Smoke pisze: dziwi mnie ten duch Wokulskiego,
rzecz dzieje się w noc śmierci Rzeckiego. Można więc założyć, że starzec nie widzi ducha tylko własne myśli tworzą przed nim taki obraz. Rzecki to była moja ulubiona postać i głównie na niej się skupiłam.
Nie wiem, czy mogę tutaj? tekst nie jest wszak do weryfikacji i jest krótki, więc wstawię dla ciebie w ramach ciekawostki :-) Tekst był pisany dobre cztery lata temu.
WWW„Boże ty mój, jak ten świat się zmienia. Jakie ta nasza Warszawa płata figle na stare lata. A ludzie?! Ci to już nawet nie do poznania, jakbym ich nie znał nigdy. Na ten przykład przychodzi dziś do mnie Szuman. Rzec muszę, że coraz częściej zachodzi do mnie z jakimiś ziółkami, bo kaszel mnie męczy niemiłosierny. Przyszedł więc z całą paczuszką ziół i całą kieszenią tabletek i siadł w kącie izby. Jak siadł, tak siedział przez dobre dwie godziny. Nic nie mówił, a i ja bałem się my przerwać to melancholijne milczenie. W końcu jednak sobie myślę, że gryzie go coś porządnie i zacząłem wypytywać Raz o tym, co na mieście słychać, później co u Stawskiej (rzec też muszę, żem dawno jej nie widział, a z Szumanem dość często się rozmijają na ulicy), a on tylko coś tam mruczy i stęka i potakuje. Wreszcie wstał, podszedł do okna, zakasłał przejmująco i rzecze: Ignacy, koniec z włosami! Jam myślał, że nie dosłyszałem (bo rzecz musze, że ze słuchem u mnie też nie za bardzo), to pytam się raz i drugi. A nawet trzeci, a on za każdym razem, że z włosami koniec. Dlaczego – pytam, a on (jak Boga kocham, prawdę mówię!), czerwieni się i drapie i chrząka i rzecze tajemniczo: widzisz, Rzecki, nauka i kobieta to dwie kochanki, które nigdy się nie ścierpią…
WWW- Co ty gadasz, Szuman, przyjacielu!
WWW- A no widzisz, uwiodły mnie, starego bydlaka, loczki pewnej pani magister z apteki na Mokotowej…
WWWJak mi to powiedział, tom myślał, że to znowu Warszawę z armat ostrzeliwują! Łysina Szumana i jakieś loczki pani magister?! To mi się w tej mojej udręczonej głowie nie chciało pomieścić. A Szuman rozgadał się tym swoim zwyczajem i jak nie zacznie prawić, że to dobra kobieta, że ziółka przysyła, że uczona i wogóle. Ja milczałem, bo nagle mi się wydało, że z obcym kimś siedzę w izbie (a z obcymi to ja mało ostatnio gadam). Szuman pogadał, pogadał, rozmaślił się i poszedł, zostawiając mnie samego. Boże ty mój, myślę, jeśli Szuman się zmienił, to już cały świat stanął na głowie!”
WWWRzecki przerwał pisanie, bo atak kaszlu wstrząsnął jego ciałem. Ziółka pani magister a i owszem, pomagały, ale tylko tyle, co Ignacy nie pluł już krwią. Duszności ciągle nie dawały spać, ani wyjść nigdzie. Stary subiekt więc całymi dniami i nocami siedział w swej izbie i pisał, co mu myśli na pióro przyniosą. Atak wstrząsał ciałem subiekta, rzucając go na oparcie ciężkiego fotela, aż kłęby kurzu ulatywały w p[powietrze. Po chwili jednak kaszel minął, a Rzecki mógł pisać dalej.
WWW„Boże, nawet pamięć już nie ta sama ( może za dużo w mojej głowie wspomnień o Stachu i nic już się więcej zmieścić nie chce?). Przypomniało mi się pewne zdarzenie sprzed kilku dni. A mianowicie zmarło się baronowej Krzeszowskiej. Chciałoby się co nieco dobrego napisać o tej wiedźmie, ale nic zmyślić nie mogę. Ludzie gadają, że przed swa śmiercią nachodziły jakieś mary i głosy słyszała. Służba mówiła, że baronowa jednej nocy mówiła do płonącego ognia w kominku i zarzekała się, że tam siedzi jej córeczka z laleczką w ręku. Krzeszowska śmiała się i płakała. Szuman mówi, że ludziska przed swą śmiercią widzą takie widziadła Aż mnie dreszcze przechodzą. Człowiek tak sam w tej ciemnej izbie siedzi, kąty ciemne…Ach, co tu dużo pisać…Umiera się ludziom i tyle, zawsze przecież tak było i będzie. Amen!”
WWWTo „Amen” jeszcze nie wyschło na papierze, gdy nagle Rzeckiego dobiegło jakieś chrobotanie o drzwi. Ni to pukanie, ni szuranie. Rzeckiego zmroziło. „Pies jakiś podszedł pod moje drzwi, czy jaki diabeł?!” – Pomyślał Rzecki, wstając z fotela. Przyłozył ucho do drzwi i nasłuchiwał.
WWWPukanie. Stary subiekt odskoczył od drzwi i zakaszlał nerwowo.
WWW- Kto tam?! – Zakrzyknął drżącym głosem.
WWW- To ja, Ignacy! Stach! – Dobiegł go męski głos. Ten sam, który dudnił mu w pamięci, który tak często wspominał.
WWW- Stach?! – Rzecki bez zwłoki otworzył drzwi i cofnął się. Trochę ze strachu, a trochę z grzeczności, by przyjaciel mógł wejść do izby.
WWWStanął przed nim ten sam Stach, którego sobie zapamiętał. Z mądrym spojrzeniem i tą swoją powagą odmalowaną na umęczonej twarzy.
WWW- Stach? – Zapytał jeszcze raz Rzecki, a gdy przyjaciel uśmiechnął się, Ignacy padł mu w ramiona.
WWW- Miesiące już mijają, jak cię ani nie ma, ani cię nie słychać! Gdzieś się podziewał?! Ale siadaj, Stachu, siadaj! Zaraz zaparzę ci ziół, opowiem ci wszystko. Ale wpierw ty mi opowiesz wszystko. Gdzieś się podziewał, o żeś robił?! Przyszło mi się doczekać naszego spotkania.
WWWKiedy już Ignacy posadził Stacha na miękkim barłogu, sam klapnął na swym przesiąkniętym kurzem fotelu. Uśmiech nie znikał mu z twarzy, a w oczach raz po raz błyskała drobna łza..
WWW- Mów więc, przyjacielu, gdzie cię nosiło? Mów mi wszystko! Czasu mamy w bród!
WWW- A co mam ci Ignacy powiedzieć? – Pytał Wokulski, z troską obserwując twarz przyjaciela. – Mówić, co robiłem przez te miesiące? Minęły jak bezsenna noc. Chodziłem to tu, to tam i żegnałem się…
WWW- Żegnałeś się? – Cos ścisnęło żołądek starego subiekta, a atak kaszlu uniemożliwił dalsze pytania.- Pojawiasz się po kilku miesiącach, żeby się żegnać?
WWW- Ano tak – przytaknął Wokulski, ani na chwile nie spuszczając wzroku. – Tak bez pożegnania odejść nie można, czyż nie? Byłem już u Stawskiej, ale spała. Postałem troche na łóżkiem małej. Urosła. Byłem u Szumana, ale zajęty był rozmową z jakąś panią magister. Wcale ładnie się prezentują razem. Byłem też u Ochockiego. Chłopaka czeka wielka, acz samotna przyszłość. Bo przecież nauka i kobieta to dwie kochanki, które nigdy się nie ścierpią…Byłem tez u Izabeli…
WWW- U Łęckiej?! Dawno o niej nie rozpowiadają. Znikła, jak spadająca gwiazda. Ale po coś do niej poszedł?
WWW- Żeby zobaczyć, jak wygląda gwiazda, która spadła. – Wokulski zamyślił się i długo nic nie mówił. Nad czymś rozmyślał, jakieś wspomnienie ciążyło mu na sercu. – Jest w zakonie. Spotkałem ją w celi, jak się modliła. Modliła się do mnie, Ignacy…A w jej słowach było tyle wyrzutu i nienawiści, że chciałem ją i zabić i błagać o wybaczenie. Powiedz mi Ignacy, czy to moja wina, że ona tak cierpi?
WWW- O czym ty mówisz?! Stachu kochany?!
WWW- Powiedz mi to tylko, czy to przeze mnie? Czy to przez moją miłość?!
WWW Rzecki zamyślił się. Zrozumiał nagle, że coś w głowie przyjaciela się pomieszało. Męczy go ciągle ta kobieta, ten demon wcielony i żyć mu nie daje. Odparł więc bardzo powoli:
WWW- Ta kobieta już od początku była skazana na cierpienie i wiecznie niezadowolenie.
Tekst jest urwany, ale dalej przychodzi do niego z rana Szuman, odkrywa go martwego, a na stole dwie szklanki herbaty. Przy czym jedna jest nienaruszona, jakby Rzecki pił sam ze sobą.