31

Latest post of the previous page:

Umiem odróżnić powtarzający się schemat/motyw od podobnej, powtarzalnej konwencji.
Ale czyż konwencji nie budują układy takich motywów?
Mam plan stworzenia (na chwilę obecną) około 26 wielkich siusiaków, dzięki którym zawładnę światem. Może być?
Niektórzy będą z tego powodu... zadowoleni x).
Chyba, że siusiaki będą podłączone do śmiercionośnej maszyny, dzięki której można się będzie za...ć na śmierć xD. Ale to już mi przywodzi na myśl raczej ryjące banię denne anime niż plan zniszczenia i zniewolenia świata.
Jeden wielki banał.
Heroiczny, tajemniczy, katastroficzny, fantastyczny, trzymający w napięciu, zapierający dech w piersiach - banał.
Ale czymś trzeba się zachwycać, nie?

32
To ja może zbiorczo :)

Tak, Ciećwierz miał w NF m.i. "Pod sercem mnie noś" i ono jest też w tym drugim zbiorku.

Watts to chyba jest "ta grupka" w sensie - cyberpunk. Chociaż teraz to w zasadzie większość SF będzie się ocierać o cyberpunk? W każdym razie w "Ślepowidzeniu" są postludzie, którzy np. częścią swoich zakończeń nerwowych zawiadują maszynerią statku kosmicznego (w efekcie czego są pozbawieni mimiki, bo przecież do czegoś trzeba się podpiąć - a na twarzy jest mnóstwo mięśni, którymi można ruszać = sterować sprzętem), a w Trylogii ryfterów są obszerne fragmenty z punktu - w braku lepszego słowa - widzenia ewoluującego genetycznie wirusa komputerowego.

A mnie to się w ogóle wydawało, że B.A. (wbrew definicji mainstreamu, którą sam potem podał) miał na myśli po prostu literaturę współczesną-obyczajową?? W sensie, że nie fantastykę.
Bo w myśl tej definicji z Wiki, to filmowa fantastyka to jest teraz jak najbardziej mainstream - mnóstwo filmów Hollywood to fantastyka.

Stan maratonu jest taki, że myślę. Tak dla odmiany :mrgreen:

Posługując się znanym wielu osobom przykładem "Ojca chrzestnego": jestem w dość przerażąjącym momencie, który odpowiadałby sytuacji, gdyby dotarło do mnie "OJEJ, ta książka nie może się kończyć w chwili ślubu na Sycylii!!" W sensie - że przecież w "Ojcu chrzestnym" dopiero w tym momencie zaczyna się naprawdę z przytupem dziać. No i u mnie też POWINNO. Tja.

Za to w nagrodę za tę myśl dostałam od Mądrej Osoby smsa: "To był jednak proces stopniowy [przemiana Michaela] - zamach na ojca w szpitalu, zabicie policjanta, Sycylia, nawet ślub z Kate. I może to jest właśnie metoda? Zastanów się, czy bohaterka ci zmierza w jakimś kierunku."

No to ja się zastanowię. A potem się zastanowię, czy jej na koniec nogi nie podstawić :P
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

33
A mnie to się w ogóle wydawało, że B.A. (wbrew definicji mainstreamu, którą sam potem podał) miał na myśli po prostu literaturę współczesną-obyczajową?? W sensie, że nie fantastykę.
Bo w myśl tej definicji z Wiki, to filmowa fantastyka to jest teraz jak najbardziej mainstream - mnóstwo filmów Hollywood to fantastyka.
Wbrew pozorom wcale sobie nie przeczę ;)
Wg mnie nie bez powodu nazewnictwo jest takie. Tak, miałem na myśli mejnstrim jako nie-fantastykę, ale ja patrzę na to zjawisko jako na coś dynamicznego.
Mejnstrim się zmienia, coś do niego wchodzi, bo staje się popularne. Jeśli chodzi o literaturę (bo o niej pisałem), to takie coś było przecież z kryminałem - zaczęło się od pulpy. A teraz? Jeden z popularniejszych gatunków.
Dlatego na dzień dzisiejszy dla mnie do mejstrimu literatury wchodzi literatura kobieca, romanse, obyczaje, dramaty, kryminały, thrillery i tak dalej. W większości akcja toczy się w naszych czasach albo do około 100 lat wstecz.

Jeśli chodzi o kino, to myślę, że fantastyka jeszcze nie jest tam mejstrimem, ale powoli, powoli wchodzi. Ludzie się przekonują do tej konwencji. To dobrze, bo myślę, że dla książki też dobrze to wróży na przyszłość. Daleką przyszłość, ale jednak ;)
A z takich przykładów wejścia do mejnstrimu, to podałbym np. kino przygodowe i awanturnicze. Przecież wcześniej bardzo mało ludzi coś takiego oglądało. A później przyszło Kino Nowej Przygody z Gwiezdnymi Wojnami, Poszukiwaczami Zaginionej Arki i tak dalej. I nagle stało się popularne.

A przykład wypadnięcia z mejstrimu? Bo przecież coś musi. Coś się przejada i wypada. Bardzo proste - western :)
cranberry pisze:w efekcie czego są pozbawieni mimiki, bo przecież do czegoś trzeba się podpiąć - a na twarzy jest mnóstwo mięśni, którymi można ruszać = sterować sprzętem
Przyznam, że "Ślepowidzenie" leży u mnie na półce i zbieram się do przeczytania, ale tym fragmentem spowodowałaś, że właśnie spadło niżej.
Od biologa oczekiwałem chyba jednak czegoś bardziej... hmmm... sensownego naukowo.
No chyba że ktoś tym postudziom poucinał kończyny?
Chociaż Watts też miał już jakieś dziwne biologiczne wpadki.

Ja mówię, ja się nie znam na gatunkach. Jak ja piszę, to operuję pomysłami i tak mi wygodniej. Bo postludzie i cyberpunk... no nie wiem. To chyba zależy, na ile "post" oni są.
Albo może inaczej - czy elementy cyberpunku są jakby rdzeniem powieści, czy są jedynie zapożyczeniami z innego gatunku.
Bo mnie się wydawało (z tego co słyszałem), to że "Ślepowidzenie" jest bardziej klasycznym hard SF. Klasyczny w znaczeniu spotkania z obcymi, ale niekoniecznie w klasycznym ujęciu.
cranberry pisze:Posługując się znanym wielu osobom przykładem "Ojca chrzestnego": jestem w dość przerażąjącym momencie, który odpowiadałby sytuacji, gdyby dotarło do mnie "OJEJ, ta książka nie może się kończyć w chwili ślubu na Sycylii!!" W sensie - że przecież w "Ojcu chrzestnym" dopiero w tym momencie zaczyna się naprawdę z przytupem dziać. No i u mnie też POWINNO. Tja.
Chcesz ohajtać bohaterów? ;)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

34
"Ślepowidzenie" to zasadniczo - tak, hard SF z obcymi przede wszystkim.

Ten pomysł z ludźmi sterującymi sprzętem przy pomocy zakończeń nerwowych mięśni
twarzy to mogłam źle opisać, generując jakiś bezsens, bo czytałam dawno. Dla mnie sensownym jest pomysł, zeby móc wykonać szybko jakąś operację na jakiejś części statku, np. unosząc brew, w momencie kiedy rękami robię co innego. Chodzi przecież o rozszerzenie możliwości.
Zresztą tych panów było tylko dwóch (pierwszy w "kolejności służby" członek załogi oraz jego zmiennik), a inni załoganci byli jeszcze bardziej, ekhm, niestandardowi. Na wampirze kończąc ;)

A co do moich bohaterów to ci, co mieli się ohajtać, już się ohajtali, a jak wiadomo, wtedy większośc problemów dopiero się zaczyna :P
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

35
cranberry pisze:Dla mnie sensownym jest pomysł, zeby móc wykonać szybko jakąś operację na jakiejś części statku, np. unosząc brew, w momencie kiedy rękami robię co innego. Chodzi przecież o rozszerzenie możliwości.
Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Właśnie otworzyłaś pewną klapkę w moim musku.
cranberry, jesteś wspaniała!
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

37
mój syn sugeruje, że w finale powinny być wybuchy, helikoptery i samolot wojskowy ma latać
Mądrego masz syna, popieram jego radę!! :D

A tak w ogóle: 26 siusiaków? Co to się kobiecie w wątku maratonowym nie zalęgnie :mrgreen:
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

40
cranberry pisze:Więc może pora zacząć coś pisać, choćby i bezmyślnie.
Pędzę ze wsparciem w postaci Wereśniaka Piotra: http://piotrweresniak.com/2013/05/02/o- ... zym-pisac/
Jeśli jednak, z jakiegoś tajemniczego powodu, chcemy pisać, to trzeba nauczyć się pisać bez pomysłu, bez ochoty, bez powodu i bez sensu.
Do dzieła, Cranberry! :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

41
Thana, ojej :D

Ale pominąwszy - eeeee.... - element komiczny ;) to technika "napisać szybko coś, żeby się rozkręcić, najwyżej się potem wywali" sprawdza się chyba raczej w przypadku osób, które na pisanie mają po prostu czas. Bo np. jest to ich praca i pisząc cokolwiek, mają wrażenie, że grzecznie "są w pracy".

Albo ja po prostu za bardzo przywiązuję się do tego, co napiszę, żeby takie pójście na spontana było dla mnie dobrym rozwiązaniem. (Bo potem nie będę chciała wyrzucić, mimo że powinnam.)
Tyle, że chyba teraz próbowałam przegiąć w drugą stronę.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

42
cranberry, potraktuj to jak rozgrzewkę przed właściwymi ćwiczeniami.
A czasami może z tego wyjść coś ciekawego, co będzie można gdzieś umieścić, rozwinąć.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

43
Hej, wszystkim. Melduję się w tym bardzo egocentrycznym miejscu, bo ostatnio na Wery zaglądam tylko na zasadzie, że tu zerknę, tam zerknę, ale nawet się nie loguję, żeby nie kusiło. Bo zasadniczo pracuję, a jak nie pracuję, to wychowuję, a jak nie wychowuję (i tak to syzyfowa praca! :P ), to właśnie usiłuję pisać. Znaczy - kiedy nie śpię, a zazwyczaj padam na pysk i śpię. (uczciwie trzeba by powiedzieć, że śpię również pracując i wychowując :P )

Zasadniczo wyszło na Idy:
ida pisze:Nie chcę Cię martwić, ale ja miałam pomysł na książkę od lat siedmiu i jak się za nią wreszcie porządnie wzięłam, to ułożenie jako takiego szkicu - który i tak ma do tej pory więcej dziur niż ser szwajcarski - zajęło mi cztery miesiące. :)
Mnie zajęło pięć. I nie, NIE MAM zakończenia. Tzn. mam postaci rozstawione w blokach na Wielki Finał i mgliste pojęcie, jaki powinien być efekt tego mordobicia. "Mgliste" słowem kluczowym.

Ale za to wzięłam się za pisanie tego, co już wiem. I w ten sposób mam 24,5k radykalnie przerobionego rozdziału pierwszego (pisałam go piąty raz w ciągu 5 lat, bo mi się wszystko pozmieniało, ale szczerze mówiąc mialam go już nieco dość. Ale jestem zadowolona) oraz mniej więcej połowę rozdziału drugiego czyli 12,5k machnięte w ostatni weekend, z czego jestem szalenie zadowolona. Tak zadowolona, że aż Was postanowiłam tą wiadomością przyspamować :D
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

44
Mglisty efekt mordobicia - bywa...
Choć zazwyczaj po, a nie przed ;)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”