślę, że wystarczy do 100.
errata: na zachodzie wysyła się raczej do agenta, w Polsce nie warto wysyłać do 100 bo liczy się 20-25
Masz trzy, cztery teksty to wysyłaj wszystkie.
ok.
Możesz też chodzić po redakcjach i próbować zainteresować odpowiedniego człowieka w redakcji swoimi tekstami. Tylko nie zanudzaj ich za bardzo bo zniechęcisz ich do siebie.
hmmm... Spróbować można...
Każda metoda jest dobra kiedy prowadzi do celu. A Twoim celem jest zaistnieć na tym trudnym rynku.
pierwsza książka to pierwszy krok do przodu. Nawet nie krok. Postawienie stopy na stopniu szybko odjeżdżającego pociągu. Wydanie pięciu - to już jakiś konkret...
Nawet jak napisałeś gniota i Tobie wydrukowali to niewątpliwie odniosłeś sukces
to jeszcze trzeba znaleźć czytelników którzy tego gniota kupią...
i którzy kupią kolejnego.
Moje motto na dzisiaj – na naukę nigdy nie jest za późno.
Endru
jako niemal 40-letni starzec poczuwam się w obowiązku ostrzec Was wszystkich że na naukę pewnych rzeczy robi się szybko za późno. Pewnych zaniedbań edukacyjnych z młodości nie nadrobi się nigdy albo nadrobi nieliczne a i to kosztem ogromnego wysiłku.

W dodatku to czego się uczymy nas formatuje. Gdybym dorwał się do prozy A.Grina 15 lat wcześniej pisałbym zupełnie inaczej.



*

Jak ktoś z Was jest z Lublina zapraszam dziś o 14-tej do Chatki Żaka na moje spotkanie autorskie

40
Andrzej Pilipiuk pisze: na naukę pewnych rzeczy robi się szybko za późno. Pewnych zaniedbań edukacyjnych z młodości nie nadrobi się nigdy albo nadrobi nieliczne a i to kosztem ogromnego wysiłku.
Kiedyś bardzo popularna była gra planszowa, w której kupowało się ziemię (lub obiekty), a następnie stawiało się na niej domki i hotele. W polskiej wersji gra miała nazwę "Fortuna". Uwielbiałem w nią grać z kolegami. Jeden z moich pierwszych wniosków był ten, że pojedynczy poważny błąd lub nieszczęśliwy przypadek zwykle pociągał za sobą cały łańcuch porażek i ostatecznie traciło się szansę na zwycięstwo.
Z błędami dotyczącymi np. spraw finansowych czy wyboru zajęcia, które chce się wykonywać, niestety bywa podobnie jak z małą kulą śniegową staczającą się po stoku - porażki narastają lawinowo i bardzo trudno to odwrócić.

[ Dodano: Nie 29 Wrz, 2013 ]
edit : Jednym z moich pierwszych wniosków... :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

41
endru pisze:Wydawnictwo niepłatne – ciąg dalszy
Jedna mała prośba, dotycząca terminologii. Proszę, nie używaj dziwolągu "wydawnictwo niepłatne" - to jest wydawnictwo płacące. Autorowi. W przeciwieństwie do wydawnictw biorących pieniądze od autora :)
Twoje określenie wprowadza w błąd :)

42
Marcin Dolecki pisze:Z błędami dotyczącymi np. spraw finansowych czy wyboru zajęcia, które chce się wykonywać, niestety bywa podobnie jak z małą kulą śniegową staczającą się po stoku - porażki narastają lawinowo i bardzo trudno to odwrócić.
cinek, bój sie Boga, skąd ludzie w wieku nastu lat maja wiedziec, co chcą robić przez całe życie, a przecież wtedy ida na studia, decydują się na zawód, etc.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

43
Ravva, właśnie to jest najsmutniejsze, że decyzje, których konsekwencje ciągną się latami, podejmuje się często za młodu. Zazwyczaj albo człowiek jest zbyt niedojrzały, albo jest już za późno i ludzie w swoich relacjach społecznych stają się podobni do toczących się kul śniegowych, popychanych przez inne kule, zderzających się z nimi i zgarniających po drodze różnorakie śmieci. Środki tych kul stają się coraz bardziej niedostępne dla otoczenia. Zatrzymanie wielu z nich wymagałoby ogromnego wysiłku, a nierzadko w ogóle nie jest możliwe.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

44
Romek Pawlak pisze:Twoje określenie wprowadza w błąd :)
To w sumie należałoby zmienić tytuł wątku na coś w rodzaju Wydawnictwa opłacane i płacące.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

45
Właśnie mi coś uświadomiłeś. Wydawało mi się, że tego dziwacznego określenia użył endru, a tymczasem przecież najpierw użyła go HELA....
Coś czuję, że jeszcze wcześniej użyło tego określenia któreś z wydawnictw. Tych-co-to-wiadomo.

46
użyłam go oczywiście, bo zawsze uzywałam, nie jest ono być może prawidłowe, ale wiekszość rozumie, płatne takie któremu ktoś płaci i wydaje i odwrotnie, przy drugi dodatkowo tobie płacą, mozna się z tym zgodzic lub nie, ale wielu jest i będzie, które bedą korzystać, jak okreslił Romek Tych- co- to- wiadomo, swoją drogą czy jest ktos na tym poratlu zdadowolony z takiego wydawnictwa? choćby jednego?

Wróć do „Wydawnictwa”